Otóż uważam, że największe głosy oburzenia w sprawie tej ankiety, padają ze strony członków partii, które może i nazywają się demokratycznymi, ale o wewnętrzną demokrację w nich jest – delikatnie mówiąc - trudno. Coraz trudniej. A może w ogóle jej już nie ma. I stąd te głosy oburzonych, którzy w swoich partiach jedyne co mogą zrobić to po prostu realizować przekazy dnia. Z większą lub mniejszą frustracją, którą wylewają wokół siebie, zwłaszcza patrząc na tych, którzy taką wewnętrzną demokrację potrafią u siebie zachować.
Dziś Zielone Świątki czyli Zesłanie Ducha Świętego. Jedno z najważniejszych świąt katolickich, a w życiu politycznym święta Polskiego Stronnictwa Ludowego.
Myślę, że to dobra okazja, żeby napisać parę słów, o słynnej już ankiecie, rozesłanej w PSL, w sprawie potencjalnej zmiany koalicjantów i teki premiera dla Władysława Kosiniaka-Kamysza.
Od razu napiszę. Ankiety nie wypełniłem, bo z treścią maila zapoznałem się już po terminie jej odsyłania, ale z jej rezultatów się cieszę. Cieszę się, że 70% ankietowanych chcę być dalej częścią obecnej koalicji. Ja też.
Interesuje mnie jednak co innego. Interesują mnie te głosy oburzenia, które są zbulwersowane, że w ogóle ktoś śmiał taką ankietę rozesłać.
No więc wracamy do dzisiejszego święta. Obchodziłem je z organizacją PSL z Poznania i powiatu poznańskiego, w podpoznańskim Muzeum Rolnictwa w Szreniawie. I tak jak przy wielu takich okazjach, znów uderzyła mnie rodzinna atmosfera tego spotkania.
To znaczy tak. To było spotkanie polityczne. Ale to było coś więcej niż spotkanie polityczne. To było spotkanie rodzinne. A może powiedzielibyśmy – spotkanie rodziny politycznej.
Tak. Spotkania Polskiego Stronnictwa Ludowego, zwłaszcza Święto Ludowe, zawsze ma taki rys. Byłem w wielu partiach jak wiadomo, więc mogę spokojnie napisać, że w innych partiach - w których byłem - tego nie ma.
No więc właśnie. Jeśli piszę o rodzinnej atmosferze, to chyba jest oczywiste, że w rodzinie najważniejsze decyzje podejmuje się wspólnie. Oczywiście. Różni jej członkowie, dysponują różną siłą głosu, ale w normalnej rodzinie najważniejsze decyzje podejmuje się właśnie wspólnie. I stąd w ludowej rodzinie taka właśnie ankieta.
Wracam teraz do tych głosów oburzenia, że ktoś w ogóle śmiał taką ankietę zrobić.
Otóż uważam, że największe głosy oburzenia w sprawie tej ankiety, padają ze strony członków partii, które może i nazywają się demokratycznymi, ale o wewnętrzną demokrację w nich jest – delikatnie mówiąc - trudno. Coraz trudniej. A może w ogóle jej już nie ma. I stąd te głosy oburzonych, którzy w swoich partiach jedyne co mogą zrobić to po prostu realizować przekazy dnia. Z większą lub mniejszą frustracją, którą wylewają wokół siebie, zwłaszcza patrząc na tych, którzy taką wewnętrzną demokrację potrafią u siebie zachować.
Inne tematy w dziale Polityka