prawo cytatu
prawo cytatu
kierownik karuzeli kierownik karuzeli
3279
BLOG

Teatrzyk POKO przedstawia. Marszałek Grodzki dosiada konia

kierownik karuzeli kierownik karuzeli Sejm i Senat Obserwuj temat Obserwuj notkę 50

 

Prolog.

Czy nasze życie to teatr? Czy żyjemy w wieczne zmieniających się dekoracjach? To jedno z odwiecznych pytań. Pewnie każdych z nas stara się, aby jego życie było autentyczne, i zapewne myśli, że gra ktoś inny, lecz on całe życie chodzi w jednej masce.

- To nie ja gadam cudze teksty i co chwila spoglądam w kierunku budki suflera.

Mój Boże... Teraz TY. Pora na Twój uśmiech. Tylko czy Bóg się śmieje, i czy gustuje w komedii?

xxx

Przed laty poznałem znakomitą aktorkę, Antoninę Gordon – Górecką. Poznałem ją w sytuacji, zawodowo nieco krepującej, albowiem przygotowywała się do czytania/ deklamacji wierszy. Co było w tym krępującego i co mnie najbardziej zdumiało? Otóż aktorka na tekst wiersza, zawierającego określoną interpunkcje, nakładała swoje własne kropeczki i przecinki i jeszcze jakeś inne ptaszki nie ptaszki. Kreśliła esy floresy małym, kostropatym ołóweczkiem. W zasadzie nie wiadomo, po co? Dlaczego tak, dlaczego kala się wiersz uznanego poety owymi ptaszkami? Trochę nie zręcznie było o to zapytać. Lecz rozwiązanie owej zagadki jest w miarę oczywiste, ta wielka aktorka, po prostu szukała własnej interpretacji, własnego rytmu i melodii.

Można powiedzieć – wiersz swoje, lecz ona też swoje. Chciała coś  d o d a ć. Może jeszcze jedną interpretacje. Dziwne, co? Aktor powinien grać, odkrywać, gadać nie swoim tekstem a nie coś tam d o d a w a ć.   Zapewne tak. Marny aktor nie dodaje. Wielki, wciąż i wciąż szuka nowej interpretacji.

Tak, życie jest teatrem. Teatr tym bardziej jest teatrem. Ale już polityka jest Teatrem Wielkim. Gdzie grany jest spektakl tego świata. Na scenę ciągle ktoś wchodzi, a potem wychodzi. Coś dodaje lub coś odejmuje. Raz klaszczemy, raz gwiżdżemy, śmiejemy się i płaczemy, a bywa i tak, że poplamieni zostajemy keczupem, który ma zapach świeżej krwi.

xxx

Proszę o ciszę. Zaczyna się spektakl. Oto na scenę wchodzi  Marszałek Grodzki.

Patrząc się na Marszałka Grodzkiego można odnieść wrażenia, że zaliczył on jakiś wieczorowy, dwutygodniowy kurs aktorski, Nauczył się podstaw. Kiedy potrzeba unosi dramatycznie ręce, kiedy potrzeba opuszcza je. Kiedy potrzeba rozkłada ręce w szerokim geście, jakby chciał przytulić całą Polskę, a potem składa je w kierunku serca. Wzdycha. I znowu przyjmuje jakąś heroiczną sylwetkę. I tak stoi. Chociaż czegoś mu brakuje, tak, tak, brakuje mu konia.

Na scenę wbiega koń.

Marszałek  zwinnie dosiada konia niczym sam książę Poniatowski. Po czym jedną ręką uzbrojoną w miecz wskazuje cel, w jakim ma podążać nasz naród cały.

Wszystko w jego postawie, w słowach jest przesadne, wyolbrzymione, przejaskrawione. Ostatnie orędzie zaczął od wysokiego C, czyli od nawiązania do Jana Pawła II, a zakończył trywialnie na „ zabójczych kopertach”  Ktoś, kto mu napisał tekst o owych  „ zabójczych kopertach” popełnił kolosalny błąd, ponieważ owe  koperty i to jeszcze  zabójcze uruchamiają proces skojarzeniowy niezbyt pochlebny dla samego Marszałka. Ma on zapewne ambicje grania ról pierwszoplanowych. Lecz wychodzi mu jakoś tak śmiesznie, chociażby dlatego, że im bardziej dodaje tym bardziej odejmuje.

Ze sceny schodzi Marszałek  Grodzkii trzymając konia za uzdę a na jego miejsce wchodzi sam Przewodniczący Borys Budka.

Z pewnością osiągnął wyższy poziom gry aktorskiej niż Marszałek Grodzki. Jego gesty, chociaż także nieco przesadne, a pauzy zbyt długie, to jednak, po jakimś doszlifowaniu, mogą zostać przyjęte z oklaskami przez publiczność. Jednakże wadą Budki jest jego fizjonomia. Ta zaawansowana łysinka, nieco leninowski zarys twarzy, a zarazem delikatna budowa ciała. Wszystko to – rozpatrując w kategoriach aktorskich – sytuuje go w panteonie aktorów charakterystycznych. Przypomniał mi się bardzo dobry komediowy aktor, Roman Kłosowicz. Aktor idealnie stworzony do roli Szwejka a nawet ról, z gatunku pure nonsense, jaką była rola maharadży Kaburu w ” Hydrozagadce” Andrzeja Kondratiuka. Jednak aktor ten, na siłę i wbrew własnej fizjonomii, poszukiwał samorealizacji w rolach dramatycznych. A kiedy ( chyba po linii partyjnej) został dyrektorem Teatru Powszechnego w Łodzi, obsadził się w szekspirowskiej roli Ryszarda III. Mówiąc złośliwie. Pan Roman wołał – Konia, konia, za królestwo – a podbiegał mu kucyk. Coś podobnego jest z Budką, On też woła – Konia, Konia za królestwo - a podbiega mu Gowin.

Budka odjeżdża na Gowinie, a na scenę wjeżdża na traktorze Małgorzata Kidawa – Błońska. Zwana kobietą z Ursusa.

Postać kandydatki na urząd Prezydenta można opisać pewną anegdotką Otóż reżyser na planie opisuje aktorowi złożoność postaci. Głębie. Kontekst. Przy okazji zahaczając o podstawy egzystencjalizmu, opisuje subtelną różnicę pomiędzy bytem a byciem, i kiedy po jakimś kwadransie kończy swój wykład, patrzy wyczekują na aktora czy ten wszystko zrozumiał

- No dobrze – kiwa ze zrozumieniem aktor – Wszystko doskonale rozumiem. Tylko gdzie mam stanąć?

Właśnie. Gdzie na scenie ma stanąć Kidawa – Błońska? Tego już nikt nie wie.

I jeszcze jedna sprawa. Niejako na finał. Publika krzyczy – Autor! Autor! Autor! - Pewnie mając na myśli pewnego Autora. Lecz Autor z Brukseli nie dojechał. Więc kurtyna opada.

xxx

Epilog 

Nie wiem, kiedy dokonało się porównanie Polityki do swoistego teatrum. Może zawsze tak było, tylko z różną intensywnością. Kiedyś władza poszukiwała legitymizacji w boskim czy dynastycznym pochodzeniu. Dziś w epoce demokracji i przemożnego czynnika medialnego, forma przekazu może mieć większe znaczenie niż treść. Jednakże ludzie w głębi serca szukają owej spójności formy i treści. Oczywiście pojawiają się chwilowi uzurpatorzy, korzystający z przewagi formy, z przewagi siły medialnej. Wydaje się to trwałe, lecz tylko na chwile... po czym znowu świat dąży do równowagi formy i treści. Coś co jest zbyt przesadne i właśnie teatralne ustępuje temu co młode i prawdziwe. Jest w nas, w ludziach - przynajmniej taką mam nadzieje - jakaś potrzeba poszukiwania oryginału. Autentyku. A także jest coś takiego, że każde pokolenie coś d o k ł a d a. Po swojemu interpretuje. Szuka muzyki i rytmu. Politycy frazesu, pozoru, politycy śpiewający na fałszywą nutę powinni zejść ze sceny. Im szybciej to lepiej. Ponieważ Polityka to jedyny taki teatr na świecie, który nie jest za darmo. A kasa pieniędzy za bilety nigdy nie zwraca.


Link do mojego bloga Mój Blog

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka