Wróciłem właśnie z urlopu i od razu rzuciłem się do przeglądania zaległej prasy. Powalił mnie na kolana fragmencik z "Polityki", będący przedrukiem "GazPola". Otóż dziennikarz tejże, wrócił do niedawnego meczu Legii ze Spartakiem Moskwa. "Myślę, że piłkarski triumf w Moskwie, będący emanacją polskiego ducha, byłby niemożliwy bez postawy kibiców Legii, choćby podczas niedawnej rocznicy wybuchu powstania warszawskiego". Po tym cytacie, to ja dostałem wybuchu. Śmiechu.
Wślizg w tylne części ciała kibiców przybiera tak wielkie rozmiary, że nawet przy ich pomocy mitologizuje się sukces sportowy. To chwalebne, że przy zalewie stadionowego chamstwa, stać kibiców na patriotyczne manifestacje, ale nie przesadzajmy z ich oddziaływaniem. Zapewne nie tylko ja sądzę, że większym czynnikiem motywacyjnym dla legionistów były premie od Mariusza Waltera za awans do Ligi Europejskiej.
Dziennikarz "GazPola" zapomniał również, że w składzie warszawskiej drużyny przeważają obcokrajowcy. Jestem przekonany, że Duszana Kuciaka, Marijana Antolovicia, Srdję Kneżevicia, Inakiego Astiza, Ivicę Vrdoljaka, Dicksona Choto, Miroslava Radovicia, Danijela Ljuboję, Michala Hubnika, czy Manu, powstanie warszawskie, Smoleńsk i całe nasze patriotyczne zadęcie, totalnie oblatuje... A więc zapewne, bez patriotycznej manify, nie daliby z siebie wszystkiego na Łużnikach... Tylko po co mitologizować suces sportowy legionistów? Oni po prostu zrobili to, czego oczekiwał właściciel klubu - pokazali charakter i profesjonalizm, oraz wykorzystali niewiarygodną tego dnia słabość Spartaka.
Odnośnie zaszłości historycznej, to kilku młodszych piłkarzy-patriotów, nakręciło się zapewne gwałtami na polskich obywatelkach dokonanych przez krasnoarmistów. Nakręcili się bardzo mocno, bowiem noc spędzili w jednym z warszawskich burdeli. W towarzystwie sprzedajnych panieniek czuli się jednak chyba, jak w PZPN, więc można ich rozgrzeszyć.