AlexanderDegrejt AlexanderDegrejt
2176
BLOG

Maciej Lasek, czyli propaganda

AlexanderDegrejt AlexanderDegrejt Polityka Obserwuj notkę 44

„Raport Komisji Millera układa się w logiczną całość” - uznał w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” Maciej Lasek, po czym natychmiast stwierdził, że nie jest możliwym wypracowanie jednej wersji tego, co działo się w kabinie Tupolewa tuż przed katastrofą. Przypomnę, że jedną z podstawowych tez tegoż raportu było stwierdzenie, że w kokpicie znajdował się gen. Błasik, który naciskał na pilotów. Znaczy, że był ale tylko według jednej wersji, która wcale nie musi być prawdziwa. Dość specyficzna logika, że o całości wyglądającej jak rozsypane puzzle nawet wspominać nie będę. Krótko mówiąc i streszczając: moja prawda jest najmojsza a moja logika najlogiczniejsza.

Cały wywiad z Maciejem Laskiem, byłym członkiem komisji Jerzego Millera a obecnie szefem własnej, która ciemnemu ludowi ma tłumaczyć i objaśniać ustalenia tej pierwszej to jedno wielkie kuriozum pełne sprzeczności, w którym fantasmagorie mieszają się z faktami. Najpierw (dla przykładu) twierdzi, że gdyby nie słynna brzoza to samolot najprawdopodobniej zdołałby odlecieć na drugi krąg, po czym mówi „Brzoza nie jest kluczowa z punktu widzenia przyczyn katastrofy. Ona jest tylko symboliczna”. To znaczy co? Rządowy Tupolew walnął w nią symbolicznie, na symbolicznej wysokości gdzieś pomiędzy pięć – siedem metrów? Nie ma to tamto, udało się panu Laskowi rozwiać wszystkie moje wątpliwości...

Ale idźmy dalej. Jak napisałem wyżej w wywiadzie obok fantasmagorii i specyficznego pojmowania logiki są też fakty. „Powiem więcej: skoro badaliśmy katastrofę samolotu wojskowego, to co ma mieć do tego konwencja chicagowska, na bazie której działa ICAO (Międzynarodowa Organizacja Lotnictwa Cywilnego)? Nic. Konwencja odnosi się do cywilnych statków powietrznych” - tłumaczy dr Lasek. Zaraz, zaraz. Czy to aby nie Jerzy Miller twierdził, że lot był cywilny? I czy to nie na tej podstawie przekazano całe śledztwo w ręce Rosjan? Zapyta ktoś, jakie znaczenie ma status lotu, cywilny czy wojskowy? Przecież przyczyny katastrofy się od tego nie zmienią a śledztwo tak czy siak możemy przeprowadzić na własną rękę. Wyjaśnił to doskonale płk. Edmund Klich: „Jeżeli przyjmiemy, że był to lot cywilny, to całość odpowiedzialności spada na pilotów. To oni podejmują decyzję o lądowaniu, a wieża jest zobowiązana dostarczyć im komplet informacji. W przypadku lotów wojskowych, w zależności od procedur, odpowiedzialność kontrolera ruchu się zwiększa”.

I mamy jasność: Miller upierał się przy locie cywilnym, bo już w kilka chwil po katastrofie założono winę pilotów i tej tezy trzeba było za wszelką cenę bronić. Nie wiem co spowodowało zmianę priorytetów, i dlaczego Maciej Lasek nagle stwierdza, że lot był jednak wojskowy. Może zmieniła się mądrość etapu, a może jest to po prostu wynikiem tradycyjnego bajzlu, jaki panuje w polskich instytucjach na wszystkich szczeblach. Ważne jest jedno: powołany przez premiera tłumacz raportu stwierdza, że lot był wojskowy, co każe inaczej spojrzeć na udział rosyjskich kontrolerów w katastrofie z dziesiątego kwietnia. Jeżeli dodamy do tego zeznania Remigiusza Musia, technika pokładowego Jaka-40 lądującego w smoleńsku tuż przed rządową maszyną, który konsekwentnie twierdził, że z wieży padła komenda nakazująca zejście na pięćdziesiąt metrów (czemu zaprzecza w wywiadzie dr Lasek), to wyłania nam się obraz całkowicie odmienny od tego zawartego w raportach komisji rosyjskiej i polskiej.

Jak sobie z tym wszystkim poradzi Maciej Lasek? Pożyjemy, zobaczymy. Na razie robi z siebie durnia na Twitterze i bryluje w mediach, ale takie przecież jest jego zadanie – on nie ma niczego badać, on ma wkładać ludziom do głów rządową propagandę bez żadnych modyfikacji, choćby ta była najgłupsza z możliwych. Za to bierze pieniądze, nie wymagajmy zatem od niego by sprzeniewierzył się warunkom kontraktu...

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka