Alur24 Alur24
358
BLOG

SMOLEŃSK 2010 – Jak głupota cynizmowi usługiwała

Alur24 Alur24 Polityka Obserwuj notkę 6
Myliłby się, kto by uważał, że opisane tu zdarzenia, które poprzedziły katastrofę smoleńską, nie miały związku z obecną agresją Putina na Ukrainę.


Myliłby się, kto by uważał, że opisane tu zdarzenia, które poprzedziły katastrofę smoleńską, nie miały związku z obecną agresją Putina na Ukrainę. Gdyż po napaści na Gruzję były kolejną oznaką jego imperialnych zakusów i jego testem na głupotę tych, którymi zawładnąć zamierzał. A ten test wypadł mu obiecująco.
Tak jak polskie okrągłorocznicowe obchody katyńskie w latach 1995, 2000 i 2005 miały specjalnie uroczysty charakter, tak i w roku 2010 było jasne, że należy je zorganizować równie uroczyście i z udziałem najwyższych władz Państwa. I już od 9 grudnia 2009r. Kancelaria Premiera omawiała je z Radą Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa. Kancelarii Prezydenta do tych rozmów nie zaproszono, choć Prezydent swój zamiar udziału w katyńskich uroczystościach wyraźnie ogłaszał. Wiemy na pewno, że dzień wcześniej, 8-go grudnia, prezydencki Minister – M. Handzlik mówił o nim ambasadorowi Rosji – W. Grininowi, kiedy Grinin umyślnie go o to zapytał. Wtedy dla Putina stało się jasne, że Prezydent L. Kaczyński na tych uroczystościach będzie, a jako głowa Państwa będzie też im przewodniczył.
A gdy 19 stycznia 2010r. KPRM i ROPWiM ustaliły datę uroczystości na 10.04.2010r., bo taka pasowała Premierowi D. Tuskowi, to znowu pominęły Kancelarię Prezydenta. Ale nie zaniedbano, by już 25 stycznia ujawnić ten termin ambasadorowi Grininowi.
Aby zrozumieć powód tych uników wobec Kancelarii Prezydenta – należy się cofnąć do 1 września 2009r. i do słynnego spotkania Premierów Tuska i Putina na sopockim molo. Choć sam Tusk na temat treści tych rozmów nie puścił nawet pary z ust, to co nieco dowiadujemy się z zeznania Szefa jego Kancelarii – T. Arabskiego, jakie ten złożył w warszawskiej Prokuraturze Okręgowej we wrześniu 2011r. Według tego zeznania Premier D. Tusk miał zaproponować Premierowi Putinowi, aby w Katyniu razem oddali hołd Ofiarom dokonanej tam zbrodni. A Putin podobno „nie uznał tego za niemożliwe” i zgodził się na kwiecień 2010 roku. Tyle jednak, że proponował to zrobić na już zaplanowanym spotkaniu obu premierów… w Kaliningradzie.
Niepodobna, by Putin nie odróżniał Kaliningradu od Katynia. Chodziło mu jednak o to, co później, 20 października 2009r., rosyjski wiceminister spraw zagranicznych W. Titow powiedział wprost Podsekretarzowi Stanu naszego MSZ A. Kremerowi. Tu cytuję własną notatkę Min. A. Kremera: „Strona rosyjska szczególnie obawia się ‘polityczno-historycznego szumu’, który z okazji ceremonii upamiętniania zbrodni katyńskiej mógłby wywołać np. obecny prezydent RP”, przez co Rosja mogłaby być pokazana 'w złym świetle', czy zgoła zostać 'upokorzona'.
Choć jest to zapis Min. A. Kremera, to z pewnością zawiera rzeczywiste sformułowania min. W. Titowa. A te dają nam jasność co do dziwacznej gry, jaką polski rząd podjął przeciwko polskiemu Prezydentowi. I to ramię w ramię z obcym rządem – z rządem rosyjskim.
Trudno zakładać, aby w tę godzącą w polską rację stanu grę byli wtajemniczeni urzędnicy średniego szczebla, łącznie z Sekretarzem ROPWiM – śp. A. Przewoźnikiem. Mimo to A. Przewoźnik nie odpowiedział na dwa pisma z Kancelarii Prezydenta, z 27 i 29 stycznia 2010r., a drugie z nich było konkretnym pytaniem o stan przygotowań do uroczystości katyńskich. A jednak Sekretarz ROPWiM tej odpowiedzi nie udzielił, mimo, że już była uzgodniona ich data. Zatem czy milczał, bo otrzymał taką instrukcję z wyższego szczebla i od kogo ją otrzymał – tego się już nie dowiemy, bo śp. A. Przewoźnik zginął w katastrofie smoleńskiej, podobnie, jak jeszcze kilku innych uczestników tych zdarzeń.
Za to ambasador Grinin doskonale wiedział, jak się zachowywać. Również nie odpowiedział na pismo Kancelarii Prezydenta RP z 27 stycznia 2010r., mało tego – 20 lutego 2010r. stwierdził w polskich mediach, że takiego pisma nie otrzymał. Więc Kancelaria Prezydenta musiała mu o nim przypomnieć.
Bo Grinin w tej orkiestrze grał w pierwszym rzędzie. Po wspomnianym już grudniowym z nim spotkaniu prezydencki Minister – śp. M. Handzlik (też zginął w katastrofie smoleńskiej) rozesłał notatkę do Kancelarii Premiera i do MSZ, także wprost na ręce ich szefów – T. Arabskiego i R. Sikorskiego, w której przestrzegał przed „możliwością  rozgrywania  przez  Rosję  udziału  najwyższych władz  państwowych  RP  w  zbliżających  się  uroczystościach  rocznicowych”.
Ta notatka musiała obu panów, mocno już w to rozgrywanie zaangażowanych, nieźle ubawić. Bo na przykład min. Sikorski, który 27 stycznia 2010r. także otrzymał pismo z Kancelarii Prezydenta powiadamiające o udziale Prezydenta w katyńskiej uroczystości, nie zlecił oficjalnego notyfikowania tej wizyty w Rosji, choć było to jego obowiązkiem. Zaś na kopii pisma z Kancelarii Prezydenta napisał dyspozycję dla swych pracowników, aby sporządzili odpowiedź do Prezydenta z propozycją… zamiany wyjazdu do Katynia na wyjazd do Moskwy w dniu 9 maja 2010r., na paradę na Placu Czerwonym z okazji rosyjskiego Dnia Zwycięstwa.
I takie pismo powstało, a choć Prezydentowi ostatecznie go nie wysłano, to min. Sikorski chodził po zaprzyjaźnionych mediach (m. in. do red. M. Olejnik), w których anonsował, że osobiście „radzi” Prezydentowi, aby zamiast do Katynia – wybrał się do Moskwy. A później, już po katastrofie, przechwalał się w tych samych mediach, że gdyby Prezydent posłuchał jego „rady”, to nie zginąłby w katastrofie.
Idąc śladem min. R. Sikorskiego – ja z tego miejsca również mógłbym wybierającym się w jakąkolwiek podróż „radzić”, aby z niej zrezygnowali. Z pewnością dla części adresatów ta „rada” mogłaby okazać się zbawienną.
Wracając do głównego wątku – ewentualna rezygnacja Prezydenta z wyjazdu do Katynia absolutnie nie anulowałaby uroczystości 10 kwietnia. Śp. A. Przewoźnik nadal ją organizował, niezależnie od ogłoszonej przez Putina jego uroczystości w dniu 7 kwietnia, gdyż polskie obchody miały mieć pełny skład uczestników i znacznie szerszy wymiar religijny i państwowy, niż tylko złożenie wieńców i wygłoszenie kilkuminutowych przemówień. Tyle tylko, że wtedy nie przewodniczyłby im Prezydent, ale najpewniej Marszałek Sejmu B. Komorowski. Który właśnie startował w wewnętrznych prawyborach Platformy jako „kandydat na kandydata” na Prezydenta, więc nie byłby posądzany o „kampanię prezydencką”, a co najwyżej – o „kampanię kandydacką”.
Bo tu warto sprostować inny ulubiony fejk smoleńskich trolli – kampania prezydencka miała się zacząć dopiero za kilka miesięcy, około września.
To unikanie przez MSZ oficjalnej notyfikacji wizyty Prezydenta w Katyniu przekroczyło granice absurdu. Min. R. Sikorski nie wydał instrukcji notyfikacyjnej nawet 23 lutego 2010r., kiedy podległy mu wspomniany już Podsekretarz Stanu A. Kremer wreszcie poinformował Kancelarię Prezydenta o dacie 10 kwietnia, a także, uwaga, zaprosił Prezydenta, aby tej uroczystości przewodniczył. Nie wydał jej nawet po kolejnych dwóch tygodniach, 10 marca 2010r., kiedy polski Ambasador J. Bahr, który w rosyjskim MSZ załatwiał sprawy związane z wyjazdem Premiera Tuska na uroczystość Putina, został nagabnięty również o wizytę Prezydenta. Oto co Amb. J. Bahr napisał w swej notatce: „W kwestii wizyty w Federacji Rosyjskiej prezydenta L. Kaczyńskiego S. Nieczajew zapytał, czy powinien rozumieć moje słowa o przyjeździe Prezydenta Polski L. Kaczyńskiego jako oficjalne powiadomienie strony rosyjskiej, gdyż do tej pory strona rosyjska nie otrzymała żadnej oficjalnej wiadomości, że wizyta ta będzie miała miejsce. Odpowiedziałem, że na tak postawione pytanie nie mogę udzielić oficjalnej odpowiedzi, niezależnie od tego, że z tych materiałów które posiadam wynika, że 10 kwietnia do Katynia przybędzie Prezydent RP” – koniec cytatu.
Urzędnik rosyjskiego MSZ – S. Nieczajew najwidoczniej w grę przeciwko polskiemu Prezydentowi nie był wtajemniczony, bo nie ustąpił. I po dwóch dniach, 12 marca, ponownie zwrócił się do Amb. J. Bahra o wyjaśnienie, czy nieoficjalnie dotąd zapowiadany przyjazd Prezydenta L. Kaczyńskiego w dniu 10 kwietnia 2010r. zostanie notyfikowany. Lecz tym razem zwrócił się pisemnie, czego już zbyć takim kuriozalnym: „nie mogę udzielić oficjalnej odpowiedzi,choć mi wiadomo …” po prostu nie wypadało.
To doprawdy niezwykła sytuacja, kiedy przedstawiciel obcego państwa zabiega o polską rację stanu, i to wbrew polskim urzędnikom, którzy dbać o nią mieli obowiązek. A to był jeszcze ten czas, kiedy min. Sikorski poprzez media „doradzał” Prezydentowi, by wyjazd do Katynia i przewodnictwo polskim uroczystościom ustąpił komu innemu.
Jak ustaliła warszawska Prokuratura Okręgowa – pismo Nieczajewa miało dotrzeć do min. Sikorskiego dopiero 15 marca. Jak to się stało, że w dobie telefonogramów i mejli przebycie drogi z Moskwy do Warszawy tak ważnemu pismu zajęło aż trzy dni – tego się raczej nie dowiemy, bo śp. J. Bahr już nie żyje, a min. Sikorski w takich sprawach wykazuje się niezbyt imponującą pamięcią. I nie wiadomo, czy skutkiem tego pisma, czy też skutkiem kolejnego monitu, jaki Min. M. Handzlik tego samego dnia (15 marca) wysłał z Kancelarii Prezydenta, min. Sikorski nareszcie tę notyfikację odblokował. I nazajutrz, 16 marca, MSZ poinformowało Min. Handzlika, że ta mocno opóźniona notyfikacja została wreszcie dokonana. Co Kancelarii Prezydenta umożliwiło wystąpienie do Rosjan o formalne uzgodnienie towarzyszących wizycie relacji; kto Prezydenta powita w Smoleńsku, jak długie będą wystąpienia wizytujących i witających, itd.
To spotkanie w Rosji odbyło się dopiero 24-26 marca, na ledwie dwa tygodnie przed uroczystością i pod czujnym nadzorem T. Arabskiego – Szefa Kancelarii Premiera. Ale Rosjanie nie zgodzili się na lustrację lotniska w Smoleńsku, zapewniając jedynie, że „wszystkie (polskie) samoloty zostaną przyjęte”.
Wtedy też uzgodniono oba użycia lotniska, dla Premiera D. Tuska w dniu 7.04.2010r. i dla Prezydenta L. Kaczyńskiego trzy dni później. Na tym lotnisku i w tym samym czasie lądował też Premier Putin. Warto to podkreślić, jako że trolle dość często szermują bon-motem, że „Prezydent pchał się na nieczynne lotnisko”.
Warto też zaznaczyć, że zastrzeżeń do działań Kancelarii Prezydenta nie znalazła dwukrotnie w tej sprawie wszczynająca postępowanie warszawska Prokuratura Okręgowa, ani też w tym zakresie komisja Millera. Co więcej, Prokuratura w roku 2012 orzekła, że pracownicy Kancelarii Prezydenta w zakresie przygotowania wizyty Prezydenta w Katyniu prawidłowo „wykonali nałożone na nich obowiązki”. Za to w tym samym orzeczeniu Prokuratura oceniła (mimo odmowy postawienia zarzutów winnym tej przewlekłości!), że działania polskiego MSZ oraz Ambasady RP w Moskwie mogły „wywołać wrażenie ignorowania przez nie najwyższych przedstawicieli Państwa Polskiego”.
Jednak jestem niemal pewien, że znajdą się i tacy oponenci, którzy zechcą twierdzić, że min. R. Sikorski przez cały luty i połowę marca tak wystawiał na szwank swoją reputację w trosce o Prezydenta, bo już wtedy wiedział, że 10-go kwietnia będzie mgła i co ta mgła przyniesie. Cóż, gdy ktoś nadal się zechce wygłupiać, to nic go nie powstrzyma.
Zauważmy jeszcze, że polski rząd tę grę przeciwko własnemu Prezydentowi prowadził pomimo, że Putin swój kłopot rozwiązał już wcześniej i jeszcze bardziej przebiegle. Bo 3 lutego 2010r., czyli zaledwie w tydzień po otrzymaniu informacji o polskiej uroczystości w Katyniu zaplanowanej na 10 kwietnia, wpadł na pomysł zorganizowania własnej, na którą przeciągnął Premiera D. Tuska. Przy tym jego szczególnie perfidnym zabiegiem było ustalenie jej daty na trzy dni przed naszą, co później trollom i tzw. „pożytecznym idiotom” dało pretekst do fejków, że to polską uroczystością chciano przykryć tę rosyjską, a nie odwrotnie.
Doceńmy jeszcze wysiłki Sekretarza ROPWiM śp. A. Przewoźnika, który przez pewien czas te dwie daty próbował połączyć. Otrzymał jednak wymijającą odpowiedź, że 10 kwietnia Premier Putin „nie ma czasu”.
Gdyby ktoś jeszcze twierdził, że powodem rozdzielenia obchodów katyńskich w 2010 roku na dwie daty była dyplomatyczna formuła, że „premier zaprasza premiera” – niech zajrzy na portale internetowe Russian BBC i Rossijskoj Gaziety. I tak dokładnie w dniu uroczystości 7.04.2010r. Russian BBC podał wprost, że powodem wykluczenia Prezydenta L. Kaczyńskiego, a zaproszenia Premiera D. Tuska, było, cytuję: „bardziej elastyczne podejście Tuska do stosunków z Rosją”.
Russian BBC zacytował tu artykuł Anne Applebaum z Washington Post. Kto jak kto, ale żona min. Sikorskiego informację o prawdziwym tym powodzie miała z pierwszej ręki.
A nazajutrz po uroczystości, w dniu 8.04.2010r., Rossijskaja Gazieta pochwaliła się, że Premier Tusk właśnie w trakcie tej wizyty obiecał Wice-Premierowi FR Igorowi Sieczinowi zakup gazu do 2037 roku i prawo do jego tranzytu przez Polskę do 2045 roku. Zaś prace polskiego rządu nad kształtem tej umowy ruszyły w lutym 2010 roku, ledwie Putin na swoją uroczystość zaprosił Premiera Tuska.
Istotnie, takiej „elastyczności” trudno byłoby się spodziewać po Prezydencie L. Kaczyńskim. Za to elastyczność Premiera Tuska musiała być spora, skoro instrukcje negocjacyjne dla Wice-Premiera W. Pawlaka, formalnie zawierającego tę umowę w październiku 2010 roku, zostały utajnione na czas nieokreślony. Co było pewnym novum, gdyż do tej pory tego rodzaju dokumenty, o ile zachodziła taka potrzeba, utajniano najwyżej na dwa lata, a tych zaś rządzące PO-PSL nie odtajniły nawet po czterech.
Co jednak nie oznacza, że Premier Pawlak  nie był zwolennikiem tego kontraktu, gdyż w tej sprawie popadł nawet w konflikt z min. Sikorskim, który uważał (słusznie, tu trzeba mu to oddać), że kontrakt narusza regulacje unijne. I ostatecznie kolizje z unijnymi interesami usunięto, pozostano też przy roku 2022, a rok 2037 przeniesiono do sfery intencji. Przy tym Premier Pawlak nie potrafił unijnym komisarzom wyjaśnić pośpiechu do przedłużenia tej umowy, a ci jak widać, nie czytali Rossijskoj Gaziety.
Niestety, zaprezentowana tu krótkowzroczność polskich elit rządzących nie ustała i po katastrofie. Gdyż kilka miesięcy po niej, gdy również J. Kaczyński przestrzegał przed ekspansywnymi zapędami Putina, to min. Sikorski skomentował: „Zadaję sobie pytanie, czy tym razem pan prezes jest na proszkach, czy nie”. A niechlubnie dziś notowany inny minister Platformy Obywatelskiej – Sł. Nowak zażądał od PiS (cytuję z pamięci): „oficjalnego wycofania tej wypowiedzi i publicznego wyjaśnienia, jak do niej doszło”.
Ta wypowiedź min. Nowaka w języku dyplomatycznym nie była niczym innym, jak skierowanymi do Putina uniżonymi przeprosinami.
A wcześniej jeszcze bardziej żenująco do stóp Putina schylała się min. E. Kopacz. Ta okoliczność jest znana szerzej, więc przypominać jej już nie muszę. Także dlatego, by sobie samemu oszczędzić powrotu do tych przeżyć – w końcu to byli ministrowie mojego kraju, więc mnie też reprezentowali.
Tej politycznej infimie nie brakuje też perfidii, bo jeszcze nie tak dawno o swój własny afekt do Putina próbowała oskarżać swych przeciwników. A choć w obliczu obecnych okoliczności wyraźnie przycichła (choć może tylko czasowo), to obawiam się, że tutejsi jej rzecznicy już tej powściągliwości nie utrzymają. Co do niektórych już straciłem nadzieję na choć sporną, ale rzeczową dyskusję, więc nie mam zamiaru z nimi dyskutować, nawet by im przypomnieć ich wcześniejsze wypowiedzi. Co jednak nie oznacza, że pamięć o nich mi się pogorszyła.
Zaś wciąż jeszcze broniącym ówczesnych poczynań polskiego (!) rządu proponuję proste ćwiczenie umysłowe:
Niech sobie wyobrażą sytuację odwrotną; że dziś Prezydent Putin miałby uczcić któreś z miejsc pochówku Rosjan w Polsce. A wtedy nasz Premier Morawiecki powiedziałby: my wam te uroczystości „godnie” zorganizujemy! Nie z waszym ceremoniałem i nie z waszą prawosławną liturgią, a tylko złożymy wieńce i wygłosimy przemówienia – razem kilkanaście minut. Do tego bez rodzin i bez Prezydenta Putina, bo przecież to oczywiste, że „premier zaprasza premiera”.
I niech wyobrażą sobie jeszcze, że Premier Rosji (Michaił Miszustin), nie pytając Putina, to zaproszenie by przyjął.

Alur24
O mnie Alur24

Wzorem innych piszących CV - też się urodziłem. Ale na tym nie poprzestałem.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka