1954krawiec 1954krawiec
74
BLOG

Gdzieś w EU - nie zginęła ?/234

1954krawiec 1954krawiec Polityka Obserwuj notkę 0

 

Cóś tu nie gra. W hymnie znaczy. No, bo jak to mamy rozumieć ?

Kiedy nie przemierzając od circa lat dwustu nic dobrego się nie przydarzyło, dla kraju naszego. Ino perspektywa zaginięcia pobrzmiewa.

Kraju, wyborczo, przepraszam, wybiórczo pięknego nawet. Czasami …

Ale też co dobrego miałoby się tej ziemi przytrafić, skoro:

„dał nam przykład Bonaparte, jak zwyciężać mamy …”

Jeśli uwzględnimy naszą kiepskawą wiedzę historyczną, to wychodzi nam na to, iż ponieważ, że były: Waterloo, Berezyna a na końcu Elba, więc nie bardzo jakoś Napoleon pan, skrzepiający przykład był pozostawił.

Finał nie najprzedniejszy. I jakby, nie budujący … Fanatycznie.

Nurtuje nas nawet,  jak nie wiemy co, początek dzieła hymnicznego: „jeszcze Polska nie zginęła …”

Toż to desperacja kliniczna.                  A Kaczyński w kurniku ! Na bank. Ambergoldbank !

Bo wygląda nam, że wprawdzie jeszcze i może ta nasza Polska nie zginęła, ale już jest tuż, tuż, przed katastrofą. Ginie, ginie i zginąć nie może. I choć katastrofa wisi w powietrzu, jak topór jegomości kata, to nie następuje. A żyć trzeba.  Choć licho jest. 

Jeśli uda się Ludu dorwać do megafonu, a one nie zdążą uciąć nagrania, to słychać, po całym tym ginącym areale, pytanie: panie premierze, jak żyć ?

 

On też nie wie, bo czmychnął z paprykowego poletka, jak jego totumfacki, z bajki, o Panu Twardowskim.

A jak przemawiają znajomi, to z miesiąca na miesiąc, coraz prędzej bida idzie. Z zimą pospołu się zmówiły i huzia na osobliwego, z całkowitym dobrodziejstwem inwentarza miast, wiosek i terytoriów autonomicznych, po Państwowych Gospodarstwach Rolnych. W skrócie PGR.

Bo po prawdzie, to, z tej ginącej Ojczyzny dolatuje tylko aferalny smród i hipokryzja. Na dodatek bardziej smakowitymi są, w pikantnej zalewie pseudo kapitalizmu i serwowane 24h na dobę.  Dla fanatyków TVN i Gazety Wiadomo jakiej.

Naród od dawien dawna przekonany został, że musi żyć w biedzie i ponad pokoleniowych wyrzeczeniach, bo takie są prawidła finansowe i ekonomiczne. Oraz traktatu z Schengen.

A jego ogłupienie, znaczy się, Narodu ogłupienie, dotarło już do ściany. I dalej ani rusz. Lita skała.

Władza bezustannie, puszcza stracha na biedaka, czyli na lud prosty. Co nieuchronnie prowadzi do permanentnego zestrachania. Takiego jak u pensjonarki przed pierwszą randką. Z gatunku tych rozbieranych.

Egzystuje w najlepsze wieczny cykor.    I strach wiekuisty. Pod szyldem: naklepie Rosja po pazurkach, czy może tą razą odpuści łaskawie.

Nikt już w tym kraju nie myśli. Za wyjątkiem szlachetnego pseudo polityka, bezstronnego dziennikarza i niezmierzonej, w swojej doskonałości, a obdarzonej geniuszami, platformy wiertniczej.

Rzecz jasna z jej osobliwym przywódcą na dziobie. Takowoż genialnym. Co pro publico bono, pan zegarmistrz, w eter wypuszczał. Sami słyszeliśmy.             Aż  przyklękając z ukontentowania.             

Od rufy, na szarym końcu korowodu, dziarsko maszeruje entomolog, z nieodłącznym rekwizytem siatki na motyle. I podręcznym kaszorkiem na ptactwo bagienno błotne. Ze szczególnym uwzględnieniem dzikich kaczek.

A jak kiedyś w realu, w Pikutkowie Wielkim, wyląduje zmilitaryzowane UFO, to też będzie na Kaczyńskiego. Bo to taka gmina …

I tego się trzymajmy …

 

 

1954krawiec
O mnie 1954krawiec

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Polityka