1maud 1maud
1706
BLOG

Szpital czy zwykły zakład pracy? Dysonans poznawczy.

1maud 1maud Służba zdrowia Obserwuj temat Obserwuj notkę 111

Będzie gorzko, Panie Ministrze Zdrowia.

Podobnie jak w przypadku nauczycieli, od lekarzy –oprócz dobrego wykonania przyjętych na siebie obowiązków, oczekujemy –jako społeczeństwo- utożsamiania (ucznia) pacjenta z żywą istotą. Oraz indywidualnej oceny jego stanu (wiedzy) zdrowia.

   Przejdźmy od razu do meritum notki. Skala oburzenia społecznego w ocenie wydarzeń w Szpitalu w Sosnowcu jest ogromna. Trudno się dziwić – młody człowiek wszedł o własnych siłach z obrzękiem nogi i po kilkunastu godzinach spędzonych w izbie przyjęć- umiera. To, że dzieje się coś dramatycznego widać na zdjęciu zamieszczonym przez rodzinę zmarłego: z nogi wycieka krew i płyny ustrojowe, a pacjent siedzi na wózku w poczekalni izby przyjęć.

Pan wiceminister K. Król powiedział: Wiceminister zaznaczył, że minister zdrowia Łukasz Szumowski poprosił go "o dopatrzenie kontroli", o której przeprowadzenie - w poszerzonym zakresie - resort poprosił po poniedziałkowym zdarzeniu śląski oddział NFZ.

"Będziemy wiedzieli, która z procedur zawiodła, który z czynników ludzkich, czy jakichkolwiek innych, był przyczyną" - ocenił Król. "Oczywiście sprawa jest w gestii prokuratury, gdzie dodatkowe wyjaśnienia będą przeprowadzane" - dodał.

I do tego nie mam zastrzeżeń. Natomiast inne wyjaśnienia pana wiceministra budzą mój sprzeciw: „ Pytany o szereg opisywanych w ostatnich dniach w mediach społecznościowych przykładów, w których pacjenci czekają w szpitalach po wiele godzin na pomoc oraz o możliwość przeprowadzenia w związku z tym kontroli udzielania świadczeń na szpitalnych izbach przyjęć wiceszef resortu zdrowia uznał, że "pewnie emocje są tu wygenerowane do takiego poziomu, że minuty na oczekiwania rosną do godzin, a godziny oczekiwania na wyniki badań rosną do połowy dnia".

"Pewnie w każdej sytuacji jakaś indywidualna rzecz jest do poprawienia, niemniej także tutaj można było zaobserwować, że nie było tak, że ten człowiek bez pomocy siedział na krześle. Procedury diagnostyczne wdrożono tu maksymalnie pilnie, jak triaż (procedura ustalania kolejności zajmowania się pacjentami na szpitalnej izbie przyjęć lub szpitalnym oddziale ratunkowym - PAP) pozwalał. Bo coś, co nas systemowo interesuje, to efekt selekcjonowania chorych w czasie pomocy doraźnej" - wskazał Król.” Dyrektor sosnowieckiego szpitala twierdzi, że działo się dużo: pacjent był konsultowany, badany itp. Ze wspomnianego zdjęcia wyraźnie wynika, ze pacjent już wcześniej powinien być w pokoju obserwacji, podczas (o ile one były) przeprowadzonych badań, pod nadzorem ratownika medycznego.

Oczywiście trzeba czekać na wynik dochodzenia prokuratorskiego. Ale… Może Pan minister nie wie jak w praktyce wygląda wdrożenie systemu TRIAGE ? Podpowiem, na własnym przykładzie. W ostatnich 4 latach dwukrotnie skorzystałam z diagnostyki w SOR. Za pierwszym razem z napadowym migotaniem przedsionków działanie było perfekcyjne. Błąd ratownika w pokoju segregacji naprawił lekarz. Miałam szczęście. Otóż mimo wysokiego ciśnienia oraz wyraźnych cech migotania przedsionków wykonanym mi EKG- otrzymałam od ratownika opaskę żółtą. Moje EKG obejrzał lekarz dyżurny – złamał procedurę i natychmiast zabrał mnie do gabinetu. W 20 minut później byłam już na koronarografii. 
    II wizyta wprawiła mnie w osłupienie. Czekałam kilka godzin, ale duszności ustały, więc spokojnie oczekiwałam na badanie. Lekarz w gabinecie odpytał mnie o kilka objawów, obejrzał EKG i wypisał mi receptę. Dopiero w samochodzie zobaczyłam, co miałam w karcie informacyjnej:: wynik osłuchowego badania płuc i oskrzeli (chyba lekarz miał umiejętności bezprzewodowego i bez dotykowego badania) brak zmian w gardle i krtani, itp. … W papierach miał wszystko, co potrzeba. Ponieważ mój stan się poprawił po lekach – nie uczyniłam z tego zarzutu nikomu.
   Jednak trzecia wizyta na tym samym SOR- wywołała spory lęk o właściwość działania TRIAGE: otóż z kolejnym napadem silnej arytmii, na polecenie lekarza (wzięłam wskazane leki i,, arytmia nie ustąpiła) pojechałam na oddział SOR. Tam otrzymałam opaskę…zieloną. Bez EKG. Zmierzono mi tylko ciśnienie, które było zbyt wysokie. Po około pół godzinie zostałam wezwana przez pielęgniarkę do ponownego badania ciśnienia(arytmia się utrzymywała..) Ponieważ było ono nadal wysokie -podała mi lek na obniżenie. Kazała czekać 45 minut na kolejne badanie. Na prośbę o EKG usłyszałam, że uczyni to lekarz, gdy wezwie mnie na badanie.  Przy dużej arytmii, z migotaniem przedsionków ważne jest diagnostycznie, aby sprawdzić źródło samego migotania. Jedynym sposobem jest EKG, którego m przez kilka godzin nie zrobiono. Kiedy weszłam do lekarza – arytmia ustała.  Tym razem skończyło się dla mnie szczęśliwie. Nie musiało tak być. 
    Opisałam szczegółowo własne doświadczenia, bo niestety, nie tylko w sosnowieckim szpitalu dzieją się rzeczy niepokojące. I sugerowana kontrola na oddziałach SOR jest jak najbardziej wskazana.  Co gorsza, również tak jak w moim przypadku, wpisy do dokumentacji szpitalnego oddziału SOR mogą być „wzięte z sufitu”. Mogą potwierdzić, to, co mówił dyrektor szpitala w Sosnowcu: robiono dużo badań itp. 
    Pacjent zmarł w miejscu, do którego zwrócił się o pomoc. Ba, lekarz kierujący wpisał podejrzenie zatoru. A pacjent został posadzony na wózku i opuszczoną w dół nogą ( z wyciekiem płynów).·Problem nie polega tylko na błędzie w segregacji. On się może zdarzyć, chociaż nie powinien. Problemem jest traktowanie pacjentów, przez wielu lekarzy, jako przedmiotu, „obrabianego” zgodnie z procedurą. Tego pacjenta oglądało wielu lekarzy. Nikt nie zmienił opaski, nie reagował na pogarszający się stan. Wyjaśnienie dyrektora nikogo nie chroni, wręcz przeciwnie.
   Z przychodni, szpitali, przez system szkolenia i funkcjonowania służby zdrowia, uczyniono zakłady pracy. Z etosu lekarza pozostały już tylko wymagania dot. wynagrodzeń. W druga stronę, na linii lekarz –pacjent, tej synergii nie widać.  Stan zdrowia pacjenta został podzielony na punkty – jak się leży np. na chirurgii, a ma ciężką chorobę serca- dla możliwości konsultacji, (jeśli kierownik oddziału wyczerpał limity finansowe na badania) trzeba wypisać się z oddziału chirurgii i zasłabnąć na korytarzu. Wtedy zyska się pomoc kardiologiczną. Z podobnego powodu oraz braku łatwego dostępu do konsultacji- oddziały SOR są przepełnione.       Starsi lekarze, wprowadzeni do zawodu przez lekarzy jeszcze pamiętających, czym jest zawód lekarza, na czym polega jego etos, niestety odchodzą. Nowych uczy się procedur, punktacji, kierowania oddziałem. Tylko chory-pacjent gdzieś im się zagubił.
    Na wyszkolenie lekarzy płacimy z budżetu bardzo duże pieniądze. Często tracimy je tuż po ukończeniu przez niego studiów. Na staż jadą za granicę i nie wracają. Liczy się misiu kasa. Nic więcej. Judymów ci u nas nie hodują…Niech żyje pragmatyzm. Ale jeśli pragmatyzm to pójdźmy tą drogą w kierunku pacjenta. On jest także płatnikiem- za studia lekarza. On też ma prawo wymagać. Więc: niech studia medyczne są opłacane z kredytu na studia. Umarzanego przez 6-10 lat. To zapobiegnie darmowej nauce w Polsce i wyjazdowi tuż po studiach. A jeśli delikwent będzie chciał- może jechać. Tylko niech zwróci zaciągnięty kredyt. To samo ze stażem: dać sporo pieniędzy i umarzać. Po przepracowaniu kilku lat. Wszyscy zadowoleni. ·Tak się składa, że niedawno miałam możliwość rozmawiania o zwyczajach lekarskich za oceanem. Otóż każdy chirurg zyskuje na autorytecie i odbija się to dla niego korzystnie finansowo, jeśli wyszkoli swoich następców. A w Polsce? Najczęściej mamy do czynienia z gwiazdami, zazdrośnie pilnującymi swojej uprzywilejowanej pozycji. Często jest tak, że zdolni, młodzi lekarze są wręcz odsuwani od know-how, zazdrośnie pilnującego swojej pozycji „jedynaka” –szefa. Dlaczego tak jest? Bo nikt nie nagradza za liczbę wyszkolonych, sprawnych następców. I o tym Panie ministrze trzeba pamiętać!
    Na koniec tego przydługiego wywodu dodam jeszcze jedno: jak mam mówić o etosie zawodu i docenianiu go w postaci poprawy materialnej sytuacji u lekarzy, którzy wystawiają zwolnienia z powodu woli strajku jakiejś grupy. Takich sytuacji nie powinna badać prokuratura – to braki w przygotowaniu lekarzy do pełnienia przez nich rzetelnie, funkcji. I powinno zareagować Ministerstwo Zdrowia. Kilkanaście lat temu służba zdrowia w Polsce zachorowała. Czas ją zacząć leczyć. Bez strachu o słupki przychylności. Czasem dla dobra ogółu-trzeba mieć cojones.  

https://fakty.interia.pl/polska/news-smierc-pacjenta-na-sor-ze-wiceminister-z-wizyta-w-szpitalu,nId,2897904#utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=chrome

https://fakty.interia.pl/polska/news-smierc-pacjenta-na-sor-ze-wiceminister-z-wizyta-w-szpitalu,nId,2897904

https://serwiszoz.pl/pacjent/system-segregacji-medycznej-case-study-3318.html

https://oko.press/pielegniarki-na-l4-dyrektor-zglasza-do-prokuratury/

https://www.prawo.pl/zdrowie/pielegniarki-ida-na-zwolnienia-lekarskie-ktore-szpitale-nie,147.html

http://www.pielegniarkicyfrowe.pl/2018/06/22/szpitale-w-ktorych-pielegniarkachoruje-i-idzie-na-l4/

http://wyborcza.pl/7,155290,24418344,pracownicy-ida-na-l4.html


1maud
O mnie 1maud

Utwórz własną mapę podróży.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo