Zwykle wyróżniamy kilka technik wykonywania rzutów karnych. Najtrudniejszym do obrony jest strzał w górną część bramki, czyli powyżej połowy jej wysokości. Jest to uderzenie w „okienko”. Po którym zazwyczaj bramkarz smętnie wyciąga piłkę z siatki.
Jeżeli piłka nie zostanie posłana w środek bramki, bramkarzowi zawsze będzie trudniej ją obronić. Metoda ta wymaga jednak wysokich umiejętności i wprawy, aby nie posłać piłki ponad poprzeczką, czyli panu Bogu w okno.
Dlatego niekiedy snajperzy decydują się na bardziej "bezpieczny" strzał po ziemi, możliwie blisko słupka. W takim wariancie ważniejsze od siły uderzenia jest precyzyjne kopnięcie piłki w róg bramki, przeciwny do tego, w który rzuci się bramkarz …
Takie podstawowe informacje, aż prymitywne, wie każden jeden i … pan premier. Ale nie wie o nich ani pan Wajda, a tym bardziej pan Głowacki.
Jeden chciał strzelić karnego z „główki”, drugi nieudolnie próbował obronić i w efekcie obaj panowie strzelili sobie modelowego samobója. Czyli w stopę. Albo w kolano ...
Pan Głowacki ma to „ z głowy” i myślimy, że jego plejbojowatość, manifestowana, wszędzie tam, gdzie to możliwe, specjalnie nie ucierpi.
Natomiast drugi pan zawodnik, już gromko wieszczy, rozprawę z tzw. nieprzyjaciółmi politycznymi.
Pytanie retoryczne, czy pianista powinien rzucać, w kierunku widowni, pokrywą od fortepianu, tylko dlatego, że oddała głosy, na inną, niż on sam, formację polityczną ?
Albo strzelać do wielbicieli Mozarta, z klawiszy, za pomocą podręcznej katapulty, misternie ukrytej, w rozkołysanych połach fraka ?
W razie każdym obaj panowie wylądowali w krzakach, czyli na chaszczowych manowcach. Podjęli się zadania, które ich przerosło. Przedstawili w celuloidzie gościa, który już wiele lat wcześniej zbankrutował na własne życzenie. A jest przy tym, na tyle zagmatwaną osobowością, że cokolwiek, by nie nakręcić, to efekt końcowy i tak będzie tylko, jedną, z nieistotnych półprawd.
Powiedzieć to, co wiemy – źle !
Ominąć meandry artystycznie – jeszcze gorzej !
Pan Głowacki podobno mówi, w kontekście skompromitowanej biografii, skompromitowanego człowieka, że kłamać może tylko za pieniądze … I w tym miejscu sprawa jest czysta i oczywista. Bo z cynizmem mu do twarzy.
Natomiast w kontekście pana artysty Wajdy, w zasadzie też pecunia non olet. Hołubiony przez lata, wychwalany wszędzie tam gdzie trzeba i nie trzeba, u schyłku pracy zawodowej, skręcił knota, wiedział, albo i nie wiedział, że wkłada kij w mrowisko. Ale pływak z niego znamienity. Zawsze z aktualnie obowiązującym prądem. „Twórczym”.
I wyszedł przy tym, z uniwersalnego założenia, że lepiej niech mówią źle, aniżeli, wcale …
Ten zawód tak ma … Strasznie trudno odkleić się od świateł rampy i schować w cieniu rozmigotanego kandelabra.
I tego się trzymajmy …
Inne tematy w dziale Polityka