Adam Wielomski Adam Wielomski
237
BLOG

Prawda i polityka

Adam Wielomski Adam Wielomski Polityka Obserwuj notkę 21
Jednym z podstawowych problemów polityczności jest jej stosunek do prawdy i moralności. Czy polityka winna być prostą projekcją prawdy i moralności, czy też posiada w stosunku do nich swoistą autonomię, a może nawet jest to – jak ujmuje Leo Strauss komentując Makiawela – „oddzielny kontynent moralny”?
    
Przez wiele stuleci problemu tego w zasadzie nie rozważano. Dla Arystotelesa polityka była jedną z poddyscyplin etyki; Platon zachowania polityczne nie zachowujące łączności z prawdą pogardliwie nazywał „sofizmem”, rezerwując termin „polityka” dla refleksji o świecie politycznym, która oparta jest o niezmienne prawdy. I na tej zasadzie ukonstytuowała się Cywilizacja Zachodnia. Polityka jako projekcja prawdy i moralności była fundamentem tego szlachetnego projektu. Ale ja nie piszę „jest”, lecz „była”. Czas przeszły trzeba przyjąć od momentu pojawienia się cywilizacyjnej schizmy w postaci Renesansu i religijnej w postaci Reformacji. Jedność religijno-kulturowa świata zachodniego rozpadła się. W tej sytuacji na tym samym terenie – pomiędzy Smoleńskiem a Kadyksem – powstały dwie cywilizacje: katolicka i nowożytna. Dwie odrębne cywilizacje są w stanie pokojowo koegzystować jeśli odgradza je morze lub szeroka rzeka. Jednak nie wtedy, gdy ich członkowie mieszkają obok siebie we wsiach i miasteczkach. Wojna była nieunikniona.
    
O co była (i trwa nadal) ta wojna? O prawdę w ujęciu ontologicznym. Prawda w klasycznym rozumieniu tego słowa (jako rzecze Arystoteles), to „zgodność twierdzenia z rzeczą”, czyli słów którymi się posługujemy ze stanem faktycznym. Po schizmie Renesansu i Reformacji, a szczególnie  po rewolucyjnej fali XIX wieku, ta stara definicja Stagiryty nie jest już całkowicie adekwatna do warunków empirycznego świata. W XVI wieku połowa Europy odrzuciła prawdę Kościoła i pogrążyła się we własnych reformacyjno-racjonalistycznych mniemaniach. Tam gdzie zwyciężyły Reformacja, Renesans, Oświecenie i Rewolucja prawda jest „zgodnością twierdzenia z rzeczą” tylko w specyficznym rozumieniu tego słowa. Chodzi o to, że świat stał się fałszywy. Jego empiryczna rzeczywistość oddaliła się od prawdy katolickiej. W ujęciu arystotelesowskim musielibyśmy reformowane zgromadzenia nazwać „kościołem” (bo za taki się uważały), a ateizm filozofów za prawdę o kulturze europejskiej. Stąd wzmiankowane pojęcie „prawdy ontologicznej”. Jest to prawda o świecie pochodząca od jego Stwórcy, która jest rzeczywistością niezależnie od tego czy uznaje ją 100, 50, 20, czy 0,2% ludzi. Jest to prawda nawet gdyby nie miała jakiegokolwiek zwolennika.
    
Rozejście się prawdy ontologicznej z poglądami połowy niegdysiejszych katolików spowodowało narodzenie się polityki we współczesnym pojęciu tego słowa. Strona katolicka posiadała prawdę ontologiczną; jej przeciwnicy posiadali swoją pseudoprawdę, która jednak z punktu widzenia socjologicznego zaspokajała wrodzoną człowiekowi konieczność posiadania pewności co do sensu istnienia. Obydwie strony, te dwa wrogie światy ideowe, poza posiadaniem prawdy jako celu, musiały wypracować narzędzia walki o prawdę ontologiczną, czyli o coś, co dziś zwiemy mianem „wartości”.

Narzędziem tym jest oczywiście polityka. Jej celem jest walka o prawdy ontologiczne (wartości). Polityka nie mogła być jednak – nawet po stronie katolickiej – jedynie prostą projekcją wartości. W polityce nie chodzi bowiem o to, aby jedynie objaśnić ludziom co jest dobre, a co złe; co jest prawdą, a co jest fałszem. Polityka jako dyskurs moralny byłaby możliwa jedynie wtedy, gdyby ludzie byli racjonalni, nie kierowali się namiętnościami, popędami i interesami; gdyby zawsze chcieli dobrze i nie zachowywali się egoistycznie. Innymi słowy: polityka mogłaby być prostą projekcją zasad moralnych wyłącznie w sytuacji, gdyby człowiek nie był skażony grzechem pierworodnym. Już św. Augustyn odrzucał taki optymistyczny ideał pisząc, że polityka jest skutkiem grzechu. Grzeszność natury ludzkiej powoduje, że w sytuacji wojny cywilizacyjnej polityka nie mogła dłużej być projekcją zasad moralnych.

Joseph de Maistre pisał, że „lud jest jak dziecko”; konsekwentnie, polityk winien być jak rodzic. A rodzic nie mówi dzieciom całej prawdy, a tylko to, co dzieci mogą zrozumieć. Czy chce oszukiwać dzieci? Nie, chce je wychować ku dobru. A więc nie uważa wychowania za prostą projekcję zasad moralnych, skoro sam nie zawsze mówi im prawdę. Kształtuje je w obrębie pewnych wartości, kultury, religii. To wartości (prawda ontologiczna) są celem wychowania. Polityka edukacyjna jest tu jedynie metodą.

Adam Wielomski


www.konserwatyzm.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (21)

Inne tematy w dziale Polityka