Z cyklu przyziemne lotnictwo cywilne.
Bo kobiety są jak Airbusy A380:
wielowarstwowe, skomplikowane,
naszpikowane dźwigniami, klawiszami, przełącznikami, wskaźnikami...
bez instrukcji obsługi (liczącej notabene kilka tomów) tylko nieliczni potrafią obsłużyć (a i ci czasem rozbijają się z wielkim hukiem!)
z instrukcją nie jest wcale lepiej - przechodząc do następnego rozdziału, nie pamieta się już poprzedniego.
Automatyczny pilot na tak długich dystansach wysiada.
Regułą loty pod wiatr z licznymi turbulencjami, iż przypięci pasami też trafiają się podrapani.
O lądowaniu trzeba pomyśleć jeszcze nawet przed startem. Na wszelki wypadek. Bo to dopiero manewr - siad miękki, awaryjny: na wodzie - szczyt marzeń.
Paliwa wystarczy może na jakieś kilkanaście (przy większym szczęściu/ewentualnie nieszczęściu - kilkadziesiąt) tysięcy kilometrów. Dotankowywać w powietrzu pseudosamobójcy się podejmują.
A mężczyźni - jak latające miotły.
Drąg, trochę słomy. Siadasz okrakiem i fruniesz. Ot!
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
*wszystkich urażonych powyższą notką filozoficzną z góry uprzejmie przepraszam, intencje me dobre.
Inne tematy w dziale Technologie