Jarosław Kaczyński nie zgodził się debatować z Donaldem Tuskiem argumentując iż nie chce toczyć debat w oparach absurdu. Bardzo słuszne stwierdzenie, z tym że to prezes PiSu funkcjonuje w oparach absurdu niezależnie czy mamy kampanię wyborczą czy nie. Jarosław Kaczyński roztoczył wokół siebie mgiełkę mistycyzmu, jakiejś niesamowitej siły przyciągającej jak magnes zwolenników koncepcji IV RP. Niektórych zahipnotyzował do tego stopnia że widzą w nim zbawiciela. Niewątpliwie mamy do czynienia z kultem Jarosława Kaczyńskiego, którego jak na złość nie chce zrozumieć większość społeczeństwa.
I jak na złość z wyborów na wybory pokazuje mu, że nie chce jego powrotu do władzy. Nie bez przesady mówię tutaj o kulcie Kaczyńskiego, bo jak wyjaśnić usprawiedliwianie prezesa i ganienie posłów tej partii, którzy krytycznie wypowiadają się o wyniku wyborczym PiSu? Co więcej to ma być kolejne "moralne zwycięstwo" Kaczyńskiego. Fanatyzm zwolenników PiS to rzecz, którą warto przestudiować ale tym niech zajmą się religioznawcy i psycholodzy.
Jasnym jest, że Kaczyński działa na większość społeczeństwa jak płachta na byka. No bo czym sobie zasłużyła Platforma Obywatelska na kolejny mandat społecznego zaufania? Czy rządy tej partii były aż takie dobre? Ile obietnic spełnili? W końcu jakie mają plany na walkę z deficytem budżetowym? To najwyraźniej nieistotne kiedy na horyzoncie pojawia się Jarosław Kaczyński. Podejrzewam że nawet gdyby jego rywalem był niedawno poległy Muamar Kadafi, to ludzie wybraliby libijskiego dyktatora byle tylko "Kaczka nie zdobyła władzy". Taki jest mniej więcej poziom niechęci do Kaczyńskiego wśród większości obywateli Polski.
Skrajnie różne odczucia są po drugiej stronie. Kaczyński jest niczym święty, którego nie wolno skrytykować ani absolutnie wspominać o jakiejś porażce PiSu, nawet gdy jest ona faktem. Kaczyński jest "moralnym zwycięzcą" i to nie podlega żadnej dyskusji. Nie wypowiada się słów "PiS" i "porażka" w jednym zdaniu. Kto tak zrobi popełnia świętokradztwo. Wszyscy pamiętamy jak posłowie Prawa i Sprawiedliwości w czasie kampanii wyborczej mówili, że wygrają wybory i będą rządzić samodzielnie. Zaś zwolennicy PiSu ani nie śmieli tego kwestionować. To była oficjalna linia partii więc to się powtarzało.
Jarosław Kaczyński otoczył się pochlebcami, którzy mówili mu jak jest dobrze, wspominali o jakichś tajnych sondażach w których PiS rzekomo prowadził. Tak trzeba było mówić. Już widzę minę Błaszczaka, który musi oznajmić szefowi , że nic na to nie wskazuje że PiS wygra i że rządzenie mają raczej z głowy. Takich rzeczy się najjaśniejszemu prezesowi nie mówi! Trzeba powiedzieć o tajnych sondażach w których PiS prowadzi. Król jest nagi.
Kiedy natomiast jasnym staje się, że PiS przegrało szóste z rzędu wybory trzeba odtrąbić jakieś zwycięstwo. Jeśli więc nie jest to realna wygrana niech będzie choć i moralna. W ten sposób Jarosław Kaczyński zostaje zwycięzcą wszystkich swoich przegranych bitew. I niech takim zwycięzcą w opinii swoich poddanych pozostanie. Choć liczba jego wyznawców topnieje, a w samym PiSie jest permanentna rotacja "najwierniejszych z wiernych".
Proszę, wmawiajcie nam że Kaczyński jest super i że moralnie zwyciężył. Mówcie nam więcej. Nie wyciągajcie żadnych wniosków, błagam was. Bo dzięki temu Kaczyński pozostanie w wiecznej opozycji ze swoimi obsesjami i fobiami oraz odtrąbionym "moralnym zwycięstwem".
Inne tematy w dziale Polityka