Czasem, jak słuchamy lub czytamy wiadomości z Polski, odnosimy wrażenie, że trafiliśmy do czubków. A w święta państwowe i kościelne, łagodniejsza wersja, wyobrażamy sobie, że wędrujemy po zoologu i przypatrujemy się z irytującym zaciekawieniem egzemplarzom rozlokowanym w klatkach.
I chwalimy opatrzność, że postąpiła z nami w tak humanitarny sposób i rozkwitamy z wiosną nawet na emigracji. Wiemy z autopsji, że tu lud uśmiecha się na ulicy. Wiemy, że bezinteresownie zagadują. A kiedy rozglądamy się dookoła, to nawet podejdą i zapytają, w czym mogliby pomóc. Tu nawet kierowca autobusu, kiedy wchodzimy do środka, uśmiecha się do nas i mówi: dzień dobry. A w Polsce ? Jak jest dzisiaj ?
W czwartą rocznicę katastrofy smoleńskiej brytyjski dziennik "The Telegraph" zapytowywuje, czy aby katastrofa smoleńska, w której zginął prezydent wraz z żoną oraz 94 innych Polaków nie była spowodowana tajemniczym wybuchem ?
Z kolei pan profesor Zybertowicz, którego cenimy i szanujemy, stwierdza totalną porażkę polskiej transformacji. I dodaje, że nie powstał w rzeczonym czasie ani sprawny organizm państwowy, z czym się zgadzamy przez aklamację, ani nie zaczęły funkcjonować najmniejsze nawet standardy PRZYZWOITOŚCI … Właśnie przyzwoitości. A przykład idzie z góry. Od PDTów, od Miśków, etc.
Dominuje dookoła niewiara w polskość. Przeważają ludzie z mocno ograniczoną suwerennością umysłową. Przykładów miliony. Z całą polską wierchuszką polityczną na pozycji niekwestionowanych liderów peletonu zmierzającego niechybnie do psychiatryka. Albo my, albo ONI.
Wygadują takie dyrdymały, bzdury, fantasmagorie, że gdyby dziś zgodnym chórem oświadczyli, że Polska jednak posiada dostęp do morza, to biorąc po rozwagę emigracyjne wycofanie, popędzilibyśmy sprawdzić …
Bardzo przykre jest to, że niezależnie od tego czy był to zamach, czy też nie, fakt kumulujących się i potęgujących NIEJASNOŚCI, jednoznacznie przyczynił się do gigantycznej porażki państwa.
Ktoś powie za decydentami, że państwo „ZDAŁO EGZAMIN”, przecież …
Zdało, ale chyba w stołówce szpitala bez klamek i w doborowym towarzystwie Napoleonów, carów, prezydentów i Einsteinów.
Przygnębia, powracając jak bumerang, inny aksjomat. Pewnik, który obligatoryjnie dewaluuje sukcesy Młodego Państwa, poprzez wcześniejsze porozumienia in totumfackie ustalenia przy okrągłym stole.
Zanosi się, że symbolem naszego pokolenia, chwała Bogu, że ktoś nas wygnańców, przytulił, zostanie czekoladowy potwór, tęcza i PDT, który już nawet nie wie: co mówi, jak mówi i do kogo mówi …
Inna bolączka, to sposób, w jaki przewracają naszym krajem, partnerzy z EU i Rosja. Co precycyzyjnie oznacza tylko jedno: przynależność do szerokiego wachlarza krajów III Świata. Bo tam jest nasze miejsce.
Partie dziś zachłystują się pogonią za unijnym wiktem i opierunkiem, z dość zachęcającą lokatą kapitału w nieśmiertelnej skarpecie. A na kogo każą nam głosować ? Kogo wybierać ? Kolorowe obrazki, z kolorowych czasopism …
A co z mądrością ? Umknęła w niebyt i zupełnie nie zanosi się, że kiedykolwiek powróci.
Za czasów Stefana Kisielewskiego egzystowała dyktatura ciemniaków. Dziś też ma się dobrze, tyle, że kłamców.
I tego się trzymajmy …
Inne tematy w dziale Polityka