1maud 1maud
4326
BLOG

Klucz do Wałęsy. Kto go trzyma?

1maud 1maud Polityka Obserwuj notkę 42

 

Cenckiewicz czy Ty historyk czy histeryk. Cenckiewicz rusz głową, a zrozumiesz co to było i po co właśnie w tedy. Trzeba być ograniczonym by tego nie rozumieć. Cenckiewicz Ty masz głowę czy makówkę” - 7 VI 2012 r.(Wałęsa)

 

W kontrze do Wajdowskiego „Człowieka z nadziei” Sławomir Cenckiewicz napisał książkę Wałęsa z teczki. Dwa, tak różne obrazy Wodza i Mędrca Europy były przewidywalne. Nie liczyłam zbytnio na to, że scenariusz Głowackiego może wnieść coś nowego bo wiedziałam, że to reżyser będzie nadawał finalną wymowę tego co zobaczymy i usłyszymy z ekranu. A Wajda o Wałęsie wypowiadał się zawsze w sposób hagiograficzny. Z kolei Sławomir Cenckiewicz (jako historyk), który napisał wiele książek o Solidarności- w tej liczbie o samym Wałęsie- nie mógł napisać nic, co stałoby w sprzeczności z materiałami pozyskanymi w czasie kwerend do wszystkich swoich książek po archiwalnych materiałach zgromadzonych w IPN ( i nie tylko!). Wg tych założeń było jasne, że Wajda już nie może w swoim filmie pominąć wątku z podpisywaniem przez Wałęsę deklaracji współpracy z ubecją, ponieważ podważałoby to na starcie wiarygodność całości przekazu. Dzisiaj nikt nie ma wątpliwości, że podpisał.Po blisko 30 latach publicznego zaprzeczenia Wałęsa sam oficjalnie to potwierdza.

 

http://vod.gazetapolska.pl/node/5316

 

    W książce Cenckiewicza natomiast możemy liczyć na pewno na dodatkowe informacje z przeszłości Wałęsy. Jedna z nich ma dotyczyć okoliczności wydarzeń z grudnia 1970, a więc czasu w którym kształtowała się postawa przyszłego Wodza Solidarności z 1980 roku. Bez diagnozy, co leżało u źródła postaw Wałęsy od początku jego udziału w protestach robotniczych nie można zrozumieć ani tego, kim był naprawdę ani jego wyborów politycznych i konfliktów z innymi działaczami. Do współczesnych nam dni.

Reakcje ludzi na film Wajdy są różne. Wiele osób zarzuca zafałszowanie prawdy historycznej o Sierpniu 1980. Zbyt zdawkowo ukazanie postaci takich jak Andrzej i Joanna Gwiazda, śp. Alina Pieńkowska i śp. Anna Walentynowicz. Nadmiernie wyeksponowano rolę Henryki Krzywonos, której rolą w podtrzymaniu strajku w sierpniu był głośniejszy od innych krzyk w chórze robotników niezadowolonych z zakończenia strajku przez Lecha, zarzucający zdradę kolegów z mniejszych zakładów. Fizycznie strajk powstrzymały biegnąc do bram Joanna Pieńkowska, Ania Walentynowicz i Ewa Osowska. Wajda zgodnie z na nowo pisaną historią wydarzeń sierpniowych spirytus movens akcji podtrzymania strajku ogłasza Henrykę Krzywonos. Relacji o zachowaniu Henryki Krzywonos w Stoczni w Sierpniu jest sporo. Zarzucano jej, że była łamistrajkiem a zatrzymanie tramwaju pod Operą było wymuszone przez odłączenie zasilania…

Wszyscy zgodnie pamiętają o jej wulgaryzmach i krzykliwości oraz- niestety – o ekscesach pijackich ( o tych ostatnich sama słyszałam od śp. Anny Walentynowicz).

 Zostawmy ocenę samego filmu. Od kilkunastu dni publicyści i blogerzy próbują na bazie swojej wiedzy o Wałęsie próbują odpowiedzieć na pytanie kim dla nich jest Wałęsa.

 „Właściwie, to mi go szkoda. Patrząc na niego widzę człowieka, robotnika, który na pewnym etapie faktycznie wierzył w ideały i chciał zmian. Niestety dał się ponieść pysze i przecenił swoje możliwości. Wkroczył w świat wielkiej polityki i otoczył cwaniakami, którzy go skierowali na manowce. Po pewnym czasie dotarło do niego, że wsiadł do pociągu, z którego nie bardzo można wysiąść i trzeba brnąć dalej.”Inni piszą, „który miał równie proste zasady i silnie zakorzenione wartości. Albo sprawnie rozegrał doświadczonych PZPR-owskich polityków.”A także: „silnie wdrukowane poczucie uczciwości, przyzwoitości, które nakazują mu wziąć się za bary z systemem”. Na koniec dodajmy „Miał fenomenalny polityczny instynkt i czuł to, czego jego doradcy nie czuli.”

Sam fakt podpisania zgody na współpracę z SB dzisiaj Wałęsa kwituje tak: „każdy podpisywał w tamtym okresie „, albo –tłumaczył tak jak studentom UMK w Toruniu: (…) Byłem przywódcą. Mnie nie można rozpatrywać jak nas wszystkich. Wam nie wolno było rozmawiać z bezpieką i wielu innych rzeczy, ale pierwszy musiał rozmawiać. Ja musiałem rozmawiać o postulatach, musiałem zanosić żądania, oszczędzać kolegów, hamować pewne zapędy. Moja rola była kompletnie inna, można mówić dobra czy zła. Może niezręcznie, gdzieś kogoś wsypałem, ale nie byłem agentem, to nie to, że chciałem kogoś zdradzać.”

 Wszelkie oceny Wałęsy musiałyby być pisane nowo gdyby okazało się, że są przekonujące dowody na to, co podejrzewa wielu Polaków. Wszystko z powodu jego zachowania w grudniu 1970 roku.

Aktywności Wałęsy w strajku Grudnia 1970 roku znana jest głównie z jego własnych relacji. A te racje nie współgrają z relacjami innych uczestników wydarzeń i opracowaniami historyków. 5 lat temu napisałam, że warto byłoby spróbować nakręcić w Gdańsku filmik idąc dokładnie wg scenariusza napisanego przez Wałęsę. *. A potem skonfrontować możliwość opisu wejścia Wałęsy do budynku MO wg jego własnego scenariusza z realiami z tamtych lat, które doskonale znają mieszkańcy Gdańska. Już na pierwszy „rzut oka” absolutnie niemożliwe było żeby grupa robotników idąca bezpośrednio pod Miejską Komendę Milicji była później niż Wałęsa (podobno „pouczający milicjantów spod KWMO i potem KM MO). Tak jak niemożliwe było wejście nikomu podobno nieznanego robotnika ze Stoczni ( w dodatku w kasku) do budynku Komendy.

Jedynym sposobem komunikacji władzy z narodem było w tym czasie walenie pałką. Rozmawiać można było jedynie ze swoimi. Oto opis sytuacji na ulicach Gdańska z opracowania profesora Elsnera pod tyt. Polskie Miesiące: 13 grudnia „ Niepo raz pierwszy i niestety nieostatni w dziejach PRL łatwiej było przeciwko robotnikom posłać milicję i wojsko, niż podjąć z protestującymi poważne rozmowy. W śródmieściu Gdańska rozgorzały gwałtowne walki uliczne, które toczyły się do późnych godzin wieczornych. Milicja tego dnia nie używała jeszcze broni palnej; nie było zatem ofiar śmiertelnych, choć przynajmniej kilkudziesięciu ludzi zostało rannych.

Nazajutrz(15.12.1970 –przyp. mój) protesty się nasiliły. W wielu punktach miasta dochodziło do starć z „siłami porządkowymi”, które tym razem strzelały ostrą amunicją. Rano znów na ulicach pojawili się stoczniowcy, którzy sformowali pochód i udali się pod gmach Komendy Miejskiej MO, ponieważ sądzili, że są tam przetrzymywane osoby zatrzymane poprzedniego dnia. Właśnie w rejonie komendy przy ulicy Świerczewskiego, gdzie walki przybrały szczególnie gwałtowny charakter, padli pierwsi zabici. Wraz z upływem czasu potęgowała się agresja obu stron.”

Czesław Siwek, pracownik radiowęzła zakładowego w Stoczni Gdańskiej - relacja z początku 1971 roku. (…)Na ul. Świerczewskiego po jednej stronie ulicy jest MRN, po drugiej KM MO. Tam drogę zagrodzili milicjanci, ale zostali odepchnięci i pochowali się w budynku MRN i komendy. Tam właśnie padł pierwszy strzał do ludzi. Major milicji, który wyszedł z komendy, wyciągnął pistolet i strzelił w tłum, trafił naszego z W-4 w szyję. Jeden ze stoczniowców podskoczył do tego majora i rąbnął go kawałkiem kątownika w głowę. W następnej chwili z tego majora została prawie rozdeptana szmata. Wtedy zaczęło się na całego. Stoczniowcy, do których dołączyło dużo przechodniów opanowali częściowo i podpalili KM MO”. A Wałęsa w tym czasie spacerował swobodnie ulicami Gdańska i trzykrotnie odwiedzał KM MO….. Ba… stwierdził, że rano milicja wydawała się nastawiona pokojowo do protestujących stoczniowców, co umożliwiło mu wejście z grupą milicjantów do budynku KM MO!( pod notka znajdziecie kalendarium wydarzeń z grudnia 1970 z IPN i relację Lecha Wałęsy z dnia 14 grudnia z 1983 roku). Na Świerczewskiego (siedziba KM MO) Wałęsa udał się trzykrotnie. Dwa razy wchodził do budynku. Raz wszedł z milicjantami przez przypadek, drugi raz- już po oddaniu strzałów przez milicję do strajkujących – wszedł swobodnie ponownie na rozmowy z jakimś majorem i potem cywilem… Nie był w tym czasie żadnym formalnym przywódcą strajkowym. Był takim samym zwykłym stoczniowcem w kasku jak ci, do których strzelano i których bito na Świerczewskiego.

 Podczas gdy większość ocen postawy Wałęsy bazuje na fakcie podpisania przez niego zobowiązania do współpracy wskutek zatrzymania go przez SB w dniu 19 grudnia mnie zastanawia od wielu lat jakiej przyczyny Wałęsa mógł swobodnie wchodzić w dniu 14 grudnia na teren KM MO w Gdańsku. Podobno odpowiedź na to pytanie ma przynieść ostatnia książka Sławomira Cenckiewicza.

A wtedy powszechnie obowiązujące ( i chwytliwe) wyjaśnienie powodu podpisania przez Wałęsę kwitów w 1970 roku można wsadzić do lamusa. Bo może właśnie wyjść na jaw, że kapral Wałęsa 23 grudnia formalizował tylko to, co od początku wydarzeń grudniowych w stoczni roku 1970 było już faktem.

Tę wersję wydają się sugerować inne okoliczności jakie znamy z życiorysu Wałęsy. W przeciwieństwie do innych działaczy ze Strajku 1970 nie został zwolniony ze Stoczni, a w 1972 otrzymał służbowe mieszkanie. Również jego sytuacja materialna była w tym czasie bardzo dobra, a sam bohater tłumaczy swoje prosperity w wyjątkowym szczęściu w grze w Totolotka. „Lech Wałęsa na początku lat 70. miał niebywałe szczęście, – gdy potrzebował pieniędzy, to natychmiast wygrywał w totolotka. Dzięki temu rodzina elektryka zmieniła mieszkanie, wyposażyła je w meble i sprzęt radiowo-telewizyjny oraz stała się posiadaczem samochodu.”

Jeśli Cenckiewicz dotarł do wiarygodnych relacji czy też dokumentów potwierdzających, że głównym motywem udziału Wałęsy w strajku grudniowym było polecenie służbowe, podobnych motywacji będzie się można doszukiwać w jego późniejszych decyzjach.

Bardziej zrozumiałe staną się np. wyjaśnienia Wałęsy pochodzące ze stenogramu rozmowy z dnia 14.11.1982 w Prokuraturze Wojskowej w Warszawie: „ Wałęsa –(…) Nie zarzuci pan mi nic, że w Gdańsku miał pan jednego człowieka, który wam mógł się nie podobać. Wyczyściłem. Nie zarzuci mi pan też, że tam gdzie miałem wpływ, to znaczy w prezydium KK, które dobierałem, dobrałem jednego człowieka, który wam nie odpowiadał. Pytałem się nawet. Myśli pan, że odsunięcie Onyszkiewicza, Modzelewskiego czy Gwiazdy to była łatwa sprawa? (..)

Od kilku przynajmniej lat myślę o Wałęsie sobie tak: wygadany cwaniak, który jakimś trafem awansował dwukrotnie na przywódcę protestów rozpoczętych i organizowanych przez innych. Wyraźnie ( w przeciwieństwie do innych działaczy) akceptowany przez władzę PRL. Jak każdy cwaniak na każdym kroku usiłował wygrać najlepszą pozycję dla siebie. O czym wiedziała doskonale władza.

 (Tu wspomniany już stenogram z PW): „Wałęsa - Jednocześnie ja każdy mój wyjazd, czy nawet poważniejszy przyjazd po pojechaniu do Gdańska umówię się, ponieważ ja dobrze żyłem z SB i z tymi innymi, żeby mnie nie robili ceregieli i kłopotów, to będę im dzwonił - proszę pana, dzisiaj jadę tu, taki i taki cel. Ponieważ nie chcę wchodzić w konflikty. To nie znaczy, że ja rezygnuję z dobrej roboty, ale dobrej i uczciwej. [...]

Wałęsa - Z tym, żeby między nami nie było konfliktów, a więc sprawę stawiam jasno. Tak jak od 4 lat, nic nie podpisywałem, mimo...Starszak - Ooo, parę podpisów widziałem. Wałęsa - Nie, raczej nie. To znaczy jestem gotów podpisać się pod porozumieniami każdymi, wynegocjowanymi. Ale nie pod żadnym zobowiązaniem, żadnych druków nie podpisuję. [...]”

Nie było tutaj miejsca na wzniosłe idee. Niewątpliwie jednak Wałęsa miał zdolności przywódcze. I mądrość ludowego trybuna. Który raz był wodzirejem realizującym scenariusz jednej strony, raz drugiej? Jak było w danym momencie korzystniej przede wszystkim dla niego samego? To była ta nieprzewidywalność Wałęsy zarówno dla władzy jak i opozycji. On sam nie był twórcą niczego, poza budowaniem swojej własnej pozycji.

 Przez lata całe budowano jego mit. Mit który miał przykryć przyzwolenie na brak rozliczeń w oprawcami PRL. I mamy to do czego dopuściliśmy: Wałęsa stał się personalnie uosobieniem wydarzeń 1980 roku a każda próba odbrązowienia roli Bolka jest traktowana, jako zamach na Solidarność.  Kiszczak z Jaruzelskim są ludźmi honoru.

Otwartym pytanie pozostanie czy nowa książka Cenckiewicza da impuls do pisania biografii Wałęsy na nowo…

 

 

 

P.S.

Wróćmy do grudnia 1970 roku. Przedstawię pewne kalendarium. Będę konfrontować wydarzenia z dokumentów i relacji świadka oraz samego Wałęsy.

Kalendarium:     W poniedziałek 13 grudnia 1970 od rana trwają protesty w stoczni. Przez cały dzień trwają zamieszki w Gdańsku. Wałęsa nie uczestniczy w proteście. Służba Bezpieczeństwa kieruje do kluczowych zakładów pracy grupy operacyjne w celu rozpoznania sytuacji. 11:05 – Gdańsk: z bramy nr 2 Stoczni Gdańskiej im. Lenina wychodzi pochód ok. tysiąca stoczniowców, zatrzymuje się przed gmachem KW PZPR przy ul. Wały Jagiellońskie. W tłumie znajdują się dwa plutony grupy interwencyjnej KW MO w celu prowadzenia rozpoznania i działań destrukcyjnych. Tego dnia stoczniowcy żądają od dyrekcji stoczni wycofania się z podwyżek cen i podniesienie płac.

Wałęsa: We wtorek już się włączyłem do akcji”.Czyli mamy 15 grudnia

06:40 – Gdańsk: Stocznia Gdańska im. Lenina – 600 pracowników Wydziału K-3, załoga zakładu „C” i wydziału K-2 udaje się pod dyrekcję.

Wałesa(…)Kilku z nas tam się wyrwało, między innymi i ja. Poszliśmy do dyrektora i stanęliśmy przy oknie, aby nas wszyscy stojący na dole widzieli i słyszeli. Dyrektor się pyta: czego wy właściwie chcecie? Ponieważ znałem nasze sprawy i wiedziałem, o co nam chodzi, zapytałem czy dyrektor jest w stanie spowodować zwolnienie zatrzymanej grupy robotników, którzy poszli dzień wcześniej do KW?

 

07:00 – Gdańsk: 4 tys. robotników Stoczni Gdańskiej im. Lenina opuszcza zakład i kieruje się pod KW PZPR.

Wałęsa : Trzasnąłem drzwiami. Wyskoczyłem na dół. Dogoniłem dwóch na wysokości drugiej bramy Stoczni Gdańskiej. Biegnę dalej. Doganiam tłum. Wychodzę na czoło. Po prostu wyprzedziłem wszystkich.(..)Zaraz za stocznią jest oddział remontowy Pekaes. Zdążyłem wyjść dobrze na czoło, chyba jakieś pięć metrów przed ludzi. Patrzę i widzę biegnących milicjantów. Jest ich chyba ze trzydziestu. Mają w rękach pałki, podniesione do góry. Pomyślałem, że oberwę. Sam nie mam nic. Na pewno dostanę. Nie mogę się przecież teraz wycofać. Choćbym nawet bardzo chciał -- nie ma gdzie. Myślę, że ludzie widzieli, że stchórzyłem... Minęła krótka chwila. Odetchnąłem. Wtem słyszę jakby jeden oddech ludzi. Takie uuuuch! Jakby ten cały tłum jednocześnie nabrał powietrza. To jest wprost niewiarygodne! Poczułem to uuuuuch. Odepchnęło mnie. Nie minęło dwie, trzy minuty, a milicjanci wszyscy leżą. Tylko trzech czy czterech widząc, co się dzieje, zrobiło zwrot do tyłu i przeskoczyło przez płotek. Uciekli.”

07:15 –Gdańsk: demonstranci docierają pod KW PZPR. Wznoszą tylko kilka okrzyków i kierują się pod KM MO i Prezydium MRN przy ul. Świerczewskiego.

Wałęsa o wydarzeniach między 7.15 a 7.40: Doszliśmy do Komitetu Wojewódzkiego Partii. Widzimy jak czterech panów wybiegło z tego Komitetu. Stały tam jakieś samochody, chyba wołgi. Wyskoczyli i lecą pędem. Uciekają. Gdy doszliśmy do Komitetu, to się okazało, że są zamknięte drzwi. Ostatni z tych uciekających zatrzasnął je. Do Komitetu nie ma więc wejścia. Spojrzałem przez szybę w oknie. Zobaczyłem żołnierzy stojących bez ruchu. Mumie. Byli uzbrojeni, mieli pistolety, ale nie celowali w nas... Nie było sensu tam stać. Drzwi zamknięte, więc nikt nie będzie z nami rozmawiać. Ludzie podzielili się na dwie grupy. Jedna grupa poszła na Świerczewskiego, na Komendę, druga zaś -- w stronę, gdzie stało około 40-tu milicjantów cofających się. ( w innym miejscu Wałęsa mówił ,że szli w kierunku KW MO) Tam kiedyś, troszeczkę dalej, jak Dom Meblowy, były czerwoniaki. Widzę, że ci milicjanci mają ochotę z nami zacząć, ale chyba się wahają i dlatego cofają się. Wyprzedziłem łudził mówię do tych milicjantów: panowie, przed chwilą była akcja przed stocznią. Tam milicjanci dostali po łbach - dostaniecie, i wy. Wycofajcie się! Jak nas nie przepuścicie, potłuczemy i was. Posłuchali mnie i powoli się wycofali.(…)

(…)Teraz widzę, że grupa, która poszła skosem, już dochodzi na wysokość wiaduktu, przez który jadą kolejki. Idzie milicja i ludzie. Zatem jakieś zmiany, nastawienie pokojowe. Biegnę. Dogoniłem tę grupę milicjantów. Mówię do nich, żeby się wycofali Dogoniłem tę grupę milicjantów. Mówię do nich, żeby się wycofali. Przecież pod stocznią, przed chwilą było mniej więcej tylu milicjantów i dostali od nas. Po co mają dostać i oni. Niechaj nas spokojnie przepuszczą. My idziemy po zatrzymanych robotników ze stoczni... Odbierzemy swoich ludzi, bez walki. Po co mamy się bić?

 

 Oni mnie słuchają, ja im tak gadam i gadam. Nie zauważyłem jak wszedłem do Komendy Milicji na Świerczewskiego. Pomyślałem sobie -- skoro tu jestem, to dowiem się, kto tu dowodzi. Odpowiedziano mi, że na trzecim piętrze jest gabinet dowodzenia. Mówię, żeby mnie tam zaprowadzono. Wchodzę. Jest jakaś radiostacja, jest dużo ludzi. Mówię, że przyszliśmy po naszych, tutaj zatrzymanych. Jeśli zostaną zaraz zwolnieni, to wszystko zakończy się spokojnie, bo my nie chcemy walki.(…) W tym czasie tłum dotarł już przed budynek Komendy. Rzucane są kamienie, lecą szyby. Podano mi skądś tubę. Staję w oknie. Wyrzucam kaski kartę zegarową. Miałem to przy sobie, ponieważ było rano. Wyrzucając to, chciałem, żeby ludzie rozpoznali, że ja też jestem ze stoczni. Zawołałem: stójcie! Tam było bardzo dużo moich kumpli. Liczyłem na to, że mnie poznają. Na moment udało mi się uciszyć ludzi. Powiadam, że milicja się zgadza wypuścić naszych i nie będzie z nami walczyć.

 Ponieważ nie znam zatrzymanych, proszę żeby ktoś do mnie przyszedł i ich odebrał. Ludzie się uciszyli, ale to trwało bardzo krótko. Cała obsługa milicyjna podeszła do okien i patrzy. Ale, powtarzam, to trwało bardzo króciutko. Dowódca prawdopodobnie nie zdążył wydać rozkazu do tyłu. Milicja już z obu stron naciera na nas, wprost zamyka ten tłum jakby w klamrę. Teraz z gromady ludzi padają pod moim adresem słowa: zdrajca, świnia. Sądzą, że ich oszukuję. No i nie trwało to sekundy jak tysiące kamieni poleciało w okna. Wszyscy milicjanci stojący w oknach byli zaskoczeni. Są wśród nich ranni. Leje się krew. Ja byłem u góry i dlatego kamienie mnie nie dosięgnęły. Zrozumiałem, że przegrałem akcję. Teraz trzeba szybko stąd wyjść. Jakież tam było zamieszanie!!! Na podłodze zbite szyby, kamienie i ranni milicjanci. Zaczyna być groźnie. Muszę stąd koniecznie wyjść. Zaczynam się dusić, bo w pomieszczeniu eksplodowały petardy czy świece dymne rzucane przez milicjantów w tłum i odrzucane przez ludzi aż tu do budynku.

(…) Ludzie w tym czasie krzyczą, że ja ich oszukałem, że jestem szpiclem, szpiegiem. Mówię o zgodzie na nasze żądania, a milicjanci ich trują, okrążają... Zaczęła się walka. Milicja rzuca te petardy czy świece dymne.. Ludzie je łapią i rzucają w okna, w których już nie ma szyb. Wszędzie pełno dymu. Duszę się. Nie mogę złapać powietrza. Jak się stąd wycofać? Poza mną zamknięte drzwi. Przypomniałem sobie, że mam w kieszeni kombinerki. Otworzyłem nimi okna Złapałem trochę jakby świeższego powietrza. Powolutku, powolutku z tubą w ręku wycofuję się z tego pokoju. Tam wyciągają już rannych, a ja schodzę na dół. Patrzę, są jakieś drzwi, a w nich wybite okno. Wyszedłem przez to okno, bo drzwi były zatrzaśnięte. Było to od tyłu budynku. Idę. Przy kiosku podszedł do mnie jakiś cywil i mówi: no, widzisz, nie udało się facetowi.(..)

 

07:40 – Gdańsk: demonstranci spychają oddziały milicji w głąb ul. Świerczewskiego. Tłum szturmuje budynek KM MO, z tłumu padają pierwsze strzały. Demonstranci opanowują pomieszczenia na parterze oraz podwórze z samochodami MO. Samochody zostają podpalone, demonstranci próbują podpalić również budynek KM MO.

08:45 – Gdańsk: oddziały milicji wypierają demonstrantów z ul. Świerczewskiego. Trwają walki na ulicach Hucisko i Kalinowskiego. Zostaje splądrowany i podpalony budynek WRZZ. Pod KW PZPR tłum 10 tys. osób szturmuje budynek. Przy Dworcu Głównym zostają podpalone samochody MO i pocztowe wózki akumulatorowe.

09:20 – Gdańsk: demonstranci próbują podpalić KW PZPR, zarzewia ognia są gaszone strumieniami wody z hydrantów; podpalony zostaje budynek NOT.

 09:50 – Gdańsk: demonstranci podpalają KW PZPR. Tłum nie dopuszcza straży pożarnej, jeden wóz strażacki zostaje spalony.

10:00 – Gdańsk: oddziały wojska próbują rozproszyć tłum pod KW PZPR.

Wałęsa pomiędzy 7.40 a 8.45 –wychodzi z budynku KM MO ,zatrzymuje Żuka którym jedzie do swojego mieszkania na Suchaninie. Je śniadanie.

Gdy zjadłem, wziąłem futrzaną czapkę i poszedłem z powrotem pod Komendę. Pewno minęła już godzina, jak byłem tu poprzednio. Milicja wyparła ludzi czy ludzie się rozeszli. Nie wiem. Budynek pali się...

(Wg kalendarium wydarzeń w IPN i z relacji uczestników wydarzeń podpalenia miały miejsca wcześniej. )

Idę koło "Ruczaju". Przy przystanku z drugiej strony, za mostem jest sklep samoobsługowy. Patrzę a sklep ten jest rozbity. Wiara je i pije. Rozumiem, że sytuacja staje się niebezpieczna. Jak teraz ludzie się napiją, to ktoś z łatwością ich podburzy. Trzeba przeciwdziałać rozbojowi. Zobaczę, co milicja robi. Wracam więc na Świerczewskiego, na Komendę i spotykam jakiegoś majora. Pytam go, kto tu dowodzi, co władza myśli robić. Sklepy są rozbijane, ludzie pijani. Jak jeszcze więcej się napiją, to będzie tragedia. Odpowiedział mi, że on nie dużo wie, ale tam jest ktoś, kto może mi powiedzieć. Jakiś cywil. Pytam tego cywila, co władza zamierza robić? Ludzie troszkę wypiją, nie wszyscy, ale niektórzy to lubią - to będzie walka. A on odpowiada - no, takt właśnie już robimy. I pokazuje mi, jak rozdają amunicję, ostrą. Rozdają amunicję, takie pudełka z tektury. Tam są naboje dwadzieścia po pięć razy cztery. Wołam - co pan robi?! Przecież to jest... Polak do Polaka będzie strzelał?! A on do mnie szybko - a jakie pan widzi -wyjście? Jakie wyjście z tego? Odpowiadam mu, że chyba jest -- No, to jakie? Zaczynam szybko myśleć i odpowiadam mu -- trzeba to ująć w jakieś ramy organizacyjne. Może przejechać jakimś samochodem odkrytym czy przejść? Niechaj to zrobią stoczniowcy, kumple, starzy ludzie. Niechaj przemówią do ludzi. Niech się wszyscy zejdą w swoich rejonach, wybiorą jakieś dowództwo i wtedy z tym dowództwem będzie można rozmawiać. Cywil słucha i powiada -- to idź pan do remizy! Ja wstrzymuję akcję! I rzeczywiście wstrzymuje akcję.(..)

11:00 –Gdańsk: dyrektor Stoczni Gdańskiej im. Lenina prosi przez radiowęzeł o wybór pięcioosobowych delegacji poszczególnych wydziałów dla przeprowadzenia rozmów z dyrekcją i Komitetem Zakładowym.

W tym czasieWałęsa : Zanim doszedłem do stoczni, to ktoś w Komendzie pomyślał podobnie jak ja i już przez głośniki ogłoszono, że należy wybierać przedstawicieli. Na wydziałach stoczni zaczęto organizować jakieś szybkie zebrania, wybierać delegacje. Tak było w stoczni. W innych zakładach chyba też... Doszedłem na wydział A-drugi, kumple mnie zobaczyli i zaraz wybrali na delegata. Na innych wydziałach też wybierano delegatów, spotkali się oni w dyrekcji stoczni i tam wybrano komitet strajkowy. Na sali było bardzo dużo ludzi. Ktoś podał moją kandydaturę i tak wszedłem do tego pierwszego, trzyosobowego komitetu.

11:35 – Gdańsk: ewakuowanych z KW PZPR otaczają demonstranci, część zostaje pobita. Zostaje zatrzymanych 17 funkcjonariuszy milicji opuszczających budynek, stoczniowcy odprowadzają ich do Stoczni Gdańskiej im. Lenina.

 11:40 – Gdańsk: grupa demonstrantów próbuje zbudować barykadę z samochodów na al. Leningradzkiej przy KW MO, zostają odparci przez oddziały milicji i wojska.

13:00 – Gdańsk: na teren Stoczni Gdańskiej im. Lenina wjeżdża samochód z rozbrojonymi funkcjonariuszami milicji. Zostają wprowadzeni do dyrekcji, przebrani w kombinezony robocze i odprowadzeni do KD MO Gdańsk-Śródmieście.

 14:00 – Gdańsk: spotkanie dyrekcji Stoczni Gdańskiej im. Lenina z delegatami wydziałów. Zostaje wyłoniony dwudziestoosobowy zespół do opracowania postulatów załogi.

 14:00 – Gdańsk: w KW PZPR pozostaje dwóch milicjantów odciętych przez ogień. Próba ich ewakuacji za pomocą śmigłowca nie przynosi rezultatu z powodu silnego wiatru.

14:30 – Gdańsk: pod KW PZPR przybywa kolumna 20 transporterów „Topaz”. Demonstranci zostają odparci spod KW PZPR. Milicjanci mogą opuścić płonący budynek. Demonstranci opanowują jeden z transporterów „Topaz” i podpalają w okolicy Dworca Głównego.

 15:00 – Gdańsk: pracownicy Stoczni Gdańskiej im. Lenina, Stoczni Północnej oraz Gdańskiej Stoczni Remontowej wracają do swoich zakładów i ogłaszają strajk okupacyjny.

 

*http://1maud.salon24.pl/90946,grudzien-1970-z-lotu-ptaka-czyli-oczami-walesy

 

http://www.grudzien70.ipn.gov.pl/g70/kalendarium-1/1649,14-XII-1970-r-poniedzialek.html

http://wzzw.wordpress.com/2011/11/13/cyrk-henryki-krzywonos/

http://niezalezna.pl/41584-joanna-duda-gwiazda-borusewicz-nie-kierowal-strajkiem-w-stoczni-gdanskiej

http://pamiec.pl/download/49/29891/JerzyEislerPolskieMiesiace.pdf

http://www.promemoria2010.republika.pl/grudnie.html

http://wyborcza.pl/1,91250,5334929,Zniszczyc_Walese.html

http://wpolityce.pl/wydarzenia/57881-w-latach-wspolpracy-walesy-z-sb-przyszly-prezydent-mial-zawrotne-szczescie-w-totolotku-co-chwila-wygrywal-duze-sumy-pieniedzy

http://wolnoscslowa.blogspot.com/2008/10/fragmenty-stenogramu-rozmowy-z-lechem.html

http://www.wyszkowski.com.pl/index.php?option=com_k2&view=item&id=204:rozmowa-wa%C5%82%C4%99sy-z-bratem&Itemid=94

http://www.fakt.pl/Tajemnice-relacji-Danuty-Walesy-i-Anny-Walentynowicz-Co-je-poroznilo-,artykuly,220077,1.html

http://1maud.salon24.pl/115554,nieprzekupna-matka-courage

http://wyborcza.pl/1,75402,7759871,Anna_Walentynowicz.html

http://www.zysk.com.pl/pl/Zapowiedzi/Walesa_czlowiek_z_teczki_-_Slawomir_Cenckiewicz

 

1maud
O mnie 1maud

Utwórz własną mapę podróży.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (42)

Inne tematy w dziale Polityka