Ostatnio lider zespołu U2, Paul Hewson znany jako Bono (zdecydowanie lepsza ksywka niż Steinhegvanhuysenolegbangbangbang, co było ponoć jego pierwszym pseudonimem w dublińskiej subkulturze) przypomniał sobie o Polsce w związku z panującym w niej jego zdaniem hipernacjonalizmem. Przy tej okazji postanowiłem przyjrzeć się bliżej tej historycznej już niewątpliwie postaci. Historycznej chociażby dlatego, że jego ważne muzyczne dokonania to już odległa przeszłość. Nie będzie to jednak tekst o tym, jak Bono pomaga Afryce, jak zachwyca się polskimi fanami, ani rozważania, która płyta jest najlepsza, bo o tym pisano już wielokrotnie.
Pod koniec 1981 roku Bono tworzył tekst utworu "New Year's Day". Początkowo miała być to zwykła piosenka miłosna, ale ostatecznie utwór został poświęcony "Solidarności". W wywiadzie dla Polskiego Radia około 10 lat później Bono mówił, że miał wizję ludzi trzymających się za ręce i że próbował wczuć się w sytuację Lecha Wałęsy oddzielonego od rodziny po wprowadzeniu stanu wojennego. Ponieważ piosenka znalazła się w stałym repertuarze koncertowym U2, Bono wciela się w Wałęsę niemal na każdym koncercie.
Teledysk do "New Year’s Day" zespół kręcił w Norwegii, gdzie były śniegi odpowiadające wyobrażeniom ludzi Zachodu o Polsce. Klip przedstawiał między innymi członków zespołu jadących konno z białymi flagami przez dzikie pustkowia. Po latach okazało się, że tak naprawdę nie ryzykowano zdrowiem muzyków U2, którzy kiepsko jeździli konno. Za członków zespołu przebrały się, zakładając na twarze maski, cztery norweskie dziewczyny. Pojawiające się w teledysku białe flagi nie były symbolem kapitulacji "Solidarności" przed Jaruzelskim. W tym czasie Bono podczas jednego z koncertów zaprezentował "happening" polegający na rozdarciu irlandzkiej flagi. Odrzucił z niej zieleń i pomarańcz, pozostawiając sobie tylko środkową, białą część, którą następnie powiewał podczas koncertu. Miał to być symbol pokoju, a nie kapitulacji. To specyficzne podejście do barw narodowych nie zostało chyba specjalnie zauważone, nie było jakiegoś wielkiego oburzenia, które miałoby zły wpływ na karierę U2.
Ponieważ w tekście "New Year's Day" nie padały słowa "Solidarność" ani "Polska" i bez objaśnienia trudno było zgadnąć, o co w nim chodzi, utwór był nadawany w Polskim Radiu jeszcze za czasów Jaruzelskiego. Ale o wpuszczeniu zespołu na koncerty do Polski w tych czasach chyba nie było mowy.
Pierwsza wizyta Bono i kolegów z zespołu w Polsce była zupełnie niezauważona. Członkowie U2 przyjechali w 1991 r. incognito do Poznania na mecz piłkarski Polska-Irlandia w ramach eliminacji Mistrzostw Europy. Pewnie miny mieli po meczu nietęgie, bo Irlandczycy prowadząc 3-1 zremisowali ostatecznie 3-3.
Potem było jeszcze kilka koncertowych wizyt zespołu w Polsce. W 2010 oczekiwano, że Bono pojawi się w Gdańsku z okazji 30 rocznicy powstania "Solidarności". Nie przyjechał, kilka tygodni przed rocznicą tłumaczył się, że odbywa rekonwalescencję po wypadku na próbie w Monachium. Problemy ze zdrowiem nie przeszkodziły mu jednak wówczas w spotkaniach z politykami innych krajów. Kilka dni przed rocznicą porozumień sierpniowych rozmawiał na temat AIDS z prezydentem Rosji Miedwiediewem - w lżejszej części rozmowy zapytał Miedwiediewa, czy lubi hot dogi. A kilka dni później podarował premierowi Turcji czerwonego iPoda i następnie przechadzał się po Stambule z Egemenem Bagisem, tureckim negocjatorem z Unią Europejską. Negocjator nie wynegocjował integracji Turcji z Unią, więc, niejako w zastępstwie, zintegrował się z Bono. Ostatnio Bono chwalił Turcję za pomoc syryjskim uchodźcom, więc pewnie jeszcze tam przyjedzie. Nie wiadomo natomiast, czy przyjedzie jeszcze do Polski ogarniętej hipernacjonalizmem.
W Internecie krążą plotki, że członkowie U2 byli w młodości sympatykami Irlandzkiej Armii Republikańskiej, a w późniejszych latach IRA groziła im śmiercią za piosenkę "Sunday Bloody Sunday" (dotyczacą zastrzelenia przez Brytyjczyków 14 cywilów podczas pokojowej demonstracji w Irlandii Północnej w 1972 r.). W tej drugiej sprawie prawda była nieco inna. IRA poirytowała się nie samą piosenką, w której nie było nic kontrowersyjnego z punktu widzenia tej organizacji, ale zapowiedziami, których dokonywał Bono przed wykonaniem utworu podczas amerykańskiej trasy w 1987 r. Wcześniej zapowiadał go krótko, podkreślając, że piosenka nie jest opowiedzeniem się po żadnej ze stron. W czasie trasy po Stanach Zjednoczonych w 1987 r. U2 postawiło sobie za cel osłabienie finansowania IRA przez Amerykanów pochodzenia irlandzkiego. Zapowiedzi piosenki dokonywane przez Bono były długie jak przemówienia polityków. Podczas koncertu w Denver 8 listopada 1987 r. Bono potępił dokonany tego dnia zamach bombowy w Enniskillen w Irlandii Północnej, którego celem byli wojenni weterani. Powiedział, że ma dość Amerykanów irlandzkiego pochodzenia, którzy nie byli w Irlandii od 20 albo 30 lat i mówią mu o oporze i rewolucji. Bono krzyknął, że p... rewolucję i stwierdził, że większość ludzi w jego kraju jej nie chce.
Finansowanie IRA ze Stanów Zjednoczonych ponoć rzeczywiście się zmniejszyło i konsekwencją były groźby śmierci lub porwania dla członków U2. Jak powiedział Bono w 2005 roku, brytyjskie służby specjalne traktowały te groźby bardzo poważnie. Członkom zespołu policja pobrała wówczas odciski palców u rąk, a nawet u stóp. Bono opisywał też sytuację, kiedy autokar zespołu został otoczony przez wrogo nastawionych sympatyków IRA. Jeden z nich próbował gołą ręką wybić szybę w pojeździe krzycząc: "Brytole, zdrajcy!"
Czy Bono zdradził IRA z którym wcześniej sympatyzował? W Internecie nie brakuje takich opinii, ale wynikają one głównie z niezrozumienia tekstu "Sunday Bloody Sunday", ktory napisał gitarzysta Evans (The Edge), ale ostateczną formę nadał mu Bono. W pierwszej wersji tekstu były bowiem w negatywnym kontekście wymienione zarówno IRA jak i UDA (protestanckie Stowarzyszenie Obrony Ulsteru). Bono bardzo szczęśliwie dla zespołu usunął te nazwy z tekstu, ale jego zdanie o obu organizacjach było podobne jak gitarzysty. Bono stwierdził kiedyś, że czuje się Republikaninem i chciałby zobaczyć zjednoczoną Irlandię, ale nie popiera walki zbrojnej o osiągnięcie tego celu.
Ciekawą interpretację "Sunday Bloody Sunday" zaprezentował w swojej książce "The Frontman: Bono (In The Name Of Power)" Harry Browne. Piosenka jego zdaniem stwarzała fałszywe wrażenie przejawu odważnej walki o pokój w Irlandii Północnej, a naprawdę, wraz z zapowiedziami Bono podczas koncertów mówiła to, co powtarzały władze brytyjskie i władze Republiki Irlandii. Że wszystkiemu jest winna straszna, krwawa IRA. Browne zwrócił uwagę, że w piosence, dotyczącej masakry dokonanej przez wojsko brytyjskie nie ma słowa o Wielkiej Brytanii. Zabójstwo dokonane na uczestnikach pokojowej demonstracji, nie związanych z IRA, stało się dla U2 pretekstem do ataku na republikanów. Zdaniem autora fani zespołu słuchając piosenki sądzili, że U2 ma coś ważnego i zarazem odważnego do przekazania w sprawie konfliktu w Irlandii Północnej. Tymczasem fani nie mieli świadomości, że ostrze piosenki było naprawdę skierowane tylko przeciwko uciskanej mniejszości w Irlandii Północnej.
Brak empatii Bono w stosunku do katolików z Irlandii Północnej, o którym Browne pisze nie tylko w związku z piosenką "Sunday Bloody Sunday" mógł być spowodowany protestanckimi korzeniami. Bono urodził się jako syn katolika i protestantki. Według umowy rodziców miał być wychowywany w duchu katolickim. Faktycznie jednak chodził tylko do protestanckich i świeckich szkół. Jeszcze jako nastolatek Bono zetknął się z dublińską sektą Braci z Plymouth, następnie wraz z dwoma przyszłymi członkami U2 - Mullenem i Evansem przystąpił do ugrupowania religijnego o nazwie Shalom (podobno nie miało ono nic wspólnego z Żydami) zajmującemu się studiowaniem Biblii, którego wierni mieli przestrzegać ściśle zasad życia chrześcijańskiego. Ostatecznie cała trójka wybrała działalność w zespole rockowym zamiast pozostawać w protestanckiej sekcie.
Ponieważ nazwa bloga zobowiązuje, muszę jeszcze przytoczyć jedną informację z książki Browne'a - pierwszy kontrakt płytowy z U2 w imieniu wytwórni Island podpisał niejaki Bill Stewart, były oficer brytyjskiego wywiadu wojskowego. Nie zetknąłem się natomiast z żadną informacją wskazującą na kontakty Bono z IRA. Być może ktoś z rodziny jego ojca był związany z tą organizacją, ale niewiele na to wskazuje. W 2011 r. Bono przyznał, że jego wujkowie śpiewali piosenki kojarzone z IRA. Zrobił to, aby usprawiedliwić wykonanie na koncercie w RPA miejscowej piosenki "Kill The Boer". Boer oznacza białego rolnika, ale jest to też pogardliwe określenie białego czlowieka w ogóle. Bono stwierdził, że jest rzeczą normalną śpiewanie takiej piosenki, tak jak normalne jest śpiewanie piosenek popierających IRA, musi być tylko odpowiednie miejsce i czas. Takie piosenki to dla Bono tylko folklor. Czy Afryka Południowa znana obecnie z przemocy wobec białych była dobrym miejscem na śpiewanie "Kill The Boer"? Gregory Stanton, specjalista od ludobójstwa stwierdził, że w latach 2002-2012 zamordowanych zostało 3 tysiące białych rolników w RPA, niekiedy ze szczególnym okrucieństwem. Czy Bono miał świadomość jakie skutki może przynieść wykonywanie tej piosenki na koncercie?
Inne tematy w dziale Kultura