Honor to postawa, w której charakterystyczne jest połączenie silnego poczucia własnej wartości, z wiarą w wyznawane zasady moralne, religijne lub społeczne.
Po naszemu, czyli, tzw. wyposażenie obowiązkowe, w mocny kręgosłup.
Naruszenie zasad honoru przez nas samych, odbierane będzie jako "dyshonor" lub "hańba" nawet. A tego przecież nie chcemy. Za skarby żadne.
W wielu społeczeństwach takie naruszenie pociąga za sobą natychmiastową, osobistą reakcję "zhańbionego“. Tym też różni się honor od pojęcia godności osobistej. Godność możemy utracić, w ciężkich warunkach bytowych, we więźniu, na on przykład. A nasz osobisty honor, w tej sekundzie, będzie procesem dążenia, z sił wszystkich, do jej odzyskania. Za wszelką cenę i bez negocjacji.
Honoru nie wystarczy zadeklarować. Albowiem podlega on udowodnieniu w sytuacji, która pozwala na weryfikację według obowiązujących norm moralnych.
Honor, sam w sobie nie jest cechą immamentną, którą mamy na wposażeniu. I nie będzie podlegał rewaloryzacji. W sytuacji, kiedy potwierdzimy, poprzez nasze postępowanie, deklarowane wcześniej wartości, tym samym, zdamy „honorowy" egzamin praktyczny.
Pojmowanie honoru może być rozmaite, a nawet sprzeczne przy porównywaniu różnorodnych postaw ludzi. Dla jednego honorowym postępowaniem będzie prawdomówność. Inny, natomiast może za punkt honoru postawić sobie, okłamywanie i okradanie, kogo tylko napotka na swojej drodze.
Uogólniając powyższy akapit, dochodzimy do wniosku, że mniej bolesny jest jakikolwiek zły czyn, kiedy występuje w detalu. Jeśli dotyka w szerszym aspekcie, dajmy na to, społeczeństwo, to napotykamy się, na diametralnie inną parę gumaczy (kaloszy).
A tak się dzieje w państwie duńskim, co jo godom, w polskim. Przekazy medialne, z udziałem urzędników państwowych, w tym posłów i senatorów, z postępowaniem honorowym, a przynajmniej zbliżonym do honorowego, nie mają kompletnie nic wspólnego.
Bardziej przypominają dziecięce igraszki w piaskownicy.
Albo z podwórka. Kiedy to straszyliśmy silniejszych starszym bratem, którego nie mieliśmy. A w przypadku jawnej obrazy majestatu, zabieraliśmy nasze zabawki i w sposób dystyngowany oddalaliśmy się w kierunku domu rodzinnego, wprost pod opiekuńcze skrzydełko Mamy naszej.
Dziś dorośli ludzie w krawatach, okularach i z brzuchami, postępują identycznie.
Z tym, że dziecięce waśnie nikogo specjalnie nie krzywdziły, te, natomiast na Bieszczadach władzy i polityki, krzywdzą wielu.
W tym nas. Z czym nie zgadzamy się ponad ustrojowo. I przed czym będziemy opierać się SIŁOM I GODNOŚCIOM OSOBISTOM ...
Na początek wyjechaliśmy w dal siną i przez to pozbawiliśmy oszustów matrymonialnych naszego głosu. Marny on, bo pojedyńczy, więc robił za singla, ale na bezrybiu i rak ryba. Tak mówią ...
Rozważaliśmy wylogowanie nas samych z dzienników telewizyjnych, gazetów i internetów, ale ... mamy za słabą wolę... I tak jak z papierochami, powróciliśmy do nałogu.
Trzy dni zaledwie strzymaliśmy. Ale za to nadrabianie trzydniówki, „w zaparte“, wyszło nam bokiem !
Dwa razy więcej wypaliliśmy, nie wspominając nawet o tym, że dzienniki oglądaliśmy rano i wieczorem, z uwzględnieniem wiadomości od Torunia.
Wychodzi na to, że już do końca naszego zacnego życia, pozostaniemy w okowach samych honornych. Koniecznie uwzględniając osobliwego przywódcę, jego prawą rękę od spraw zagranicznych, w kontekście denuncjacji opozycjonistów, a ostatnio publicznego niuansu, o tym, że Polska nie będzie „piratów“ wyciągać zza krat. I innych milusińskich, od nie koniecznie, wspólnych zabaw w skakankę, kółko graniste, klasy, czy Czarnego Luda ...
I tego się trzymajmy ...
Inne tematy w dziale Polityka