Często pada pytanie jak ma się twórczość poetów i moralistów głoszących wzniosłe hasła do ich własnego życiorysu. Zazwyczaj nijak co budzi radość autorów takich jak Paul Johnson wytykających intelektualistom hipokryzję. W Polsce sztandarowym przykładem rozbieżności pomiędzy płomienną twórczością a konkretnym działaniem jest postępowanie Adama Mickiewicza, który sławił powstanie listopadowe unikając w nim uczestnictwa. Inna sprawa, że miał całkowitą rację- lepszy żywy poeta niż kiepski żołnierz, który pewnie zginąłby w pierwszej potyczce.
Zazwyczaj żywot moralistów wszelkiej maści jest niezbyt budujący. Max Scheler zapytany o tą sprzeczność stwierdził, że filozof jest jak drogowskaz, który drogę wskazuje, ale sam nią nie chodzi. Najwybitniejszy polski współczesny poeta- Zbigniew Herbert jest wyjątkiem potwierdzającym tę regułę, jego twórczość nie tylko wskazuje drogę ale autor sam nią poszedł ponosząc wszelkie tego skutki. Spróbujmy zastanowić jak się mają wskazania zawarte w najbardziej znanym wierszu Herberta „Przesłanie pana Cogito” do postępowania autora:
Idź dokąd poszli tamci do ciemnego kresu
po złote runo nicości twoją ostatnią nagrodę
idź wyprostowany wśród tych co na kolanach
wśród odwróconych plecami i obalonych w proch
ocalałeś nie po to aby żyć
masz mało czasu trzeba dać świadectwo
bądź odważny gdy rozum zawodzi bądź odważny
w ostatecznym rachunku jedynie to się liczy
a Gniew twój bezsilny niech będzie jak morze
ilekroć usłyszysz głos poniżonych i bitych
niech nie opuszcza cię twoja siostra Pogarda
dla szpiclów katów tchórzy - oni wygrają
pójdą na twój pogrzeb i z ulgą rzuca grudę
a kornik napisze twój uładzony życiorys
i nie przebaczaj zaiste nie w twojej mocy
przebaczać w imieniu tych których zdradzono o świcie
strzeż się jednak dumy niepotrzebnej
oglądaj w lustrze swa błazeńską twarz
powtarzaj: zostałem powołany - czyż nie było lepszych
strzeż się oschłości serca kochaj źródło zaranne
ptaka o nieznanym imieniu dąb zimowy
światło na murze splendor nieba
one nie potrzebują twojego ciepłego oddechu
są po to aby mówić: nikt cię nie pocieszy
czuwaj - kiedy światło w górach daje znak - wstań i idź
dopóki krew obraca w piersi twoją ciemną gwiazdę
powtarzaj stare zaklęcia ludzkości bajki i legendy
bo tak zdobędziesz dobro którego nie zdobędziesz
powtarzaj wielkie słowa powtarzaj je z uporem
jak ci co szli przez pustynię i ginęli w piasku
a nagrodzą cię za to tym co mają pod ręką
chłostą śmiechu zabójstwem na śmietniku
idź bo tylko tak będziesz przyjęty do grona zimnych czaszek
do grona twoich przodków: Gilgamesza Hektora Rolanda
obrońców królestwa bez kresu i miasta popiołów
Bądź wierny idź
W 1998 roku Zbigniew Herbert udał się do „ciemnego kresu”. Całe swoje życie szedł wyprostowany, nie dał się zhańbić współpracą z komunistami tak jak wielu innych luminarzy polskiej kultury twierdzących potem, że pokąsał ich Hegel. Był człowiekiem odważnym i śmiałym za co zapłacił wysoka cenę. Celem jego życia było dawanie świadectwa poprzez walkę z kłamstwem i obłudą, której nie zawahał się zarzucić tym, którzy uchodzili za nietykalne święte krowy.
Skutecznie wystrzegał się niepotrzebnej dumy pomimo, ze miałby do niej prawo jak mało kto. Był człowiekiem niezłomnych zasad ale również obdarzonym ogromnym poczuciem humoru i zdolnym do autoironii. Zakładał zresztą słusznie, że jego wielkość ocenią czytelnicy a nie salon. Obcy był mu cynizm czy chęć urządzenia się, nie dotknęła go oschłość serca będąca przypadłością nie tylko ludzi wybitnych. Krytyczny wobec własnych osiągnięć miał świadomość, że jego „błazeństwo” jest najwyższej próby intelektualnej.
Oparcie dla swojej twórczości znajdował w „źródłach zarannych”, znana jest jego fascynacja Biblią, dziełami starych mistrzów oraz pięknem krajobrazów. Nie był typem intelektualisty oderwanego od życia, cechowała go czujność wobec wszelkiej maści oszustów intelektualnych i hochsztaplerów. Stad brała się jego przenikliwa ocena Michnika i Miłosza. Nigdy nie dał się ogłupić powszechnie lansowanemu kłamstwu zarówno w czasach komuny jak i III Rzeczpospolitej.
Jego twórczość podręczniki określają jako klasycyzm nawiązujący do wzorów kultury antycznej. Klasycyzm ten jest jednak szczególny, nadaje on nową, żywa treść wielkim zaklęciom ludzkości, bajkom i legendom. Herbert słusznie zakłada, że niezmienna jest nie tylko natura człowieka ale także mechanizmy rządzące historią. Dlatego też ma sens „powtarzanie wielkich słów” najwybitniejszych autorów starożytności.
Ponieważ nigdy nie opuszczała go pogarda dla łajdaków to szpicle i tchórze z ulgą udali się na jego pogrzeb. Następnego dnia życiorys oprócz kornika zaczął mu pisać Tomasz Jastrun twierdzący, że twórca pana Cogito był wariatem. W felietonie opublikowanym w paryskiej "Kulturze" możemy przeczytać, że Herbert wpadł w „ szpony neoendecji” , „dał się użyć jako młot na polskich intelektualistów” i „utwierdzał skrajną prawicę, że gardła należy przegryzać”. Jastrun wyjaśnia, że wspomniał o „chorobie Herberta”, ponieważ nie mógł „spokojnie patrzeć, jak prasa narodowo-katolicka bierze Herberta do swego obozu”. Można by z tego wywnioskować, że gdyby autor „Barbarzyńcy w ogrodzie” publikował w prasy michnikowskiej to zostałby uznany za normalnego.
Komentarze