pixabay
pixabay
alamira alamira
2231
BLOG

Białoruskie interesy, Radziwiłłowie i Kościuszko - synowie Białorusi i kindziuk

alamira alamira Świat Obserwuj temat Obserwuj notkę 42

Mieliśmy już dosyć. Mieliśmy dosyć tych ciągłych oczekiwań by zapewnić lepsze zarobki i lepsze samochody, a efektu widać nie było. Ci nasi menedżerowie po pięćdziesiątce, znający rosyjski i mający od zawsze niejasne powiązania z tym obszarem, okazali się zwykłymi naciągaczami. Można się było za ich pomocą umówić z dyrektorem firmy albo gubernatorem jakiegoś obwodu, a nawet ministrem czy wicepremierem ale biznesy od tego nie rosły. Rosły wyobrażenia o przyszłych zyskach, wizje tego co będzie można w przyszłości i koszty bieżącej działalności. W końcu powiedzieliśmy dosyć.

Za jednym zamachem zastąpiliśmy ich białoruską młodzieżą, trzydziestolatkami . Wprowadziliśmy niezależnych księgowych jednym słowem przejęliśmy własne biznesy. Polscy menedżerowie pamiętający jeszcze czasy peerelu okazali się być pomyłką. Jedno trzeba im przyznać: namówili nas na interesy na Białorusi, zorientowali w tamtejszej rzeczywistości, zapoznali z ludźmi i namnożyli strat.

Nie wiem czy wiecie. Pewno nie wiecie bo i skąd, ale na Białorusi za długi firmy odpowiadają udziałowcy. Dodatkowo jeśli zwolniony pracownik nie odebrał całego wynagrodzenia to traktowany jest tak jakby cały czas był zatrudniony. Twoja firma na Białorusi prowadzona przez menedżerów może ci przysporzyć naprawdę wielkich zmartwień jeśli coś pójdzie nie tak, albo menedżerowie nie będą raportowali całej prawdy. Możesz się ugotować na całego.

Wracam właśnie Bielavią do kraju. Lot Bielavią do Mińska z Warszawy w obie strony to koszt 500 - 600 zł. LOT - em dwa razy więcej. Można dziś lecieć bez wiz na pobyty do 30 dni. Lecę w towarzystwie moich wspólników i przy okazji naczelnego redaktora z Czerskiej. Śmieją się ze mnie i mówią że będą interweniować u kapitana gdyby redaktor z Czerskiej siedział z lewej a mnie nie posadzono z prawej. Groziłoby to zbytnią nierównowagą, a samoloty tego nie lubią.

Nocowaliśmy przez kilka dni w hotelu Europa. Do śniadania przygrywał nam codziennie inny grajek, przed automatem z kawą stała  kelnerka i pytała jaką kawę sobie życzymy, a obok pojemnika z wrzątkiem i drewnianym pudłem z herbatami w saszetkach stała następna i pytała "kakij czaj wam nużien". Inne kelnerki pytały o dania z jajek?. "Benedyktynki" były nie do pobicia. Obok obficie zaopatrzonego szwedzkiego stołu poustawiano wina musujące (szampany?) a obok ikrę z łososia (kawior?). Hotel elegancki, niedawno oddany. Duże pokoje z podwójnymi łóżkami typu maxi, biurko i kącik wypoczynkowy z trzema fotelami do tego obficie zaopatrzony mini bar. Za podobną jakość trzeba by było zapłacić na zachodzie nie mniej niż 1000 dolarów tutaj mamy to za 100. Przy okazji w Mińsku nie ma problemu z bezrobociem.

Białoruś przechodzi politycznie trudny moment. Przestraszona wydarzeniami na Ukrainie próbuje wzmocnić swoją "nie rosyjską nogę" będąc jednocześnie cały czas uzależniona od cen surowców energetycznych z Rosji. Jej próba przyciągnięcia Chin - widoczna na lotniskach i dworcach w postaci napisów i komunikatów w tym języku, a także oddania miejsca w strefach ekonomicznych - nie osiągnęła jeszcze tej skali by móc przeciwstawić się sile zza wschodniej granicy. Z Europą jest jeszcze gorzej, lata pozostawania na marginesie, piętnowania reżimu Łukaszenki za nieprzestrzeganie reguł demokracji, pozostawiło pustkę. Trudno teraz coś zbudować ad hoc, nawet jeśli elity polskie zdały sobie sprawę, że gnębienie Łukaszenki za sposób rządzenia własnym krajem było błędem.

Przemieszczając się po Mińsku nie sposób zauważyć pojawiających się raz po raz barwnych plansz z wizerunkiem Zamku Radziwiłłów w Nieświeżu. Zamku gruntownie odnowionemu (60 mln dolarów) i udostępnionemu zwiedzającym. Gdyby zapytać Białorusinów to będą mówić, że to dbałość o "naszą tradycję". W ubiegłym roku polskie władze przez ambasadę w Bernie w Szwajcarii interweniowały przeciwko umieszczeniu przez Białorusinów na pomniku Kościuszki w Solurze w Szwajcarii - gdzie spędził swoje ostatnie lata i gdzie chciano 15.10.2017 roku uhonorować 200 lecie jego  śmierci  - tablicy z napisem "Tadeusz Kościuszko - syn Białorusi". W efekcie interwencja ambasady okazała się skuteczna.

Mamy ciekawą sytuację: Ukraińcy budują swoją narodową odrębność (w opozycji do Rosji) na narodowych bohaterach i symbolach, które również są antypolskie. Białorusini próbują budować swoją odrębność (w opozycji do Rosji) na narodowych bohaterach, którzy również są naszymi bohaterami i symbolach, które są symbolami pierwszej Rzeczpospolitej. W pierwszym przypadku mamy dramatyczną sytuację. W drugim wymarzoną.

Nie uważam przy tym, że stosunki z Ukrainą są na przegranej pozycji, jest wiele innych kwestii, które powinny przyciągać Ukrainę do Polski. Podobnie jak nie uważam, że z Białorusinami też da się szybko załatwić wszelkie sprawy. I tam i tu dyplomaci mają sporo do roboty. Wiem jedno: Białorusini - może tylko w sposób porównywalny do Gruzinów - lubią Polaków. To trzeba wykorzystać.

Jeden z biznesów rozgrywa się na prowincji w Bobrujsku (to tam gdzie ruscy chcą umiejscowić bazę wojskową). Kiedy nasz trzydziestoletni menedżer znajduje tańszy surowiec do produkcji z Rosji, który po przetestowaniu okazuje się równie dobry jak nasz od razu zastrzega by nie zmieniać w folderze "wykonany z polskich surowców i w polskiej technologii". U nich to co polskie jest o niebo dalej niż to co rosyjskie.

Na końcu jedzenie. Moja obsesja w czasie wyjazdów. Białorusini są podobnie jak my zdominowani przez kiszonki, grzyby, kapustę, peklowane i wędzone wieprzowe kawałki. Zupy: jak rybne uhy i mięsne soljanki. No i pierogi. Ich kuchnia jest jeszcze mniej poddana  współczesnym przemysłowym składnikom niż nasza. Ich kefir smakuje jak nasza kwaśna śmietana od dobrego producenta. Dania w prawie każdej "nacjonalnej" kuchni są wyśmienite, są podawane - wybaczcie to słowo - z miłością. Tak jakby karmili swoją rodzinę.W ministerstwie odpowiedzialnym za wpuszczanie na teren Białorusi produktów spożywczych powiedziano mi, że starania polskich producentów wędlin o wejście na ten rynek zakończyły się niepowodzeniem ze względu na nieakceptowane na Białorusi procedury ich wytwarzania i skład surowców. Cokolwiek to znaczy urzędnik mówił z dumą o wysokich wymaganiach zdrowotnych przy dostępie do Białoruskiego rynku. Nie wiem czy to zwykła ściema faktem jest, że w marketach w Mińsku wybór wędlin jest ogromny. Kilka rodzajów solonej słoniny ulubionego obok kiszonych grzybów dodatku do samogonu. Ze stoiska obok wybieram jeden z dorodnych kindziuków. Wwożenie do Polski żywności z Białorusi jest zabronione. No trudno, jutro do spowiedzi a w pierwszy dzień świąt obok szynki z Liszek będzie cieszył podniebienia biesiadników. 






alamira
O mnie alamira

Ślązak od zawsze, studiował Ekonomię na UE w Katowicach, Psychologię i Nauki Polityczne na UŚ w Katowicach, Pisanie scenariuszy w PWSzFTviT w Łodzi. Pisze felietony kulinarne do tygodnika "Nowe Info". Jest prywatnym przedsiębiorcą.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka