Wataha wg Słow. J. Pol. to:
1. duża grupa ludzi, zwykle niebezpieczna lub uciążliwa dla otoczenia,
2. termin łowiecki: stado wilków lub dzików,
3. dawniej: grupa rabusiów,
Ludzie tak jak i zwierzęta objawiają najlepsze samopoczucie w stadzie. Z różnych względów. Bezpieczeństwa też. Jakkolwiek to interpretować. Taka natura plemienna.
Od czasów jaskiniowych do dzisiejszej przynależności quasi mniej lub bardziej partyjnej. A jeśli partia jest mocarna, często gęsto wskutek zabiegów socjotechnicznych to bez „quasi”.
Każde stado, ludzkie też, zawsze ma przewodnika dającego poczucie bezpieczeństwa i święty spokój. Medialnie popularny i sprawny estradowo przywódca watahy zapewnia wieczny odpoczynek od jakiegokolwiek wysiłku. W tym od wysiłku umysłowego tudzież.
I dopóki wspólnota, akceptuje bez szemrania kombinacje alpejskie i słowno muzyczne przewodnika, dopóty będzie spokojnie spływała z prądem. Omijając zdradliwe wiry i porohy.
Za to małe grupy. Mniejsze watahy egzystują w nieustannym zagrożeniu dla własnego bytu. Codziennie potykają się bowiem o cynizm i szyderstwo silniejszych. Czego ukoronowaniem bywa wypędzenie poza granice, np. polityki. Tzw. wykluczenie.
Dziś najpierwsza wataha dokonała iście diabelskiej sztuczki. Wiele ich było lecz ta ostatnia to mistrzostwo świata.
Albowiem ponieważ, że dotarł do nas news o tym, że SFAŁSZOWANIE WYBORÓW jest w zasadzie nieszkodliwe. Natomiast samo mówienie i bredzenie o NIEPRAWIDŁOWOŚCIACH jest karygodnym zagrożeniem polskiej demokracji. Zmieniają się tylko przymiotniki. Kiedyś było paliwo smoleńskie a dziś jest wyborcze. W efekcie zawsze można kilka kilometrów podjechać. I tego się trzymajmy …
Inne tematy w dziale Polityka