Piotr Jaroszewicz i Alicja Solska-Jaroszewicz. Fot. PAP
Piotr Jaroszewicz i Alicja Solska-Jaroszewicz. Fot. PAP

Nie ma zbrodni doskonałej. Zagadka zabójstwa Jaroszewiczów rozwiązana?

Redakcja Redakcja Przestępczość Obserwuj temat Obserwuj notkę 105

- To nie jest pudło, jak było kiedyś, to jest trafienie - tak Zbigniew Ziobro skomentował zatrzymanie podejrzanych sprawców o zabójstwo Piotra Jaroszewicza i jego żony Alicji Solskiej. Zbrodnia od 1992 roku była owiana zagadką. Prokuratura jest pewna, że udało się wskazać prawdziwych napastników.

Spośród trzech zatrzymanych członków "gangu karateków", dwóch przyznało się do winy. Były premier PRL, Piotr Jaroszewicz i jego małżonka zginęli w nocy z 31 sierpnia na 1 września 1992 roku w dobrze strzeżonej willi w warszawskim Aninie. Jaroszewicz oglądał w tym czasie telewizję, kobieta przebywała w innym pokoju. Komunistycznego polityka torturowano, aż w końcu uduszono za pomocą rzemiennej pętli. Alicja Solska została zastrzelona w głowę z bliskiej odległości. Zagadka śmierci byłego premiera w PRL pozostała nierozwikłana przez 26 lat.

Motyw zabójstwa, jak się okazuje, jest prozaiczny. Choć być może mało kto uwierzy w taką wersję, przyczyną napadu na willę Jaroszewiczów była kwestia rabunkowa. Wielu dziennikarzy śledczych i rodzina zamordowanych nie dawali wiary w taki bieg wydarzeń. Brano pod uwagę tajemnicę, jaką miał posiadać Jaroszewicz - dokumenty z archiwum hitlerowskiego, które rzekomo kompromitowały wielu polityków z całego świata. Były komunistyczny premier otrzymał je jako żołnierz LWP w 1945 r. Inne osoby, które dotarły wówczas do Radomierzyc, gdzie znalazły się dokumenty, zostały zamordowane.

Politycy o zabójstwie Jaroszewiczów. Źródło: PAP


Inne hipotezy zakładały porachunki w obozie postkomunistycznym. Jaroszewicz miał znać tajemnice tzw. matrioszek, czyli podstawionych agentów sowieckich, którzy działali w PRL. Część prawicy sugerowała, że zamordowany znał kulisy przestępstw, popełnianych przez najważniejszych notabli w PRL, okoliczności rozmów przy Okrągłym Stole i dlatego został zamordowany. Według prokuratury, wyjaśnienie zagadki jest dużo prostsze.

Przełom w śledztwie nastąpił, gdy śledczy zapoznali się dogłębnie ze sprawami porwań sprzed lat - w tym 10-letniego Kamila w Krakowie. - Wyjaśnienie sprawy morderstwa Jaroszewiczów było możliwe w związku z prowadzeniem niezwykle intensywnych działań śledczych przez prokuratorów i policjantów w związku z innymi przestępstwami - chodzi o przestępstwa porwania - w tym porwania dziesięcioletniego chłopca w Krakowie, do którego doszło w zeszłym roku, w styczniu - wyjaśnił minister Zbigniew Ziobro.

- W czasie jednego z przesłuchań jeden z zatrzymanych do sprawy porwań wyraził gotowość zdania relacji na temat innego istotnego przestępstwa, w którym uczestniczył. Tenże podejrzany ujawnił, że brał udział w zdarzeniu w Aninie, w zabójstwie państwa Jaroszewiczów. I to był ten moment przełomu - podkreślił Ziobro.

- Podejrzani złożyli obszerne wyjaśniania w tej sprawie, podali szczegóły, które nie pojawiały się w mediach, ani nie pojawiały się na poprzedniej sprawie sądowej. To, co podawali i relacjonowali, wskazywało na to, że niewątpliwie byli na miejscu zdarzenia, że brali w tym udział - relacjonował na konferencji prasowej Rafał Babiński z krakowskiej Prokuratury Okręgowej.

Jako pierwszy o motywie zabójstwa Jaroszewiczów na tle rabunkowym z udziałem "gangu karateków", informował w swoich materiałach dziennikarz Tomasz Sekielski.




W 1994 roku zatrzymano czterech potencjalnych sprawców zbrodni w Aninie. Po czterech latach Sąd Wojewódzki w Warszawie oczyścił ich z zarzutów. Wyrok potwierdził Sąd Apelacyjny w 2000 roku. Policja po wielu latach potwierdziła, że w śledztwie doszło do karygodnych błędów, a część materiałów dowodowych została wykradziona przez nieznanych sprawców.

Źródło: PAP

GW

© Artykuł jest chroniony prawem autorskim. Wykorzystanie tylko pod warunkiem podania linkującego źródła.



Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo