Albatros ... z lotu ptaka Albatros ... z lotu ptaka
827
BLOG

W oparach hipokryzji Lecha Wałęsy

Albatros ... z lotu ptaka Albatros ... z lotu ptaka Polityka Obserwuj notkę 1

Grzegorz Braun

o Wałęsię - prześladowcy śp. Anny Walentynowicz

LECH WALESA AIRPORT - upokorzona Rzeczypospolita !!!

image

image

Flota powietrzna AMBER GOLD - OLT Express - w latach rozkwitu > port macierzysty > GDN Lech Walesa Airoport Gdańsk !

OLT Express
Charter airline company
OLT Express Poland was a Polish charter airline, formally known as Yes Airways. On 31 July 2012 it suspended all charter services, less than a week after the scheduled sister airline OLT Express Regional cancelled all its services. Wikipedia
 
Founded: 2001
Ceased operations: July 31, 2012
Fleet size: 13
 

Był oszustem i bankrutem, jest milionerem. Interesy tajemniczego właściciela OLT Express i Amber Gold

Łukasz Głombicki
dawno temu
 
742
Samolot OLT Express na lotnisku w Gdańsku
Samolot OLT Express na lotnisku w Gdańsku • Wikimedia Commons
Marcin Plichta ma 28 lat. Jeszcze w 2008 roku pod nazwiskiem Stefański odpowiadał przed sądem za przywłaszczenie ponad 170 tysięcy złotych. Został skazany na rok i 10 miesięcy więzienia w zawieszeniu na dwa lata. Dziś inwestuje dziesiątki milionów złotych m.in. w Amber Gold i linie lotnicze OLT Express, które przebojem (a w zasadzie przebojowymi cenami) zgarniają coraz większą część podniebnego rynku w Polsce.
 
 

Jakikolwiek kontakt z Marcinem Plichtą jest mocno utrudniony. Nie rozmawia z mediami, nigdzie nie ma jego zdjęć, na stronach internetowychAmber Gold i OLT Express nie ma o nim słowa. - Dopiero po publikacji artykułu udało mi się z nim skontaktować, odpowiedział na moje pytania mailowo, przez pośrednika. Realnego kontaktu z nim nie miałem - mówi Dawid Tokarz, dziennikarz śledczy Pulsu Biznesu, który zgłębiał temat Plichty. O młodym biznesmenie ciężko się czegoś dowiedzieć, postanowiłem spojrzeć na niego przez pryzmat jego biznesów - przeszłych i obecnych.
 
Pakiet 97 kanałów w nc+ przez pół roku za darmo!
 

Przeczytaj więcej: Prezes Amber Gold o przyszłości: Nie mam paszportu, nie uciekam, oddam pieniądze klientów [wywiad]

Wszystko zaczęło się od Multikasy - sieci punktów do płacenia rachunków, która zachęcała klientów niższymi niż na przykład na poczcie opłatami - 1 złoty za rachunek - i zniżkami dla seniorów. Przez kilka miesięcy wszystko działało jak należy, firma się rozwijała i pozyskiwała nowych klientów, grzecznie przelewając wpłacone w okienku pieniądze na konta wierzycieli - telekomunikacji, firm dostarczających prąd itp. 

Gdy klienci zdążyli zaufać Multikasom, pieniądze przestały płynąć tam, dokąd płynąć powinny. Dopiero po kilku miesiącach poszkodowani zaczęli dostawać wezwania do zapłaty, mogli więc nawet nie wiedzieć, że zostali przez Multikasy oszukani. Mieli przecież potwierdzenia… no właśnie. Potwierdzenia wpłaty pieniędzy na konto Multikasy, a nie firm, które powinny te pieniądze otrzymać. Sprawa trafiła do sądu, zajął się nią również Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Ten nakazał właścicielowi Multikasy, Grupie Finansowo Handlowej „NOVA” Sp. z o.o. (w której udziałowcem był Plichta) ogłosić, że osoby pokrzywdzone mogą się do niej zwracać po zwrot pieniędzy. 

Cytowany przez Gazetę Wyborczą Marcin Plichta mówił: „Faktycznie zostałem skazany prawomocnym wyrokiem sądu. Broniłem się, ale sąd nie podzielił moich racji. Wyrok się uprawomocnił, należy go zaakceptować. Naprawiłem wyrządzoną szkodę wszystkim pokrzywdzonym.” 

A skoro tak, mógł wrócić do biznesu. Założył wraz z żoną Katarzyną Grupę Inwestycyjną Ex, która po pół roku działalności, w połowie 2009 roku zmieniła nazwę na Amber Gold. Nie była to instytucja finansowa, która oferując lokaty i pożyczki podlega Komisji Nadzoru Finansowego, a środki zgromadzone na depozytach gwarantowane są przez Bankowy Fundusz Gwarancyjny. Małżeństwo Plichtów otworzyło - dodajmy, pierwszy w Polsce - dom składowy. Co to takiego? 

Dom składowy przechowuje i zarządza w imieniu klienta towarami, które klient w nim złożył. W zależności od tego, co się składuje (surowce rolne, albo przemysłowe) firma taka podlega odpowiednio Ministerstwu Rolnictwa albo Gospodarki. W przypadku Amber Gold (złoto, srebro, platyna) nadzór był po stronie tego ostatniego. 

Problem w tym, że po pierwsze szefem takiej instytucji nie może być osoba skazana prawomocnym wyrokiem. Po drugie zaś Amber Gold działał nieco inaczej - od klientów przyjmował pieniądze, a sprzedawał im udziały w złocie. W 2010 roku Ministerstwo Gospodarki wydało zakaz prowadzenia przez niego działalności. Od tego czasu oficjalnie spółka nie jest już domem składowym. Nie jest jednak również bankiem. Nie wiadomo, ilu ma klientów, jakimi pieniędzmi obraca, gdzie i na ile jest ubezpieczona. Z informacji zawartych w regulaminach dostępnych na stronie Amber Gold wynika, że „Towar zdeponowany w ramach umowy objęty jest poręczeniemFunduszu Poręczeniowego AGSp. z o.o. z siedzibą w Gdańsku i ma zagwarantowany zwrot wartości towaru do równowartości kwoty 250 000,00 PLN na Posiadacza w ramach wszystkich zawartych umów pomiędzy Amber Gold a Posiadaczem.” Znaczy to teoretycznie, że Fundusz Gwarancyjny (którego szefem jest Marcin Plichta) odda klientowi do ćwierć miliona złotych, jeżeli na przykład firma się wywróci i zbankrutuje. W styczniu tego roku Maciej Samcik pisał na swoim blogu „Nie wiadomo tylko, czy dotyczy to każdej z zawartych umów z osobna, czy przez Amber Gold (ta druga interpretacja oznaczałaby, że cała oferta firmy ubezpieczona jest tylko na 250.000 zł).”

Lokata w Złoto

Nawet 16,5 procent w skali roku i to z ominięciem podatku Belki. To nie marzenia ściętej głowy, a właśnie oferta Amber Gold. Rewelacyjna w porównaniu z lokatami bankowymi, które dają mniej więcej 6,5 procent. Równie niebezpieczna, co opisywane przeze mnie pseudo-lokaty w Finroyal.

Oczywiście istnieje prawdopodobieństwo, że firmy, które wykorzystując luki w prawie oferują coś na kształt lokat, zarobią dla nas pieniądze. Jednak, gdy nie traktują swoich klientów fair, nie publikują swoich wyników, nie informują o swojej sytuacji w sposób rzetelny, można przypuszczać, żeokażą się zwykłą piramidą finansową. Piramidą, która wypłaca pieniądze klientom, dopóki większa liczba klientów wpłaca pieniądze do piramidy. Bez kasy mogą zostać ci na końcu łańcuszka. 

Jak poinformowało mnie biuro prasowe Amber Gold, z ich usług skorzystało do tej pory około 50 tysięcy klientów. Na pytania, czy spółka zamierza publikować sprawozdania finansowe i na jakie kwoty jest ubezpieczona, odpowiedź brzmiała: "Amber Gold aktualnie przekształca się w Spółkę Akcyjną, aby docelowo stać się spółką publiczną. W stosownym czasie wyniki spółki zostaną upublicznione." Problem polega na tym, że KRS wzywa spółkę do złożenia dokumentów za 2010 rok pod rygorem grzywny, nie wiadomo jednak jaka byłaby to grzywna i co z tego zrobi sobie spółka. 

Kolejnym problemem z Amber Gold jest złoto. Firma obiecuje stałe zyski na złocie (informuje też co prawda, że może praktycznie dowolnie zmieniać opłaty i prowizje, więc z obiecywanych 16,5 proc. może zostać sporo mniej), ale próżno szukać specjalisty zajmującego się złotem (platyną i srebrem też), który obieca nam coś podobnego. - My nie możemy zapewnić klientom„gwarantowanych zysków” z „lokat” w złoto i z produktów opartych na złocie, ponieważ w żaden sposób nie da się ich zagwarantować, a w konsekwencji i wyegzekwować. Tego typu zapewnienia naszym zdaniem są nieprawdziwe - mówił dziennikarzom Pulsu Biznesu Mariusz Przybylski, rzecznik Mennicy Polskiej. 

AG nie oferuje jedynie „lokat”. Śmiało można również pożyczyć od nich pieniądze. Teoretycznie jeżeli jakaś spółka chce udzielać kredytów i nie podlegać pod nadzór KNF, musi tychże kredytów udzielać ze środków własnych, a nie zebranych od innych klientów. Dlaczego teoretycznie? Bo Amber Gold nie publikuje żadnych informacji finansowych i prawdopodobnie jedynie jej zarząd wie, skąd dokładnie idą pieniądze na konkretne cele. Komisja Nadzoru Finansowego wpisała Amber Gold na czarną listę firm, które oferują produkty i usługi podobne do tych, które są w bankach, ale nie podlegają pod państwową kontrolę. 

OLT Express

Inwestycyjne złotko nie jest jedynym biznesem Plichtów. W 2011 roku kwotą 15 milionów złotych dokapitalizowali linie lotnicze JetAir, następnie kupili (będące w słabej kondycji finansowej) niemieckie OLT - założone w 1958 roku. Nie dopuścili do zwolnień, połączyli spółki i rozwinęli siatkę połączeń w Polsce. W tej chwili - dzięki tanim biletom - mają wielu klientów. 

Nadal jednak biznesy Plichtów pozostawiają więcej pytań, niż odpowiedzi. Według doniesień medialnych ich spółki mogą być w tej chwili warte ponad 120 milionów złotych. Ilu klientów ma Amber Gold? Jakie pieniądze zgromadził? Jak nimi obraca? Jakie ma koszty i jakie ma zabezpieczenia? Ilu pasażerów wożą OLT? Ile zarabiają? Ile wydają? Czy Amber Gold i OLT Express nie mają wspólnych zabezpieczeń? 

Biuro prasowe spółki poinformowało nas, że "OLT Express jest częścią Grupy Amber Gold, jednakże jest osobnym biznesowym przedsięwzięciem, posiadającym własną strukturę organizacyjną dopasowaną do specyfiki rynku lotniczego." To jednak zupełnie nie daje odpowiedzi na postawione pytanie. Czy klienci AG są niejako inwestorami w OLT? Czy gdyby ta finansowa firma upadła, upadną też linie lotnicze? Skoro działają zgodnie z prawem, czemu nie chcą objąć swoje działalności inwestycyjno-pożyczkowej kontrolą KNF?

Pytań może być dużo więcej, warto zadać sobie najważniejsze: czy warto inwestować, pożyczać i oszczędzać za pośrednictwem takiej spółki.

Przeczytaj też artykuł o żonie Marcina Plichty, Katarzynie Plichcie.
 

OLT Express - Wikipedia, the free encyclopedia

https://en.wikipedia.org/wiki/OLT_Express
Company slogan, "Polska górą!" Parent company ... OLT Express Poland (ICOA: YAP) was a Polish charter airline, formally known as Yes Airways. On 31 July ...

OLT Express – Wikipedia, wolna encyklopedia

https://pl.wikipedia.org/wiki/OLT_Express
Translate this page
Polska spółka OLT Express Regional Sp. z o.o. i niemiecka OLT Express Germany GmbH pozostały odrębnymi przedsiębiorstwami i miały w planach integrację ...
Historia - ‎Flota - ‎Kierunki lotów - ‎Przypisy

OLT Express - Linie lotnicze - eSKY.pl

www.esky.pl › Linie lotnicze
Translate this page
Historia OLT Express to polska linia lotnicza powstała pod koniec 2011 w ramach połączenia dwóch polskich przewoźników OLT Jetair oraz Yes Airways.

OLT Express upadła - raport specjalny TVN24

www.tvn24.pl/raporty/olt-express-upadla,481
Translate this page
OLT Express Poland definitywnie znika z polskiego nieba. Jak się dowiedziało TVN CNBC linie lotnicze OLT Express złożyły wniosek o ... ("Polska i Świat").

Był oszustem i bankrutem, jest milionerem. Interesy ...

natemat.pl/16341,byl-oszustem-i-bankrutem-jest-milio...
Translate this page
Interesy tajemniczego właściciela OLT Express i Amber Gold ... Dziś inwestuje dziesiątki milionów złotych m.in. w Amber Gold i linie lotnicze OLT Express, które przebojem (a w zasadzie .... Online manager w firmie National Geographic Polska.

Liczba osób oszukanych przez Marcina Plichtę (28 l.) rośnie. We wtorek pracownicy Amber Gold przyszli do siedziby firmy, żeby domagać się zaległych pensji. "Super Express" dotarł też do pracowników linii OLT Express. Plichta jest im winien nawet kilka milionów złotych! Wygląda na to, że Plichta wywiązał się jedynie z umowy z Michałem Tuskiem (31 l.).

 

Okazuje się, że Plichta nie tylko nie wypłaca klientom należnych pieniędzy, ale zalega też z wypłatami dla swoich pracowników. We wtorek pan Marcin (27 l.), pracownik Amber Gold, który boi się ujawniać swoją twarz i nazwisko, razem z kolegami przyszedł do siedziby swojej już zlikwidowanej firmy, bo chciał dowiedzieć się, kiedy dostanie swoje pieniądze.

- On nas oszukał i zapadł się pod ziemię, a my zostaliśmy bez pracy i wypłaty. Nawet gdy tu przyszliśmy, to ochroniarz nie chciał nas wpuścić do siedziby firmy po nasze rzeczy. Amber Gold zalega nam z wypłatą za lipiec i sierpień. Niektórym i więcej. Dziś dano niektórym jakąś jałmużnę, po 200 - opowiadał nam pan Marcin.

Dotarliśmy też do pracowników innego nieudanego interesu Plichty, linii lotniczych OLT Express. - OLT jest mi winien grubo ponad 3tysiące złotych. To pensja lipcowa, pieniądze za delegacje, za zakup obuwia i munduru do pracy na pokładzie samolotu - mówi nam pracownik upadłych linii. Ludzie związani z OLT chcą pozostać anonimowi. - Ciągle mamy podpisaną umowę z OLT. Nie otrzymaliśmy pensji za lipiec, delegacje nie są wypłacane w zasadzie od samego początku - mówi nam stewardesa z OLT.

W dwóch spółkach tych linii zatrudniono ponad 500 osób. - Szacujemy, że w sumie wszystkim pracownikom właściciel jest winny kilka milionów złotych - dodają nasi rozmówcy. - Marcin Plichta zorganizował sobie zabawę w latanie. Właściciel bawił się nami, bawił się pasażerami - stwierdzają.

I do tej zabawy Plichta wciągnął Michała Tuska. Syn premiera, w odróżnieniu od setek innych pracowników, dostał pieniądze jeszcze pod koniec lipca. - Pierwszy raz w życiu byłem autentycznie wkurzony, że dostałem przelew. Stało się dla mnie oczywiste, że w sytuacji, w której OLT nie ma na nic pieniędzy, ktoś to wykorzysta przeciwko mnie - wyznał w rozmowie z "Gazetą Wyborczą". A chodziło o sumę blisko 6tysięcy złotych.

- Młody Tusk był dla Plichty gwiazdką z nieba, wentylem bezpieczeństwa - dodaje nasz inny rozmówca. - Trzeba dokładnie wyjaśnić współpracę syna premiera z tymi liniami. Tego nie da się zatrzeć. Do tego trzeba zrobić wszystko, by ludzie poszkodowani przez OLT, przez Amber Gold dostali swoje pieniądze - komentuje dla nas Arkadiusz Mularczyk (41 l.), przewodniczący klubu Solidarna Polska.

 

GDAŃSKA STOCZNIA IMIENIA LENINA

image

 

JAK DOSZŁO DO SIERPNIOWEGO STRAJKU CZYLI ODDZIELMY PRAWDĘ OD ...

wzzw.wordpress.com564 × 246Search by image
JAK DOSZŁO DO SIERPNIOWEGO STRAJKU CZYLI ODDZIELMY PRAWDĘ OD KŁAMSTWA [2] ☚ polecam ! |

 

image

 

Gdańsk Lech Wałęsa Airport - Wikipedia, the free ...

https://en.wikipedia.org/wiki/Gdańsk_Lech_Wałęsa_Airport
Gdansk Lech Wałęsa Airport (Polish: Port Lotniczy Gdańsk im. Lecha Wałęsy, formerly Polish: Port Lotniczy Gdańsk-Rębiechowo) (IATA: GDN, ICAO: EPGD) is ...

śmiech szyderczy HISTORII

image

 

image

 

Anna Walentynowicz, Lech Wałęsa w Sejmie 

Suwnicowa Anna Walentynowicz - nowahistoria.interia.pl

nowahistoria.interia.pl600 × 428Search by image
Warszawa, październik 1980. Wizyta przedstawicieli NSZZ "Solidarność" w Sejmie, n/z od lewej: Lech Wałęsa, Anna Walentynowicz, Henryk Mażul
 
image
 
image

image

image

http://www.pch24.pl/Mobile/braun--w-sprawie-walesy-trwa-festiwal-hipokryzji,41344,i.html

Braun: w sprawie Wałęsy trwa festiwal hipokryzji
Data publikacji: 2016-02-19 16:00
Data aktualizacji: 2016-02-20 18:41:00

W oparach hipokryzji

W komentowaniu najświeższej „rewelacji” odnalezienia oryginałów dokumentów poświadczających zdradę Wałęsy uczestniczy cała parada hipokrytów, wcześniej opowiadających się za reglamentowaniem tej smutnej prawdy, albo występujących w charakterze stróżów i żyrantów kłamstwa jego biografii – mówi w rozmowie z PCh24.pl Grzegorz Braun, reżyser filmu „TW Bolek”.

 

Coś się zmieniło? Tyle się mówi o ujawnionych dokumentach dotyczących TW Bolka. Wyemitowano nawet pański film poświęcony tej postaci.

 

Z jednej strony to jest dobra rzecz - jak to mówią: "dobra psu i mucha" - że po tylu latach parę osób więcej może zapoznać się z informacjami istotnymi dla zrozumienia nie tylko historii, ale także punktu w którym się obecnie znajdujemy. Jednak fakt, że w 2016 roku zakłamanie biografii Lecha Wałęsy nadal przysparza zamętu w polskim życiu publicznym - to stanowi najpoważniejszy punkt aktu oskarżenia tego łajdaka przed sądem historii.

 

Do tych pierwotnych kłamstw stanowiących fundament jego kariery politycznej on dołożył kolejne – w interesie własnym i całej post-peerelowskiej łże-elity. Kolejne próby odsłonięcia prawdy – dziś już oczywistej – skutkowały nagonką na tych, którzy się o nią upominali. Fałszywa legenda Wałęsy była traktowana – słusznie – jako centralny zwornik systemu dezinformacji III RP. Jeszcze dziś głos zabierają etatowi żyranci wałęsowskich matactw: Smolar, Wujec, starszy Lis (ten co do "Solidarności" wszedł z gdańskiej PZPR) i młodszy Lis (jeden z Goebbelsików III RP) et consortes. Łączy ich z Wałęsą wspólnota interesów i podobnie nieprzeparta potrzeba retuszowania własnych życiorysów.

 

Od czasu, gdy przed dziesięciu laty pracowałem nad filmami o Lechu Wałęsie - a były to najpierw "Plusy dodatnie, plusy ujemne", a potem "TW Bolek" - wylano na nas całą rzekę nowych kłamstw i oszczerstw. W balsamowanie tego łajna zaangażowali się przecież tak prominentni propagandyści i agenci wpływu, jak sam Andrzej Wajda. W podtrzymywanie mitu Wałęsy żywo angażowali się nie tylko Polacy - wspomnijmy dezinformacyjne występy z jednej strony np. prof. Normana Daviesa, a z drugiej ambasadora Stephena Mulla.

 

Ale nie tylko zagraniczni "moderatorzy" (specjaliści od usypiania polskiej opinii publicznej), nie tylko cała post- i neo-eurokomuna walczy o Wałęsę do upadłego. Na naszych oczach rozgrywa się spektakl hipokryzji w wykonaniu tych, co w porę uciekli z tamtego tonącego okrętu. W komentowaniu najświeższej "rewelacji" odnalezienia oryginałów dokumentów poświadczających zdradę Wałęsy uczestniczy cała parada hipokrytów,  wcześniej opowiadających się za reglamentowaniem tej smutnej prawdy, albo występujących w charakterze stróżów i żyrantów kłamstwa jego biografii.

 

Kogo ma Pan na myśli?

 

Pierwszy z brzegu przykład to prof. Antoni Dudek. Nie kto inny a on właśnie, gdy trwały już prace redakcyjne nad książką Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka deklarował, że zrobi wszystko aby ta publikacja nie ujrzała światła dziennego. Obok niego bryluje dziś w charakterze eksperta dr Grzegorz Majchrzak z IPN, który przed dziesięciu laty biorąc udział w tzw. kolaudacji, która przesądziła o odłożeniu na półkę w TVP pierwszego filmu o sprawie "Bolka"-Wałęsy pt. "Plusy dodatnie, plusy ujemne", wypowiadał przekonanie, że "nie czas jeszcze" mówić o tych sprawach. Nie kto inny także, a sam Bronisław Wildstein oceniał ten film jako "niesprawiedliwy" wobec Wałęsy, a jego ludzie ocenzurowali wersję reżyserską filmu "TW Bolek" tuż przed emisją w 2008 r.

 

Która scena "wyleciała" z filmu?

 

Ówczesne kierownictwo TVP - ustami bodajże Jana Polkowskiego - zażądało wyeliminowania zakończenia, w którym wykorzystałem nagranie uroczystej przysięgi prezydenckiej Lecha Wałęsy. Dokonano tego szantażując, że film nie zostanie w ogóle wyemitowany, jeśli scena nie zostanie wycięta przez producenta – co kosztowało notabene poważne ochłodzenie naszych osobistych stosunków i dłuższą przerwę w twórczej współpracy. A dziś oglądam niektórych z tych ludzi występujących w rolach ekspertów w dziedzinie zakłamania, w którym sami brali udział.

 

Jak rozumiem, chodziło o podtrzymanie tej wersji, wedle której Wałęsa, owszem, nie jest całkiem w porządku, ale "ma też swoje zasługi". Ta wersja i dziś ma się całkiem dobrze, i jest bezkrytycznie reprodukowana np. przez ministra Piotra Glińskiego, któremu wciąż zdaje się, że historia "Bolka" to tylko przypadek uwikłania z początku lat 70. Wałęsa, jak mówi pan minister, "się zaplątał". To kolejna dezinformacja i kolejna wersja zgniłego kompromisu z prawdą.

 

A jaka jest prawda?

 

Otóż współpraca z SB w charakterze płatnego kapusiato w życiu Lecha Wałęsy, owszem, zaledwie epizod - może nawet stosunkowo mało znaczący w kontekście jego całożyciowej lojalności wobec służb wojskowych, sowieckiej polskojęzycznej bezpieki. I to jest konstytutywny wątek biografii Lecha Wałęsy - trwająca do grobowej deski lojalność względem generałów Kiszczaka i Jaruzelskiego. Prezentowane nam rozważanie przypadku drobnego kapusia "Bolka" to wersja "soft" i "light" kłamstwa biografii Wałęsy. Poważniejsze sprawy odsłonią się nam, kiedy zobaczymy Wałęsę jako lojalnego donosiciela od lat 60. Najpierw w ewidencji MO, a WSW - już w czasie odbywania przez niego zasadniczej służby wojskowej. Donosiciela oddanego w dzierżawę przez bezpiekę "zieloną", bezpiece "niebieskiej" na grudzień 1970 i kilka pracowitych lat jakie potem nastąpiły. Do dziś żyją przecież jeszcze jego koledzy-stoczniowcy, na których życiu zaważyły donosy płatnego kapusia "Bolka". Jednak już w 1976 roku Wałęsa zostaje najwyraźniej reaktywowany jako agent bezpieki wojskowej. Tego ślady dostrzegamy w znanych od dawna dokumentach. Jednak ich interpretacja przez historyków budzi poważne zastrzeżenia.

 

Jakie to dokumenty i ślady?

 

To znana od dawna notatka z rozmowy Wałęsy z funkcjonariuszami SB Ryszardem Łubińskim i Czesławem Wojtalikiem z 1978 r. Czytamy w niej, że Wałęsa zapowiedział, iż o "nachodzeniu go przez SB zamelduje komu trzeba". Z całego kontekstu sytuacyjnego wynika, że może chodzić wyłącznie o bezpiekę wojskową. Pamiętajmy, że - jak relacjonuje Krzysztof Wyszkowski - Wałęsa zgłosił się wcześniej do działaczy Wolnych Związków Zawodowych jako ewidentny prowokator.

 

Tym, którzy biorą za dobrą monetę dezinformacje płynące m.in. z gdańskiego muzeum "Solidarności" (etatowo fałszują tam historię ludzie spod znaku prof. Friszke), polecam również uważną lekturę zachowanego protokołu rozmowy Wałęsy z pułkownikami Kilisiem (MON) i Starszakiem (MSW) jesienią 1982 r. Wałęsa prowadzi z nimi dialog w siedzibie prokuratury wojskowej w Warszawie, kiedy jest zwalniany z internowania i podkreśla swoje zasługi dla reżimu komunistycznego.

 

Nie zapominajmy wreszcie o tym wszystkim, co zrobił Wałęsa dla zakłamywania najnowszej historii już jako prezydent RP. Powinien za to odpowiadać przed Trybunałem Stanu. Należy także pamiętać o ludzkich ofiarach poniesionych w walce o prawdę, a zatem ofiarach samego Lecha Wałęsy.

  

Ofiarach?

 

Wymienię tu Henryka Lenarciaka, którego jedyny wywiad na ten temat został wykorzystany w filmie "Plusy dodatnie, plusy ujemne" . Ten starszy kolega Wałęsy ze stoczni na stare lata pracował jako nocny portier - wkrótce po upublicznieniu filmu stracił pracę i zaraz potem zginął w ulicznym wypadku. Zatem kto chciałby podchodzić z pobłażaniem do sprawy "Bolka" jako niewinnej słabostki wielkiego człowieka, niech najpierw zapozna się z biografią śp. Lenarciaka.

 

Trzeba wspomnieć także majora Janusza Stachowiaka. Kilka lat temu został on zaszczuty za swój udział w filmie, a także składanie zeznań podczas procesu, jaki Wałęsa wytoczył Krzysztofowi Wyszkowskiemu. Śp. major - zmarł jak stwierdzono śmiercią samobójczą - okazał się jedynym funkcjonariuszem SB, który nie wahał się w tej sprawie mówić prawdy. Od niego pochodzi informacja o wcześniejszej rejestracji Wałęsy jako kapusia przez bezpiekę wojskową. Moim zdaniem należy mu się wysokie odznaczenie, a śledztwo w sprawie jego tajemniczego zgonu powinno zostać wznowione.

 

Do osób skrzywdzonych należy niewątpliwie także Anna Walentynowicz, z której za życia Wałęsa próbował zrobić mściwą wariatkę; jego ofiarą padł także Krzysztof Wyszkowski. A poza wymienionymi wyżej badaczami, ofiarą ogólnopolskiej nagonki stał się także Paweł Zyzak. Udział seansach szyderstwa i nienawiści wobec niego wzięli przecież przedstawiciele najwyższych władz państwowych z premierem Tuskiem na czele. Bardzo to charakterystyczne, że w ostatnich dniach Paweł Zyzak nie znalazł się na radarach warszawskich mediów. Sądzę, że w mediach bryluje do dziś całkiem sporo takich autorytetów, które nigdy nie zapomną kol. Zyzakowi własnego oportunizmu, jakim zdążyli się wykazać w jego sprawie.

  

Jaką rolę w sprawie ujawnienia materiałów dotyczących TW Bolka odegrała wdowa po generale Kiszczaku?

 

Jest kilka opcji. Ta najprostsza i chyba raczej mało wiarygodna, że pani Kiszczakowa wykazała się zwyczajnym brakiem rozsądku. A może to osoby życzliwe i bliskie wdowie wytłumaczyły jej, że bycie depozytariuszem takich tajemnic może kosztować życie? Akcja w świetle reflektorów sprawia, że zainteresowani mogą upewnić się, że pani Kiszczakowa nie jest w posiadaniu ani jednej kartki papieru mogącej posłużyć w demaskacji kolejnego historycznego autorytetu i legendy. W tym środowisku dobrze przecież pamięta się tragiczny los małżeństwa Jaroszewiczów. Może więc pani Kiszczakowa zadziałała bardziej racjonalnie, niż się to z pozoru zdawało.

 

Kiedy słyszę natomiast, że pierwszy jej kontakt z IPN miał miejsce już dwa tygodnie temu, to nie mogę sobie zadać innego pytania:  czy w tym czasie nie można było przygotować tej akcji porządnie – aby przy okazji spenetrować domy i dacze większej liczby postpeerelowskich generałów? Przeprowadzona takimi, jak nam to pokazano w mediach, metodami akcja IPN i służb policyjnych miała dość mizerne efekty - ale przy okazji spełniła funkcję sygnału ostrzegawczego skierowanych do ew. nieprzezornych, by zrobili porządek z papierami, których są depozytariuszami.

 

A jak ocenia Pan działania IPN i jego prezesa Łukasz Kamińskiego?

 

Jego występy z ostatnich dni są próbą autoliftingu własnej biografii. Prezes Kamiński był bowiem osobiście stróżem niepamięci oraz jednym z żyrantów tego zakłamania. IPN pod jego kierownictwem dokonał pełnego powrotu do niesławnej pamięci "kiereszczyzny", czyli pierwszych lat funkcjonowania Instytutu pod kierownictwem Leona Kieresa. Wówczas trudno było patrzeć na niego inaczej, niż jako na ostatnią kombinację dezinformacyjną Czesława Kiszczaka.

  

Czyli rozgrywa się - zwłaszcza w mediach - obecnie spektakl mający na celu dalszą reglamentację wiedzy o Wałęsie i III RP?

 

Owszem. Jeśli bowiem reżimowa telewizja mówi o czymś na okrągło przez 3 dni, to trudno nie pomyśleć jakie tematy schodzą z czołówek.

  

Ma Pan jakieś propozycje?

 

Na przykład wypowiedzenie przez Polskę, nie pierwszy to już raz, wojny państwu rezunów islamskich. Także inne czarne chmury, które zbierają się nad Polską. Moim zdaniem jeszcze w tym sezonie będziemy świadkami kulminacji... Kto wie, czym zostaniemy w pierwszej kolejności zbombardowani: kryzysem finansowym, wojną ukraińską, czy zamachami, których autorstwo przypisane zostanie "ekstremistom" - niekoniecznie już tylko islamskim? W tej sytuacji zatykanie mediów na całe doby seansem hipokryzji i zakłamania z pewnymi tylko pierwiastkami prawdy nie jest z pewnością dobre.

  

Czego zatem nowego dowiedzieliśmy się o Wałęsie?

 

O Lechu Wałęsie – zgoła niewiele. Ale i to, co już od dawna wiadomo, wystarczy do rewizji obowiązującej wersji historii – z jednoznacznie negatywnym dla niego skutkiem. Tym, którzy martwią się, że na dekonstrukcji mitu Wałęsy wszyscy coś tracimy, że "Polska traci", odpowiedzmy, że kłamstwo i łajdactwo nie mogą być fundamentem żadnej dobrej sprawy. Cóżby to była za Polska, gdyby jej przyszłość miała zależeć od utrzymywania zmowy milczenia nad łajdackimi sprawkami jednego oszusta?

 

 

Rozmawiał Łukasz Karpiel

Zakorzeniony w historii Polski i Kresów Wschodnich. Przyjaciel ludzi, zwierząt i przyrody. Wiara i miłość do Boga i Człowieka. Autorytet Jan Paweł II

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (1)

Inne tematy w dziale Polityka