"Dziś około południa w Sądzie Okręgowym w Warszawie sędzia Anna Wielgolewska została zaatakowana tortem.
Rzucał jeden z działaczy dawnej opozycji antykomunistycznej ...
Podczas posiedzenia sądu miała zapaść decyzja, czy ze względu na stan zdrowia zawieszony zostanie proces generała Czesława Kiszczaka oskarżonego o przyczynienie się do śmierci górników podczas pacyfikowania w stanie wojennym kopalni Wujek ...
Atak nastąpił, gdy sędzia przerwała posiedzenie, zarządzając częściowe jego utajnienie ..."
Fakt, pozostanie niezmienny, że to co wyrabiają w sądowych gmaszyskach, nie nadaje się do niczego.
A najmniej dla zastosowania logicznego komentarza, wywodu.
Bo to jest już czysty kosmos.
Więc nawet niezbyt elegancki rzut tortem w konstrukcję twarzoczaszki Majestatu, jawi się jako pomysł świeży i radosny.
Ostatnim kwiatkiem, który pamiętamy było "pobicie przy użyciu broni palnej ..." !
Pytamy więc dobrotliwie: KTO i w jakim stopniu upośledzenia umysłowego, mógłby tak powiedzieć ???
W kontekście, natomiast konkurencji w rzucaniu tortem, to po przeczytaniu tekstu, ucieszyliśmy się jak stado gwizdków. Bo po prawdzie to nienawidzim polskich sądów.
I tak nam już zostanie na ament.
A dlaczegóż to ... ?
A dlatego, że nas, będących pacholęciem ukrzywdzili i wrzucili do komunistycznego więźnia.
Za darmochę.
Za nic.
Albo za żywota.
Nie na długo nas wpędzili, ale wystarczyło by połamać i upokorzyć.
Wykoślawić życiorys.
Co do dziś odbija się nam czkawką.
Pamiętamy za to prekuratora.
Z kichawą tak ogromną jak klamka od zachrystii.
I czerwoną przy tym jak fabrycznie nowy sztandar ZSRR.
Wyklepał z kartki swoje, zebrał papierki, nisko skłonił się Majestatowi i tyle go widziałem.
Z taką truskawą to na bank, na browca leciał.
Zaś Majestat stanął na stanowisku, bo Majestat zawsze staje na jakimś stanowisku, żem opryszek, bo nie godzi się wybijać szyby sklepowej.
Nawet jeśli jest to przypadek i zbieg okoliczności.
I sru na sześć miesięcy w kazamaty.
A na trzy przed obroną pracy magisterskiej.
Ale to pestka.
Przecież nie tylko nuty i jazzy latały mi po głowie.
Widziałem i słyszałem co wyrabiały sądy po roku 1970 w Trójmieście.
Widziałem i słyszałem, co modzili w latach 80tych i w okolicach stanu Wojciechowego.
I potem ...
I wreszcie widzę co wyrabiają dziś.
Konkluzja jest nasza następująca: tak było, jest i będzie.
Bo to człowiek jest ułomny.
Uwikłany w powikłania ...
A nie wszyscy postępują jak mój szkolny kolega Piotrek.
Wpierw poszedł w prekuratory.
Spotkaliśmy się po kilku latach.
Swoją pracę podsumował krótko: qrestwo ...!
I poszedł w celniki.
Spotkaliśmy się znów po kilku latach.
Teraz to my zapytaliśmy: dalej qrestwo ?
Odpowiedział powściągliwie: mniejsze ... I w tym miejscu kochamy Tatusia naszego, że onegdaj pędził nas i dyscyplinował dla mozolnych a nudnych jak flaki z olejem, ćwiczeń fortepianistycznych.
Co pozwoliło nam do dziś tkwić po pachy w muzyce i być de facto niezależnym.
Za wyjątkiem osobistych fingersów, które zawsze skrzętnie chowamy po kieszeniach.
Jeszcze na tapecie ludzie honorni nam pozostali.
Relatywnie tylko rzecz obejmując, to tak po prawdzie relatywizm dowolnego sądu i osądu, zależy od przyjętych założeń, poglądów lub uwarunkowań i aspektów politycznych.
Przyznajemy się, że to nasza własna definicja i podoba nam się.
Dlatego w specjalizacji "pobić kałachami" lub innymi kulomiotami, z uwzględnieniem walizkowo kieszonkowej, podręcznej katapulty z noktowizorem, sądy orzekają w taki a nie, w inny sposób.
Kiedy dodamy odkrywcze sugestie zabetonowanego Leszka, aby z okazji 90tych urodzin Wojciecha wydać pamiątkową księgę i zaprosić jegomościa i ozdrowieńca do Sejmu, to jawią się nam dwa możliwe scenariusze.
Pierwszy:
pora najwyższa przeprosić i poprosić władze Burkina Faso o status uchodźcy politycznego.
Drugi:
zgłosić na ten tychmiast akces członkowski do SLD !
Jest jeszcze trzeci: pora umierać.
Albowiem jak żyć panie premierze ?
Skoro grzmisz, że Polska będzie bezpieczna, tylko i wyłącznie po kolejnej wygranej Twojej partii obywatelskiej ...!
W koalicji z SLD.
I dodajesz, że "jesteśmy dopiero w połowie drogi ?
To my pokornie pytamy: w jakim miejscu na globusie znajdzie się zielona wsypa, tfu, wyspa, za kolejnych dziewięć kalendarzy ?
Ani chibi w okolicach Karaibów.
A tam na bank będzie zielono.
Identycznie jak w naszej skołatanej głowie ...
A więc do tortów mości panowie !
Kupą ...! Nie, z kupą. Tylko kupom ... !
Inne tematy w dziale Polityka