Inaczej - w tenisa stołowego. Ale ja pozostanę przy ping pongu. Krócej i dynamiczniej brzmi, a ponadto onomatopeicznie tak jak być powinno. Rakietka - pong, stół -ping, te dźwięki niosą się echem po sali i przecinają powietrze. A sala zazwyczaj jest gimnastyczna i gra toczy się na kilku stołach jednocześnie.
Rzadko grywam w ping-ponga, choć bardzo lubię. Od czasu do czasu wpadam jednak na jakiś turniej, by sprawdzić, co jeszcze umiem, a przede wszystkim, by poddać się kolejny raz tym niepowtarzalnym emocjom, jakie wyczarowuje maleńka piłeczka z plastiku. Adrenalina, smak zwycięstwa, gorycz porażki, złość z zepsutej zagrywki, satysfakcja z bezradności rywala - ot, całe nasze życie w pigułce, w krótkim czasie, w jednym miejscu. Klasyczna jedność miejsca, czasu i akcji.
Tylko od czasu do czasu uczestniczę w zawodach, to znaczy raz, czasem dwa razy w roku. Wczoraj w ostatniej chwili zdecydowałem się na turniej organizowany przez szkołę we Wrocławiu, na Klecinie. Spora gromadka uczniów tej szkoły, także absolwentów, no i nas starszych, mieszkających w tej sympatycznej dzielnicy, albo związanych ze szkołą przez swoje dzieci czy wnuki.
Stworzyliśmy 15. osobową grupę, dla której organizatorzy ułożyli harmonogram pojedynków i przez trzy godziny toczyły się mniej lub bardziej zacięte pojedynki. Atmosfera koleżeńska, sportowa. Ci, co przegrywali, godzili się ze swoją porażką godnie, bez złości. Zwycięzcy nie kryli radości. Także i z tego, że grali do końca, do etapu finałowego. Po to przecież przyszliśmy - by cieszyć się jak najdłużej z gry.
Miałem i radość, i satysfakcję. Zająłem trzecie miejsce i przywiozłem rodzince piękny puchar na pamiątkę - to radość. Satysfakcja - bo najstarszy uczestnik był ode mnie młodszy o 20 lat, a najmłodszy o 50. A co najważniejsze, miałem znakomite wytchnienie od ciężkich tematów.
I tego się będę trzymać. Mam jeszcze obowiązek (tak przynajmniej uważam) opublikować trzy - cztery teksty z gatunku tych trudnych, rozliczeniowych, by wreszcie zająć się tym, co aktualne. Co też nie będzie lekkie... Bo nielekkie jest każde pisanie, które płynie z Conradowskiego przesłania, że "literatura powinna wymierzać sprawiedliwość widzialnemu światu".
Każda literatura, także ta, którą tu na salonie24 prezentujemy w krótkich, często pospiesznie pisanych tekstach. Ale jak widzimy, niemal każdy z nas chce wymierzać sprawiedliwość widzialnemu światu. Można by powiedzieć: my wszyscy z niego. Z Conrada. Bardzo polski angielski pisarz. Jeden z największych.