kierownik karuzeli kierownik karuzeli
830
BLOG

Od Witosa przez Kosiniaka Kamysza, aż do misia… Kamińskiego

kierownik karuzeli kierownik karuzeli PSL Obserwuj temat Obserwuj notkę 29

Odnoszę wrażenie, że przewodniczący PSL, to taki przewodniczący picuś glancuś.  Polityk średniego pokolenia w stylu fit. Ale z drugiej strony jak mają wyglądać prawdziwi ludowcy?   W sukmanach? I może prawdziwych ludowców już nie ma. Albo też co – ja człowiek miastowy – wiem o prawdziwych ludowcach. Tyle co nic. Teraz coś tam gwałtownie doczytuje, biografie Witosa kartkuje. I wpatruje się w zdjęcie Witosa, ale także Piłsudskiego, i jeszcze dokładam sobie Paderewskiego.  To, co się rzuca w oczy, to jakaś wiarygodność emanująca z wyglądu tych trzech wielkich postaci polskiej polityki międzywojennej.  Ich twarze, postawa, sylwetki, nawet  uczesanie.  a także ubranie są … adekwatne. Trudno pomylić jednego z drugim. To proste ubranie chłopskie Witosa absolutnie nie pasuje do Paderewskiego.  Tak jak i Piłsudskiego nie możemy sobie wyobrazić w tej rozwichrzonej czuprynie Paderewskiego. Tacy oni byli. Można powiedzieć tożsami. Tożsami ze swoim życiem, przekonaniami, ze wszystkim, co potem  p o d a r o w a l i  Polsce.

Teraz, w styczniu 2018, gdy patrzę Kosiniaka Kamysza raczej się zastanawiam, jaki ma garnitur, zegarek, buty? To wszystko. Za tym człowiekiem nie stoi także żadne chłopskie doświadczenie, niedola, cokolwiek, co by go upoważnia do tego, aby być reprezentantem interesów chłopskich. Lecz z drugiej strony, czy istnieje jeszcze coś takiego jak - interes chłopski?  Może istnieje tylko wieś, ale ta wieś nie składa się już z chłopów, lecz tylko z beneficjentów dopłat brukselskich?  I właśnie postać Kamysza Kosiniaka uszyta  jest na miarę owych interesów. A także na miarę lokalnych struktur samorządowych… T wystarczy?  A chłopi …? No cóż, czy w ogóle to pojecie - chłop, a jeszcze bardziej - chłop polski, nie jest już  semantyczną skamienieliną. Lub  eksponatem, które powinno znaleźć się w gablocie Muzeum Historii Polskiego Ruchu Ludowego, które nomen omen, znajduje się w Warszawie.

Ale czy to nie jest zbyt ekstremalna diagnoza?  Życie na wsi jest trudne, nawet brutalne, a my miastowi, chcemy tej wsi, ale takiej, jakby… jej nie było.  Chcemy być od niej z daleka.  Chyba, że wieś to dla nas agroturystyka.  Głaskanie z dziećmi osiołka po mordce i przejażdżka bryczką.  Kupujemy wędlinę w supermarketach, ale tak zapakowaną i tak porcjowaną, aby nie kojarzyła nam się ze świnką i krówką. Pijemy mleczko z kartonu, ale nie mamy pojęcia, w jakich warunkach hodowane są mleczne krowy. Potrzebujemy wiec pewnej dawki hipokryzji, aby oddalić z naszej świadomość,  to, co na wsi jest złe i brutalne.  To, co czasami ludzie nazywają – samym życiem.  Być może, a nawet na pewno, tak być musi.       My miastowi musimy mieć zaszczepioną pewną dawkę hipokryzji i nie wiedzy. Dopiero wtedy możemy żyć po miastowemu. Nowocześnie i radośnie.  Może dlatego potrzebny nam jest właśnie taki Kosiniak Kamysz. Taki Witos  z supermarketu, to nam wystarczy. To nas zadawala.

Ale sprawa się komplikuje.  Z rozmaitych powodów… Jak  to się na wsi mówi – Tu i teraz… bida. Z jednej strony mamy lobby ludzi żyjących ze      wsi.  Czerpiących dochody, np. z hodowli zwierząt futerkowych. Ich interesy są wymierne. To prawie 50 000 miejsc pracy i 400 mln euro zysku, a z drugiej strony mamy tzw. wrażliwość miejską. A także samego Kaczyńskiego, który jest przeciwny hodowli zwierząt futerkowych.   Podziały idą w poprzek wszystkich partii.  PIS także w tej kwestii jest podzielony. I Kaczyński, że swoim „ Atlasem Kotów” może zostać odesłany do miseczki z mleczkiem. Po prawdzie – ja sam – nie wiem co jest ważniejsze, czy parszywe  życie owych nutrii i szynszyli, czy los 50 000 ludzi żyjących z tego interesu. Na szczęście nie należę ani do PISu ani do PSLu.  Nie chodzę także jak Kosiniak w garniturze od Hugo Bossa, ani w prostym zgrzebnym ubraniu a la Witos.

 Niemniej jest w Polsce coś, co jest oburzające. Do szpiku kości. Do krzyku oburzenia.  Coś co nikogo politycznie nie oburza.  Ani Kościoła, ani ludzi na wsi, czy w mieście, ani polityków, tych z lewa i tych z prawa. To rytualne zabijanie zwierząt. Czyli po prostu podrzynanie im gardeł bez utraty świadomości. Kto nie wie o co chodzi, niech sobie zobaczy mordowanie zwierząt w klatkach obrotowych.

Ale wróćmy do polityki.  Mimo wszystko … po  tych obrotowych klatach, polityka to bajka. Uroczy spektakl. A nawet farsa. Bo czymś takim dziś jest przyłączenia się  Misia do Ruchu Ludowego. Oczywiście Misia Kamińskiego Teraz Misio  Kamiński,  jako rasowy pijar owiec  pojedzie na wieś, aby tam zaprzyjaźnić się z jakimś  burkiem. Może przedłuży mu łańcuch w budzie?   Może wtedy zyska jeden głos w elektoracie miejskim, ale też może zostać pogryziony? Tak jak już powiedziałem - Życie na wsi nie jest łatwe, a często bywa brutalne.

 

 

 

Link do mojego bloga Mój Blog

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka