Jeśli zgłaszamy do wyścigu samochodowego określoną markę pojazdu, to musi on spełniać wszystkie warunki, określone przepisami. Jeśli wystawiamy ekipę do zawodów sportowych sprzęt przez nią używany musi odpowiadać cechom nakreślonym przez przepisy. Jeśli wystawiamy drużynę olimpijską w narodowych barwach, to każdy zawodnik musi przejść wcześniej eliminacje w swojej specjalności.
Jeśli wyborca idzie do urn wyborczych, to głosuje na listę partii, która gwarantuje mu spełnienie jego oczekiwań wyborczych. Zwykle wybierając z tej listy osobę, która jego zdanie jest najbliżej wybranego programu partii.
Jeśli w wyborach samorządowych tworzą się koalicje lokalnych działaczy-to przedstawiają one własny program dla wszystkich wystawionych ze swojej listy kandydatów. Na koniec mamy kandydatów niezależnych, którzy również przekonują nas już swoim autorskim programem. Podobnie jak w w/w przykładach, regulamin tej gry jest jeden: należy zachować się zgodnie z przepisami. Jeśli zawodnik czy wybraniec przepisy łamie – ulega dyskwalifikacji.
Niedawno rozmawiałam z zaprzyjaźnionym Anglikiem. Zadziwionym ostatnimi wydarzeniami na naszej scenie politycznej. Otóż powiedział, że on nie wyobraża sobie w Anglii sytuacji, w której jakiś wybrany poseł odchodzi ze swojej partii bez złożenia mandatu. A tu słyszy, ze w Polsce tuż po odbytych wyborach, samorządowcy zmieniają barwy polityczne, o posłach już nie wspominając.
I pomyślałam, że tak właśnie powinno być. Że nie powinniśmy my, wyborcy, dawać się robić w konia. Jesteśmy okłamywani przez rządzących, którzy obiecują nam złote góry, tanie jabłka, tysiące kilometrów autostrad i Japonię, Irlandię albo Turcję ( w zależności od inwencji i aktualnej sytuacji gospodarczej na świecie), a potem mówią, ze „wybory rządzą się własnymi prawami” i: podnoszą ceny, w miejsce tysięcy km autostrad –oferują nam podrasowane drogi gminne czy kilkaset km dróg ekspresowych. A my, jak baranki, wszystko wybaczamy, wszystkim darujemy.
Ale jeśli w kilkanaście dni po wyborach samorządowych słyszę, że spora liczba nowowybranych przez nas, z określonej listy radnych w samorządach różnych szczebli- zmienia barwy polityczne – to jest to rozbój w biały dzień.
I chyba pora z tym skończyć. Można przecież sprawdzić w naszych okręgach, kto zagrał z nami w bambuko i zadać sobie trud odwołania tych, którzy tuż… po wyborach uznali, że mają ochotę na zmianę partii. Udowodnić, że są granice, który nasi wybrańcy przekroczyć nie mogę. Nie możemy ich zmusić do złożenia mandatów, ale możemy ich..po prostu odwołać. A na pewno możemy zrobić listę tych poddanych politycznemu tuningowi i upublicznić ją w naszych okręgach wyborczych, żeby na przyszłość nie mogli się starać o mandaty z żadnej listy, bo są dla swoich wyborców niewiarygodni.
Jeśli poseł bądź kilku, odchodzi z partii i zakłada nowy Klub poselski, pozostając wiernym programowi, z którego go wybraliśmy. Bądź też nawet przechodzi do innej, w ramach koalicji nowego klubu, nie zmieniając generalnie swojego programu – można ewentualnie przymknąć oko.
Jeśli jednak grupa posłów cynicznie przeciąga na swoją stronę kilkunastu posłów z jednej partii, z której list wszyscy zostali wybrani, tworzy własny program –a więc musiodróżniać się od macierzystego –i na tej bazie ogłasza powstanie nowej partii, to tak jakby własnym wyborcom napluł w twarz.
Jedyną drogą, na której możemy wyegzekwować od posłów lojalność wobec własnych wyborców, uniemożliwiając im polityczne, tuningi, mające głównie na celu podniesienie rangi własnych stanowisk –jest tworzenie list „skoczków”, łącznie z próbą ich odwołania..
Nie rokuję grupie posłów PJN wielkiego sukcesu wyborczego. Ale powinniśmy wreszcie powiedzieć naszym posłom: wybierając Was w różnych wyborach daliśmy Wam swój mandat zaufania. Zawiedliście nas teraz, możecie nas znowu zawieść w przyszłości. A cierpliwość wyborcy ma swoje granice. Wyście ją właśnie przekroczyli.
Więc wyborcy też wam zrobią kawał : powstanie wyborcza lista niewiernych. I nie będzie to odpowiednik życiodajnej Listy Schindlera.
Inne tematy w dziale Polityka