W ciągu ostatnich kilku lat, mieliśmy do czynienie z różnymi taśmami. Oprócz stenogramów z rozmów z podsłuchu CBA, dot. afer stoczniowej i hazardowej, były też stenogramy z rozmów prywatno-politycznych pomiędzy posłami i prominentnymi przedstawicielami polskiego biznesu.
Od kilku lat jednak synonimem korupcji politycznej, dzięki umiejętnej propagandzie mediów, stały się Taśmy Beger. Pomimo, ze różne stanowiska były w tych rozmowach wymieniane, żadna z padających propozycji (głównie próba wymożenia obietnic przez posłankę Beger) nie została potwierdzona*
Szef PO, Donald Tusk powiedział: Tusk o taśmach Beger: "Dziękuję dziennikarzom (...) wspieranie demokracji (...) miliony Polaków mogły poznać dzięki tym nagraniom kulisy kuchni politycznej".Przypomnijmy dla porządku, że język rozmowy nie przekraczał w żaden sposób przyjętych form rozmowy, a jedynie sam fakt jej prowadzenia na temat możliwości pozyskania stanowisk, stał się przedmiotem zmasowanego ataku przeciwników PO.
Sama afera przyniosła konkretny efekt: skończyły się rozmowy koalicyjnie pomiędzy PiS i LPR z PSL.
Ujawnienie taśm Oleksego, skłoniło pana Premiera do zgoła innych ocen: "metody (...) podsłuchiwanie prywatnej rozmowy (...) później pozyskiwanie materiałów z nielegalnego podsłuchu (...) aspekt niezwykle groźny".
Stanowisko Tuska wobec ujawnienia stenogramów z afer, było jednoznacznie naganne. Ale ciekawe jest porównanie języka rozmów oraz wagi ofert. Ludwiczak wygrywa w przedbiegach w obydwu kategoriach.
W rozmowie senatora Ludwiczuka pada 141 wulgarnych słów na "k", 14 słów na "ch", 18 słów z cząstką "jeb".(podsumowanie reporterów TVN).Gdzie tam do niego biednemu Lipińskiemu, który nawet słowem na d..nie rzucił.
A oferty? Co my tam nie mamy: i wicestarosto, posada dla żony, posady a przedsiębiorstwach komunalnych dla polityków bądź znajomych. Wyjazd do Egiptu(bądź na Dominikanę) I rozdaje je …senator PO. W czyim imieniu, pytam? Wszystkie stanowiska mogą być w gestii Prezydenta Miasta. A kto nim ma być? Ano inny działacz PO, pan Kruczkowski.
Dlaczego targi odbywały się za pośrednictwem senatora? Przyczyna może tkwić w wydarzeniach roku 2005/2006.Longin Rosiak miał prawo nie lubić pana Kruczkowskiego.* *.Zatem do targów potrzebny był pośrednik. Został nim pan senator. Teraz potrzebny będzie PO kozioł ofiarny. I chyba nie można mieć wątpliwości, że zostanie nim… znowu pan senator Ludwiczuk. Zaledwie w przeciągu kilku dni taka wolta!
Ślepa Pani minister od korupcji naszego nieudolnego zarządu oświadczyła, że pan senator dokonał osobistej i samotnej, nieuprawnionej szarży. Mamy to kupić. Od zaraz. Mamy natychmiast dać się kompletnie ogłupić i uwierzyć, ze pan senator reprezentował uprawnienia senatorskie, a nie obiecywał stanowiska zależne od prezydenta w mieście. Bo pani minister tak to widzi.
Jeśli porównamy styl rozmów, ze wspomnianych już stenogramów, to wnioski nasuwają się takie: szemrany biznes, wielkie pieniądze i działacze PO, uwielbiają mięsisty język i podkołderkowe biznesy. Tu akcje Bumaru, tam jakieś ustawy hazardowe, gdzie indziej oszustwa wobec wyborców stanowiska w mieście i przedsiębiorstwach komunalnych A w tle: kasa.
I jeśli możemy mówić o okolicznościach w kategoriach szarż, to szarżą jest stanowisko Julii Pitery. Bo język Rycha, Zbycha i Mira stał się jakby powszechnie obowiązujący w zakulisowych rozmowach tej formacji. Wymsknęło się Węgrzynowi, młody kandydat jakiejś młodzieżówki skompromitował się przed kamerami lokalnej telewizji, teraz Ludwiczak dał półtoragodzinny wykład w imieniu swojego kolegi, startującego w wyborach prezydenckich. To nie szarża, ale pasztet. Pasztet dla całej PO.W której interesie lobbował u skonfliktowanego z Kruczkowskim, Rosiaka. A Rosiak się pięknie zemścił.
P.S.
Senator Ludwiczuk we własnym imieniu mógł obiecywać stanowiska w Senacie .Resztę- w imieniu innych decydentów PO.A dziennikarze swoje...Dodatkowego smaczku dodaje sprawie informacja o tym,ze pan senator jest członkiem Sądu Koleżeńskiego PO
*„Posłanka Beger zażądała stanowiska podsekretarza stanu wMinisterstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi. W czasie rozmów, minister Lipiński zapewniał posłankę Beger, że do podjęcia decyzji wystarczy jedna rozmowa z Prezesem Rady Ministrów Jarosławem Kaczyńskim.[2] Jednocześnie zasugerował, że może istnieć prawna możliwość pozbycia się groźby spłacenia weksli poprzez stworzenie funduszu z pieniędzy Sejmu. Fundusz miałby w przypadku wizyty komornika "założyć" za posła do czasu wyjaśnienia sprawy na drodze sądowej. W drugiej z ujawnionych rozmów, Lipiński poinformował, że premier "nie wyraził na razie zgody" na mianowanie na żądane stanowisko.
W pierwszej rozmowie posłanka Beger starała się usilnie uzyskać deklaracje, co do spraw sądowych przeciwko niej. Na pytanie: "Ale jak pani sobie wyobraża te sprawy sądowe załatwić?" odpowiedziała: "To państwo jesteście od tego, a nie ja. Wojtkowi mówiłam". Dalej Lipiński zasugerował, że może skontaktować Beger "z kimś, kto ma wiedzę na ten temat". Nie dał jednak większych nadziei, przyznając w kolejnych rozmowach, że "(...) na razie nie ma armat, (...) więc ja już dalej nie drążyłem" i w konsekwencji wykluczając możliwość zajęcia się tymi sprawami, tłumacząc, iż "(...) [to] także dla pani dobra... Dla naszej umowy".[2]
Taśmy z rozmowami, które opozycja nazwałapolityczną korupcją spowodowały zawieszenie rozpoczętych kilka dni wcześniej rokowań koalicyjnych pomiędzy dotychczasowymi koalicjantami (PiS i LPR) a PSL
**Sprawa dotyczy listopada 2006 roku. Rosiak przestał wówczas pełnić funkcję wicestarosty wałbrzyskiego i po bezpłatnym urlopie zamierzał wrócić na etat do magistratu.
Dowiedział się jednak, że zajmowane przez niego ostatnio stanowisko kierownika biura ds. rewalidacji pokopalnianej zlikwidowano i tym samym umowa o pracę ulega rozwiązaniu.
Po wygranej w sądzie pracy Rosiaka ponownie przyjęto do magistratu, ale już na inne stanowisko. Teraz chce udowodnić, że przy jego zwolnieniu prezydent Wałbrzycha popełnił przestępstwo.
- Aby to zrobić, sfałszował dokument - wyjaśnia Longin Rosiak. - Zarządzenie o likwidacji biura ds. rewalidacji pokopalnianej sporządzono ze wsteczną datą już po moim powrocie z urlopu bezpłatnego i włożono w miejsce innego dokumentu.
Potwierdzeniem słów Longina Rosiaka są kopie dwóch zarządzeń władz miejskich.
Jedno dotyczy inwentaryzacji m.in. materiałów biurowych i widnieją pod nim podpis oraz pieczątka wiceprezydenta Marka Małeckiego.
Drugie dotyczy likwidacji biura. Podpisał się pod nim prezydent Piotr Kruczkowski. Oba dokumenty mają ten sam numer 793/06 i tę samą datę - 2 listopada 2006.
- Można to również sprawdzić na stronie internetowej urzędu - wyjaśnia Rosiak.
- Wybieramy opcję zarządzenia prezydenta, później interesujący nas dokument i sprawdzamy rejestr zmian. Widzimy dwa różne dokumenty oznaczone w ten sam sposób. Interesujące jest również to, że został podpisany przez prezydenta, kiedy ten przebywał na urlopie.
Na podstawie tych dowodów policja postanowiła wszcząć śledztwo.
Funkcjonariusze przyszli wczoraj do magistratu i zabezpieczyli wskazane dokumenty.
- Była w urzędzie policja. Jednak dopiero od was dowiaduję się, o co w ogóle chodzi - tłumaczy Piotr Kruczkowski, prezydent Wałbrzycha. - Dla mnie to kolejna kampania przeciwko mnie, którą prowadzą Alicja i Longin Rosiakowie.
http://walbrzych.naszemiasto.pl/archiwum/1657878,walbrzyski-ratusz-pod-lupa-policji,id,t.html
http://pl.wikipedia.org/wiki/Piotr_Kruczkowski
http://www.tvn24.pl/12690,1684557,0,1,senator-po-sie-ugadujemy-ka-na-100-procent,wiadomosc.html
wikipedia
Inne tematy w dziale Polityka