Trzeba się było zerwać o zmroku by zdążyć zamówić taksi i popędzić na wakzał w Batumi. Tu przed kasą spotykamy Polaków nie mogących dogadać się z sprzedawczynią. Nic nie kuma po angielsku. Zawsze się chwaliłem swoimi uzdolnieniemi językowymi. Czeriez diesiat gadow ja ucził ruskowo jazyka i ja chatieł jego nie nauczit i mienia udałos.
Teraz po naszemu, dziesięć lat uczyłem się języka rosyjskiego i nie chciałem się go nauczyć, no i mi się udało. Taki jestem zdolny.
No, ale coś pozostało więc pomogłem w zakupie biletów i poinformowałem, z którego peronu odchodzi pociąg do Tbilisi.
Ponoć był taki moment, że pan Bóg przydzielał narodom terytoria. Jak słusznie podejrzewamy był to czas wzmożonych nacisków i lobbingu, a może i przekupstwa. Gruzini w tym czasie rozłożyli koce w miejscu słonecznym i zielonym i rozpoczęli biesiadę. Pan Bóg wieczorem wracał do siebie , zmęczony nieustannymi targami między zwaśnionymi narodami i spotkał Gruzinów ucztujących w jego rodzimych stronach.
Tak go ten widok ucieszył, że ofiarował swoje ziemie tej właśnie nacji. Tak oto Gruzini wpadli w posiadanie boskiego kawałka ziemi.
No i teraz przebijamy się przez te boskie góry kolejką z prędkością 30 km na godzinę. W pociągu czysto i choć jest pełen ludzi jakaś atmosfera wzajemnego szacunku spowija wszystkich, nas i ruskich, armeńców i gruzinów.Dobijamy do Tbilisi po sześciogodzinnej podróży.
Po zakwaterowaniu, na old city, idziemy krętymi ścieżkami wdół i jesteśmy w centrum.
No a centrum to kuchnia. Szukamy knajpy z gruzińskimi potrawami. W kuchni zawsze przebija charakter narodu. Jego kontakt z dominującymi trendami, albo jego upadek. To wszystko nie jest takie proste. Związki są różnorakie. Czasem upadamy jako nacja, a zdobywca przejmuje naszą kuchnię jako swoją. Innym razem triumfujemy, ale smak tego tatara albo innych ruskich zostaje nam tak głęboko w pamięci,że przyjmujemy je jako swoje.
Gruzja to stolica wina. Samo słowo wino pochodzi z tego języka. A to jeden z najstarszych języków świata. Ukształtował się jakieś dziesięć wieków przed Chrystusem.
To, że wino jest stąd nikt nie kwestionuje. No ale czy wiecie, że pizza też jest stąd.
O tym wszystkim Wam opowiem jutro. I o tym jak Gruzini kochają Polaków.
Ślązak od zawsze, studiował Ekonomię na UE w Katowicach, Psychologię i Nauki Polityczne na UŚ w Katowicach, Pisanie scenariuszy w PWSzFTviT w Łodzi. Pisze felietony kulinarne do tygodnika "Nowe Info". Jest prywatnym przedsiębiorcą.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości