Godność człowieka , to pragnienie posiadania szacunku. W społecznościach.
Ze względu na nasze własne walory duchowe, moralne, pracę dla dobra innych ludzi.
Według Arystotelesa, godność jest cnotą, pomiędzy pychą i zarozumialstwem a służalczością.
Natomiast podług pana Kanta Immanuela, godność każdego człowieka winna być celem samym w sobie. Godność jest źródłem ekspresji ukształtowanym poprzez każdą formę wyzwolenia. I pod tą tezą my też podpisujemy się obiema ręcyma.
W telewizorniach utytułowane, gadające głowy pieprzą bez ładu i składu o godności a nie mają zielonego pojęcia do czego tak naprawdę można ten wraz, odmieniany przez wszystkie przypadki i zastosowania, przypiąć.
Godność to dziś termin deficytowy. Reglamentowany. Zaniknęła w Narodzie. Wyparowała z rządzących, którzy nadstawiają grzbietu komu trza i komu nie trza.
Zbliżenie z Niemcami okazało się fiaskiem. Berlińscy sąsiedzi pilnują własnych interesów i nic komu do tego z kim rozmawiają. Robią swoje. Jak Młynarski Wojciech w Opolu. W roku 1988.
Reset i obejmowanie Niedźwiedzia odbiło się wszystkim gorzką czkawką żołądkową. Łatwowierni albo głupcami będąc, sądzili, że mogą zbratać się z inną, odmienną, cywilizacją. Bo bardziej azjatycką, aniżeli europejską.
Albowiem ponieważ, że to właśnie w cywilizacji azjatyckiej dominuje przesłanie duchowe, żeby pokonanego wroga w nawiązce, jeszcze upokorzyć.
Zmaltretowanych trzydziestym dziewiątym rokiem, Polaków, upokorzono Katyniem. Zamiast wysłać piętnaście tysięcy w bój z hitlerowskim najeźdźcą, moskiewski dyktator wybrał formę, też ekspedycji, z tym, że w jedną stronę.
Upokorzenie dla kilku następnych pokoleń, wręcz doskonałe !
Zdeptana godność Polaków, zarówno tam w Katyniu, jak i dziś w Smoleńsku, to precyzyjnie wyreżyserowany spektakl zimnego wyrachowania. Realizowany z zegarmistrzowską dokładnością.
A obraz napitego homosovieticusa, który w pijanym widzie czegoś nie dopatrzył, coś spieprzył, to tylko perfekcyjne po diabelsku, alibi dla właściwego pomysłodawcy.
Naród, któremu odebrano godność przestaje być Narodem. Staje się zlepkiem milionów przeciwstawnych, pospolitych transakcji i interesów. Tak samo dzieje się z osamotnioną jednostką, której odebrano godność, albo ją utraciła. Bywa, że na własne życzenie.
W pozytywny sposób interpretowana duma ulega wówczas metamorfozie. W wyniku czego stajemy się bezmyślną istotą wyposażoną w cechy charakteryzujące tak poddaństwo, jak i książkowe niewolnictwo.
I w takim zawieszeniu znalazł się dziś mój kraj. Niby przylgnął do Europy Zachodniej, ale za skarby żadne, nie może oderwać jednej nogi, która ugrzęzła w moskiewsko azjatyckiej glinie.
W ostatnich dniach przeraźliwie jasno zdaliśmy sobie sprawę z faktu, że NIGDY nie będzie żadnego RESETU, pomiędzy narodami Polski i Rosji.
Po pierwsze: Rosja tego nie chce i nigdy, tak na prawdę nie pragnęła, dobrego sąsiedztwa z naszym krajem. Jesteśmy na nasze nieszczęście postrzegani tylko, jako potencjalna zdobycz i kolonia, tuż, tuż, za progiem.
A po wtóre, to dopowiemy, że zdecydowanie więcej nas dzieli a nigdy nic nie łączyło … Poza tysiącletnim kompleksem niższości wielkiego niedźwiedzia, dla tych wszystkich nacji, co to wystają bardziej na zachód.
I tego się trzymajmy …
Inne tematy w dziale Polityka