Co pokazały te wybory? Fot. PAP/Piotr Polak
Co pokazały te wybory? Fot. PAP/Piotr Polak

Dwie ważne prawdy o Polsce. Co pokazały te wybory?

Rafał Woś Rafał Woś Wybory Obserwuj temat Obserwuj notkę 270
Wszystko wprawdzie jeszcze trochę w proszku. Ale parę rzeczy zaczyna się już z tego powyborczego obrazka wyłaniać.

Polska demokracja nie była i nie jest zagrożona

Prawda pierwsza. Polska demokracja nie była i nie jest zagrożona

„Demokracji pamięci żałobny rapsod” to była ulubiona pieśń antyPiSowskiej opozycji od pierwszego dnia po ich wyborczej porażce osiem lat temu. Starczała za wszystko: za program gospodarczy, za wyjaśnienie własnych racji wahającym się, za argument w sporze z inaczej myślącymi, za mobilizację do działania i za racjonalizację słabości swojej własnej strony. My demokraci. Oni autokraci. My dobrzy. Oni źli. My jasność. Oni ciemność. Ta strategia w końcu opozycji zagrała. Ostatecznie pomogła im zmobilizować pod jednym hasłem szeroką i egzotyczną koalicję czterech partii. Partii, których nie łączy w zasadzie nic poza antyPiSizmem tłumaczonym i uwznioślonym moralnie właśnie hasłem „walki o demokrację”.

Przebieg i wynik tych wyborów pokazał chyba jednak ponad wszelką wątpliwość - i jeszcze (jestem przekonany) pokaże - że argument „zagrożonej demokracji” od początku do końca był fake newsem. Opowieścią z tej samej półeczki, co narracje o „broni masowego rażenia” albo „faszystach w Kijowie”. Już teraz wiadomo, że w tych wyborach wzięło udział rekordowo wiele Polek i Polaków. Nie było żadnych zastrzeżeń (przynajmniej teraz gdy piszę te słowa), co do przebiegu głosowania. Zaś w następnych dniach/tygodniach - wszystko na to wskazuje - PiS odda po wyczerpaniu demokratycznej procedury władzę antyPiSowi. Czy można czekać na lepsze potwierdzenia żywotności polskiej demokracji? I czy na dobrą sprawę - jak się już to wszystko przewali - nie należałoby oczekiwać, by ci co najgłośniej krzyczeli o „śmierci polskiej demokracji” powiedzieli „przepraszam, myliliśmy się”?


Koniec eksperymentu z demokratycznym socjalizmem

Prawda druga. Koniec eksperymentu z demokratycznym socjalizmem. Przynajmniej na razie.

Polska minionych ośmiu lat była bardzo ciekawym laboratorium społecznej i politycznej zmiany. Gdy na Zachodzie (zwłaszcza po kryzysie roku 2008) o potrzebie takiej zmiany się tylko mówiło i pisało, to w tym samym czasie u nas nad Wisłą ta zmiana… faktycznie zaszła. PiS w sposób niemający w zasadzie odpowiedników w innych krajach rozwiniętych dokonał autentycznej korekty modelu neoliberalnego kapitalizmu. A był to (jest?) wszak przeciwnik diabelnie trudny. Model, co uwielbia mienić się jedynie słusznym i niepodważalnym.

PiS go zmienił. Pchnął polską gospodarkę w kierunku, któremu brakuje jeszcze dobrych nazw - nie pierwszy to raz, gdy teoria słabo nadąża za rzeczywistością. Można jednak spokojnie powiedzieć, że ten nowy system, który mamy od 2015 roku w Polsce jest porządkiem bardziej równościowym. A to dlatego, że nierówności dochodowe, statusowe i ekonomiczne przestały w ostatnich latach w Polsce rosnąć - a pod wieloma względami zaczęły wręcz spadać (spójrzcie na trend, a nie na przywoływane pod bieżącą potrzebę wycinki). Stało się to głównie dzięki celowej polityce gospodarczej ukierunkowanej na podnoszenie słabiej sytuowanych grup społecznych. To jest dorobek 500+, 13. i 14. emerytury i wzrostów płacy minimalnej. Ale to także inne elementy. Inwestycje ukierunkowane na rozwój prowincji, a nie tylko metropolii. Wzmocnienie pracownika i pozycji związków zawodowych w systemie. I wiele innych.


PiS był przez większość tzw. lewicy z całą zaciekłością zwalczany

Generalnie te posunięcia określić można zbiorczo jako realizację postulatu „demokratycznego socjalizmu” - modelu gospodarki maksymalnie najdalej - jak się w kapitalizmie da - wychylonego w kierunku potrzeb człowieka (a nie kapitału) i zaprzęgającego cały potencjał demokratycznego państwa do realizacji tego celu. Bez staczania się jednak w kierunku socjalizmu realnego, który - z różnych przyczyn - przegrał starcie z neoliberalnym kapitalizmem w latach 80-tych. Hasło to było kilka lat temu bardzo popularne Zachodzie. Zwłaszcza wśród lewicowych elit opiniotwórczych. Ale - znów - tylko w teorii, marzeniach i apelach intelektualistów. W Polsce zaś faktycznie ten model - choć nie pod tą nazwą - faktycznie realizowany. Jak na ironię PiS był w tym czasie przez większość tzw. lewicy (w Polsce i na Zachodzie) z całą zaciekłością zwalczany.

Wynik wyborczy pokazuje, że ten eksperyment - jakkolwiek go nazwiemy - zostanie w Polsce najpewniej wstrzymany. Czy całkowicie czy tylko częściowo? Tego jeszcze nie wiemy. Przyszłość polskiego modelu demokratycznego socjalizmu zależy oczywiście od tego jaki kierunek przybierze polityka gospodarcza egzotycznej antyPiSowskiej koalicji. Jej poszczególni przedstawiciele (np. z Lewicy) mogą się łudzić, że na to nie pozwolą. Ale przecież trudno im będzie wiosłować przeciw rwącemu prądowi. To znaczy wbrew oczekiwaniu większej części antyPiSowskiego elektoratu, żeby… było tak jak było. Także na polu społecznej hierarchii, którą PiS powywracał.

Wiele zależy wreszcie od od tego, w którą stronę pójdzie PiS. I czy nie uzna, że tę swoją starą drogę należy po odsunięciu od władzy porzucić. Oby nie..

Rafał Woś

Źródło zdjęcia: Co pokazały te wybory? Fot. PAP/Piotr Polak 

Czytaj dalej:

Rafał Woś
Dziennikarz Salon24 Rafał Woś
Nowości od autora

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka