Kadr z filmu "Die Sexbombe von neben." wyemitowanego przez 3sat.
Kadr z filmu "Die Sexbombe von neben." wyemitowanego przez 3sat.
Alpejski Alpejski
1326
BLOG

Śmierć playboya. Czyli przypadkiem o szybowcach i seksbombach

Alpejski Alpejski Popkultura Obserwuj temat Obserwuj notkę 33


 

Dziś w wieku 91 lat zmarł założyciel i właściciel czasopisma „Playboy”, Hugh Hefner. Znany z libertyńskiego stylu życia, dostarczył wielu czytelnikom niezapomnianych wrażeń estetycznych, wychwalając piękno kobiecego ciała.

Sam stał się zakładnikiem lansowanego przez siebie wizerunku mężczyzny i jego zdjęcia z o wiele młodszymi dziewczynami, z którymi ponoć obowiązkowo sypiał, przez ostatnie lata były już nie tylko niesmaczne, ale i żałosne, tym bardziej, że nie krył iż swoją aktywność zawdzięcza niebieskiej pigułce Viagry.

Mnie „Playboy” szybko znudził, ale muszę przyznać się Wam, że dawno - dawno temu, zadzwonił telefon i po drugiej stronie redaktor z tego czasopisma poprosił mnie o wywiad. Chodziło o to, że wtedy „Playboy” zaczął promować tak zwane męskie sporty. Dowiedział się od kogoś, że posiadam uprawnienia instruktorskie w kilku dyscyplinach sportów, które on wtedy szumnie nazwał ekstremalnymi. No cóż pojechałem do redakcji ustalić szczegóły wywiadu. Kiedy wyszedłem z windy powitał mnie uśmiech pięknej sekretarki i po chwili dostałem szczegółowy zarys problematyki, jaka miała być podkreślona w artykule o ekstremalnych ludziach. Zaproponowałem, aby trochę zmienić ton i zamiast na ekstremalność postawić na piękno tych sportów. Redaktora najbardziej zainteresowało szybownictwo, choć broniłem się, że to z ekstremalnym sportem nic wspólnego nie ma, a akurat w tym sporcie uprawnień instruktorskich nigdy nie zamierzam zdobywać, więc może są bardziej godni ode mnie. I tu udało mi się przekonać redaktora do mojej idei artykułu. Otóż zaproponowałem, że zabiorę go na lot falowy podczas Halnego. Tu będzie mógł trochę napisać o lataniu ekstremalnym, a oprócz moich zdjęć z fali popstryka swoje i będzie też o romantyce i pięknie latania. Już tydzień po tej rozmowie siedzieliśmy razem w komorze niskociśnieniowej wypełniając cyferkami kartkę w odejmowaniu od 100. Mój towarzysz badania zdał ten test i otrzymał świadectwo zdrowotne na lot wysokościowy. Wszystko było dopięte na ostatni guzik, jedynie kapryśny Halny nie chciał wiać. Minął sezon jesienny i zimowy. I nic, ani jednego halnego, podczas którego można by było się wzbić w powietrze.

Zdesperowany i ponaglany przez swojego naczelnego, redaktor nie mógł dłużej czekać. Dobra jedź na Żar, ja umówię cię z Tomkiem Kawą, polecicie na zwykły lot żaglowy, albo termiczny i coś z tego na pewno będzie się nadawało do artykułu - zaproponowałem. Tak też się stało. Ale nie z Tomkiem takie numery, aby szybowce nie były ekstremalne. Co to to nie. Tomek jest jednym z najlepszych pilotów, z jakimi kiedykolwiek latałem, to mistrz nad mistrze. Czasem holował mnie Jaczkiem na termikę czasem na żagiel, był moim instruktorem akrobacji i zawsze loty te wspominam jako precyzję, elegancję i brawurę. Brawurę, bo jego sposób holowania na zboczu był jego znakiem firmowym. Jak wiedział, że ma dobrego pilota na ogonie to potrafił wykorzystać każdy podmuch wiatru, aby zdobyć w zespole samolot – szybowiec upragnioną wysokość. Robił to niezwykle odważnie, ale z ogromną wiedzą, tak, że nigdy nie było sytuacji niebezpiecznej. Podobnie jest, kiedy kręci akrobację. To odważny precyzyjny pilotaż, ale dynamiczny i brawurowy. Tak też zaprezentował się redaktorowi „Playboya”.

Chłop zapewne miał podczas tego lotu wizje śmierci, a po wylądowaniu, Tomek z szelmowskim uśmiechem dołożył jeszcze kilka krwawych opowieści o szybowcach, rozlatujących się podczas lotów w burzowych chmurach. Zadzwonił do mnie z redakcji parę dni potem i mówi, że już ma artykuł i abym go poprawił i zapytał czy może zamieścić moje nazwisko, jako współautora.

Po przeczytaniu zbladłem. Z artykułu wyzierało każdą linijką ekstremalne zagrożenie. Szybowce były naprawdę sportem dla twardzieli. Chwyciłem za słuchawkę i błagalnym tonem poprosiłem, aby moje nazwisko nie pojawiało się w artykule. Gdybym potem pojawił się na lotnisku, chłopaki zabiliby mnie śmiechem. Co innego Tomka, wiadomo, że nastraszył redaktora, a jednocześnie dostarczył mu tego czego tamten chciał, czyli strachu i bohaterstwa… W ten sposób w „Playboyu” szybownictwo awansowało do roli sportu ekstremalnego.

Ale wracajmy do „Playboya” bom właśnie udowodnił prawdziwość tego, co napisał Machiavelli – pozwól bliźniemu opowiadać o innych, a już w trzecim zdaniu zacznie mówić o sobie.


Tak więc piękno kobiecego ciała na zdjęciach „Playboya” niemal wołało o okrzyk – autor, autor! Z tego powodu myślę, że doby Bóg - autor tego piękna - wybaczy Hefnerowi jego grzeszki i w Niebie pozwoli mu prowadzić jakąś redakcję, oczywiście nie z Króliczkami, nie po stokroć nie! To skończyło się dla niego bezpowrotnie. No, ale może z aniołkami?

No i znowu przyznam się Wam, że jako pilot ja zawsze miałem słabość do Pin-ups. Dziewczyn na przepięknych malowanych akwarelami, pastelami i olejami obrazach. Pin-upsy pojawiły się ze trzydzieści lat przed pierwszym wydaniem "Playboya". Te dziewczyny malowane na burtach bombowców i myśliwców walczyły podczas ostatniej wojny światowej, ramię w ramię z pilotami. Walczyły też odwiedzając w okopach żołnierzy, w postaci rozkładówek w czasopismach i dając im chwilę zapomnienia o otaczającej ich rzeczywistości.

I tu wspaniały film dokumentalny o tych „malowanych lalach”, zobaczcie koniecznie. Polecam! Bo to co robi też polski fotograf Jarosław Wieczorkiewicz, to absolutnie najbardziej seksowna fotografia na świecie. A do tego plejada najlepszych malarzy Pin-upsów. Jeszcze raz namawiam zobaczcie ten fim na dużym ekranie - warto! 


"Die Sexbombe von nebenan Wie Pin-ups die Welt eroberten" film dokumentalny



ps. A tu macie linka do mojej notki o bombowych dziewczynach https://www.salon24.pl/u/alpejski/725623,bialo-czerwona-szachownica-i-gole-baby

 

Zobacz galerię zdjęć:

Polski fotograf Jarosław Wieczokiewicz ze swoim dziełam - modelka ubrana w mleczną suknię. Kadr z filmu wyemitowanego w 3sat.
Polski fotograf Jarosław Wieczokiewicz ze swoim dziełam - modelka ubrana w mleczną suknię. Kadr z filmu wyemitowanego w 3sat.
Alpejski
O mnie Alpejski

Nie czyńcie Prawdy groźną i złowrogą, Ani jej strójcie w hełmy i pancerze, Niech nie przeraża jej postać nikogo...                                                                     Spis treści bloga: https://www.salon24.pl/u/alpejski/1029935,1-000-000

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura