Żeby odciągnąć ludzi od alkoholowych rozrywek zakłady pracy PRL organizowały swoim pracownikom zakładowe grzybobranie.
Miało to także integrować załogę i budować więzi międzyludzkie oraz odciągać od polityki.
Przodowały w tm molochy typu huty,kopalnie,stocznie i wiele innych umiejscowionych raczej w dużych miastach.
Zatem,rano zbiórka około godz.4 rano może 5 tej,do autobusu i wio,wiaderka i noże naszykowane,droga ze Śląska do kieleckiego zagłębia grzybowego to co najmniej 2 godz.jazdy,z Wrocławia w lasy lubuskie nawet 3!
Dlatego wożono ze sobą w bagażniku albo nawet na pokładzie skrzynki z wódką i jak już dotarli do celu,połowa była tak nawalona ,że nie wychodziła z autobusu a druga szła w las i dopijała resztki rzucając butelki gdzie popadnie.
Potem w jakiejś wiejskiej gospodzie GS był zakrapiany obiad a po obiedzie powrót do domu,na szczęście była gdzieś schowana następna skrzynka wódki i czas szybko zleciał!
Lokale GS zarobiły,lud pracujący był zadowolony!
Zdaje się,że takie grzybobranie pokazali na jednym z odcinków Zmienników.
I komu to przeszkadzało?
na zdjęcie parę grzybków zebranych w ciągu godziny ,podczas zrobienia 1000 kroków i nie była to wycieczka zakładowa ani nawet emerycka na grzybobranie!
Grzyby te zebrałem osobiście poruszając się żwawo bez użycia laski,sztucznego biodra,kolana ani okularów!
Rubaszny emeryt,piszę tu dla jajów!
Emerytura mi starcza,14 tej nie dają ale OK!
Posiadacz Mustanga!
Zorro zawsze zwycięża!
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo