Refleksje z tego filmu opisałam tuż po premierze.Ten film spowodował częstsze powroty pamięcią w klimat i wydarzenia tamtych dni. Minęło tyle lat..byłam wtedy u progu dorosłości. Mijały lata, a ja dojrzewałam obok tych, którzy w 1970 roku mieli odwagę sprzeciwić się zakłamaniu i postępującej pauperyzacji -efektowi władzy ludu, która okazała się być mordercą i tyranem własnego narodu.
W kamienicy, w której mieszkałam, było dwóch stoczniowców. Ich bracia pracowali także w stoczni. Obaj poszli protestować razem z kolegami. Obaj kończyli swoje życie w niedostatku i na głodowych emeryturach. Jeden nie doczekał transformacji, a drugi- zdecydował się na emigrację do Niemiec.
Emigrację z powodów materialnych. Wykorzystał niemieckie pochodzenie kogoś z rodziny, aby godnie przeżyć ostatnie lata życia. Tyle im zostało z tego protestu. Inni nie mieli tyle szczęścia: stracili albo zdrowie labo życie. A ich rodziny żyły w traumie tamtych wydarzeń.Część, wskutek pobicia przeszła na ubogą rentą, inni są już na emeryturze.
Na emeryturze jest też wielu z ich oprawców. Emeryturach wyższych od tych, na których są ofiary. Decydenci pobierają szczególnie wysokie. Jednemu z nich, który dostał na szczyty- podniesiono właśnie pensję. A ofiary –są w gronie tych, których tak lekko dzisiaj część młodych i prężnych, traktuje jak darmozjadów i zbędny balast.
Pamiętam z tamtych dni moje przerażenie, kiedy zobaczyłam, jak milicja biła ludzi wychodzących z Dworca Głównego w Gdańsku. Oni nie mieli pojęcia co się dzieje. Wracali z pracy, przyjechali po zakupy, w odwiedziny do kogoś. Opisywałam kiedyś straszny moment katowania małego chłopca. Znowu zabrzmiał w moich uszach przeraźliwy krzyk recepcjonistki w hotelu Monopol w reakcji na wrzucenie pobitego dziecka jak worka ze śmieciami do holu hotelowego. I staruszka, która parasolką zaatakowała milicjanta.
O ile rozumiałam walkę demonstrantów z milicją to szokiem dla mnie był widok polskich żołnierzy na ulicach. I to bicie przypadkowych ludzi. To zabieranie im dokumentów, które potem posłużyły do oskarżania ich o demolowanie sklepów i rozboje. A potem strzelanie do robotników i młodzieży szkolnej. Rozjeżdżanie samochodami pancernymi… Nocne pochówki, więzienie dla tych, który przeżyli. Nikt nie wie, ilu skatowanych zostało kalekami. I ta atmosfera strachu. Przed wojną.Z własnym narodem Bez wypowiedzenia. Dla władzy.
Ilekroć dzisiaj słyszę o wojnie polsko-polskiej, gotuję się ze złości. Jak w kraju, w którym władza rozprawiała się z własnym narodem, ktokolwiek może użyć takiej metafory? Jak do tego doszło, że winni tamtych strasznych lat, w chwale czekają na godne zakończenie życia? Przecież od ponad dwudziestu lat powinni być osądzeni, a wszyscy ci, którzy dzielnie ich wtedy popierali – zniknąć na zawsze z życia publicznego. A oni tkwią jak ość w gardle. Jak rak, który zżera kolejne organy państwa. Przechrzty bez sumienia.
Oni doskonale wiedzieli jak wywoływać niesnaski w narodzie. Robotnik przeciwko inteligentowi, kułak przeciwko małorolnemu, student kontra robotnik itp. I długo ta „wojna kast” funkcjonowała bez zakłóceń. Dopóki i robotnik, i student, i kułak z małorolnym i inteligentem – nie powiedzieli dość. Potem byli prywaciarze, Żydzi, robotnicy, inteligencja i reszta. Kastowi wrogowie. Nie daj Boże, nazwać wroga z imienia i z nazwiska. Bo a nuż by się okazało, że ten prywaciarz, to fajny człowiek, ten kułak haruje od rana do wieczora i w dodatku pomaga robotnikom. Wróg wewnętrzny nie powinien mieć twarzy. Łatwiej nienawiść wzbudzić do określonej grupy ludzi. „Twarz” może tą nienawiść zburzyć. A przede wszystkim zburzyć sprawnie malowany wizerunek wroga.
Wtedy, na ulicach lała się krew robotnicza i przypadkowych przechodniów. Studenci uczestniczyli w proteście, ale bez swojego reprezentanta. Pracownicy umysłowi też nie przyłączyli się do protestu w sposób zorganizowany. Podziały pozostały.
Kiedy
Minęło 41 lat. A naród nadal jest mamiony i skłócany. Ku chwale władzy.Lemingi contra mohairy, emeryci i renciści kontra pracujący. Znowu Polska rośnie w siłę a ludziom ma żyć się dostatniej, mimo padających na „twarz” finansów państwa, demolki w opiece zdrowotnej, rosnącym cenom żywności i rosnącemu bezrobociu. Znowu jak kiedyś mamy cud: wtedy na ekranach naszych telewizorów produkcja rosła, po polach hulały p-growskie kombajny, tylko na półkach sklepowych nie wiedzieć czemu były pustki.
Dzisiaj, w tej niedoskonałej demokracji ( to jedyna niedoskonałość, jaką się oficjalnie państwu przypisuje) mamy inny cud: wzrost gospodarczy, rosnące podstawy opodatkowania (zarobki), od dwóch lat cięte wydatki budżetowe, liczba emerytów i rencistów na tym samym poziomie od 10 lat i lawinowy wzrost długu publicznego.
Kiedyś było niedobory wytłumaczyć prościej: wystarczyło sobie powiedzieć: Wysłaliśmy do ZSRR 1000 t cukru, a w zamian za to otrzymaliśmy tysiąc par obuwia… do podzelowania i wszystko było jasne. A dzisiaj? Kto jest beneficjentem tej różnicy? Rychy, Miry i Zbychy czy inne Palikoty, które racjonalizują swoje finanse w rajach podatkowych?Ministrowie, którzy zasilają odsetkami z pensji w Polsce- zagraniczne banki?
Minister bez mimiki ostrzega, ze będą rosły ceny energii i żwynosci.Za to mniej niż w innych krajach UE. Zapomniał powiedzieć, że my startujemy z poziomu najwyższych cen energii w Europie (względem siły nabywczej) i z najwyższymi realnie kosztami przesyłu i dostawy energii. Żeby było weselej, to bez nakładów na wymianę przestarzałej infrastruktury.Za co „bekniemy” w niedalekiej przyszłości. My, jako odbiorcy energii za przesył płacimy horrendalne opłaty, za to minister bez mimiki-Pawlak, rezygnuje z opłat za przesył gazu od zagranicznego dostawcy. Takie panisko!
Kiedy podwyższano stawki VAT, eksperci i ministrowie prześcigali się w zapewnieniach, że owa podwyżka nie wpłynie w sposób znaczący na ceny. Już widać jak nie wpłynęła. Inflacja rośnie. To i notowania ministrów i popierających ich dyżurnych ekspertów zaczynają spadać. Oby nie spadły za późno do poziomu, w którym obudzony wyborca powie im: Panom już dziękujemy. Teraz już bez naszych uszczypliwych uwag możecie sobie kopać piłkę do woli. My waszego kopania mamy dość.
Więc najważniejsze jest, aby naród skłócać. Wtedy - skoncentrowany na wewnętrznych animozjach – może nie zorientować się w porę, co się tak naprawdę dzieje. A kiedy będzie za późno, wystarczy mocno wziąć w karby.
Metoda skłócania kwitnie w najlepsze. Są oszołomy wietrzące spiski i są racjonalnie myślący, czyli kupujący każde wyjaśnienie miłościwie panujących. Jak Najwyższy Miłościwy nie chce czegoś wyjaśniać, to od czego ma ministra –szefa kancelarii: jeden telefon do PAP i głupiego pytania od bezczelnego dziennikarza nie ma. Na tym polega wolność słowa. Szefa.
Skłócanie zastępuje także konieczność wyjaśniania. Najlepszy przykład to ostatnie zabiegi jątrzenia pomiędzy rodzinami Ofiar Smoleńskich. Wdowy po pilotach contra wdowy po Dowódcach. Najpierw ustalono, że piloci byli winni, potem złagodzono wyrok obciążając bardziej Dowódców od Pilotów. Czy można się dziwić, że pełnomocnicy prawni medialnie te „sensacje” wykorzystują? Jakby cokolwiek to zmieniało. Poza umiejętnym odwracaniem uwagi od skandalicznych braków w raporcie MAK, którego obronić się nijak nie da, a którego głównych tez raczej nasz Komisja podważać nie zamierza.
Stara, dobra metoda. A najsmutniejsze jest to, że wygrywa metoda z tamtych lat. Tego Czarnego Czwartku i lat zniewolenia narodu.
Zresztą, jak rozejrzymy się wokół, to w Lewicy – niby naturalnej formacji broniącej praw pracowniczych, widzimy ciągle działaczy, którzy często swoją karierę partyjną zaczynali przed Grudniem 197O .Jeszcze więcej tych, którzy dzielnie przetrwali przepoczwarzanie się PZPR ( i partii satelickich) w pierwszych i największych kapitalistów III RP.* Zasłużeni działacze formacji, która gnębiła opozycję, wsadzała do więzień, prześladowała …To dawni działacze ZMS, ZSP, PZPR, ZSL czy SD. Nie mówię o zwykłych członkach partii- mowa jest o aktywistach. Twarze lewicy: Iwiński, Wendrlich, Kalisz, Siwiec, Kwaśniewski, Oleksy, Koziej, Miller. Ponad 25 aktualnych posłów Lewicy to aktywiści PZPR. A ilu w Parlamencie UE?
Znowu się pochylają nad losem człowieka prostego. Boże chroń nas od takiej opoki. Kiedy w 1990 roku usłyszałam wywiad socjalistycznego dziennikarza ze Szwecji z Mieczysławem Rakowskim i słowa tego ostatniego (po rozwiązaniu PZPR i stworzeniu, SDRP), że wycofują się na tylne pozycje, wystawią młodych i nieskompromitowanych, takich jak Kwaśniewski, Cimoszewicz i na ich plechach ponownie wrócą do władzy- nie mogę nie pamiętać o tym, że mentorem Napieralskiego jest Leszek Miller, a Olejniczaka – Kwaśniewski. Namaszczane jest kolejne pokolenie, a suflerzy ze starej gwardii.
Stare metody zarządzania emocjami, dezinformacja i udział służb. Tak dobrze opisany przy okazji ujawniania manipulacji w związku ze sprawą Olina przez Zacharskiego. A teraz prezentowany nam w całej krasie przy okazji zaciemniania śledztwa w sprawie Katastrofy Smoleńskiej. Od kilku lat zresztą ilość wrzutek medialnych niewątpliwie oznacza, że służby działają pełną parą.
A najgorsze jest to, że dzisiejsi 30-40 latkowie , o młodzieży nie wspominając -nie mają świadomości, że polską lewicą sterują postkomuniści. I urzeka ich niewinny jak lelija poseł Napieralski. Jakby on nie był wychowankiem pewnego znanego mentora. Jak widać z rosnących słupków popularności deklaracji SLD- ludzie znowu to kupują!
Cóż, skoro gwiazdami medialnymi stali się ludzie, którzy już dawno powinni zniknąć z pamięci Polaków. Za całokształt ich postaw. To dzięki temu, ze nie zniknęli mamy Polskę, jaka mamy. Z niedoskonałym systemem sprawiedliwości, z mataczeniem na każdym kroku, z przyzwoleniem na nepotyzm i korupcję, z rozkradzionym majątkiem. Z opóźnianymi procesami, umarzanymi śledztwami i stawianiem w stan oskarżenia niewygodnych osób. Jak oskarżenia po kilku latach padają, to jest zwykle po niewygodnym człowieku.
Działacz PZPR poseł Kalisz, prowadzi Komisję w sprawie samobójstwa swojej partyjnej koleżanki. Ponad 3 lata. Bo trzeba wyjaśnić wszystkie okoliczności jej samobójczej śmierci. A jego formacja nie widzi potrzeby powołania Komisji w sprawie Katastrofy Smoleńskiej, gdzie zginęło 96 osób. Nie mówiąc o akceptacji potrzeby rozliczenia kolegów –działaczy za działalność z okresu ich władzy. Normalka. Ta szkoła polityczna tak miała. Wystarczyło pokajać się za błędy i wypaczenia i ciągnąć wózek władzy dalej. Z sukcesem.
Bo pamięć ludzka jest zawodna. Szczególnie, jeśli ją się ukierunkuje na z góry wskazane obszary zainteresowania. A w tym ta formacja była mistrzem. I ma znakomitych uczniów. Powiązanych towarzysko, biznesowo i służbami. To widać i słychać i czuć.
Dzisiejszy dzień jest dla mnie szczególny. Mam urodziny (kolejny rzut dwudziestki….:-).
I -jak zwykle mam marzenia. Że ludzie obok będę widzieli przede wszystkim mnie i to, kim jestem. Że poglądy polityczne będą kiedyś wreszcie przedmiotem dyskusji, a nie plwania. Że Polak z Polakiem, będzie rozmawiał. A żaden dziennikarz czy polityk nie będzie wspominał o wersji wojny polsko-polskiej. Efekty jednej widziałam 41 lat temu. I nie chcę żadnej powtórki z Czarnego Czwartku czy też innego dnia tygodnia.
P.S.
Czarny Czwartek powinien zobaczyć każdy Polak. Potem przeczytać sobie o Solidarności lat 80-tych, nauczyć się na pamięć życiorysu śp. Anny Walentynowicz. I czcząc pamięć Poległych z 1970 oraz pamięć zrywu 1980 r. wykreślić z pamięci krętaczy, kapusiów, działaczy partyjnych i spadkobierców Panów tamtych lat. I wtedy spokojnie budować pomyślność Polski. Bez nienawiści do kogokolwiek i z szacunkiem dla poświęcenia tych, którzy na to w najwyższym stopniu zasługują.
http://www.money.pl/gospodarka/raporty/artykul/spada;liczba;rencistow;budzet;oszczedza;krocie,15,0,406287.html
http://consolamentum.salon24.pl/
Inne tematy w dziale Polityka