Albatros ... z lotu ptaka Albatros ... z lotu ptaka
525
BLOG

Kto to jest Polak ? Nowi obywatele "polskojęzyczni" rok 1944-46

Albatros ... z lotu ptaka Albatros ... z lotu ptaka Polityka Obserwuj notkę 1

Czy to jest ten Obywatel, ktory przyszedł do Polski z nadania Stalina i jego akolitów i tworzył podstawy nowego ładu spolecznego w PRL - polskiej republice ludowej.

USTANOWIENIE WŁADZY LUDOWEJ

Rok 1944 lipiec

https://www.youtube.com/watch?v=9PPaqAY4lV8

Polska Kronika Filmowa Nr. 1

Przesłany 10.02.2008

Pierwszy numer Polskiej Kroniki Filmowej

 

Polska Kronika Filmowa Nr. 1 - YouTube

https://www.youtube.com/watch?v=9PPaqAY4lV8
Feb 10, 2008 - Uploaded by maxxxymilian
Pierwszy numer Polskiej Kroniki Filmowej. ... Polska Kronika Filmowa Nr. 1. maxxxymilian ...

 

Rok 1945 sierpień

https://www.youtube.com/watch?v=oa2uKjZaOWQ

 

Polska Kronika Filmowa 21-1945 W Perwszą Rocznice Powstania

Opublikowany 23.04.2013

Pierwsza rocznica Powstania Warszawskiego
Przylot delegacji polskiej z B. Bierutem z Poczdamu.
Przybycie marszałków Żukowa i Rokossowskiego, dekorowanie ich przez Bieruta w Belwederze.
Pożegnanie wojsk radzieckich w Warszawie.
Żniwa na Śląsku i Pomorzu.

 

 

Nieukarany zbrodniarz. Kim był kat Powstania Warszawskiego ...

wmeritum.pl › Historia › Biografie
Translate this page
Aug 4, 2013 - Premier Szydło zaprasza na pogrzeb „Inki”. „Jestem dumna z młodego .... Nieukarany zbrodniarz. Kim był kat Powstania Warszawskiego?

 

>>>

 

6 lat później po umocnieniu struktór WŁADZY LUDOWEJ: Katowice - Stalinogród !

Image result for katowice jako stalinogród

Jak Katowice Stalinogrodem się stały | HISTORIA.org.pl - historia ...

historia.org.pl/2013/12/10/jak-katowice-stalinogrodem-sie-staly/
Translate this page
Dec 10, 2013 - Mapa z nową nazwą Katowic - Stalinogród ... go wezwała i oznajmiła, że to on jakoszanowana na Śląsku osoba musi firmować tę uchwałę.

Stalinogród - zastąpił Katowice na mapie Polski - Historia ...

www.polskieradio.pl/.../795992,Stalinogrod-zastapil-Katowice-na-...
Translate this page
Mar 7, 2013 - W rozmowach między mieszkańcami Katowice zawsze pozostaną ... którzy nie chcą się podporządkować ich zarządzeniom traktują jako ...

 Image result for katowice jako stalinogród

Jak Katowice Stalinogrodem się stały | HISTORIA.org.pl - historia ...

historia.org.pl365 × 257Search by image
Katowice powracają do swojej pierwotnej nazwy

 

OD KATOWIC DO STALINOGRODU, CZYLI ZMIANA NA TELEFON - tekst dr. Grzegorza Bębnika - Tylko u nas - Pamięć.pl - portal edukacyjny IPN

pamiec.pl339 × 472Search by image
Jeszcze tego samego dnia, 7 marca, Rada Państwa wydała odpowiedni dekret, już nazajutrz opublikowany w Dzienniku Ustaw. Imponujące zgoła tempo zostało zachowane, jak widać, również i na tym szczeblu władzy.

 

http://pamiec.pl/pa/tylko-u-nas/13546,OD-KATOWIC-DO-STALINOGRODU-CZYLI-ZMIANA-NA-TELEFON-tekst-dr-Grzegorza-Bebnika.html

TYLKO U NAS

 

OD KATOWIC DO STALINOGRODU, CZYLI ZMIANA NA TELEFON - tekst dr. Grzegorza Bębnika

Przemianowanie Katowic na Stalinogród do dziś pozostaje najbardziej jaskrawym i bezceremonialnym przykładem „gwałtu symbolicznego”.

Kto to jest Polak ? Nowi obywatele "polscy" rok 1945Termin ten, ukuty swego czasu dla określenia relacji między kolonizatorem a kolonizowanym, w nadspodziewanie klarowny sposób może opisywać również i „drugi chrzest” górnośląskiej metropolii.

Armia Czerwona zajęła Katowice w styczniu 1945 roku. Choć do 1939 roku miasto – jako stolica autonomicznego województwa śląskiego – stanowiło integralną część II Rzeczypospolitej, ze strony krasnoarmiejców nie zostały mu oszczędzone zniszczenia i gwałty typowe dla „niemieckiej”, zachodniej części Górnego Śląska. Prący na Berlin pijani bojcy spalili znaczną część katowickiego rynku, o mniej może spektakularnych, za to bardziej dla zwykłego katowiczanina dotkliwych wyczynach nie wspominając. Spotkanie z nowym porządkiem już na samym wstępie nie zapowiadało się zatem dobrze. A miało być jeszcze gorzej.

Katowice z jednej strony dzieliły losy intensywnie sowietyzowanej powojennej Polski, z drugiej zaś musiały dodatkowo doświadczyć próby przeorientowania całej ich dotychczasowej historii; mieli z niej zniknąć niemieccy ojcowie miasta, a jego dzieje miały odtąd składać się li tylko z walk miejscowego proletariatu, w których element klasowy nierozdzielnie miał się stapiać z narodowym.

Dzwoni Berman, dzwoni Bierut

Ukoronowaniem przemian prowadzonych wszelkimi możliwymi sposobami stała się zmiana nazwy miasta. Do niedawna dość powszechnie przyjęło się uważać, że inicjujący tę kuriozalną akcję impuls wyszedł z katowickiego Komitetu Wojewódzkiego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Kto to jest Polak ? Nowi obywatele "polscy" rok 1945Już 6 marca 1953 roku, zatem w dzień po zgonie „chorążego pokoju” Józefa Stalina, tamtejsza egzekutywa oraz prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej na specjalnym zebraniu miały się zwrócić do Komitetu Centralnego PZPR oraz Rady Ministrów o „uhonorowanie” miasta imieniem zmarłego tyrana. Jak było naprawdę? Otóż wola nie tylko mieszkańców, lecz nawet władz miejskiego czy wojewódzkiego szczebla nie miały tu najmniejszego znaczenia. Najprawdopodobniej – jak wynika ze wspomnień Edwarda Gierka, a także z brzmienia dokumentów egzekutywy KW – scenariusz narodzin Stalinogrodu był bowiem następujący: 7 marca rano członek Biura Politycznego KC PZPR, Jakub Berman, zadzwonił do ówczesnego I sekretarza KW w Katowicach, Józefa Olszewskiego, bezceremonialnie przekazując mu polecenie zmiany nazwy miasta. Wobec wykrętów Olszewskiego, przerażonego takim niespodziewanym „prezentem”, Berman zadzwonił powtórnie. Sprawę rozstrzygnął dopiero trzeci telefon, tym razem od samego I sekretarza KC Bolesława Bieruta. Wielkorządca z ramienia Kremla miał zagrozić rozwiązaniem egzekutywy KW, co dla samego Olszewskiego oraz innych regionalnych kacyków oznaczałoby utratę posad, a także trwałe być może wypadnięcie z orbity władzy. Nie było zatem wyjścia – 7 marca na wspólnym posiedzeniu egzekutywa KW oraz prezydium WRN jednogłośnie zatwierdziły podstawiony im wniosek, firmując przy okazji fikcję z „wsłuchiwaniem się w głos katowickiej klasy robotniczej” i spełnianiem woli „szerokich mas”. Nie zawracano sobie przy tym głowy, jak to w PRL, prawnymi niuansami – choć zmiany nazwy miasta była władna dokonać jedynie ówczesna Rada Państwa, wniosek skierowano do... KC PZPR, mimowolnie (?) dając do zrozumienia, gdzie znajduje się właściwy ośrodek władzy.

Według dość powszechnie funkcjonującej wówczas anegdoty, imieniem Stalina zamierzano początkowo obdarzyć Częstochowę. Zapobiec miała temu trzeźwa uwaga któregoś z decydentów, że z tego musiałaby wyniknąć jeszcze jedna zmiana: Matki Boskiej Częstochowskiej na Matkę Boską... Stalinogrodzką. Na pewno rozważano „przechrzczenie” powstających właśnie jako „miasto socjalistyczne” Nowych Tychów. To, że w końcu ów smutny los stał się udziałem Katowic, bez wątpienia było związane z gospodarczą strukturą miasta i regionu, tworzącego największe w PRL skupisko przemysłu ciężkiego.

Jeszcze tego samego dnia, 7 marca, Rada Państwa wydała odpowiedni dekret, już nazajutrz opublikowany w Dzienniku Ustaw. Imponujące zgoła tempo zostało zachowane, jak widać, również i na tym szczeblu władzy. Kto to jest Polak ? Nowi obywatele "polscy" rok 1945Ponieważ jednak dekrety Rady Państwa wymagały zatwierdzenia przez sejm, zdecydowano się na kolejną już ponurą komedię. Do złożenia wniosku o zatwierdzenie zmiany nazwy wyznaczono ówczesnego posła z ramienia Stronnictwa Demokratycznego, Gustawa Morcinka. Powiedzieć zaś, że Morcinek był wówczas na Górnym Śląsku postacią znaną, oznaczałoby pozbawić rzecz całą właściwych jej wymiarów. Pochodzący z Zaolzia pisarz był czołowym propagatorem górniczego etosu, a dzięki umiejętnemu „podczepieniu się” pod socrealizm jego książki były na Górnym Śląsku lekturą obowiązkową. Toteż właśnie jemu przypadł w udziale wątpliwy zaszczyt wygłoszenia sprawozdania o przemianowaniu Katowic na Stalinogród i województwa katowickiego – na stalinogrodzkie. Jak wspominał później obecny przy tym Kazimierz Wyka, Morcinek „blady jak ściana, drętwym głosem odczytał tekst”. Pisarz na pewno już wówczas zdawał sobie sprawę z haniebnej roli, jaka została mu narzucona i jaka na zawsze już zaciążyć miała na jego wizerunku. Nie zdobył się jednak na jakikolwiek gest, który przyszłe pokolenia mogłyby zinterpretować jako bierny choćby protest.

Oporne społeczeństwo

Inaczej zareagowali mieszkańcy uszczęśliwianego na siłę miasta i województwa. Jak wspomina Morcinek, już kilka dni po jego sejmowym wystąpieniu zaczęły doń napływać „listy ze strasznymi pogróżkami”. Mieszkańcy miasta ostentacyjnie używali dawnej nazwy, kupując bilety czy adresując listy. Na najbardziej wyrazisty opór zdecydowały się trzy nastoletnie wówczas uczennice z Chorzowa: Natalia Piekarska, Zofia Klimonda i Barbara Galas. Własnoręcznie przygotowały one ulotki z tekstem „Precz ze Stalinogrodem”, które następnie rozrzuciły w mieście. Odwet rozsierdzonej tym aktem „ludowej” władzy był straszny: po koszmarnym śledztwie, w procesie 8 czerwca 1953 roku najstarsza z trójki, siedemnastoletnia Barbara Galas, została skazana na cztery lata więzienia, a dwie młodsze nastolatki umieszczono w zakładach poprawczych. Ówczesny dziennikarz „Życia Warszawy” Leszek Moczulski otrzymał zaś na kilka lat zakaz wykonywania zawodu, kiedy w jednym z artykułów użył właściwej nazwy miasta nad Rawą.

Kto to jest Polak ? Nowi obywatele "polscy" rok 1945Skala operacji mającej na celu zatarcie pamięci po Katowicach była, jak na warunki „gospodarki niedoborów” PRL, zgoła gigantyczna. Najdosłowniej z dnia na dzień zniknęły szyldy i tablice ze starą nazwą, instytucje w gorączkowym pośpiechu zamawiały nowe druki i pieczęcie. Nawiasem mówiąc, przez kilka dni prawdziwe oblężenie przeżywały senne najczęściej zakłady zajmujące się wyrobem stempli; jedna z niewielkich katowickich spółdzielni rytowniczych tylko do poniedziałku 9 marca przygotowała ich aż pięć tysięcy! Struktury stalinogrodzkiego już Urzędu Bezpieczeństwa „uwrażliwiono” na używanie przez mieszkańców starej nazwy; o odpowiedni respekt wobec obowiązującej terminologii miała zadbać rozbudowana agentura. Od 7 marca poczynając, dzieciom w metrykach urodzenia wpisywać zaczęto „Stalinogród”. Tego samego dnia, od godziny 19.00, podróżni przybywający na katowicki dworzec kolejowy z zaskoczeniem dowiadywali się, że w istocie znajdują się w Stalinogrodzie. Informowały o tym zarówno w imponującym tempie zmienione napisy, jak też odpowiednio poinstruowane megafonistki. Wkrótce już nowa nazwa była wszędzie, w każdym komunikacie, każdej szkolnej gazetce i każdej uchwale dowolnej rady zakładowej. A wszystko to w rytm wszechobecnej propagandy ze zbliżonym do granic obłędu zadęciem walącej w kocioł o nazwie „Stalinogród”.

Cichy powrót do normalności

Jakże mizernie na tle tego wszystkiego wyglądał koniec „miasta Stalina”. Na fali październikowej odwilży 1956 roku używanie starej nazwy miasta – także w oficjalnym obiegu – stało się powszechne wręcz z dnia na dzień. Tym bardziej że na straży czci i chwały kremlowskiego patrona nie stał już „klasowo czujny” aparat bezpieczeństwa, któremu na krótką chwilę stępiono zęby. 21 października tegoż roku oficjalnie stalinogrodzkie jeszcze rady narodowe szczebla miejskiego i wojewódzkiego podjęły uchwałę „o przywróceniu miastu Stalinogród nazwy Katowice oraz województwu stalinogrodzkiemu nazwy województwo katowickie”. Na centralnych szczeblach tym razem zanadto się jednak nie śpieszono. Rada Państwa stosowny dekret przyjęła dopiero w grudniu 1956 roku, a na zatwierdzenie decyzji przez sejm wypadło czekać aż do marca roku następnego. Nie potrzebowano też tym razem żadnego Morcinka, wszystko odbyło się cicho i jakby wstydliwie. Zresztą, dla mieszkańców miasta i województwa te urzędowe egzekwie nie miały już większego znaczenia – od dobrych sześciu miesięcy Katowice na powrót były Katowicami.

 

dr Grzegorz Bębnik – pracownik OBEP IPN w Katowicach

Korzystałem z publikacji: Andrzej Małkiewicz, Obronić Katowice przed Stalinogrodem [w:] Katowice w kulturze pamięci, red. Antoni Barciak, Katowice 2011, s. 176–190; Zygmunt Woźniczka, Katowice-Stalinogród-Katowice. Z dziejów miasta 1948–1956, Katowice 2007, s. 71–204.

Tekst pochodzi z numeru 3/2013 miesięcznika „Pamięć.pl"

Szkoła w latach 1943-44 w Riazaniu pracowała pełną parą.

http://www.gdansk.pl/wiadomosci/Z-czyich-rak-jak-i-dlaczego-zgineli-zolnierze-niezlomni-Inka-i-Zagonczyk-WYWIAD,a,59922

 

Z czyich rąk, jak i dlaczego zginęli żołnierze niezłomni "Inka" - Gdańsk

www.gdansk.pl/.../Z-czyich-rak-jak-i-dlaczego-zgineli-zolnierze-ni...
Translate this page

3 days ago - Waldemar Kowalski, MIIWŚ, współpracownik IPN: I "Inka" nie jest nawet draśnięta! 10 żołnierzy ma po ... Kim byli ci, którzy rozstrzeliwali? ... Brutalne śledztwo prowadził niezwykły kat, oficer Andrzej Stawicki. Jego akt ... Matka Inki Eugenia, spokrewniona z Elizą Orzeszkową, była ze szlachty zaściankowej.

Mordercy Danuty Siedzikówny "Inki" - Strona 2 - Historia - WP.PL

historia.wp.pl/strona,2,title,Mordercy-Danuty-Siedzikowny-Inki,wi...
Translate this page

Aug 30, 2014 - Jacek Różański, kat rotmistrza Witolda Pileckiego i generała Augusta ... Nie mniej okrutny wobec "Inki" był Andrzej Stawicki (w gdańskim UB prowadził też ... m.in. przez gdański IPN, nie udało się ustalić, kim był ten człowiek.

 

http://niezlomni.com/byl-jozef-kijowski-dziadek-lidera-kod-zakonczeniu-dzialan-wojennych-walczyl-bandami-nacjonalistycznymi/

http://niezlomni.com/kat-inki-to-on-domagal-sie-kary-smierci-dla-dziewczyny-bez-dowodow-na-jej-wine/

Płk Wacław Krzyżanowski był pierwszym stalinowskim prokuratorem, któremu w III RP zarzucono mord sądowy – 3 sierpnia 1946 r. brał udział w skazaniu na śmierć Danuty Siedzikówny, ps. Inka, sanitariuszki antykomunistycznego oddziału mjr. Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki”.

 

Ta sprawa zakończyła się uniewinnieniem Krzyżanowskiego, ale później została wznowiona. Instytut Pamięci Narodowej odnalazł bowiem dokumenty, świadczące o tym, że tego samego dnia żądał on kary śmierci w innej sprawie – Hansa Baumana. To druga (czy ostatnia?) zbrodnia sądowa w jego karierze.

Obie zbrodnie w majestacie komunistycznego bezprawia miały miejsce w areszcie karno-śledczym w Gdańsku, a Krzyżanowski nie uczestniczył w nich – jak twierdził – przypadkowo, ale świadomie żądał najwyższego wymiaru kary dla „wrogów ludu”.

W PRL-u Wacław Krzyżanowski otrzymał wiele odznaczeń i nagród. Czym tak zasłużył się „ludowej” władzy? Wiadomo, że służbę wojskową rozpoczął w 1943 r. w Dżambule (Kazachstan), należał do dywizji kościuszkowskiej, brał udział w bitwie pod Lenino. Zaraz po wojnie ukończył szkołę oficerów bezpieczeństwa publicznego w Łodzi i rozpoczął pracę w Wojskowej Prokuraturze Rejonowej w Gdańsku, gdzie był „śledziem” do 1950 r. W wojskowym wymiarze sprawiedliwości (czytaj: bezprawia) pracował potem na Śląsku i na Pomorzu (w Koszalinie), w 1976 r. zwolniony do rezerwy.

ZAMORDOWANY ZA SARNĘ

Akta procesu Hansa Baumana cudem odnaleziono.

– Wynika z nich, że Wacław K. samodzielnie przeprowadził śledztwo i sformułował oskarżenie – mówi prof. Witold Kulesza, dyrektor Głównej Komisji Ścigania Zbrodni Przeciwko Narodowi Polskiemu.

Czym Hans Bauman podpadł komunistom, że skazali go na śmierć? Był gdańskim Niemcem, a jego rodzina głodowała. Pewnego czerwcowego dnia 1945 r. Bauman znalazł w lesie karabin z kilkoma nabojami, upolował nim sarnę, po czym broń zakopał. Zdobycznym mięsem podzielił się z mieszkającymi w jego domu Polakami. Niemiec wpadł wskutek donosu (obciążyły go również zeznania trzech Polaków).

KARABIN PRZECIW PAŃSTWU

Po śledztwie, prowadzonym przez funkcjonariuszy Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Miastku, Krzyżanowski oskarżył Baumana o nielegalne posiadanie broni i prowadzenie działalności wywrotowej, mającej na celu oderwanie Gdańska od Polski.Żądając kary śmierci, stalinowski prokurator twierdził, że oskarżony jest „wrogo ustosunkowany do państwa polskiego, spodziewał się wojny i niewątpliwie miał zamiar użyć karabinu w stosownej chwili przeciwko państwu polskiemu”. Hans Bauman został skazany w trybie doraźnym na karę śmierci. 9 sierpnia 1946 r. wyrok wykonano.

W materiałach Instytutu Pamięci Narodowej czytamy: „skazany pozbawiony został całkowicie możliwości obrony, a okoliczności sprawy świadczą, iż skazanie Hansa B. stanowiło zbrodnię sądową, popełnioną przez funkcjonariuszy państwa komunistycznego z powodu przynależności skazanego do określonej grupy narodowościowej, w której to wykorzystano formę procesu karnego do przeprowadzenia czystki etnicznej”. Tak wyglądało ówczesne, stalinowskie „prawo”.

OSKARŻYĆ I ZEMDLEĆ

Pierwszy proces Krzyżanowskiego o zbrodnię sądową rozpoczął się w 1993 r. przed Wojskowym Sądem Okręgowym w Poznaniu. W akcie oskarżenia zarzucono mu, że jako oficer śledczy WPR w Gdańsku podżegał skład sędziowski do wymierzenia Danucie Siedzikównie, ps. Inka, sanitariuszce „Łupaszki”, najwyższego wymiaru kary, czyli do zabójstwa (tak jak w przypadku Hansa Baumana).

Co na to Krzyżanowski:

 

– Byłem młody. Zostałem skierowany na proces przypadkowo, bez przeszkolenia i przygotowania [czyżby szkoła oficerów bezpieczeństwa publicznego w Łodzi nieodpowiednio przygotowywała do pracy? – red.], wcześniej nie brałem udziału w żadnej sprawie sądowej. Nie wiedziałem nawet, o co ta dziewczyna była oskarżona.

W podobny sposób tłumaczy się dziś większość stalinowskich funkcjonariuszy. Czy Krzyżanowski mówi prawdę?

Rozprawa przeciw „Ince” odbyła się tego samego dnia, kiedy skazano Hansa Baumana, czyli 3 sierpnia 1946 r., tylko dwie godziny później (podobnie, jak Niemiec, łączniczka „Łupaszki” została skazana w trybie doraźnym). Jest to bezsprzeczny dowód na to, że Krzyżanowski kłamie, kiedy mówi, iż na proces Siedzikówny został skierowany przypadkowo, a wcześniej nie brał udziału z żadnej sprawie sądowej.

Podczas swojej „przypadkowej” obecności na procesie „Inki”, Krzyżanowski wystąpił z ostatnim słowem. Poparł akt oskarżenia i żądał surowej kary. Dziś utrzymuje, że na sali sądowej był przez 5-10 sekund, został do tego zmuszony przez przełożonych, w ramach szkolenia [czyżby nie został wcześniej wystarczająco przeszkolony? – red.], a po odczytaniu sentencji omal nie zemdlał.

Charakterystyczne jest to, że Krzyżanowski oskarżał młodych ludzi – Siedzikówna miała 17 lat, Bauman 19. Oni najwyraźniej byli najbardziej niebezpieczni dla tworzącej się władzy „ludowej”.

ZEMSTA ZA „ŁUPASZKĘ”

Danuta Siedzikówna została aresztowana 20 lipca 1946 r., kiedy pojechała do Gdańska w celu zdobycia leków dla rannych partyzantów. Oskarżono ją o udział w „bandzie Łupaszki”, nielegalne posiadanie broni (tak jak Hansa Baumana), a w przede wszystkim o wydanie poleceń zastrzelenia dwóch funkcjonariuszy UB. Tego ostatniego czynu sąd jej nie udowodnił, a mimo to stwierdził, że zasługuje ona na śmierć.

Zdaniem prokuratora III RP, był to wniosek „rażąco niewspółmierny wobec czynów zarzucanych Danucie Sziedzikównie, jak i nie odzwierciedlający zebranego materiału dowodowego”.

„Inka” nie podpisała prośby do Bieruta o łaskę. Pismo podpisał jej obrońca. Bierut nie skorzystał z prawa łaski. Zastrzelono ją 28 sierpnia 1946 r. w piwnicy gdańskiego aresztu. Razem z nią, z rąk plutonu egzekucyjnego, zginął Feliks Selmanowicz „Zagończyk”, jeden z dowódców majora „Łupaszki”. Umierali z okrzykiem „Jeszcze Polska nie zginęła”.

Do 2015 roku rodzinie nie udało się odnaleźć miejsca pochówku Danuty Siedzikówny.Ze strony aparatu bezpieczeństwa była to zemsta za działalność Zygmunta Szendzielarza i jego oddziału, który mocno dawał się we znaki nowej władzy, a nie można było go złapać. Żeby osiągnąć propagandowy sukces, zamordowano niewinną dziewczynę, która niosła również pomoc rannym ubekom.

Poznański sąd stwierdził jednak, że nie można jednoznacznie ustalić, jaką rolę Krzyżanowski odegrał w procesie „Inki”. Kierując się zasadą, że wszystkie wątpliwości powinny być rozstrzygane na korzyść oskarżonego, uniewinnił byłego śledczego. 45 lat wcześniej wątpliwości nie przemawiały na korzyść Siedzikówny.

Wacław Krzyżanowski nie przyznał się do winy, ujawniając jednocześnie przestępczy charakter działalności komunistycznych organów sprawiedliwości (czytaj: bezprawia). Czyżby w swoich zeznaniach nie widział sprzeczności, że jako aktywny funkcjonariusz tamtego przestępczego systemu, podżegający do zbrodni sądowych na niewinnych ludziach, też jest (w świetle obecnie obowiązującego prawa) przestępcą?

Tadeusz M. Płużański, źródło: ASME.pl

W październiku 2014 r. w Koszalinie zmarł prokurator Krzyżanowski. Jego przeszłość nie przeszkodziła władzom w wystawieniu mu na pogrzebie asysty honorowej Wojska Polskiego.

http://www.dlibra.karta.org.pl/dlibra/doccontent?id=20602

Centralna Szkoła Podchorążych WP w Riazaniu, stoją od lewej: ppor. Antoni Jamroziński, zastępca dowódcy szwadronu kawalerii do spraw politycznych; ppor. Józef Hutnik, pełniący obowiązki dowódcy szwadronu kawalerii; chor. Wacław Pelc, dowódca plutonu.

Kiedy

http://www.dlibra.karta.org.pl/dlibra/collectiondescription?dirids=1174

 

OPIS KOLEKCJI: INDEKS REPRESJONOWANYCH

image

Indeks Represjonowanych – Kolekcja dokumentów źródłowych pochodzących ze zbiorów programu „Indeks Represjonowanych”. Program ten był realizowany przez Ośrodek KARTA w latach 1988–2013 i stawiał sobie za cel imienne udokumentowanie ofiar represji sowieckich na obywatelach II Rzeczypospolitej w latach 1939–56. Obecnie program jest prowadzony przez Instytut Pamięci Narodowej. W Bibliotece Cyfrowej OK została umieszczona część materiałów, które zgromadzono w Ośrodku KARTA przez 25 lat działania programu „Indeksu Represjonowanych”. Są to przede wszystkim spisy i wykazy przedwojennych obywateli polskich, którzy byli represjonowani przez władze sowieckie w latach 1939-56. Znajduje się tu również kolekcja 3 tys. fotografii, ukazująca losy represjonowanych.

Liczba publikacji w kolekcji: 4686

dokonano morderstwa sądowego w więzieniu śledczym na Kurkowej w Gdańsku na niespełna 18 letniej Dziewczynie "INCE" Danucie Siedzikownie , sierocie po stracie Ojca Sybiraka i Matki zamordowanej w nieznanym miejscu przez niemców i 42 letnim ZAGOŃCZYKU Feliksie Salmonowiczu Oficerze ppor AK walczącego w Brygadzie Majora  Zygmunta Szyndzielorza "ŁUPASZKI"

 

prawda o pochodzeniu zbrodniarzy z UB i dowódcy plutonu egzekucyjnego jest sprawą najwyższej wagi.

Nie można odbierać dobrego imienia Polakom !

KSIĘŻĘ ARCYBISKUPIE, JEGO EMINENCJO PROSIMY O SPROSTOWANIE

KIM BYŁ KAT INKI I ZAGOŃCZYKA I Z CZYJEGO NADANIA WYKONYWAŁ WYROKI ŚMIERCI NA PATRIOTACH POLSKI

 

Na Mszy św. pogrzebowej   Feliksa Selmanowicza ps. „Zagończyka” i Danuty Siedzikówny ps. „Inki” bohaterów konspiracji antykomunistycznej , Arcybiskup generał Leszek Głódź w swojej homilii ;

Powiedział  on i powtórzył dwa razy,  że po tym gdy  żołnierze plutonu  egzekucyjnego strzelali specjalnie niecelnie do „ Inki” i nie zabili jej,  

więc nadzorujący wyrok dowódca plutonu egzekucyjnego z pistoletu strzałem w tył głowy/ jak powiedziała Pani Premier,bandyta/ zamordował  Inkę.

         Arcybiskup Głódź powtórzył zaś dwa razy , że to nadzorujący Polak zabił Inkę, a premier  powtórzyła, że bandyta zastrzelił Inkę.

         Poszło to na cały świat że Polacy mordowali swoich bohaterów.  Było to upokarzające dla Polaków. Ze Polak i Bandyta zabił Inkę.

   Wieczorem  w Telewizji Trwam wystąpił wiceprezes Instytutu Pamięci Narodowej z Gdańska który opisując śmierć Inki  wyjawił, że tym mordercą Inki był oficer Urzędu Bezpieczeństwa narodowości żydowskiej , który czterokrotnie zmieniał nazwisko i po awansowaniu na majora wyjechał do Izraela, skąd pisał do Polski aby poświadczyć jego służbę w UB bo dostanie wyższą emeryturę.

...
 

Homilia ks. abp. Sławoja Leszka Głódzia wygłoszona podczas uroczystości pogrzebowych „Inki” i „Zagończyka”

Radio Maryja
 
 
 
 

Panie Prezydencie Najjaśniejszej Rzeczypospolitej!

Szanowna Pani Premier i członkowie polskiego rządu!
Czcigodni Księża Biskupi i Drodzy Kapłani!

Rodziny świętej pamięci „Inki” i świętej pamięci „Zagończyka”, których żegnamy modlitwą Kościoła i otwartym ku Nim sercem Ojczyzny! Wdzięcznym i dumnym!

Żołnierze Wyklęci – Żołnierze Niezłomni! Czcigodni weterani wielkiego antykomunistycznego powstania!
Drodzy Rodacy, którzy za wierność imperatywowi Polski Niepodległej zaznaliście więzienia, prześladowań, zepchnięcia na margines życia!

Ziomkowie „Inki”, „Zagończyka”. Od wileńskiej i białowieskiej strony! Od kresowych stanic Najjaśniejszej! Od ziemi zawierzenia Matce Miłosierdzia!

Droga młodzieży wpatrzona w drogę Żołnierzy Wyklętych! Odnajdująca na niej to, co ważne, trwałe, nieulękłe – wzór dla swej drogi!

Harcerze, Żołnierze, Policjanci!

Rodacy, rozproszeni po krajach i lądach, którzy dzięki Telewizji „Polonia”, TVP 1 i Telewizji „Trwam” jednoczycie się dziś z nami!

Bracia i Siostry w Chrystusie Panu! Uczestnicy pogrzebu bohaterów polskiej wolności!

 

Homilia ks. abp. Sławoja Leszka Głódzia wygłoszona podczas uroczystości pogrzebowych w Gdańsku

Opublikowany 28.08.2016

Uroczystości pogrzebowe Bohaterów II konspiracji śp. Danuty Siedzikówny ps. Inka i śp. Feliksa Selmanowicza ps. Zagończyk w 70. rocznicę wykonania wyroku śmierci. Eucharystii będzie przewodniczyć Sławoj Leszek Głódź - Metropolita Gdański.

 

 

W pierwszym czytaniu dzisiejszego dnia usłyszeliśmy Ezechielowe proroctwo. Rozbrzmiewa w nim Boża zapowiedź zmartwychwstania umarłych. Wizja wiecznego życia, które trwa po przekroczeniu bramy śmierci. „Oto otwieram wasze groby i wydobywam was z grobów”(Ez 37, 12). „Oto ja wam daję ducha po to, abyście się stały żywe” (Ez 37, 5).

Jakże mocną siłę wyrazu ma ten widok doliny umarłych, w którym bieleją porzucone, opuszczone, zapomniane ludzkie kości. Także ten, wprzęgnięty w służbę wiary chrześcijańskiej, obraz Bożej mocy, która w krajobraz śmierci tchnie moc ducha. Ożywia to, co wydawało się na zawsze umarłe. Podnosi z zapomnienia. Prowadzi do rodzinnego kraju.

Z Ezechielowym proroctwem stajemy wobec tych dwóch trumien. Złożono w nich doczesne szczątki naszej siostry, śp. Danuty Siedzikówny „Inki” i brata naszego, śp. Feliksa Selmanowicza „Zagończyka”. Żołnierzy Wyklętych – Żołnierzy Niezłomnych. Za wierność Bogu i Polsce na śmierć skazanych i straconych.

Niegdyś zostały złożone w grobowej jamie bez szacunku przynależnego ludzkiemu ciału. Bez modlitwy ostatniego pożegnania. Po latach niewiedzy, gdzie je ukryto – zostały odnalezione. Podniesione z niej, z czcią i pietyzmem. Zidentyfikowane.

„Oto otwieram wasze groby i wydobywam was z grobów”

W intencji tych dwojga zanurzonych – o czym przypomina w drugim czytaniu Święty Paweł Apostoł – przez sakrament chrztu świętego w śmierć i zmartwychwstanie Chrystusa, sprawować będziemy Eucharystię, przez którą Bóg w Chrystusie uświęca świat.

Ofiarujemy im modlitwę naszej nadziei. Wyrażoną niezmąconą wiarą przez Apostoła Pawła, że skoro umarli z Chrystusem, razem z Nim żyć będą. Wierzymy, że ich dusze uczestniczą już w paschalnej pełni Uczty w Królestwie Niebieskim.

Długo czekałaś „Inko” na ten dzień!
Długo czekałeś nań Panie podpułkowniku „Zagończyku”!
Długo czekałaś, Polsko! Stanowczo za długo!
Panie Prezydencie dziękujemy za awanse: za stopień oficerski „Inki” i „Zagończyka”.

„Gdzie są ich groby, Polsko! Gdzie ich nie ma! Ty wiesz najlepiej – i Bóg wie na niebie!” Podczas pamiętnej Pierwszej Pielgrzymki do Ojczyzny, pytał tymi słowami Artura Oppmana, poety i ochotnika wojny 1920 roku, św. Jan Paweł II. Pytał, patrząc na ten szczególny grób Ojczyzny. Grób Nieznanego Żołnierza, lwowskiego orlęcia. Symbol polskich żołnierskich mogił. Na polskiej ziemi. I wielu miejscach Europy i świata. Także żołnierskich pochówków nieoznaczonych mogiłą. Niewyróżnionych Chrystusowym krzyżem. Ukrytych. Utajnionych. Bezimiennych. Wyrugowanych z ludzkiej pamięci. Obdartych z czci należnej złożonemu do grobu ludzkiemu ciało – świątyni Ducha Świętego. Takimi stały się wasze groby sanitariuszko „Inko”, podpułkowniku „Zagończyku”.

A jednak nadszedł dzień, kiedy je odnaleziono. Podniesiono z bezimiennego miejsca niepamięci w 14 kwaterze gdańskiego Cmentarza Garnizonowego. Miejscu ukrytych pochówków ofiar komunistycznego terroru zabijanych w więzieniu przy Kurkowej!

„Oto otwieram wasze groby i wydobywam was z grobów” (Ez 37, 12). Dziękujemy tym, którzy stali się narzędziem niezagasłej tęsknoty rodzin, bliskich, wielu ludzi ojczyzny. Tęsknoty, aby doczesne szczątki naszej siostry „Inki”, naszego brata podpułkownika „Zagończyka” zostały odnalezione. Aby wypełniły się Jezusowe słowa: „Nie ma bowiem nic ukrytego, co by nie miało wyjść na jaw” (Mk 4, 22).

To zespół archeologów i antropologów z Instytutu Pamięci Narodowej pod kierunkiem Pana prof. Krzysztofa Szwagrzyka. Wspólnota w służbie prawdy i pamięci. Z determinacją poszukująca i odkrywająca utajone groby polskich bohaterów Ofiar komunistycznych zbrodni.

To genetycy z Instytutu Medycyny Sądowej, którzy te szczątki wydarte niepamięci starają się zidentyfikować. Przekazać rodzinom. Bliskim. Narodowi i Ojczyźnie. Aby można było na ich trumnach złożyć pożegnalny pocałunek – dar Ojczyzny, żegnającej bohaterów dróg ku wolności. Po chrześcijańsku pogrzebać tych, których sakrament chrztu związał z Chrystusem – na wieczność. „Oto ja wam daję ducha po to, abyście się stały żywe”.

Umiłowani! Dokładnie 70 lat temu, 28 sierpnia 1946 roku, o godz. 6:15 w piwnicy więzienia przy Kurkowej siedemnastoletnia „Inka” – Danuta Siedzikówna, sanitariuszka 5 Wileńskiej Brygady AK mjr. Zygmunta Szendzielorza „Łupaszki” i 42- letni ppłk. Feliks Selmanowicz „Zagończyk”, dowódca samodzielnego patrolu bojowo-dywersyjnego na okręg gdańsko-olsztyński w brygadzie „Łupaszki” zostali zamordowani z wyroku Wojskowego Sądu Rejonowego w Gdańsku.

Świadkiem egzekucji był ks. Marian Prusak. Przebywał na plebanii kościoła garnizonowego we Wrzeszczu. Chwilowo zastępował nieobecnego proboszcza, swego przyjaciela. Nocą został przewieziony na Kurkową. Wyspowiadał skazańców. Był świadkiem ich śmierci. Po latach zrelacjonował swoje przeżycia.

Widok gromady młodych ludzi, zapewne ubowców, którzy przywitali skazańców obelgami i rynsztokowymi wyzwiskami. Komendę prokuratora wojskowego: „Po zdrajcach narodu ognia”, którą zakończył odczytywanie uzasadnienia wyroku śmierci. Okrzyk ich dwojga: „NIECH ŻYJE POLSKA!”.

Okrzyk, który nie gaśnie

To było siedemdziesiąt lat temu. Jakże dawno! Nie wiemy nic o losach żołnierzy z egzekucyjnego plutonu, którzy nie odważyli się celnie strzelać do drobnej, kilkunastoletniej dziewczyny, która wyglądała jak ich młodsza siostra.

Także o losach młodych ludzi w służbie komunistycznego systemu, lżących skazańców. Wiemy, że oficer, który zastrzelił „Inkę „i „Zagończyka” piął się po szczeblach służby. Zmarł w stopniu majora. Został pochowany z honorami.

W 2008 roku w Rumii odszedł do domu Ojca sędziwy ks. Marian Prusak, który ocalił obraz tamtej kaźni. Kapelan Powstania Warszawskiego. Więzień PRL-u. Wiele się zdarzyło w ciągu lat, które zbiegły od tamtej tragedii o sierpniowym, letnim poranku.

A przecież sanitariuszko „Inko” , podpułkowniku „Zagończyku”, wasz ostatni okrzyk: „Niech żyje Polska”, który rozległ się na progu waszej śmierci – nie zamilkł. Biegnie ku nam. Przenika nasze serca!

Przejmujący symbol waszej wielkości i dzielności. Waszej chwały i sławy. Waszej miłości i ofiary. To on przyprowadził tu dziś Pana Prezydenta Najjaśniejszej Rzeczypospolitej. Wezwał nas wszystkich, abyśmy się tu stawili. W imię Polski, która nie zginęła. Żyje! Wolna i Niepodległa!

Polski, która pamięta. Wreszcie pamięta! O synach i córkach naszego Narodu. O tych, którzy złożyli ofiarę swego życia, „Dla Ciebie, Polsko, i dla Twojej chwały”! Dla twej Wolności! Dla twej Niepodległości!

Długo czekałaś „Inko” na ten dzień! Długo czekałeś nań Panie poruczniku „Zagończyku”!

NIECH ŻYJE POLSKA! Ten okrzyk rozbrzmiewał nie raz w tamtej, powojennej, skrwawionej, skrzywdzonej Polsce.

Okrzyk naszych braci i sióstr, obywateli polskiej ojczyzny, żołnierzy heroicznego antykomunistycznego powstania. Po latach nazwano ich Żołnierzami Wyklętymi. Żołnierzami Niezłomnymi. Ale nazywano ich także inaczej: bandytami, zdrajcami ojczyzny, sługusami reakcji. Byli tropieni, tępieni, torturowani w czasie śledztw, zabijani, skazywani na wieloletnie wyroki, obdzierani z żołnierskiej czci, honoru, godności. Nie tylko oni, ale i ich Rodziny, straszone i upokorzone.

W tym miejsce chcę zaznaczyć, że dziś słyszy się, że pewne ugrupowania zawłaszczają sobie słowo patriotyzm. Tymczasem patriotyzm to nie jest moneta przetargowa. Mam być w nas, w naszych sercach. Tak jak był w sercach Żołnierzy Niezłomnych, którzy byli i są bohaterami polskiej wolności. Sługami Ojczyzny. Autentycznymi polskimi patriotami.

„My jesteśmy z miast i wsi polskich”

Umiłowani! Antykomunistyczne powstanie, którego żołnierzami była „Inka” i ppłk. „Zagończyk” wybuchło ze sprzeciwu przeciw włączeniu Polski do bezbożnego, ateistycznego sowieckiego systemu. Rozpłomieniało w różnych miejscach ojczyzny.

W 1945 roku, w okresie jego największej aktywności dwadzieścia tysięcy Żołnierzy Niezłomnych – Żołnierzy Wyklętych walczyło w leśnych oddziałach. Kilkaset tysięcy osób ich wspomagało: dostawami żywności, udzielaniem schronienia, przekazywaniem wywiadowczych informacji.

Wraca dziś często echem treść tamtej ulotki, zredagowanej tu, na Pomorzu Gdańskim, najpewniej przez mjr. „Łupaszkę”, a drukowanej i kolportowanej przez partol dywersyjno-bojowy ppłk. „Zagończyka”. Formuje zwięźle i jednoznacznie cel podjętej walki. Ukazuje rodowód tych, którzy podjęli walkę:. „(…) nie jesteśmy żadną bandą, tak jak nas nazywają zdrajcy i wyrodni synowie naszej ojczyzny. My jesteśmy z miast i wsi polskich. My chcemy, by Polska była rządzona przez Polaków oddanych sprawie i wybranych przez cały naród (…) my chcemy Polski suwerennej, Polski chrześcijańskiej, Polski – polskiej”.

Polski w znaku Białego Orła w dumnej królewskiej koronie, a nie sierpa i młota. Polski w znaku Maryi – przewodniczki na Chrystusowych drogach narodu semper fidelis. Królowej Polskiej Korony. Wspomożycielki polskiego Kościoła.

Zachowaliście się jak trzeba

Umiłowani! Dziś pochylamy się nad żywotami „Inki” i „Zagończyka”. Dzieliła ich różnica wieku. Doświadczenie życiowe. Oboje poszli na służbę Niepodległej. Pochodzili z Polski Wschodniej, z metropolii wileńskiej. Rozświetlonej blaskiem Miłosierdzia bijącym od Ostrej Bramy. Przez stulecia tarczy Rzeczypospolitej i Europy. Osłaniającej przed Tatarami, Turkami, Moskalami. Przedmurza chrześcijaństwa – antemurale christianitatis.

W krótkim, niespełna 18-letnim życiu „Inki” ukształtowanej w katolickim, wiejskim domu, wspartym o wiarę świętą, o tradycję chrześcijańską i narodową, o jasny kodeks moralny, odzwierciedliło się wiele tragizmu. Syberyjska zsyłka ojca, jeszcze u schyłku epoki zaborczej. Wspominana zapewne przez niego w niejeden wieczór dzieciństwa „Inki”. Kolejna wywózka w głąb Związku Sowieckiego, w 1940 roku, za tzw. pierwszego Sowieta, tego oddanego swej pracy leśnika, dla sowieckich okupantów „wroga ludu”. Śmierć matki, należącej do AK, więzionej w Białymstoku, rozstrzelanej przez Niemców, pochowanej w nieznanym miejscu.

Czy nie za dużo w twym młodym życiu „Inko” dotknęło cię rodzinnych tragedii? Czy po ich przeżyciu nie powinnaś się skryć, duchowo skulić, nie angażować się w cokolwiek, co mogło nieść dla ciebie zagrożenie?

A ty postąpiłaś zupełnie inaczej. Swą moralną wrażliwość, ład i prostotę swego młodzieńczego serca ofiarowałaś na służbę Niepodległej.

A ty, podpułkowniku „Zagończyku”. Niegdyś 16-letni ochotniku wojny polsko – bolszewickiej 1920 roku. Żołnierzu wywiadu. W 1939 Korpusu Ochrony Pogranicza – obrońco rodzinnego Wilna przed Armią Czerwoną. Żołnierzu wileńskich brygad AK: „Szczerbca”, „Łupaszki”, „Ronina”. Więźniu sowieckiego obozu w Kałudze.

Zbiegłeś z niego, wyjechałeś z Wilna jesienią 1945 roku tzw. transportem repatriacyjnym. Mogłeś powiedzieć sobie, że już dość, że wystarczy. Poszukać bezpiecznej niszy na przetrwanie.

A ty wyruszyłeś na Pomorze Gdańskie, szukać kontaktu z konspiratorami od „Łupaszki”. Rozpocząłeś służbę w jego sławnej brygadzie. Służbę Niepodległej. Do końca. Do tamtego okrzyku – twego i „Inki” – o sierpniowym poranku: „Jeszcze Polska nie zginęła”.

Zachowaliście się jak trzeba oboje, ty „Inko”, ty „Zagończyku”. Wobec sumienia, wyznawanych wartości. Wobec Ojczyzny, która jest wielkim darem Boga.

Wedle niepełnych danych z rąk polskich i sowieckich komunistów zginęło ok. 8 600 jego uczestników. 5 tysięcy skazano na karę śmierci. Ponad połowę tych kar wykonano. W obozach i więzieniach ponad 20 tysięcy poniosło śmierć.

Czy może historia płynąć przeciw prądowi sumień?

Umiłowani! Bracia i Siostry! Zapewne starsi z Was pamiętają jednodniową pielgrzymkę św. Jana Pawła II do Ojczyzny w maju 1995 roku. Miała miejsce w nieprzyjaznej wobec katolickiej wspólnoty atmosferze, kiedy postkomuniści atakowali Kościół. Kreowali go na głównego przeciwnika wolności i demokracji w naszej ojczyźnie. To wtedy, w Skoczowie, św. Jan Paweł II zadał dramatyczne pytanie: Czy może historia płynąć przeciw prądowi sumień? Jeśli tak, to za jaką cenę? Powiedział nam wtedy, że tą ceną są głębokie rany w tkance moralnej narodu, a przede wszystkim w duszach Polaków.

I tak było! Przeciw temu najgłębszemu prądowi polskich sumień długo płynęła powojenna wiedza i świadomość społeczna o historii Żołnierzy Wyklętych.

Był to czas bezwzględnej walki. Najpierw z nimi. Potem z pamięcią o nich. Zepchnięto ich w mrok nieprawości. Przedstawiano jako nikczemnych zbrodniarzy, bandytów, łupieżców. A kto to czynił? Także Polacy. Ci, którzy wyrzekli się polskich ideałów. Za różną cenę zaprzedali się bolszewickiej, bezbożnej utopii. To z ich szeregów, wywodzili się ci, którzy w ostanie godzinie lżyli Inkę i Zagończyka. Polakiem był ten, który ich zastrzelił. Też musimy o tym pamiętać. Czyny i rozmowy jeszcze do końca są niespisane. Narodowe rekolekcje jeszcze nieskończone.

Czy może historia płynąć przeciw prądowi sumień? Niestety może. Był czas amnezji. Zakłamania. Owocem tej amnezji historycznej jest zaczadzenie umysłu, który już dawno Czesław Miłosz przewidział i zdefiniował pisząc eseje „Umysł zniewolony”.

Manipulacja historyczną pamięcią nie skończyła się jak nożem uciął w 1989 roku. Trwała dalej, choć już nie tak agresywna, nie tak cyniczna. Zaciążyło to na drodze ostatnich dziesięcioleci. Na procesie oczyszczenia historycznej pamięci ze złogów kłamstwa, ideologicznych i politycznych manipulacji.

Relatywizowano historię powojennych lat. Kaleczono świadomość wchodzących w życie pokoleń. A wy młodzi często sami – po omacku – szukacie bohaterów i prawdy. To fenomen harcerstwa i skautingu, w którym młodzież wychowuje młodzież.

Żołnierze Wyklęci – Żołnierze Niezłomni. Wyciosani z jednego pnia. Konsekwentni. Zachowujący się jak trzeba. Tożsami ze swoją drogą. Drogą prawego sumienia. Wtedy i później.

Może dla wielu byli wyrzutem sumienia? Może są nim i dziś? Nie traktowali koniunkturalnie swojej biografii. Nie musieli nią manipulować zależnie od politycznych wiatrów. Nie kłaniali się zmiennym okolicznościom. Nie musieli za nic przepraszać. Dawnych towarzyszy wspólnej drogi pozostawiać samych w ich biedzie, potrzebach. Traktować jako niewartą zachodu masę upadłościową.

Czy musi historia płynąć przeciw prądowi sumień? Nie musi! Wspominamy dziś, w dniu tego narodowego pogrzebu, tych, którzy jeszcze w latach PRL-u, czynili wiele, aby historia o epopei Żołnierzy Wyklętych, o antykomunistycznym oporze, poczęła płynąć zgodnie z prądem polskich sumień.

Wspomnę jednego z nich, śp. Wojciecha Ziembińskiego, niezmordowanego inicjatora różnorodnych działań w służbie polskiej pamięci. Wspomnę śp. redaktora Jerzego Ślaskiego, autora książki zatytułowanej „Żołnierze Wyklęci”. Proboszcza śp. ks. płk. Józefa Zator-Przytockiego, długoletniego więźnia PRL, pięknego wzoru kapłana w służbie Boga, Ojczyzny i prawdy historycznej.

„Oto ja wam daję ducha po to, abyście się stały żywe” (Ez 37, 5).

Nadszedł wreszcie czas, kiedy armia żołnierzy polskiego antykomunistycznego powstania wychodzi z letargu niepamięci. Staje w prawdzie swych czynów. Składa meldunek o wiernej i ofiarnej służbie Ojczyźnie. Ich historia płynie wreszcie zgodnie z prądem polskich sumień.

To zasługa wielu ludzi, środowisk społecznych, obywatelskich, politycznych. Instytucji, pośród nich przede wszystkim Instytut Pamięci Narodowej. Inicjatyw, które się rodzą w najróżniejszych miejscach Polski, w służbie pamięci i prawdy o drodze Wyklętych – Niezłomnych.

Od 2011 roku obchodzimy Narodowy Dzień Pamięci „Żołnierzy Wyklętych”, rezultat inicjatywy ustawodawczej śp. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Dzień pamięci, czci, hołdu oddawanego, „bohaterom antykomunistycznego podziemia, którzy w obronie niepodległego bytu Państwa Polskiego (…) z bronią w ręku, jak i w inny sposób, przeciwstawili się sowieckiej agresji i narzuconemu siłą reżimowi komunistycznemu”. Dzień, kiedy w tak wielu miejscach Polski rozlega się ta najszczytniejsza polska pieśń: „Jeszcze Polska nie zginęła”. Hymn wolnego, niepodległego polskiego państwa i narodu. Dedykowany tym, którzy w powojennych latach podjęli bój o Niepodległą.

Rok temu w Gdańsku, w sąsiedztwie świątyni Księży Salezjanów, odsłoniliśmy i poświęcili pomnik Inki. Podczas tamtej uroczystości Pani Alicja Węgorzewska po raz pierwszy wykonała „Hymn Inki”. Artystyczny hołd oddany młodocianej bohaterce polskiej wolności. Został dołączony na płytce do aktualnego wydania „Gazety Polskiej”. Niech się stanie pamiątką dzisiejszego dnia.

Umiłowani! „Jest mi smutno, że muszę umierać, powiedzcie mojej babci, że zachowałam się jak trzeba”. Powtarzam ponownie te słowa „Inki” skreślone niedługo przed egzekucją.

Znalazły trwałe miejsce w wielu polskich sercach. Szczególnie młodych. Brzmią jak zwięzły przejrzysty program. Wywiedziony z klarownej moralnej postawy. Wspartej o filar chrześcijańskiej wiary i polskiej tożsamości. To z nim „Inka” wyruszyła w drogę ku Niepodległej, drogę Żołnierzy Wyklętych. Drogę nadziei.

Zachować się jak trzeba. To duchowy kierunek życiowej drogi wielu was, młodych Polaków, tak licznie przybyłych z różnych miejsc ojczyzny na pogrzeb „Inki” i „Zagończyka”. Otwierających swe serca na świat przejrzystych wartości. Nie ulegających kakofonii fałszywych iluzji. Ani kolonizacji ideologicznej – temu wielkiemu zagrożeniu współczesnego świata – o którym tak dobitnie mówił w Krakowie Papież Franciszek. Po prostu nie ulegających zaczadzeniu politycznemu.

W tych słowach „zachowałam się jak trzeba” mieści się też – mówił o tym przed laty blisko stąd, na Westerplatte, św. Jan Pawła II – „jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba „utrzymać” i „bronić”. Dla siebie i dla innych”.

W tym porządku prawd i wartości ważne miejsce zajmuje – tak wyrazista w drodze Żołnierzy Wyklętych – prawda o polskiej tożsamości, prawda o polskiej historii, którą została „uformowana – to słowa Ojca Świętego Franciszka – przez Ewangelię, Krzyż i wierność Kościołowi.”

To wiara święta, narodowa tożsamość, miłość ojczyzny, empatia naszych serc skierowana do tych, których dziś żegnamy, do „Inki” i „Zagończyka” przywiodła was, Braci i Siostry, do tej wspaniałej świątyni wzniesionej na chwałę Maryi Wniebowziętej.

Ewangelia dzisiejszej niedzieli przypomina nam o wielkim darze Jezusowym – ofiarowanym nam, ludziom, Ciele i Krwi Syna Człowieczego. Niebawem przyjmiecie do waszych serc Komunię świętą. Ten Chleb żywy, który zstąpił z Nieba. „Kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki”.

A kiedy zakończy się Msza św. i obrzędy pożegnania w kondukcie pogrzebowym, jakiego Gdańsk nie widział, odprowadzimy doczesne szczątki naszej siostry Danuty – „Inki”, naszego brata Feliksa – „Zagończyka” na Cmentarz Garnizonowy.

Złożymy w poświęconym grobie. Kolejnym miejscu narodowej pamięci w naszym mieście. Niech tam oczekują obiecanej chwały dnia ostatecznego, aby tak jak Chrystus zmartwychwstać i żyć na zawsze. „Oto otwieram wasze groby i wydobywam was z grobów”.

Długo czekałaś „Inko” na ten dzień!
Długo czekałeś nań Panie podpułkowniku „Zagończyku”!
Długo czekałaś, Polsko!

Cześć i chwała tobie sanitariuszko „Inko!
Cześć i chwała Tobie, podpułkowniku „Zagończyku”!
Cześć i chwała Żołnierzom Wyklętym!
Cześć i chwała Bohaterom! Amen!

 

 

...

TAKIE TO BYŁY CZASY POHAŃBIENIA TAKŻE KOŚCIOŁA RZYMSKOKATOLICKIEGO !

Image result for katowice jako stalinogród

OD KATOWIC DO STALINOGRODU, CZYLI ZMIANA NA TELEFON - tekst dr. Grzegorza Bębnika - Tylko u nas - Pamięć.pl - portal edukacyjny IPN

pamiec.pl339 × 472Search by image
Jeszcze tego samego dnia, 7 marca, Rada Państwa wydała odpowiedni dekret, już nazajutrz opublikowany w Dzienniku Ustaw. Imponujące zgoła tempo zostało zachowane, jak widać, również i na tym szczeblu władzy.

Zakorzeniony w historii Polski i Kresów Wschodnich. Przyjaciel ludzi, zwierząt i przyrody. Wiara i miłość do Boga i Człowieka. Autorytet Jan Paweł II

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (1)

Inne tematy w dziale Polityka