Rzecz o poznańskiej prokuraturze wojskowej. Poznań kojarzy się najstarszym z parowozami i z Hipolitem Cegielskim, młodszym z Targami i z niezwykle punktualną komunikacją miejską, jeszcze młodszym z Laskowikiem roznoszącym listy po Ławicy, tej, i z Szachinszachem który przybył i wybył, a najmłodszym z Volkswagenem montowanym tam i z dopalaczami oferowanymi na każdym rogu. W końcu to wielka centrala produkcyjno-handlowa, rozprowadzająca pod czujnym okiem wszechobecnej szkiełowni te najrozmaitsze "kolekcjonerskie obiekty" na Polskę, mniej lub bardziej zgodnie z paragonami kas fiskalnych. Zupełnie niepodobne do parowozu, ot plastikowa zgrzewka z zawartością.
Od zeszłego tygodnia Poznań kojarzyć się będzie z pewnym Mikołajem, wcale nie świętym. Nazwijmy go jednak bajkowo Panem Mikołajem Który Lubił Sobie Strzelać, bo jak go inaczej nazwać. Rzekomo inscenizował się ów Pan Mikołaj w szerokim kowbojskim kapeluszu, ciągnąc z olstra, błyskając okiem zza lusterek i strosząc wąsa. Może i tak było. Karierę swą kałboja zakończył smętnie. Nie wśród tłumku mruczących z podziwu widzów na strzelnicy, ale w swoim gabinecie, gdzie rzekomo wystrzelił do siebie. Inna teoria mówi o tym, że strzelał w otwarte okno. Jeszcze inna — że wcale nie strzelał. Jak więc tam było?
W sieci są 2 teorie o jego "strzale", obydwie niepochlebne dla inscenizatora, choć obydwie uwzględniają odmienność sytuacji sprowokowanej przez Pana Mikołaja od tej, jaką sprowokowała pani Blida. Teatrzyk urządzony przez media publiczne wyjaśniany jest przez fachowców na następujące sposoby. Przedstawię dwa możliwe, i trzeci kłamliwy. Ten trzeci rozpowiada sam Pan Mikołaj.
1.
Pierwszy zakłada, że to było pstryknięcie z pistoletu na sprężony dwutlenek węgla, wiatrówki na CO2. Pan Mikołaj udawał w kulisach teatru, że strzela z prawdziwego pistoletu 9mm - tzw. dziewiątki, podczas gdy w rzeczywistości przebił sobie znieczulony wcześniej policzek kuleczką wydmuchaną z lufki przez nabój do syfonu, z taniego, odpustowego pistoleciku dla dzieci. Przy "strzale" z takiej podróbki pistoletu rozlega się szczęk zamka (skądinąd znajomy szczęk, taki jaki występuje w filmu nakręconym "przypadkowo pozostawioną kamerą" w prokuraturze):
http://www.youtube.com/watch?v=5x701SPCgEQ
Pistolecik na kulki jest zabawką, ale wyglądającą na pierwszy rzut oka jak prawdziwy pistolet. Przypomnijmy, że Pan Mikołaj posiadał własny, prawdziwy pistolet, dla obrony przed trucicielami psów, czy jakoś tak. Ale wróćmy do kopii autentycznego pistoletu, czyli do zabawki napędzanej sprężonym gazem CO2.
Tak wygląda umarexowa kopia prawdziwego pistoletu produkcji firmy Gaston Glock, Austria:
http://www.youtube.com/watch?v=aGIOAVXY0g0
2.
Drugi sposób wyjaśnienia braku wystrzału w gabinecie zakłada, że Pan Mikołaj przebił znieczulony policzek, albo raczej przeciął go sobie skalpelem, a słyszany trzask wywołał kapiszonem, huknąwszy wprawdzie ze swojego pistoletu (a więc nie z wiatrówki) ale z samej spłonki. Bez ładunku prochowego, i bez zaciśniętego w szyjce łuski pocisku.
Link:
http://toyah1.blogspot.com/2012/01/choinka-dla-miych-panstwa.html
UWAGA: trzeba czytać komentarze redpilla, i innych.
3.
Zakończenie.
Co zamierza prawdopodobnie zrobić z Panem Mikołajem wymiar sprawiedliwości? Bloger Łażący Łazarz twierdzi u siebie, że "prokuratorzy wojskowi będą na polecenie Parulskiego chronić Przybyła wysyłając go do psychiatryka i uznając, że prawdopodobnie była to próba samobójcza. Co wprawdzie spowoduje, że straci uprawnienia do noszenia broni i stanowisko, ale uchroni [to] Przybyła przed postawieniem mu zarzutów nieuprawnionego wniesienia broni oraz użycia broni w sposób powodujący zagrożenie dla otoczenia." Tomasz Parol prognozuje że "potoczy się rozlazłe i pączkujące śledztwo w sprawie powodów dla których Przybył zdecydował się na samobójstwo. Będą przesłuchiwać setki osób (czy nie miał długów, czy żona go nie zdradzała, czy nie było mobbingu, czy nikt mu nie groził albo czy strata psa nie była zbyt bolesna) bez analizowania postępowań którymi sie zajmował i spraw służbowych w których uczestniczył - juz oto zadbają koledzy prokuratorzy wojskowi - aż w końcu nic na pewno nie ustalą, zamkną śledztwo i sprawa rozejdzie sie po kościach. A co z Przybyłem? Nie zginie. Na stanowisko pewnie nie wróci ale zostanie jakimś biegłym, analitykiem lub konsultantem pod skrzydełkami Parulskiego".
Nie zgadzam się z tym.
Wcale nie jest pewne, że nie odezwie się wkrótce któryś z kolegów prokuratorów, zrobiony w durnia przez popisowy numer z podwójnym zabezpieczeniem (nie było w prokuraturze samobójstwa, ale i nie było samego STRZAŁU) jaki wywinął kolegom wojskowym Pan Mikołaj ośmieszając ich w dziecinny wręcz sposób, wywijając pistolecikiem z piaskownicy, na śrucinki. Dziennikarze mu nic nie zrobią, ale któryś z wykpionych kolegów owszem, może się odegrać w najprostszy znany sposób: przestrzegając przepisów prokuratorskich o rzetelnym prowadzeniu śledztwa.
Wtedy wyjdzie na jaw, i trafi do akt sądowych, fakt powiązań Pana Mikołaja z pewnym udającym samobójcę oszustem, jakiego poznał przy jednym ze swoich poprzednich postępowań prokuratorskich. Pisze o Tym Tomek (link powyżej). Gratuluję Łażącemu Łazarzowi świetnej roboty, i polecam sądowi rozpatrującemu sprawę Pana Mikołaja pilne przestudiowanie tego wpisu blogerskiego.
Oto link:
http://lazacylazarz.nowyekran.pl/post/48150,ballada-o-celnym-strzale
Tomasz opisuje z kliniczną dokładnościa co się dzieje z głową samobójcy który strzela do siebie. Prokurator - jeden z tych z których Pan Mikołaj sobie zadrwił - może zechcieć ustalić, co się działo w jego głowie, gdy podjął decyzję o odegraniu roli samobójcy, zabezpieczając się dodatkowo pistolecikiem który nie strzela, i naszprycowanym dopalaczami (dentystycznymi czy jakimiś innymi, poznańskimi specjałami) policzkiem.
Przybył to bedłka, panowie prokuratorzy. Wasza policja rozwala wam miasto, i Wielkopolskę, dopuszczając do tego że zadomowiają się tam gniazdo za gniazdem mafie narkotykowe. Zajmijcie się tym wpierw. Pana Mikołaja sprzątniecie przy okazji, niech nie zaśmieca obrazu, w którym kryją się… wy wiecie, kto.
Komentarze