Nie mamy zamiaru powracać się, do ostatnich wyborów nowej pani premier, bo swoje powiedzieliśmy wcześniej. I sporo przeczytaliśmy. Post factum.
Pozostało nam gorzkie wspomnienie, jak bardzo pokraczną karykaturą demokracji, jest dziś Polska demokracja.
Pod wpływem interesującej rozmowy z ciekawym człowiekiem, Rosjaninem, zapiszemy dziś kilka zdań. O Rosji. Zdań, które usłyszeliśmy podczas wymiany poglądów. Ku pamięci zanotujemy, bo ta ulotną bywa. A temat świeży, aż chrupiący, jak bułeczki ministra Krasińskiego. I rozmówca, nie tuzinkowy.
Rosja nigdy nie istniała jako jednolite etnicznie, państwo. Wpierw było Wielkie Księstwo Moskiewskie, które podbojami i ekspansją terytorialną, powoli przekształcało się w wielonarodowe imperium. I to jest właśnie podług mojego interlokutora, symptom tzw. „rosyjskości”. Polegającej na tym, że Rosja i Rosjanie nie mają i nie znają własnych granic. Tam gdzie stoi rosyjski żołnierz z obowiązkowym kałachem, to tam jest granica.
Rosjanin, statystyczny nie wyobraża sobie siebie, w roli obywatela państwa w kształcie Słowacji, Czech, Polski … Albowiem ponieważ, że istotą „rosyjskości” jest mega terytorium i potężne siły zbrojne stojące na jego straży.
Pisaliśmy niedawno, że wszystkie mocarstwa opierały swoją potęgę, na koloniach zamorskich. Natomiast Rosja rozwijała się w taki sposób, że kolonie były w granicach jednego państwa.
Historia Rosji, to nieustająca ekspansja terytorialna. Z której pospolity Rosjanin czerpie satysfakcję przynależności do imperium. Jednocześnie potrafi usprawiedliwić własną biedę, niedostatek, zło i ofiarę, gdyż nadrzędnym celem jest „potęga wielkiej Rosji”. Nieliczni tylko a bogaci, gustują, z różnych przyczyn w dostępnych formach ekskluzywnej emigracji.
Rosjanie nigdy nie opanowali podbitych ziem w taki sposób, aby przekształcić je w krainy płynące miodem i mlekiem. Dlatego też znajdowali rekompensatę w aneksji kolejnych. I w ten sposób dążyli i dążą do „cywilizowanej” Europy, samych siebie skazując na klęskę.
Zdecydowana większość rosyjskiej inteligencji uważała od zawsze do dziś, że Rosja jest zupełnie odrębnym tworem od Europy. Z charakterystycznym, bo skierowanym, ku stepowej Azji wektorem.
I w tym kontekście w tej odrębności widzimy wyraźne pęknięcie cywilizacyjne u naszego srogiego sąsiada. Koniec komunizmu to zaledwie nieistotny etap w historii tego wielkiego kraju. A nowe konflikty, że wymienimy Afganistan, Czeczenię i dziś Ukrainę, piszą preludium do następnego.
Co lepsze ? Bratobójcza, wieloletnia, międzyplemienna „wojna”, w ponad wszelką wątpliwość, przynależnej do Zachodu, Polsce ?
Czy na innym biegunie, nigdy dotąd, nie zrealizowane sny przeciętnego Rosjanina, o imperialnej potędze i dobrobycie ? Pytania, retoryczne.
I tego się trzymajmy …
Inne tematy w dziale Polityka