Aleksander Surdej Aleksander Surdej
328
BLOG

Czy bać się chudych lat?

Aleksander Surdej Aleksander Surdej Polityka Obserwuj notkę 1

Jedno jest pewne. Premier rządu Polski wracający z unijnego szczytu w grudniu 2012 roku nie krzyknie entuzjastycznie, lecz nieco infantylnie "yes, yes, yes". Stanie się tak nie dlatego, że nie będzie nim ktoś znikąd, słabo przygotowany, nagle wyniesiony i nagle zdegradowany.

Ów premier, ktokolwiek nim będzie, pokaże Polakom twarz pełną bólu i stwierdzi: "Wobec niemieckiego »nein, nein, nein«, holenderskiego »nee, nee, nee« i brytyjskiego »no, no, no« w okresie budżetowym 2014 - 2020 z budżetu Unii trafi do Polski zaledwie 80 miliardów euro". Kontynuując głosem pozbawionym nadziei doda, że po odjęciu naszej składki unijnej, która w tym okresie wyniesie około 25 miliardów euro, nasz kraj będzie mieć do dyspozycji 55 miliardów euro netto, czyli 10 miliardów euro mniej niż w okresie 2007-2013. Przygnębiony premier już wie, że wobec przewidywanego 5- lub 6-procentowego deficytu budżetowego i długu publicznego balansującego na granicy 60 proc. PKB jego rząd będzie komunikować społeczeństwu wyłącznie długą serię cięć budżetowych, podwyżek cen usług publicznych i wzrost podatków. Premier zapewne będzie myśleć o konsekwencjach wyborczych w 2015 roku, ale obywatele zatroskani będą o to, czy nie zostaną przerwane budowy dróg, czy powstaną zapowiedziane jako element kulturowego uwzniaślania Polaków "Szopeniki" - wiejskie minifilharmonie i miniopery, odpowiednik futbolowych "Orlików".

Zmiany ważne i konieczne

Czy jednak bardzo prawdopodobnie niższe unijne transfery muszą spowodować w naszym państwie chaos i załamanie rządów? Niekoniecznie, o ile przedstawiciele naszego kraju będą w stanie w negocjacjach z urzędnikami Komisji Europejskiej i liderami głównych państw UE uzyskać kilka zmian, które dla budżetu Unii Europejskiej są neutralne, a dla Polski kapitalnie ważne. Niekoniecznie, gdy, już bez unijnego współdecydowania, rządzący wyciągną wnioski z błędów obecnego programowania i zmniejszonych funduszy użyją tam, gdzie przynoszą one najwyższą społeczną korzyść.

Niezwykle ważne jest, aby w przyszłej unijnej perspektywie finansowej (tak nazywany jest w brukselskim żargonie siedmioletni budżet unijny) rządowi Polski udało się uwolnić od warunku uzupełniania środków unijnych środkami własnymi. Warunek ten oznacza, że przykładowo do każdych 75 milionów euro pomocy unijnej nasz kraj musi wyasygnować dodatkowo 25 milionów euro, co w sytuacji napięć budżetowych jest trudne, a czasami nawet niemożliwe. O takiej możliwości w przypadku pomocy dla pogrążonej w kryzysie Grecji wspomniał przewodniczący Komisji Europejskiej Jose Manuel Barroso rozumiejąc, że kraj ten może nie wydać przyznanych mu środków unijnych, jeśli w tym samym czasie będzie musiał ciąć wydatki publiczne. Dlaczego zasada ta nie miałaby być wprowadzona na stałe w stosunku do wszystkich krajów? Co uzyskuje Komisja Europejska i cała UE wymuszając współfinansowanie, jeśli podstawowym celem było i jest wspierania zmniejszania różnic w poziomie rozwoju, czyli międzypaństwowa i międzyregionalna redystrybucja?

O ile państwa beneficjenci nie powinni być zobowiązani do uzupełniania i zwiększania środków pomocowych, to one same mogą wymóg taki stawiać niektórym typom beneficjentów. Jeśli środki pomocowe kierowane są do instytucji publicznych i samorządów, to mało racjonalnym jest wymuszanie na nich dodatkowego zadłużania. Jeśli ze środków unijnych władze Krakowa zechcą zbudować kolejny stadion, to niech tak czynią, a werdykt zostawmy wyborcom. Jeśli jednak pomoc unijna ma trafiać do podmiotów prywatnych, to wymóg współfinansowania jest i racjonalny, i proefektywnościowy.

Drugą możliwą do uzyskania zmianą jest przejście do powszechnego zaliczkowego finansowania: państw i beneficjentów. Obecnie kraje w większości przypadków najpierw wydatkują środki, następnie zaś uzyskuje unijną refundację. W przyszłości, tak jak co miesiąc, Polska do budżetu Unii bezwarunkowo wpłacać ma około 200 milionów euro, tak też co miesiąc automatycznie powinna otrzymywać przypisaną jej kwotę - około 950 milionów euro.

Wynegocjowanie tych dwóch zmian uczyni ewentualne zmniejszenie wielkości unijnych funduszy mniej bolesnymi, zmniejszy presję na wzrost deficytu sektora finansów publicznych, zmniejszy dług publiczny i uwolni Polskę od zbędnej zależności od administracji unijnej.

Sensowne wydawanie pieniędzy

To jeszcze nie koniec. Oczekiwać należy, że pomimo kampanijnej gorączki, strategiczne departamenty rządu pracują nad przeglądem sposobów wydatkowania środków unijnych w obecnej "perspektywie finansowej". Z pewnością więc wykryją małą efektywność wydatkowania 10 miliardów euro na program operacyjny "Innowacyjna gospodarka" skierowany do przedsiębiorstw i mający pobudzić je do wzrostu innowacyjności. Wiem, że nie braknie obrońców tego programu wśród rządowej biurokracji (dysponowanie środkami daje im władzę) oraz wśród beneficjentów programu (otrzymują oni darmowe środki), lecz nie istnieją żadne dowody na to, że dzięki takim programom ma miejsce wzrost innowacyjności gospodarki (zapytać można, skąd rozdzielający fundusze mają wiedzieć, gdzie powstanie innowacyjne rozwiązanie i jak będzie wyglądać?). Rezygnacja ze złudzenia, że programy takie kreują innowacyjność będzie dla Polski mało bolesna.

Przypuszczać należy, że rządowi stratedzy zauważyli, że wspieranie "kapitału ludzkiego", czyli nabywania przez ludzi wiedzy, umiejętności i kwalifikacji przybrać musi inteligentniejszą formę niż wiele z działań realizowanych obecnie w ramach mającego budżet 11,5 miliarda euro programu "Kapitał ludzki". Z ulicznych bilbordów dowiadujemy się, że za pieniądze unijne możemy się przeszkolić na domokrążnego sprzedawcę, siwiejącego poliglotę, operatora wózków widłowych, chociaż wcześniej operowaliśmy jedynie wózkiem dziecięcym...

Nonsensowność szkoleń aprobowanych głównie przez wojewódzkie urzędy pracy, a oferowanych przez kwitnące wielozadaniowe firmy szkoleniowe, polega na oderwaniu ich od konkretnej sytuacji pracownika i jego perspektyw zawodowych i życiowych. Po zwolnieniu pracowników Stoczni Gdańsk firma pewnego senatora organizowała masowe szkolenia zawodowe, do tej pory nie wiemy jednak, ilu z przeszkolonych pracowników znalazło pracę w nowym zawodzie? Jako żart należy traktować przypuszczenie, że osoby, które w ciągu wielu lat nauki szkolnej nie nauczyły się żadnego języka teraz jako osoby 30- lub 40-letnie szybko nadrobią utracony czas. Szkolenia te są nie tylko nietrafne, lecz i bardzo kosztowne. W podkarpackiej gminie Majdan Królewski przeszkolono 10 osób bezrobotnych do pracy w nowym zawodzie, wydając na szkolenia prawie 200 tysięcy złotych. Być może były to kursy przygotowawcze do lotów promami kosmicznymi.

Dostęp do kształcenia, szkolenia i nabywania kwalifikacji jest oczywiście sprawą kluczową dla konkurencyjności polskiej gospodarki. Sposób organizacji tego dostępu powinien być efektywny i skuteczny. Zamiast pospiesznego i "na ślepo" wydatkowania środków kształceniowych (obecnie rynek szkoleń w Polsce przeżywa coś na kształt "bańki spekulacyjnej" po której przyjdzie zapaść), należałoby stworzyć narodowy zadaniowy fundusz podwyższania kwalifikacji, a gros jego środków skierować na poprawę funkcjonowania podstawowych instytucji edukacyjnych, głównie szkół podstawowych i średnich. Jeśli Jaś nie nauczy się w szkole angielskiego, tego siwiejący Jan z pewnością nie nadrobi! Dofinansowanie szkoleń zawodowych powinno być dofinansowaniem uruchamianym tylko w sytuacji pojawiania się konkretnych ofert zatrudnieniowych, a nie jałowym przekwalifikowaniem spawaczy na ślusarzy i z powrotem.

Generalny przegląd kierunków i sposobów wydatkowania funduszy unijnych jest czymś koniecznym po to, aby prawdopodobne zmniejszenie wielkości funduszy unijnego nie podcięło rozwoju Polski. Jeśli spełnione zostaną przynajmniej wskazane wcześniej warunki, to funduszy będzie mniej, lecz rozwój Polski straci na tym niewiele.

*Tekst ukazał się w Dzienniku Polskim w dniu 23 sierpnia 2011 roku

Dbajmy, aby decyzje publiczne podejmowane były w oparciu o rzetelne informacje i rozumowanie, a demagogia była ujawniana i ograniczana.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka