Aleksander Chłopek - outsider221 Aleksander Chłopek - outsider221
2168
BLOG

Stan wojenny w Rymerze

Aleksander Chłopek - outsider221 Aleksander Chłopek - outsider221 Polityka Obserwuj notkę 21

   W mroźny niedzielny poranek 13. grudnia z niepokojem zbliżałem się do swojego Liceum. Zanim zdecydowałem się wejść do środka bocznym wejściem, pooglądałem sobie budynek z różnych stron i gdy niczego podejrzanego nie zauważyłem, żadnych mundurowych, żadnej milicyjnej suki, nabrałem odwagi. Wewnątrz panowała cisza, jak zawsze o tej porze. Ale czy gdzieś ich tu nie ma, czy nie czekają na mnie? Na wszelki wypadek zszedłem do kotłowni, jakby co, to dokładam do ognia. Wyglądałoby naturalnie, bo „zajęcia w kotłowni” spadały na mnie często, palacz i tym razem był w ciągu alkoholowym, choć oficjalnie „na L_4”. (1*)

   Skoro nie wpadli do kotłowni, znaczyło, że ich nie ma. Spokojnie mogłem przejrzeć szkołę, pozbierać z gabinetu wszystkie już teraz zakazane materiały i ukryć w bezpiecznym miejscu. „Przygotowałem” także pokój nauczycielski i szkolne korytarze na wizytę wojskowego komisarza. Bo że będzie, nie miałem złudzeń. I że z nim odjadę, w nieznane, bardzo prawdopodobne.

   Był punktualnie. Najpierw spotkanie z Radą Pedagogiczną, potem z młodzieżą w auli. Tak tę wizytę wspomina nauczycielka, jedna z legend tej Szkoły.

   Pamiętam dzień, kiedy Dyrektor wprowadził do pokoju nauczycielskiego pułkownika Wojsk Ochrony Pogranicza. Postać dość niepozorna, niski wzrost, krępa postura, mundur polowy, przy boku kabura z bronią. Na sali panowała głęboka cisza...Atmosfera pełna podniecenia i napięcia. Pan pułkownik, trzymając w ręku plik jakiś kartek, wymachiwał nimi twierdząc, że są to skandaliczne ulotki na temat Katynia, które pojawiły się w kilku klasach, mącąc w głowach młodzieży. Winą za taki stan rzeczy obarczył wszystkich, a w szczególności nauczycieli historii i dyrektora. Grono pedagogiczne V LO nazwał „gniazdem szerszeni”. Starał się nas upokorzyć, skarcić i zastraszyć. Po wyjściu pułkownika panowała na sali złowroga cisza. Nikt nie komentował jego katyńskich kłamstw. Ta cisza – to był wielki krzyk protestu.

   V LO w Gliwicach, potocznie było zwane „Piątką”, a najczęściej „Rymerem”, od nazwiska legendarnego dyrektora, przez 21 lat (1950-71) charyzmatycznie i z wielką kulturą prowadzącego Szkołę. Wydarzenia z lat 1980-82, z okresu mojej przerwanej kadencji, były w 70-letniej historii tego Liceum czymś naprawdę wyjątkowym. V Liceum stało się bastionem „Solidarności”, jak żadna wówczas szkoła w Gliwicach. Tak wspomina tamten czas inny świadek, wtedy nauczycielka, dziś profesor uniwersytecki:

   Nadszedł Sierpień 1980 roku i szkoła zaczęła być znów wolna. I polska.(...) Przyszedł Dyrektor Aleksander Chłopek i od samego początku intuicyjnie wiedzieliśmy, że jest z nami Ktoś, z kim będziemy mogli (…) prawdziwie kształcić i wychowywać w duchu polskiego patriotyzmu i dumy z naszej polskiej historii... Był to czas odkłamywania historii i to też miało miejsce w naszej szkole. Nieomal wszyscy byliśmy członkami NSZZ „Solidarność”, z wiarą i przekonaniem przystępując do nowego związku zawodowego. Dyrektor Aleksander Chłopek też. Poza tym na nowo wyzwolony duch wolności i solidarności spowodował, że i młodzież poczuła, że trzeba jeszcze więcej, niż się uczyć.Trzeba działać szerzej i tę działalność, np. w ROPCIO czy w KPN, aktywnie wspierał p. Dyrektor. Uczestniczył w spotkaniach organizowanych przez młodzież, tak chętną do poznania prawdy o dawniejszej , ale i tej już znanej z ich własnego życia, najnowszej historii Polski. (…) Współtworzył z nami prawdziwą polską szkołę, w której czuliśmy się wszyscy dobrze. Jak w gronie prawdziwych przyjaciół. (…)...ale nie był to czas uśpienia i samozadowolenia. Wprost przeciwnie. Był to czas wzmożonej aktywności pedagogicznej - wspieranej przez Dyrektora - i działalności młodzieży w rozwijaniu własnych zainteresowań...

   To nie był czas „karnawału „Solidarności" (2*), jak sugeruje dziś strona internetowa Szkoły. Owszem, 500 dni Solidarności były czasem euforii i zachłyśnięcia się wolnością, lecz nie w stylu beztroskiej karnawałowej zabawy! To pełne dramatyzmu dni, tygodnie i miesiące ustawicznych napięć w relacjach władza komunistyczna a społeczeństwo, gwałtownych zwrotów sytuacji, sporów z użyciem siły (np. Bydgoszcz - Rulewski), zamachu na Papieża, trwogi i modlitw, obaw typu „wejdą- nie wejdą”. Z tego można było się śmiać w kabaretach (pamiętamy Smolenia: „Wejdą, nie wejdą, strachy na lachy/ bo dostał list otwarty od Kara Mustafy”) – i śmialiśmy się. Ale dorosłych ludzi, nauczycieli i dyrekcji, którym powierzono los młodzieży, nie opuszczało ani na chwilę poczucie odpowiedzialności i świadomość, jak tragicznie ta nasza wolność może się skończyć. I tacy byli w tamten czas nauczyciele „Rymera” - a ja mam nadzieję, że potrafiłem im w tym dorastaniu do historycznej powagi dotrzymać kroku. Nie mam natomiast wątpliwości, że to, co się wówczas działo w naszym Liceum mogło się wydarzyć tylko w Szkole Mariana Rymera. Bo Jego duch w murach tej Szkoły jest i żyje. W pamięci kolejnych pokoleń, także nauczycieli i dyrektorów.

   Uczniowie w czasie mojej dyrekcyjnej niepełnej kadencji byli nie tylko świadkami, ale uczestnikami wyjątkowych wydarzeń. Współtworzyli, razem ze swoimi nauczycielami i dyrekcją, historię swojej Szkoły. A my, dorośli, daliśmy uczniom przykład przywiązania do zasad w sytuacji, gdy wymagało to sporej odwagi. Mieliśmy to szczęście, które nieczęsto trafia się wychowawcom - potwierdzić własną postawą, że są wartości, które trzeba chronić, pokonując lęk i troskę o zawodową karierę. Nasi uczniowie tę najważniejszą lekcję od swoich pedagogów otrzymali. I to nazywam duchem Rymera. Bo On musiał także, szczególnie w latach 1950-56, równie dramatycznych jak czas po 13. grudnia, stawać wobec problemów podobnych. I musiał wychodzić z nich moralnym zwycięzcą, skoro pozostał po nim szacunek uczniów wszystkich roczników.

   W latach 1980-82 wydarzyła się w szkole, popularnie zwanej Rymerem, rzecz niezwykła. Solidarność – ta związkowa i polityczna - 13 grudnia uwięziona i zakazana, przeistoczyła się w autentyczną solidarność o charakterze niemal sakralnym. Wiem, że to wielu obruszy – ale tak było. Jedni występowali w obronie drugich, pisano listy, zbierano podpisy, wysyłano delegacje z protestem i interwencją. Nauczyciele, rodzice, uczniowie.

https://www.salon24.pl/u/1312eksa46/996201,dokument-6

I dyrektor, który też rozumiał, że w tym podłym czasie trzeba chronić coś, co w życiu najważniejsze i co nas nie opuści już nigdy. To, co rodzi się między ludźmi w chwilach zagrożenia, osaczenia przez zło. Co potem pięknie i celnie nazwał J.P. II - „nigdy nie jeden przeciwko drugiemu” ale „jeden drugiego brzemiona noście”.

   Nie wiedziałem, że ruch protestu ma taki zasięg, o pismach nauczycieli i rodziców w mojej obronie dowiedziałem się dopiero na pożegnalnej konferencji w ostatnich dniach czerwca 1982 r. Sygnatariusze tych pism z kolei nie wiedzieli, że decyzję o rezygnacji z funkcji dyrektora podjąłem 13 grudnia, a odwołanie napisałem tylko i wyłącznie po to, by w tych najgorszych miesiącach ocalić Szkołę i zapewnić w miarę spokojne kontynuowanie nauki do egzaminu dojrzałości i zakończenia szkolnego roku. A czas był niebezpieczny, przypominać chyba nie trzeba. Sygnatariuszom protestów groziły represje, a jednak wykazali się odwagą. Pismo uczniów, domagające się zachowania mnie na stanowisku dyrektora, przypadkowo otrzymałem i przejąłem, zapewniając, że sam je prześlę na adres Ministerstwa. Nie wysłałem, to oczywiste - ściągnąłbym na wielu z nich nieszczęście.

   Nikt nam za postawę w tamtych czasach nie podziękował, nie przyznał nagród, wyróżnień, dyplomów, nie uhonorował. Nikt – z wyjątkiem uczniów. Ich serdeczność i pamięć to dla nas, nauczycieli, najwyższa nagroda. A dla mnie jeszcze pamięć i życzliwość nauczycieli, przez niektórych wyrażona we wspomnieniach.

   Nie upominamy się o nagrody. Mamy swoją godność. Będziemy jednak protestować wobec przeinaczania faktów, odchodzenia od prawdy, pomniejszania wartości naszych wówczas decyzji i postaw. Bo ciągle jesteśmy nauczycielami - choć już na emeryturach - i prawda dla nas jest w procesie wychowawczym najważniejsza. I dla tej prawdy dzisiaj ten tekst piszę. Dlatego podkreślam - zostałem odwołany z funkcji dyrektora V LO, ponieważ nie podpisałem tzw deklaracji lojalności wobec władz stanu wojennego, nie zrezygnowałem z przynależności do NSZZ Solidarność, nie wyrzekłem się idei, którą próbowano unicestwić stanem wojennym.

https://www.salon24.pl/u/1312eksa46/996192,dokument-3

Mimo nacisków, ogromnej presji, gróźb, wielogodzinnych przesłuchań i pełnej świadomości, że ta postawa oznacza koniec mojej pracy nauczycielskiej i koniec jakiejkolwiek kariery zawodowej. Także naukowej - miałem już prawie gotową pracę doktorską z twórczości M. Czuchnowskiego, emigracyjnego poety. Tak wtedy myśleliśmy (że to koniec jakiejkolwiek pracy) - stało się inaczej, tego wtedy nie przewidywałem. W tamtym czasie to naprawdę wymagało odwagi, graniczącej z zuchwałością. W trzy miesiące po moim odwołaniu kolejne przesłuchanie i kolejne groźby, ale i kuszące propozycje. Odmawiam, Solidarności się nie wyrzekam.

https://www.salon24.pl/u/1312eksa46/996200,dokument-5

   Mnie osobiście dzisiejsze przeinaczanie i przemilczanie faktów dotyka najmocniej, bo byłem jedyną osobą w "Rymerze", na którą spadły dramatyczne konsekwencje stanu wojennego. Przyjąłem je na siebie w sposób świadomy, można powiedzieć nawet, że świadomie je na siebie ściągnąłem. Bo miałem nadzieję, że moja ofiara zaspokoi potrzebę odwetu – i tak się też stało. Zemsty na „Rymerze” nie było, szkoła mogła prowadzić w miarę spokojnie swą działalność dydaktyczną.

   Ze mną było gorzej – postawienie się władzom stanu wojennego, zwodzenie służb, obrona uczniów w kolejnych szkołach, do których mnie przerzucano, tajne nauczanie i w ogóle chroniczne uczulenie na PRL-owską rzeczywistość wzmagały wśród funkcjonariuszy nienawiść. Ich długie ręce czuję do dziś. I nie przesadzam.

 

Przypisy:

1* - Wspomina moja zastępczyni, wicedyrektor Szkoły, świetna i bardzo ceniona przez młodzież nauczycielka matematyki:

Pracowaliśmy razem dwa lata. Nie były to łatwe lata. Początek kłopotów to strata dwóch ważnych osób w szkole: księgowej i sekretarki pani Izabeli Kolb oraz wieloletniego woźnego, palacza i złotej rączki pana Maksymiliana Jondy. Oboje przeszli na emeryturę. Następna sekretarka okazała się złodziejką, a palacz – pijaczyną do tego stopnia, że wiele razy zastawałam dyrektora w kotłowni, gdy rozpalał ogień lub dokładał do pieca, bo szkołę trzeba było otworzyć i ogrzać. (...) Aleksander Chłopek miał wielki autorytet u młodzieży. Starał się chronić ją przed nieprzyjemnymi i niebezpiecznymi sytuacjami. Nie pozwalał na zabranie przez SB ucznia ze szkoły. W styczniu nie było studniówki, aby nie doszło do prowokacji. Młodzież to rozumiała, akceptowała i godziła się na te decyzje.

 

2* - "Karnawał "Solidarności" – Pisze historyk: „Trudno powiedzieć, kto wymyślił to, tyleż popularne, co głupkowate, określenie na heroiczne czasy szesnastu miesięcy trwania pierwszej “Solidarności”. Sugeruje przecież coś niepoważnego i z natury swej czasowego, co prędzej czy później musi się skończyć: po dobroci, a jeżeli nie, to innymi środkami należy w końcu przerwać sielankę... (…) To, co nazywamy „karnawałem „Solidarności”, było antykarnawałem, rzeczywistością burzącą świat a rebours, jakim była „Polska Ludowa”, wydarzeniem tworzącym świat rzeczywisty.” (dr R. Kościelny- „O micie „karnawału „Solidarności”)

 

Pochodzę z wielodzietnej rodziny z ośmiorgiem dzieci, znam wartość takiej rodziny i bardzo wiele zawdzięczam Rodzicom i Rodzeństwu. Od 18 roku życia byłem inwigilowany przez SB i objęty prze te służby wielokrotnie operacjami rozpracowującymi. Przepracowałem 35 lat w zawodzie nauczycielskim jako polonista, dwie kadencje w Sejmie, w Klubie parlamentarnym PiS. Od 12 lat bezpartyjny. Obecnie na emeryturze, ze statusem represjonowanego politycznie w PRL. Uczestniczę w lekkoatletycznej rywalizacji sportowej na Mistrzostwach Polski Mastersów, zdobyłem kilkanaście medali, w tym 7 złotych (w skokach: wzwyż, w dal, trójskok i o tyczce). Sympatyk PJJ.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka