Pod hasłem mastodont, przeczytaliśmy, że to miano przynależy, do niestety, wymarłych, w zamierzchłych czasach, trąbowców, czyli właścicieli, co nieco, wydłużonego klunora. Trąby. Nie jerychońskiej, jednakowoż. I uprasza się o nie mylenie, z klamką od zachrystii. A różniących się, nie fanatycznie, bo drobiazgami, od dziś napotykanych słoni z gatunku Elephantidae.
Do jakiego podgatunku, przynależy Entomolog Nieszczególny, tego nie wie nikt. A my na ambergoldbank, też nie kumamy. Onegdaj na klęczkach przyrzekaliśmy sobie, że nie zhańbimy się literką, ani maciupeńkim hieroglifkiem nawet, w kontekście wzmiankowanego profesora.
Do wczoraj.
Do wczorajszego dziennika pod zbiorczym tytułem: Fakty tefałenowskie, zarzekała się żaba błota.
Ale kiedy usłyszeliśmy, naszym dębowym uchem, że PiS, albo nie pamiętam, prezes Jarosław emanuje: WRAŻLIWOŚCIĄ MASTODONTA, to na ten tychmiast rozpieśniły nam się wszelakie instrumenta dęte i horyzonty nieodgadnione. Wraz z pobliskimi konstelacjami Syriusza i Andromedy.
Wszak już Mistrz Henryk w Osobie światłego Elephanta Kinga i dobrodzieja, pokazał polskiej klasie politycznej, gdzie tak na prawdę raki zimują. I każde porównanie Mądrego Słonia ze składem sejmowych, senackich i rządowych elit, tych drugich eliminuje bezpowrotnie. I na nic zda się światłe przewodnictwo osobliwego przewodnika. Po „orlikach“, na on przykład. Wycieczki czasem by rozprowadzał.
Czyli w tym miejscu, choć osobiście nie hodujemy mastodonta w naszym przydomowym ogródku, to wiemy, że entomolog trafił kulą w parkan.
Bo niby, tak zrozumieliśmy pararelę, że duży, to niewrażliwy. A malutki, jak owadzik najmarniejszy, zdaje się być kompilacją wszelakich odcieni uczuciowości, z subtelnością, na pierwszym planie.
I tu byśmy powiedzieli, że entomolog zabredził. Co mu się zresztą zdarza nagminnie. Nie mniej tą razą sam siebie wystrzelił w Kosmos.
Pomyśleliśmy sobie, że gdyby do naszego zastępu Zuchów, trafił taki egzemplarz, to pomijając, w tym miejscu, naszą przyrodzoną nam wrażliwość, albo ...
Albo umknęlibyśmy tam, gdzie pieprz nawet nie rośnie,
albo jeśli bylibyśmy w rzeczonym momencie druhem zastępowym, to jak dwa razy dwa, wywrzeszczelibyśmy jeden tylko wyraz: won !
I byłaby to niekwestionowana „podłość“ ! Ale za to: pro publico bono !
W przeciwieństwie do owada marki osa, która nie wykazała nawet odrobinki delikatności i ...
w naszym własnym jesiennym prawie ogrodzie, wraz ze swoją kumpelą, też w paski, nadkąsiły nas dotkliwie. Za darmo. Na tyle okrutnie, że od tamtej pory nie kochamy helikopterów w pasiakach i entomologów dywagujących o uczuciowości wyższej mastodonta, w kontekście niewielkiego składziku z porcelaną.
Inne tematy w dziale Polityka