Antonius Antonius
241
BLOG

Zachodnia granica i wschodnia Galicja odzyskana dzięki Amerykanowi ?

Antonius Antonius Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

Nie da się ukryć, że burza związana z zakazaniem projektu pt. „Marsz Niepodległości” i do tego cała ta absencja chorobowa policjantów przysłania wszystko i pozwalają snuć jak najczarniejsze scenariusze. To zajęcie pozostawiam innym, ponieważ wolę przejść do tematu, który jak sądzę może zainteresować czytelników, a który będzie jak najbardziej związany ze świętowaniem setnej rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości. Tematem głównym jest pytanie czy ustalenie zachodniej granicy i odzyskanie wschodniej Galicji podczas dyplomatycznych bojów na Konferencji Paryskiej to wyłącznie zasługa Polaków, otóż odpowiedzi udzielę już na samym początku, otóż według jednego z jej uczestników – Henryka Arctowskiego – nie, a żeby to rozwinąć  przytoczę cytat z niedużej książeczki, do której zaraz wrócę.

Dla tych nielicznych Polaków, którzy brali czynny udział w pracach  Kongresu Pokojowego w Paryżu, R. H. Lord przedstawia osobistość całkiem odrębną, osobistość, której zasługi i historyczne znaczenie są zbyt wielkie, by je w kilku słowach skreślić i ocenić.
Lecz ani szerokie sfery inteligencji naszej, ani masy narodu nie miały dotychczas sposobności dowiedzieć się o działalności profesora Lorda, nie wiedzą, by tylko dwa fakty pierwszorzędnego znaczenia wspomnieć, że kwestia przynależności wschodniej Galicji do Polski została zdecydowana na naszą korzyść przeważnie pod wpływem sprawozdań i zabiegów Lorda i że zachodnia granica Rzeczypospolitej, tak jak była przedstawiona w pierwszej redakcji traktatu pokojowego z Niemcami, była wynikiem jego gruntownych badań. (…) Podczas wojny prof. Lord opracowywał olbrzymie materiały, dotyczące ziem polskich, a zebrane przez rząd Stanów Zjednoczonych w przygotowaniu Konferencji Pokojowej.


To tyle, jeśli chodzi o Henryka Arctowskiego i roli rządu Stanów Zjednoczonych na Konferencji Pokojowej, a teraz kilka słów o tym co zawiera owa książeczka, ponieważ o autorze – prof. Robercie Howardzie Lordzie, pisałem już we wcześniejszych notkach (w dalszym ciągu nie ma ich wiele więc można bez trudności i w miarę szybko odnaleźć). Otóż jest to wykład prof. Lorda na temat Polski oraz pewnych problemów z którymi musiał się mierzyć wraz z zespołem, którym kierował podczas Konferencji Pokojowej. Ten wykład akurat został wygłoszony w Lowell Institute w 1920 roku.
W samym wykładzie prof. Lord porusza problemy z wyznaczeniem granicy Polskiej i okazuje się, że największą przeszkodą w przywróceniu granicy historycznej tj. z 1772 roku są bariery etnograficzne, jednak co ciekawe uważa północna granica powinna opierać się Bałtyku, południowa zaś na Karpatach. Na temat granicy wschodniej amerykański profesor nie ma jasnego zdania, jednak co do zachodniej sprawa jest dla Niego jasna, może przytoczę cytat:
„Wśród wszystkich spraw wersalskiego traktatu pokojowego nie ma chyba ani jednej, która by takiej wymagała odwagi i którą tak trudno byłoby załatwić jak kwestia polsko-niemiecka. Załatwienie to, sądzę nie polega na jakiemś drobnem nieporozumieniu; a przecież pewien odłam prasy w tym kraju oraz w Anglii określa to jako wielką niegodziwość traktatu pokojowego, jako obrabowanie Prus, rzucenie miliona niewinnych Niemców w paszczę Molocha polskiego imperializmu. To się Niemcom oczywiście nie podobało; żadna też inna nałożona na nich ofiara terytorialna nie wywołała takiego oburzenia i takiej wściekłości. Ale czyż mógłby się ktokolwiek spodziewać, że to się będzie im podobać. Jeżeli Prusy rozrosły się jedynie dzięki rabunkom, spełnionym na Polsce, czyż może się ktokolwiek spodziewać, że szczere wskrzeszenie Polski dałoby się przeprowadzić bez odebrania wielkich połaci kraju Prusom ?
Profesor Lord przytacza wiele statystyk etnograficznych z zamieszkałych terenów Prus, ale przytacza też jakie wydatki poniosła cesarska Komisja Kolonizacyjna:
Dalej, wielka ilość Niemców, nie ma, że tak powiem, prawa pobytu na tych ziemiach. Każdy wie z jaką nieskończoną cierpliwością, z jakim olbrzymim nakładem pieniędzy, z jakim wysiłkiem i z jaką bezwzględną obojętnością wobec sprawiedliwości i moralności postępował rząd pruski, ażeby wschodnie dzielnice zaludnić Niemcami, a Polaków wydziedziczyć z ziemi która należała do nich od lat tysiąca. Szczytem tych poczynań rządowych było powołanie do życia cesarskiej Komisji Kolonizacyjnej, która w ostatnich lat trzydziestu wydała przeszło 500, 000. 000 marek na wykup własności polskiej w prowincjach wschodnich i osadzenie tam kolonistów niemieckich
Gdańsk jak głosił profesor za rządów Prus został sprowadzony do trzeciorzędnego portu na rzecz Szczecina i Królewca, we wskrzeszonej Polsce powinien stanowić naturalnie główny port z jasnych powodów jako że Wisła stanowi pierwszą arterie Polski.
Sprawa Śląska jest na tyle zawiła, że odłożę ją na inną notkę natomiast przejdę do ruchów narodowościowych Ukraińców w Galicji, a do tego posłużę się cytatem, który wydaje mi się wart przytoczenia:
Los Galicji był mniej lub więcej rozstrzygnięty – vi et armis, bez konferencji i to ku niemałemu wówczas tejże konferencji niezadowoleniu. Że, mimo wszystko państwa sprzymierzone sankcjonowały ostatecznie zajęcie Galicji wschodniej przez Polaków i uchwaliły oddać ten kraj, przynajmniej tymczasowo, pod zwierzchnictwo Polski, jest to fakt, który niemałą wywołał krytykę. Nazwano to „tchórzowską uległością wobec fait accomopli, zdradą zasad, poświęceniem trzech i pół miliona Ukraińców na korzyść żarłocznych imperialistów polskich” i w tym tonie dalej.
Konferencje usprawiedliwić można ciężkim warunkami położenia. Rusini tworzą istotnie „większość” w Galicji wschodniej – większość powinna panować, w tym wypadku bardzo ciężko było stosować tę zasadę.
Większość Rusinów nie ze wszystkim zgodna była w swych życzeniach. Ukrainofile między nimi opowiadali się za niezawisłym państwem ukraińskim, drugie zaś stronnictwo było pomysłowi temu przeciwne. Atoli drugie to stronnictwo nie mogło rządom sprzymierzonym wykonalnego przedłożyć programu, na podstawie którego zajęłyby Galicję wschodnią i administrowały aż do chwili gdy Rosja stanie na nogach i dzielnice tę zabierze. Gdyby można było sądzić po wzajemnej sile tych dwóch stronnictw ukraińskich na podstawie stosunków przedwojennych, to stronnictwo, domagające się niezawistnego państwa ukraińskiego posiadało wśród Rusinów zapewne większość, jest ono jednak, jeżeli idzie o całość zaludnienia, w mniejszości.
Poza tym bardzo było wątpliwe, czy Rusini byliby zdolni do rządów w tej ziemi. Niemal od sześciuset lat nie posiadali państwa niezawistnego, a narodowy ich rozwój tak się opóźnił i niedostatecznie rozwijał, że niełatwo było uwierzyć, ażeby już dzisiaj uważać Rusinów za dorosłych do niezależnego bytu państwowego. Gdzież należało szukać żywiołów, z których można by żywotne stworzyć państwo? Żywiołów takich nie znaleźć śród ciemnych, niewyraźnych mas chłopstwa, ani śród drobnej warstwy umysłowców. Umysłowcy ci wykazali już stopień swej zdatności. Przed sześciu miesięcami próbowali rządzić, a wynik ? Prawie wszyscy oficerowie Sprzymierzonych, wysłani celem zbadania sytuacji, oświadczyli jednomyślnie, iż rządy ukraińskie były, mówiąc łagodnie, smutną pomyłką i że większość ludności, Polacy, Żydzi, tak samo i Rusini radowali się, gdy rządy te wzięły w łeb i wkroczyły wojska polskie
.”

Na dziś to tyle, trudno coś dodać od siebie kiedy dopiero co dowiedziałem się, że podczas tegorocznych obchodów 11 listopada Ignacy Daszyński zostanie pośmiertnie uhonorowany orderem Virtuti Militari.

Zapraszam wszystkich również na blog, a ponieważ obchodzimy niedługo święto 11 listopada to zapraszam także fanów Ignacego Daszyńskiego bulk1.blogspot.com

Antonius
O mnie Antonius

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura