Dziki ogród. Wtedy był już dziki, zarośnięty, ale nawet niewprawne oko mogło dostrzec czasy minionej świetności.
Precyzyjnie wytyczone alejki. Wspaniałe, w swojej rozłożystości drzewa owocowe.
I najsmaczniejsze czereśnie świata. Czarne jak smoła.
Wielkie jak piąstka dziecka.
A w jamie gębowej rozkosz, nektar i małmazja.
Po wojnie prywatna willa, otoczona ogrodem, została, tak jak wiele innych nieruchomości, znacjonalizowana.
Czyli w sposób gangsterski odebrana prawowitym właścicielom.
A w tym konkretnym przypadku panu komandorowi Sz.
Mieszkania na parterze, pierwszym i drugim piętrze zajęły wojenne rodziny a ogród niszczał.
W latach sześćdziesiątych jeden z sąsiadów, uzupełnił za własne pieniądze, ubytki w ogrodzeniu, obsiał warzywami kilka grządek i spokojnie czekał na stosowny dla zbiorów, okres.
Podwórkowa hałastra, a w niej my, bardziej dla draki, aniżeli z biedy, ryzykując „głową”, robiła wszystko, co by przy każdej sposobności, uszczknąć owoca.
Najchętniej bezpośrednio z drzewa. Najlepiej smakował.
Samozwańczy dzierżawca, zaś robił wszystko, aby nam zohydzić, wyprawy po cudzy, ale jakże bardzo smakowity kąsek.
Do tego stopnia, że na czas zbioru czereśni pan ogrodnik wziął urlop z firmy i pilnował drzewa całą dobę.
Wysłaliśmy na czereśniowe negocjacje, naszą rówieśniczkę, czyli dziesięcioletnią blond dziewicę.
Co by zezwolił nam zerwać po garstce.
I stało się …
Ogrodowy imperator a na dodatek impertynent, wyzwał naszą koleżankę z piaskownicy od złodziejek i naklepał jej po pupie.
Tego było dla nas za wiele …
W kilka minut z drugiej strony komandorowego domu, rozpaliliśmy ogromne ognisko.
Uzurpator, w te pędy pobiegł gasić …
A my … A my jak dobrze zorganizowana szarańcza, spokojnie obsiedliśmy czereśniowe gałęzie.
Po pachy nurzając się w smakowitym czereśniowym miąższu.
Pointa ? Po wspominkowo przydługawym wstępie …
Jest taka, że Rosja zrobi dokładnie to co sobie zamierzyła.
Krymu już de facto dla Ukrainy nie ma.
Niepewność idzie tylko w tym kierunku, co by nie poszło o całe terytorium kraju na Dnieprem i Donem.
A ten lepszy „świat”, tak jak w 39tym, będzie APELOWAŁ, STRASZYŁ SANKCJAMI, SŁAŁ MEMORANDA, ZGROMADZENIA ZWOŁYWAŁ, itd., itd., itd.
Po aneksji Ukrainy, za kilka lat, może wcześniej, polegną państewka bałtyckie.
Zwyczajnie nawracając się na powrót do macierzy.
I nadejdzie chwila, w której przyjdzie NAM, poloneza czas zacząć.
Historia, jak zwykle zatoczy pełne koło.
Zaś Ameryka, Anglia, Francja, Niemcy i tak się kiedyś z Rosją pojednają.
Może już uzgodnili kolejne rozbiory ? W imię, świętych, wspólnych interesów.
Bo i po co drażnić misia ?
Bo takie są na tym świecie prawidła „wolnego rynku” i "dominującej cywilizacji Zachodu".
I tego się trzymajmy …
Inne tematy w dziale Polityka