Chciałem dziś napisać o czymś naprawdę ważnym. Dowartościować się trochę samym faktem spoglądania na problemy z tylu różnych stron, ile tylko udałoby mi się wymyślić. Czytałem, oglądałem, przetwarzałem, produkowałem analizy, syntezy i licho wie co jeszcze, po czym... zwróciłem wartość zerową.
Chciałem pisać o najnowszych odkryciach geograficznych w niemieckich mediach ("Polska Iranem Europy") - w nawiązaniu do tego. Ale ktoś mnie ubiegł, zresztą całkiem celnie i sumiennie, więc przestałem porównywać prezydenta Ahmadinedżada z prezydentem Kaczyńskim i znalazłem inny temat.
Już miałem skrobnąć o podstępnym planie ministra Religi, który z budżetu pragnie wyłudzić 9 miliardów rocznie (na początek) na zrobienie porządnej sieci opieki zdrowotnej. Ale skoro Krzysztof Leski napisał że minister się nie znał dokładnie na własnym projekcie, to ja mu uwierzyłem. Komu uwierzyłem? Relidze i Leskiemu - obu panom po połowie, żeby stało się zadość sprawiedliwości społecznej (Korwin-Mikke pisał kiedyś, czym sprawiedliwość społeczna różni się od sprawiedliwości).
A skoro uwierzyłem, to już mi się pisać nie chciało. Na pocieszenie postanowiłem popełnić wyjałowiony z argumentów post o doborze autorów na SG salonu, ale zwiedzając ją w celach statystycznych (a niech to, przeważali znów prawicowi blogerzy!) natknąłem się na dwa takie posty. Klęska.
I co teraz?
Teraz napiszę że byłem dziś w kinie :) I bardzo się cieszę że poszła ze mną pewna notoryczna złośnica, która okazała się naprawdę miłą, wesołą i inteligentną osobą. Dziękuję Ci ****** również tutaj - i mam nadzieję że kiedyś zechcesz to powtórzyć :)
Inne tematy w dziale Kultura