Opozycja jest wniebowzięta. Politycy totalnych triumfują. Zachwyt "niezależnych" dziennikarek z TVN nad determinacją nauczycieli zdaje się nie mieć końca. Sam Kuba Wojewódzki poparł publicznie te słuszne żądania, bo wszyscy przecież wiedzą, że za PO nauczyciele zarabiali godnie, ale przyszedł zły PiS i wszystkim zabrał. Te szopki hipokrytów przebił zdaje się sam Rafał Trzaskowski chwaląc się i ogłaszając na portalach społecznościowych, że w związku ze strajkiem zabrał syna do pracy. Szkoda, że nie wszyscy mają takich wyrozumiałych pracodawców i szefów.
Prezydent Warszawy nie napisał, czy to akcja jednorazowa, bo strajk jest przecież bezterminowy, czy będą we dwóch urzędować dłużej, ale z wpisu jaki zamieścił - " ze mną dziś w pracy pomocnik najlepszy z najlepszych, mój syn Staś" - można wnioskować, że w ratuszu pojawi się nowy etat. Nie napisał także, czemu miała służyć akcja odwołania na wniosek samego Sławomira Broniarza podwyżek dla nauczycieli w Warszawie. Możemy się tylko domyślać, że to na pewno nie była decyzja polityczna.
Na razie część rodziców i uczniów, jak piszą media niechętne rządowi, jest zachwycona i popiera protest nauczycieli. Nie chcę sprawdzać, aby się przypadkiem nie okazało, że dotyczy to tych samych osób i środowisk, które bardzo negatywnie wypowiadały się o podobnych strajkach podczas rządów Tuska i Kopacz. Co do dziennikarzy i polityków, którzy są do bólu przewidywalni, nawet sprawdzać nie trzeba. Zobaczymy jak długo te zachwyty potrwają i czym się zakończą, zarówno dla inspiratorów, jak i dla samych nauczycieli. Czy PiS straci politycznie na całym zamieszaniu, jak marzy się opozycji, czy to raczej ona poniesie konsekwencje wciągnięcia kolejnego środowiska w bezpardonową wojnę z rządem?
