Ośrodki Lebensbornu
Ośrodki Lebensbornu
alexx alexx
4255
BLOG

Zrabowane dzieci

alexx alexx Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 52

Jak reagują dzieci, gdy się nagle dowiadują, że w zasadzie nie nalezą do świata, który był dla nich tak oczywisty i znajomy i gdy nagle całe ich istnienie, razem z rodzicami i przyjaciółmi, okazuje się maską, zasłoną przed ich własną tożsamością?

W 2007 roku ukazała się książka niemieckiego historyka Petera Hartla, „"Belogen, betrogen und

umerzogen”

Przedstawia ona życiorysy siedmiu osób, których życie, jeszcze w dzieciństwie, zostało przerwane i przesadzone w całkowicie nowe i zupełnie obce miejsce. Każdy z bohaterów tej książki został nagle wyrwany ze swojej rodziny i otoczenia, wydalony, porwany, adoptowany i reedukowany do całkowicie nowego miejsca, rodziców i środowiska. I mimo upływu dziesiątek lat i tego, że są oni obecnie starcami, ten gwałt, wyrządzony im wtedy, jest wszechobecny w ich życiu.

                                                             Zajmę się tutaj krótko tylko rabowaniem dzieci przez niemieckich nazistów w czasie II WŚ.

Temat jest powszechnie znany, jednak także prawie 70 lat po zakończeniu wojny, wielu z nich nie wie o swojej przeszłośœci, bo byli za młodzi, gdy poddano ich brutalnej akcji zniemczania.

Inni znależli swoje biologiczne rodziny bądź zostali przez nie odnalezieni.

 

Wcześniej odnaleziona została Barbara Paciorkiewicz, która przypomina sobie katorżniczą sytuację w ośrodku germanizacyjnym w Łodzi. Nazisci katalogizowali dzieci do adopcji, każde z nich otrzymywało numer. I na jego podstawie potencjalni klienci Lebensbornu (http://pl.wikipedia.org/wiki/Lebensborn ) mogli sobie wybierać dzieci.

Barbara otrzymała nr 397 i tak musiała się meldować. Pamięta tez reżim panujący w tym Heimie w Łodzi. Bicie za najmniejsze przewinienia, kary zbiorowe, krzyki, ciągły strach.

Niemcy dali jej też nowe nazwisko – Bärbel Rossmann, wkrótce została zabrana z tego ośrodka i trafiła do rodziny wychowawczej w Lemgo(obecnie NRW). Dzisiaj mówi o tym okresie „Jestem dzieckiem szcz궜cia”. Ze swoją rodziną zastępczą poszczęściło jej się, w przeciwieństwie do tysięcy innych dzieci, które trafiły do piekła na ziemi.

W 1948 roku została jednak odnaleziona przez babcię i przewieziona do niej do Polski, jej rodzice zginęli jednak już na początku wojny.

Babci i jej sióstr nie pamiętała, także język polski stał się dla niej całkowicie obcy. Była to więc jakby następna tragedia w jej życiu, bo znowu trafiła do „obcych”.

Gdy zdążyła się już trochę zadomowić, po sześciu latach, zmarła jej babcia.

Obecnie czuje się dobrze w obu kulturach, tak polskiej, jak i niemieckiej.

Jej przykład wskazuje, jak efektywne mogłyby być plany Himmlera z 1938 "germańską krew (będę)sprowadzać z całego świata, rabować i kraść, gdzie tylko będę mógł”.

I to właśnie ci „mniej wartościowi podludzie”, Słowianie, mieli dostarczać w przyszłoœci tych jakże wartościowych żołnierzy niemieckich łącznie z ich matkami.

 

W mieście Łodzi miano wypróbować możliwość realizacji tych planów. Tutaj właśnie powstały pierwsze struktury dla „zniemczenia” polskich dzieci.

To tutaj nawiedzony lekarz, Herbert Grohmann, kierownik „Oddziału dla zachowania Genów i Rasy” miejscowego Urzędu Zdrowia, rozpoczął samodzielnie pracę nad klasyfikacją dzieci w 4 kategoriach od „rasowo wartościowych” do „podejrzanych o żydostwo”.

Lekcja biologii w III Rzeszy. Roznice miedzy Zydami a Niemcami.

Całkowicie odmienne wspomnienia ma Janusz Bukorzycki, który nigdy nie stracił swej tęsknoty za Polska. Być może dlatego, że nigdy nie dostał się do rodziny wychowawczej. Aż do kwietnia 1945 roku przebywał on w ośrodku wychowawczym „Alpenland” w austriackim Oberwies. Dla niego był to zwykły obóz tortur, gdzie głód i strach były na porządku dziennym.

Bicie nie było jedyną karą, kto mówił po polsku, był zamykany do trzech dni bez jedzenia. W ten sposób próbowano pozbawić ich własnej tożsamości i zabić wspomnienia o przeszłoœci. Zdarzało się, że dzieci kradły odpadki dla swiń.

Bad Polzin na Pomorzu / jeden  z większych ośrodków Lebensbornu

Większość odpowiedzialnych za te zbrodnie nie została nigdy ukarana. Jedynie koordynator akcji kradzenia dzieci, Greifelt, skazany został na dożywotnie wiezienie. Współpracownicy Jugendamtow, kierownicy ośrodków „wychowawczych” czy też wychowawcy nie byli nigdy oskarżeni za swe czyny.

Wielu pokrzywdzonych tą procedurą, osoby, które przez dzisiątki lat cierpiały z powodu deportacji, nie mogły i ci, którzy jeszcze żyją, nie mogą pogodzić się z brakiem zainteresowania w powojennych Niemczech.

Wystawa wedrowna „Zrabowane dzieci, zapomniane ofiary” przypomina tą skandaliczną akcję

W Niemczech żyją jeszcze tysiące ludzi, którzy nie mają pojęcia o tym, że ich rodzicami nie są Niemcy. Ci, którzy o tym wiedzą, często bezskutecznie szukają informacji o swoich biologicznych rodzicach. Do grona tych osób o podwójnych nazwiskach zalicza się porwany z Łodzi Hermann Lüdeking. „Nie wiem, kim jestem”, mówi. „To przytłaczające uczucie”. Lüdekind wie, że nazywał się Roman Roszatowski, i nwet nie jest pewien, czy naprawdę ma 79 lat. Kiedy rozpoczął poszukiwania biologicznych rodziców, wyrzekła się go jego druga matka.”

za: dw.de

Herman Lüdeking alias Roman Roszatowski z niemiecką mamą, która wyrzekła się go, gdy rozpoczął poszukiwania biologicznych rodziców

I jeszcze jedna historia porwanego z Polski dziecka.

 

„Dzieciństwo Alojzego Twardeckiego alias Alfreda Hartmanna jest najbardziej znaną historią rabunku i germanizowania polskich dzieci. Była wielokrotnie opisywana i filmowana. Twardecki dzielił los ze swym kuzynem Leonem (na zdjęciu). W wieku 4,5 lat zabrano go przemocą matce, poddano w domu dziecka wstępnej germanizacji. Adoptowała go rodzina Binderbergów. O tym, że jego biologiczni rodzice są Polakami, Twardecki dowiedział się, kiedy miał 11 lat. Odnalazła go jego matka. Od 1956 roku Alojzy Twardecki mieszka w Polsce. Musiał na nowo uczyć się polskiego. Jego dzieciństwo absorbuje go przez całe życie. Do dzisiaj, jak mówi, nie miał odwagi wejść do sierocińca i zakładu wychowawczego, gdzie umieszczono go po porwaniu.

Alojzy Twardecki żyje w dwóch światach. Ciepło opowiada o swoich dwóch mamach, Małgorzacie i Margarete. O sobie mówi, że ma dwie ojczyzny, Wielkopolskę, gdzie się urodził i Palatynat, gdzie wzrastał w ukochanej Koblencji. Wejście Polski do Unii było mu bardzo pomocne w rozwiązaniu problemu tożsamości. Nie musi się deklarować jako Polak lub Niemiec. Mówi o sobie, że jest Europejczykiem i nie znosi nacjonalistycznego myślenia. Osoby takie jak Alojzy Twardecki i Hermann Lüdekind postrzegane są nie przez wszystkich jako ofiary nazizmu. Niektórzy mówią o nich "wypieszczone dzieci nazistów”. To są złamane życiorysy. Zadośćuczynienie za to, że posłużono się nim jako „materiałem” dla celów ideologicznych jest dla niego sprawą bezdyskusyjną.”http://www.dw.de/zgermanizowane-dzieci-najwi%C4%99cej-by%C5%82o-z-polski/a-18095924


 

Kiedy się pyta dzieci z Lebensbornu o ich wczesne dzieciństwo, to najczesciej nie otrzyma sie żadnej odpowiedzi, brakuje im po prostu stosunku do tego okresu.

U wszystkich panuje uczucie opuszczenia, bezradnosci, które jak przeklestwo ciazy nad ich zyciem i które ich nigdy juz nie opusci.

Wszystkie dzieci z tych osrodkow reedukacji mają silne poczucie zagrożenia i strachu. Leku przed opuszczeniem, samotnoscia, a z drugiej strony zatrzymac przy sobie za wszelka cene osoby, ktore daja im poczucie bezpieczenstwa, stabilizacji i milosci.

Biografie tych osob pokazuja rowniez, ze dziecinstwo jest podstawa, fundamentem naszego calego zycia.

Co decydowalo o tym, ze dziecko stawalo sie z dnia na dzien Niemcem?

W pierwszej linii wyglad zewnetrzny, a wiec czy dziecko bylo blondynem i mialo niebieskie oczy. Bylo ono wiec mierzone od glowy do podeszwy. Nastepnie ogolne badania zdrowotne, psychologiczne i badanie rasy. Na terenie okupowanej Polski chodzilo poczatkowo o znalezienie sierot w wieku od 2 do 12 lat, pozniej zabierano dzieci takze rodzicom biologicznym. Malym dzieciom zmieniano nie tylko nazwiska, ale tez daty i miejsca urodzin.

Strona polska szacuje liczbe zrabowanych dzieci na ok. 200 tysiecy.

Najnowsze badania, przeprowadzone przez austriacką historyczkę Ines Hopfer-Pfister na podstawie dokumentow z procesów po norymberskich, a także archiwów polskich i niemieckich, doszukaly sie jednak ok 20 tysiecy takich przypadkow w okupowanej Polsce. http://www.pragerzeitung.cz/index.php/home/gesellschaft/16896-das-traurige-ist-dass-die-eindeutschung-funktioniert-hat

Opisuje ona takze los tych dzieci, które zostały wydane Polsce. Często nie znajdowały one tam rodziny i kierowane były do domów dziecka. Dzieci te nie byly najczęściej dobrze przyjmowane, gdyż przyjeżdżały od wroga. Wielu rozmawialo tylko po niemiecku, nie pamiętało już języka ojczystego. Miały problemy w szkołach, na ulicy.

Tym dzieciom zrabowano po raz drugi ich tożsamość.

image

Zespół ABBA: Bjrn Ulvaeus, Agnetha Fltskog, Anni-Frid Lyngstad i Benny Andersson. Anni-Frid Lyngstad (na zdj. druga z prawej strony) z zespołu ABBA to jedno z dzieci urodzonych w ramach programu Lebensborn. Lyngstad urodziła się jako nieślubne dziecko 19-letniej Norweżki Synni Lyngstad i Niemca, Alfreda Hasse, żonatego podoficera Wehrmachtu stacjonującego w Norwegii.

Lebensborn“ nie był żadną organizacją charytatywną, jak stwierdził wypaczający prawdę amerykański sąd militarny. Nie była to też organizacja służąca wyłącznie rozmnażaniu, zachowaniu rasy nordyckiej.

Mimo wszystko służłw specyficzny sposób narodowo- socjalistycznej polityce społecznej i rasowej. Organizacyjnie był on podporządkowany strukturom SS.

Miał on umożliwić niezamężnym kobietom urodzenie w tajemnicy dziecka, a więc zapobiegać przerywaniu ciąży.

Na terenie Rzeszy(łącznie z Austrią) SS posiadał 9 osrodków porodowych i 2 domy dziecka.

W czasie wojny otworzono 12 dalszych, m.in. Belgii, Holandii, Luksemburgu i Norwegii, aby umożliwić urodzenie dzieci(nieślubne) niemieckich zolnierzy służących w tych krajach. W samej Norwegii byłich az 9, gdyż w przeciwieństwie do krajów słowiańskich, kontakty z kobietami z tego kraju były nie tylko legalne, ale nawet pożądane.

W ośrodkach na terenie Rzeszy urodziłsię od 8 do 9 tysięcy dzieci, prawie połowa z nich była nieślubna.

Kobiety,które chciały, bądż musiały,urodzić dziecko w Lebensbornie poddawane były upokarzającym badaniom rasowym, często zmuszano je do rezygnacji z chrztu chrzeœcijańskiego na rzecz  SS-owskiej ceremonii nadania imienia.

Od roku 1942 Lebensborn brał udział w zniemczaniu tysięcy dzieci z Norwegii, Polski, Ukrainy, Jugosławii i Czechosłowacji, zabieranych siłą rodzicom.

Dokumenty urzędów stanu cywilnego, a te działały przy każdym ośrodku Lebensbornu, zaginęły, bądź zostały zniszczone, dzieci tam urodzone, bądż germanizowane, szukają często do dzisiaj swoich rodziców biologicznych. 

Claudia Sandke,Der Lebensborn: Eine Darstellung der Aktivitäten des Lebensborn e.V. im Kontext der nationalsozialistischen Rassenideologie

Richard Naegler, Lebensborn - Segen und/oder Fluch?.Nordestedt 2007

http://www.geraubte.de/Werkstatt/grafik/Ausstellung/EXOSE%20mit%20Bilder%20Internet.pdf

http://forum.historia.org.pl/topic/9995-lebensborn-w-trosce-o-rase/

Dorothee Schmitz-Köster, Tristan Vankann,Dzieci Hitlera. Losy urodzonych w Lebensborn .Warszawa 2014

 

http://www.google.de/imgres?imgurl=http%3A%2F%2Fwww.aachener-zeitung.de%2Fpolopoly_fs%2F1.297836.1347601482!%2FhttpImage%2Fimage.jpg_gen%2Fderivatives%2Fzva_quer_540%2Fimage.jpg&imgrefurl=http%3A%2F%2Fwww.aachener-zeitung.de%2Fnews%2Faus-aller-welt%2Fdie-geraubte-identitaet-ein-lebensborn-kind-sucht-nach-der-herkunft-1.301038&h=304&w=540&tbnid=9m_7q2jZFvxy4M%3A&zoom=1&docid=XfUfs8dPwopGgM&ei=14uAVMvzGIvtO9O0gLgG&tbm=isch&iact=rc&uact=3&dur=1954&page=3&start=79&ndsp=45&ved=0CDkQrQMwEThk

 

Kamila Uzarczyk, Podstawy ideologiczne higieny ras, Wydawnictwo Adam Marszałek, Toruń, 2002


 

 

 

 

 

 

 

Zobacz galerię zdjęć:

Książka dostępna w jęz. polskim Obłęd / łącznie z własnym SS-owskim chrztem Pokój dla niemowląt
alexx
O mnie alexx

Podróżnik. Wyjatkowy okaz spokoju, dobrodusznosci i tolerancji.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (52)

Inne tematy w dziale Kultura