Syryjski żołnierz w miasteczku Tal Tamr w północno-wschodniej prowincji Syrii Hasaka, fot. PAP/EPA/SANA HANDOUT
Syryjski żołnierz w miasteczku Tal Tamr w północno-wschodniej prowincji Syrii Hasaka, fot. PAP/EPA/SANA HANDOUT

Turcja nie chce rozejmu z Kurdami. USA grożą sankcjami, Pence spotka się z Erdoganem

Redakcja Redakcja Świat Obserwuj temat Obserwuj notkę 52

USA próbują wywrzeć presję na Turcji, by zakończyła działania wojenne na terenie północno-wschodniej Syrii. Jak dotąd bezskutecznie. Do Ankary leci z misją pokojową wiceprezydent USA Mike Pence. - Powiedziałem już prezydentowi Trumpowi, że Turcja nigdy nie będzie negocjować z organizacją terrorystyczną -  stwierdził prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan.

Turcja rozpoczęła 9 października w Syrii zbrojną ofensywę, której zadeklarowanym celem jest wyparcie bojowników kurdyjskiej milicji YPG z przygranicznego pasa na środkowym odcinku granicy turecko-syryjskiej i utworzenie tam "strefy bezpieczeństwa". Turcja uważa YPG za odgałęzienie zakazanej przez jej władze Partii Pracujących Kurdystanu (PKK) i tym samym za ugrupowanie terrorystyczne. Ludowe Jednostki Samoobrony są wspierane przez Zachód i stanowią trzon Syryjskich Sił Demokratycznych (SDF), które odegrały decydującą rolę w pokonaniu dżihadystycznej organizacji Państwo Islamskie (IS) w Syrii. SDF kontrolują obecnie większość terenów na północy tego kraju. Turecka operacja rozpoczęła się trzy dni po ogłoszeniu przez władze USA wycofania wojsk amerykańskich z północnej Syrii. W trakcie tureckiej operacji zginęło dotychczas kilkudziesięciu cywilów.

Zobacz: Turecka ofensywa w Syrii. Na celowniku Kurdowie. Reakcje USA i UE

W wywiadzie dla "Wall Street Journal" Erdogan tłumaczył, że wskutek konfliktu syryjskiego Turcja przyjęła 3,6 mln syryjskich uchodźców i wydała na ich utrzymanie 40 mln USD bez międzynarodowego wsparcia finansowego. Jak dodał, Turcja osiągnęła już swój limit Turcja i nie widząc wsparcia ze strony państw Zachodu, rozpoczęła operację "Źródło Pokoju", aby - jak to ujął - "zakończyć kryzys humanitarny i rozwiązać problem przemocy i braku stabilności, które są podstawowymi przyczynami nielegalnej migracji w naszym regionie".

Wyjaśnił, że w ramach operacji tureckie wojsko wraz z syryjską opozycyjną Armią Narodową "wyeliminuje wszystkie elementy terrorystyczne na północnym wschodzie Syrii". Jak dodał, "ci bojownicy uniemożliwiają syryjskim uchodźcom, w tym ok. 300 tys. Kurdów, powrót do domu".

Erdogan podkreślił, że wobec braku alternatywnego planu radzenia sobie z kryzysem uchodźczym wspólnota międzynarodowa winna "albo przyłączyć się do naszych wysiłków, albo zacząć przyjmować uchodźców". - Wiele państw musiało uporać się z negatywnymi skutkami ubocznymi konfliktu, w tym z nielegalną migracją i wzrostem ataków terrorystycznych. Operacja "Źródło Pokoju" jest drugą szansą, aby pomóc Turcji zakończyć wojny zastępcze w Syrii oraz przywrócić pokój i stabilność w regionie. Unia Europejska i świat powinny wspierać to, co Turcja stara się zrobić" - oświadczył Erdogan.

Zarówno Unia Europejska, jak i Stany Zjednoczone potępiają działania militarne Ankary. Ministrowie spraw zagranicznych krajów UE podkreślili, że działania wojenne Turcji w północno-wschodniej Syrii mają "dramatyczne konsekwencje", dlatego potrzeba pilnych kroków społeczności międzynarodowej, w tym Rady Bezpieczeństwa ONZ, aby je zatrzymać. UE wezwała do spotkania międzynarodowej koalicji przeciw tzw. Państwu Islamskiemu na poziomie ministerialnym, aby uzgodnić stanowisko wobec zaistniałej sytuacji, ale nie uchwaliła wspólnego embarga na sprzedaż broni Ankarze, ponieważ Turcja jest członkiem NATO. Stolice UE mają same decydować w tej sprawie.

"28" zapewniła, że nie dostarczy wsparcia ani pomocy rozwojowej w obszarach, w których prawa społeczności lokalnych są ignorowane lub naruszane. Oznacza to, że ze środków unijnych nie popłyną pieniądze do uchodźców, których chce przesiedlić ze swego kraju do północno-wschodniej Syrii prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan. Krytycy wskazują, że jego celem jest zmiana etniczna, tak by syryjscy Kurdowie nie stanowili większości w przygranicznych obszarach z Turcją.

W środę do Turcji uda się wiceprezydent USA Mike Pence, by namawiać władze w Ankarze do rozejmu z Kurdami w północno-wschodniej Syrii. Pence'owi towarzyszyć będzie doradca prezydenta USA ds. bezpieczeństwa narodowego Robert O'Brien i specjalny wysłannik Stanów Zjednoczonych ds. Syrii James Jeffrey. Spotkają się z prezydentem Erdoganem.

Waszyngton wywiera presję na Ankarę także za pomocą sankcji. Grozi, że jeśli kryzys nie zostanie rozwiązany, to naciski te będą zwiększane. W grę wchodzi wstrzymaniu negocjacji na temat umowy handlowej z Turcją wartej 100 mld dolarów oraz podwyższenie do 50 proc. ceł na turecką stal. - Nie przejmujemy się sankcjami - powiedział Erdogan tureckim dziennikarzom.

Prezydent Donald Trump już nałożył sankcje na trzech tureckich ministrów: energii Fatih Donmeza, obrony Hulusiego Akara i spraw wewnętrznych Suleymana Soylu. Ich aktywa w Stanach Zjednoczonych zostały zamrożone, a ich międzynarodowe transakcje w dolarach są zablokowane. Restrykcje dotknęły także całe ministerstwa obrony i energii.

Zostawieni przez Amerykanów Kurdowie zdecydowali się zawrzeć porozumienie z prezydentem Syrii Baszarem el-Asadem. Kurdyjska Autonomiczna Administracja Syrii Północnej i Wschodniej poinformowała w niedzielę, że armia syryjska ma "wyzwolić tereny", nad którymi kontrolę przejęli Turcy i wspierane przez nich syryjskie formacje opozycyjne. Najważniejszym sojusznikiem reżimu prezydenta Syrii Baszara el-Asada jest Rosja, która także wspiera go militarnie.

Specjalny przedstawiciel prezydenta Rosji ds. Syrii Aleksandr Ławrientiew oświadczył, że turecka operacja w północno-wschodniej Syrii jest "niedopuszczalna". Recep Tayyip Erdogan ma spotkać się w najbliższych dniach na Kremlu z prezydentem Rosji Władimirem Putinem.

ja

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka