Tak sobie wymyśleliśmy, że jeśli nawet należymy, w świetle naszego spojrzenia na rzeczywistość, do mniejszości, choćby jednoosobowej, to wcale nie musimy być obligatoryjnie, niesprawnym umysłowo. W otaczającym świecie na tych samych prawach egzystuje tak „prawda”, jak i „fałsz”. A więc jeśli my, z uporem maniaka, opowiadamy się za prawdą jak i przejrzystością, nawet wbrew całemu światu, to mamy być przez to człowiekiem „normalnym”, z zaznaczeniem, że inaczej ?
Tyle przemyśleń i do meritum. Kopnęło nas w zadek nowe rozdanie. Dostaliśmy najlepszy dotąd kontrakt na emigracji. Wprawdzie rozpoczynamy pracę, za około 50 dni, ale przeprowadzka do innego miasta, spowodowała „radosną” formę stresu, w wyniku której, o czwartej rano siadamy do komputera. Dosypianie w dzień mamy jak w banku.
A w świecie realnym, coraz smutniej. Tym bardziej, że konflikt zbrojny za miedzą jest raczej rozwojowy. Bezceremonialność agresora, w symulowaniu ataku na naszą stolicę, przy zadziwiającej infantylności i niekompetencji polskiego rządu, nie wróży okresu, w którym będzie sielsko i anielsko.
Rys historii. Pomimo kilku zrywów, przeciw zaborcom, okupantom, to daleko nam do grecko-rzymskich korzeni. Marszałek Piłsudski nawet w zaświatach słyszy dźwięk zamykanych, przez kielczan okiennic, kiedy Pierwsza Kadrowa wkraczała do tego miasta.
Trochę wcześniej, bo w zaborach, pod Wawelem można było usłyszeć: „a niechaj będzie i Habsburg, byle na bułkę było …”
Rozprawę z zakonem krzyżackim, mimo Grunwaldu, przodkowie poszkapili z kretesem. Z kolei najznamienitsze epizody z drugiej wojny, jak Westerplatte, Hel, czy bitwa nad Bzurą, przy całym szacunku dla walczących tam żołnierzy, mają się nijak do determinacji i waleczności, dzisiejszych obrońców Groznego, czy kaukaskich wąwozów.
Z Aganistanu, nuklearna potęga, odziana, w dziesiątki tysięcy wojaków i nowoczesny sprzęt, wyniosła się jak nie pyszna. Tysiące razy silniejsi Amerykanie, nie dotrzymali pola walki, zaszytym w dżungli, Wietnamczykom.
W czasie, jeszcze II Wojny, zaledwie kilka tysięcy gestapowców terroryzowało cały kraj, ale za to dzielnie wspomaganych przez armię donosicieli. A mieszkający dziś, w Anglii Wołodia Bukowski prześwietlając, udostępnione mu za Jelcyna, kremlowskie archiwa, napisał, że powstaniu Solidarności i okrągłego stołu, sprzyjały i odegrały znaczącą rolę, „wiadome” służby. A gdzie spotykali się ich przedstawiciele, to już nie ma większego znaczenia.
Prezydent Władymir Putin postawił sprawę i jasno i uczciwie. Zamierza przywrócić swojemu krajowi status neoeuroazjatyckiego imperium. Natomiast czy zachodnia granica będzie przebiegała wzdłuż doliny Renu, czy na Wiśle, co nie jest tak do końca dla nas obojętne, to i tak większego wpływu na rozwój wydarzeń, raczej mieć nie będziemy.
Tak jak oparcia w premierach czy prezydentach. Bo oni grają nie czysto. Bardziej widać mniejszych lub większych hochsztaplerów, aniżeli ludzi upominających się chociażby o tylko „dobre imię ” własnego kraju. Jeden mówi, że nie pójdzie na żadne stanowisko do Brukseli, bo tu ma jeszcze wiele do roboty, a za chwilę idzie. Bo go chcą. I żona namówiła. Inne przykłady zbyteczne. Bo widać je. Słychać i czuć.
I tego się trzymajmy ...
Inne tematy w dziale Polityka