Czuję pewien dyskomfort krytykując najnowszą inicjatywę Jarosława Gowina, gdyż to za czym opowiada się jego ugrupowanie (będące obecnie w fazie rejestracji) Polska Razem, jest mi ideowo bliskie. Nie czas i miejsce by koncentrować się na postulatach, bo programu partia Gowina to raczej nie ma, co najwyżej ogólny zarys pomysłu na Polskę. Zabawię się więc trochę w politologa-amatora.
Przeglądam listę facjat firmujących owo przedsięwzięcie i widzę znajome twarze. John Godson i Jacek Żalek obok Gowina byli do niedawna posłami Platformy Obywatelskiej. Przemysław Wipler odszedł z PiSu i tu akurat nie wyczuwam desperacji, z kolei do Polski Razem przystąpiło także PJN z Pawłem Kowalem i Markiem Migalskim na czele, co budzi u mnie oczywiste wątpliwości natury etycznej.
Wiemy jak wyglądała sytuacja polityczna w ostatnich miesiącach. O Gowinie już dość obszernie pisałem, natomiast Godson i Żalek przeciwstawili się Tuskowi mniej więcej w tym samym czasie, czyli czasie kiepskich notowań PO. Na początku tego roku, kiedy Platforma nie leciała jeszcze na łeb na szyję, a Gowin piastował stanowisko ministerialne, odbyło się głosowanie odnośnie legalizacji tzw związków partnerskich. PO bardzo się podzieliła przez co ustawa nie przeszła, a Tusk podobno był wściekły. Zwłaszcza na Gowina, który z pozycji ministra wylazł na trybunę sejmową i zmiażdżył próby przeforsowania absurdalnego prawa.
Gowin, a także jak się okazało inni nie czujący się pewnie członkowie PO musieli dać dyla w jakimś stosownym momencie, bo moment tuż przed wyborami parlamentarnymi byłby momentem fatalnym i nie pozostawiałby żadnego pola manewru. Niezależnie bowiem od notowań PO, miejsce na jakiejkolwiek liście majstrowanej przez pomagierów Tuska było dla Gowina, Żalka czy Godsona zagrożone. A tym bardziej przy spadających sondażach Platformy, zmniejsza się ilość tortu do podziału, stąd nielojalni muszą odejść jako pierwsi.
Żarty się skończyły, do końca kadencji pozostały dwa lata, w przyszłym roku wybory do Parlamentu Europejskiego, trzeba starać się gdzieś zaczepić by móc dalej czerpać z dobrodziejstw bycia posłem, europosłem, senatorem, czym kimkolwiek wiodącym próżne i dostatnie życie na koszt podatnika.
W przypadku unioposłów PJN tego czasu pozostało jeszcze mniej i Marek Migalski oraz Paweł Kowal będą musieli zaakceptować normalne życie poza wielką polityką. A obaj nie mają na to najmniejszej ochoty, przyzwyczajeni do euroluksusu w jakim sobie od czterech przeszło lat żyją. PiS nie da im szansy, gdyż nie musi, poza tym dla elektoratu tej partii są to zdrajcy. PO nie przyjmie byłych pisowców i konserwatystów bo właśnie pozbyli się kilku niepostępowych i nie bez powodu szukają elektoratu na lewo. Lewica całkiem odpada, a PSL to partia dla swojaków. Pozostaje tworzyć szeroki front poparcia i liczyć na łut szczęścia.
Dlatego nie wyczuwam w Polsce Razem czystych intencji, wyczuwam desperację, próbę przetrwania w wielkiej polityce, która gwarantuje zyski niewielkim bądź żadnym nakładem pracy. W czasach gdy Gowin był ministrem głosował za wszystkimi socjalistycznymi bzdurami jakie podsuwał rząd. Co więcej, Żalek i Godson też je popierali. Teraz nagle mam uwierzyć, że chcą budować w Polsce wolny rynek? Że chcą być przyjaźni przedsiębiorcom kiedy swoimi głosami ich przez sześć lat dobijali? Nie ze mną te numery panie Gowin.
Inne tematy w dziale Polityka