13 grudnia 1981 roku obudziłem się na potężnym kacu, pierwszą rzeczą którą odnotował mój skołatany umysł było kilku zomowców. Niestety to nie był sen. Później ludzie opowiadali różne rzeczy, że wpadli z wrzaskiem do akademika i tłukli wszystkich jak popadło. Akurat w naszym pokoju zachowywali się spokojnie: kazali zabrać swoje rzeczy i się wynosić, co zrobiliśmy w miarę szybko i bez zbędnych dyskusji. Niczego zresztą nie można się było od nich dowiedzieć. Później stało się jasne, że stan wojenny to była groteska, zbrodnicza ale jednak groteska. Wtedy gdy szliśmy na dworzec kolejowy aby u siebie przeczekać nadchodzący kataklizm nikt się odzywał. Wszyscy mniej lub bardziej świadomie czegoś takiego właśnie się spodziewali a jednak odczuwaliśmy to samo: niedowierzanie, jakby wszystko to wokół nie działo się naprawdę.
Poprzedniego dnia dyskutowaliśmy na stały temat: wejdą czy nie wejdą.Problemów, które wówczas rozważaliśmy jak to mówią Rosjanie biez wodki nie razbieriosz. Zdania były podzielone, ja uważałem, że nie zaryzykują gdyż już wdepnęli w Afganistan a ich doktryna wyklucza wojnę na dwa fronty. Jacek z Kołobrzega, który dzisiaj mieszka w RPA twierdził, że nie muszą tu wchodzić bo już są, człowieku wiesz jakie u nas maja lotnisko lotnisko-wołał po czwartej kolejce. Ania aktualnie prowadząca knajpę w Sztokholmie i Marysia nadal tłumacząca rosyjskich mistyków, sympatyczne dziewczyny z rusycystyki wtedy pocieszały wszystkich, że cokolwiek się stanie dalej niż na Sybir nie ześlą. Następnie zaintonowały pa dikim stiepian Zabajkalia i trzeba przyznać śpiewały bardzo pięknie. Ponieważ inni dyskutanci też zabierali głos harmider zrobił się nie do wytrzymania. Przerwało go dopiero wejście Kanty`ego, fajnego gościa z Rwandy. Jako że był katolikiem i pochodził z plemienia wojowników uchodził za prawdziwego Polaka. Oprócz tego był ulubieńcem żeńskiej części akademika i potrafił naprawdę sporo wypić. Co ciekawe po paru setkach okazywało się, że bojowe pieśni Tutsi dziwnie są podobne do polskich utworów patriotycznych.
Wtedy gdy przyszedł do nas był już nieźle podcięty dlatego też nie zdziwiliśmy się gdy wszedł na stół i szerokim ruchem ręki uciszył dyskutantów. Mówię do was moi biali bracia- zagaił głosem biblijnego proroka błyskając białkami oczu i niebezpiecznie się chwiejąc. Mówię do was, ja czarny człowiek z czarnego lądu, mówię wam, że wy tych skurwysynów ruskich wypierdolicie ze swojego kraju i nigdy więcej nie zabiorą wam ani jednej krowy z waszego stada a kasawy będziecie mieli potąd ? wskazał na sufit po czym z zaskakująca zręcznością zeskoczył na podłogę. Nie zważając na nasz aplauz z wdziękiem prestidigitatora wyciągnął butelkę i polał wszystkim.
Ech Kanty, przyjacielu, wiele lat później wydawało się, że miałeś rację. Co byś jednak przepowiedział nam dzisiaj. Na pewno wyjaśniłbyś nam gdzie jest knyf w umowie na dostawy rosyjskiego gazu. Doradziłbyś nam także co należy zrobić z kacykami zradzającymi własne plemię, wspominałeś kiedyś, że u was w takich przypadkach stosuje się mrówki i miód. W końcu studiowałeś ekonomię i potrafiłeś nam logicznie wyjaśnić dlaczego w interesie Europy i Ameryki jest aby Afryka zamieniła się w jedną wielka umieralnię. Przez wiele lat wymienialiśmy kartki świąteczne z Kanty`m. Po roku 1994 przestała od niego przychodzić korespondencja.
Inne tematy w dziale Rozmaitości