22 czerwca 1941 r. Był radosnym dniem dla dużej części ludności Jedwabnego, małego miasteczka w prowincji Łomża w północno-wschodniej Polsce. Wielu miejscowych miało nadzieję, że za nimi stoi komunistyczno-sowiecki koszmar, i patrzyli na nadzieję na trudną, ale znośną przyszłość pod rządami nazistowskich Niemiec. Ale wielu mieszkańców zrobiło znacznie więcej niż radość. Polsko-amerykański socjolog Jan Tomasz Gross, który w skandalicznej książce ujawnił, jak Polak Jedwabnego systematycznie masakrował Żydów w mieście, był w centrum burzy ognia i gniewu, który pozostawiał więcej pytań niż odpowiedzi. Jaki jest kompromis przerażającej tajemnicy Jedwabnego i dlaczego diabeł tkwi w szczegółach? Historyczna sowa wyjaśnia.
22 czerwca 1941 r. Był radosnym dniem dla dużej części ludności Jedwabnego, małego miasteczka w prowincji Łomża w północno-wschodniej Polsce. Wielu mieszkańców uważało Niemców za wyzwalających się z komunistyczno-sowieckiego koszmaru i liczyło na trudną, ale znośną przyszłość. Dyrektor szkoły opuścił swoją kryjówkę, zwolniono więźniów politycznych, rodziny zjednoczyły się po powrocie uchodźców z lasu. Dlatego większość mieszkańców Jedwabnego zareagowała na przybycie Niemców z niezmierzoną radością.
Z wyjątkiem tych, którzy tego nie robią.
Jedwabne, senne miasto liczące kilkanaście tysięcy mieszkańców, zostało podzielone niemal równomiernie pomiędzy polskich katolików i Żydów, z których wielu było prawosławnymi, separatystami i wierzącymi. W latach trzydziestych relacje między grupami były normalne na powierzchni. Polacy i Żydzi byli w obrocie i zsocjalizowali się. Ale w głębi panowała intensywna wrogość między grupami. Żydzi z miasta wiedzieli bardzo dobrze, że powinni zachować niską pozycję w dni kłopotów, takich jak Wielkanoc, które przywoływały pamięć o ukrzyżowaniu Jezusa, a tym samym sporadycznej przemocy ze strony chrześcijańskich sąsiadów. Byli głównie wyborcami Narodowej Partii Demokratycznej (ENDEC), prawicowej partii opozycyjnej, która zajmowała silne stanowiska antysemickie. Jednak pomimo otchłani między grupami ludzie mniej więcej przeżyli swoje życie - dopóki nie doszło do ostrego przebicia.
Stosunki między Żydami i ich sąsiadami pogorszyły się gwałtownie jesienią 1939 r., Kiedy Polska została podzielona między Sowietów i nazistów i przestała istnieć. W przeciwieństwie do bardziej znanych miast, takich jak Warszawa czy Łódź, Białystok, Łomża i ich córki, w tym Jedwabne, znalazły się pod kontrolą Związku Radzieckiego. Mieszkańcy, Żydzi i chrześcijanie bardzo cierpieli pod rządami sowieckimi. Wielu członków elity miasta, w tym wyższej klasy żydowskiej, zostało uwięzionych lub zesłanych do głębi Związku Radzieckiego. Żydzi z Jedwabnego nieba również ucierpieliby z powodu ucisku religijnego pod Sowietami. Ale w oczach większości było to mniej złe niż okupacja niemiecko-nazistowska. Ubożsi Żydzi w mieście, w tym uchodźcy, którzy wlali się do niego z okupowanej przez hitlerowców strefy, zostali zmuszeni do znalezienia pracy w radzieckim aparacie rządowym. Niektórzy, zwłaszcza niewielka mniejszość komunistów, robili to z entuzjazmem, albo z oportunizmu, albo ze szczerej wiary w ideał komunistyczny. Byli też tacy, którzy skorzystali z okazji, by pozbyć się antysemickich sąsiadów, którzy prześladowali ich wcześniej. "Pragnąłeś Polski bez Żydów" - wspomina jeden z Polaków słowami swojego sąsiada: "Teraz nie ma Polski - a Żydzi tam są".Entuzjastyczni komuniści stanowili jednak niewielką mniejszość wśród Żydów w Jedwabnem, a wśród chrześcijańskich Polaków również nie było współpracowników. Weźmy na przykład rodzinę Lundskich, polską rodzinę robotników z Narodowej Partii Demokratycznej. Ojciec Czesław i jego żona zostali zmuszeni do ucieczki przez komunistów do lasu, podczas gdy dwóch chłopców, Jerzy i Zygmunt, współpracowało z sowiecką tajną policją, aby pomóc swoim rodzicom i samym sobie. Lundsky, Chaslav, Jerzy i Zygmunt - ich imiona będą nadal gwiazdą w naszej opowieści.
Synagoga w Jedwabnem, 1939 r
22 czerwca 1941 r. Wybuchła operacja Barbarossa, a Niemcy najechały na terytorium Związku Radzieckiego. Armia Czerwona upadła, a wschodnia Polska została szybko zajęta przez Wehrmacht. Jednostki wojskowe traktowały Żydów i Polaków w bardzo okrutny sposób, chociaż zachowanie zmieniało się z miejsca na miejsce, ale było to niczym w porównaniu z jednostkami operacyjnymi SS "Einsatzgruppen", które przemieszczały się z miejsca na miejsce, aby "oczyścić" teren za frontem z wrogich żywiołów. Dowódca policji bezpieczeństwa Reinhard Heydrich i za zgodą dowódców wojskowych przeprowadzili przerażające masakry Żydów, gdzie, zgodnie z rozkazem Heydricha, należy zachęcać miejscową ludność do samodzielnego przeprowadzania pogromów, zwłaszcza tam, gdzie panowała szczególnie silna wrogość wobec Żydów.
Na przykład w przypadku Jedwabnego.
Z sekretnego biura w Warszawie, dowódca polskiego podziemia, gen. Stefan Rubetsky, napisał do rządu na uchodźstwie w Londynie, wyrażając głębokie zaniepokojenie pogromami Żydów na okupowanych terenach wschodniej Polski. W niektórych miastach, takich jak Lwów czy Kowno, Żydzi byli mordowani przez mieszkańców, ale mordercami byli Ukraińcy lub Litwini, a nie Polacy. Jedwabne i pobliskie miasto Radziłow były jedynymi miejscami w Polsce, w których rzeczywistość rozwijała się w inny sposób. Tak przerażające - że awanturnictwo w Jedwabnem wywołało fale gorącej debaty, gniewu i nienawiści w Polsce do dziś.
W swojej książce "Pionierzy , sąsiedzi - eksterminacja społeczności żydowskiej w Jedwabnem, Polska , polsko-amerykański socjolog Jan Tomasz Gross opublikował jedną wersję wydarzeń w mieście w lipcu 1941 r. Niemcy wkroczyli do Jedwabnego i przeprowadzili prawie natychmiastowe dyskusje o Żydach z lokalnymi przywódcami kierowanymi przez Karola Mariana. Karolk, mianowany przez Niemców burmistrzem Jedwabnego, natychmiast oznajmił nowym okupantom, że zamierza eksterminować wszystkich Żydów w Jedwabnem.Lokalny niemiecki dowódca zaoferował oszczędzić życie żywotnych rzemieślników, ale sprzeciwili się członkowie rady i inni członkowie rady. Mówi się, że jest dość polskich rzemieślników, a mieszkańcy domagają się zniszczenia wszystkich Żydów. Niemcy dali mieszkańcom Jedwabnego 48 godzin na przeprowadzenie brudnej roboty.
Płonąca stodoła w Jedwabnem, 10 lipca 1941 r. Tutaj większość Żydów miasta została zamordowana lub część z nich została zamordowana.
10 lipca dziesiątki mieszkańców Jedwabnego, na czele z Karolakiem, zgromadzili się na rynku po tym, jak wyciągnęli setki Żydów, którzy zdołali ich złapać. Zmusili jedną grupę Żydów do wyplenienia chwastów, które rosły wśród kamieni na rynku. Kolejna grupa, na czele z rabinem w Jedwabnem, została zmuszona do wyrwania posągu Lenina z jego miejsca i zabrania go do stodoły jednego z chrześcijańskich mieszkańców. Podczas gdy Żydzi ciągnęli posąg, Polacy zmuszali ich do śpiewania: "Wojna jest z nami". Kiedy Żydzi dotarli do stodoły, Karolk i jego ludzie wepchnęli ich wraz z posągiem, podpalając ich i paląc żywcem. Inni Żydzi byli torturowani przez siekiery, noże i widły. Oprócz Karola najbardziej sadystycznymi uczestnikami mordu była rodzina Loudansky - ks. Czesław i jego synowie Jerzy i Zygmunt, którzy do wczoraj współpracowali z sowiecką tajną policją. Chasław ostrzegł nawet chrześcijańskiego sąsiada, który próbował zaprotestować (lub przynajmniej udokumentować wydarzenia), że jeśli nie wróci do domu, "jej los będzie podobny do losu Żydów". Po masakrze chłopcy, Jerzy i Zygmunt, stali się współpracownikami niemieckiej okupacji. Natychmiast po wojnie, gdy zorientowali się, gdzie jest masło, wstąpili do Polskiej Partii Komunistycznej i stali się lojalnymi poddanymi nowego reżimu.
Symboliczny ogień stodoły - uroczystość upamiętniająca masakrę w Jedwabnem
Masakra w Jedwabnem, jak stwierdzono, jest wyjątkowa nawet w ponurej historii stosunków polsko-żydowskich podczas II wojny światowej. Co spowodowało, że mieszkańcy śpiącego polskiego miasta tak okrutnie masakrowali swoich sąsiadów? Historycy z polskiej prawicy, tacy jak Tomasz Szmembosz, ostro potępili masakrę, ale twierdzili , że nie można jej zrozumieć bez współpracy wielu Żydów z znienawidzonym reżimem komunistycznym. Gross i jego zwolennicy podkreślali, że większość Żydów w Jedwabnem nie współpracowała z Sowietami, co zrobiło wielu polskich chrześcijan, i że w każdym razie Jedwabne nie było wyjątkowe pod tym względem. Ta sama sytuacja miała miejsce w wielu innych miastach Polski, ale nie było masakr. Problem polega na tym, że Grossowi nie udaje się przekonywująco wytłumaczyć wyjątkowość Jedwabnego. Miasto było antysemickie, ale nie bardziej niż w innych miejscach.Spekuluje on, że mieszkańcy Jedwabnego dostrzegli okazję do zrabowania majątku żydowskiego, ale i tutaj spotkał podobny problem. Dlaczego mieszkańcy miast innych niż Jedwabne (pobliskie miasto Radziłowa, w którym podobna masakra miała miejsce na mniejszą skalę) zmasakrali własność łupów? W końcu sam Gross przyznał, że nie ma przekonującego wyjaśnienia. Czasami pisał w jednym z najbardziej zagadkowych zdań w książce "Szatan po prostu schodzi do miasta".
Jan Tomasz Gross odwiedza Yad Vashem
Kiedy książka Grossa ukazała się w 2000 roku w języku polskim, dostał przebłyski gniewu i pogardy ze wszystkich stron. Polacy są przyzwyczajeni do myślenia o sobie jako o ofiarach, a nie o mordercach. Jak pisał jeden z historyków uczestniczących w debacie, Polacy zawsze oskarżali innych o morderstwo. Niemcy? Z pewnością. Litwini? Oczywiście. Ukraińców? Kto by się spodziewał, że zrobią coś innego? Ale wielu uważało, że trudno uwierzyć, że Polacy dokonali tak okrutnej masakry bez nakazów, a nawet z minimalną zachętą.
"Odpowiedź sąsiadów" - zbiór artykułów i zeznań na temat masakry Yadavuna, która podsumowuje wydarzenia, debatę i stanowiska Grossa i jego przeciwników
Wiele komentarzy przeciwko Grossowi było złośliwych i niesprawiedliwych. Mieszkańcy Jedwabnego (z wyjątkiem kilku, w tym burmistrza, który służył z publikacją książki i został zmuszony do rezygnacji z powodu poparcia dla masakry) zabarykadowali się w wściekłym zaprzeczeniu. Mordercy Loudańscy, którzy zostali lekko ukarani za swoje czyny w komunistycznej Polsce, również zaprzeczyli jakiemukolwiek zaangażowaniu. Polski rząd odmówił Grossowi honoru, jaki otrzymał w przeszłości. Inne oskarżenia przeciwko niemu były poważniejsze: polscy naukowcy skrytykowali polsko-amerykańskiego socjologa za to, że nie był szkolony w metodach historycznych, którzy oceniali dowody w sposób nieostrożny i niezgrabny, a zwłaszcza, że nie korzystał z archiwów niemieckich. Przecież główny argument w sprawie Jedwabnego dotyczył przede wszystkim zaangażowania Niemiec. Czy Polacy mordowali własnych sąsiadów, czy też niektórzy zbirowie robili to na rozkaz lub na siłę nazistowskich okupantów? Drugie ważne pytanie dotyczy motywów morderców, których Grossowi, jak stwierdzono, nie udało się wyjaśnić. Czy współpraca niektórych Żydów z Sowietami odgrywała rolę, a jeśli tak, to dlaczego w Jedwabnem? Trzecie pytanie - mniej ważne - dotyczy liczby zamordowanych. Tutaj formalne, bezstronne i bezstronne dochodzenie potwierdziło, że krytycy Grossa mieli rację, a liczba ta prawdopodobnie wynosi kilkaset, a nie 1500. To oczywiście nie czyni morderstwa mniej szkodliwym.
Niekiedy debata na temat Jedwabnego popadła w drobne szczegóły i stała się groteskową makabryczną. W niewiarygodnej zuchwałości bracia zażądali, aby Odensky został ukarany za "obrażanie imienia ich ojca", ponieważ zdezorientował jednego z chłopców z księdzem Czesławem w jednym z opisów morderstwa. Jeden z krytyków Grossa, polsko-niemiecki historyk Bogdan Musial, twierdził, że jeden z Polaków, których Gross obwiniał, był kulawy i dlatego nie mógł uczestniczyć w morderstwie. Dostał nawet szkic protezy Polaka. Dlatego, utrzymywał Musial, zeznania żydowskich ocalałych, którzy zniesławili kulawego człowieka, były niewiarygodne i cała historia upadła. Gross odpowiedział w odpowiedzi, że nawet chromy morderca może użyć młotka i rogu, a żaden ze świadków nie twierdził, że Polak był "artystą kung fu, który zabijał swoje ofiary śmiertelnymi kopnięciami".
Niewiarygodne Chutzpah - The Brothers Ludensky
Inne części debaty o Jedwabnem są znacznie poważniejsze, zwłaszcza pytania o motywy morderców i zaangażowanie Niemców w tę sprawę. Darius Stola, historyk umiarkowanych krytyków Grossa, zaproponował rozwiązanie przerażającej tajemnicy. Po pierwsze, pisał, zaangażowanie Niemiec było bardziej intensywne niż pokazałaby książka Grossa. Oprócz dowodów poszlakowych, na które powoływali się także inni krytycy Grossa, Stola wskazuje na bardzo zasadnicze różnice między masakrą w Jedwabnem a innymi antyżydowskimi pogromami na Ukrainie lub w Polsce. Pogrom jest zwykle masowym wybuchem gniewu i instynktów zwierzęcych. Poprzez badania porównawcze różnych pogromów (polskiego i ukraińskiego) Stola pokazuje, że w czasie prawie wszystkich z nich dochodziło do grabieży i gwałtu, a mordercy nie byli szczególnie usystematyzowani. Dlatego w pogromie liczba ofiar śmiertelnych jest prawie zawsze mniejsza od liczby rannych. Nie w Jedwabnem. 10 lipca nie było zbyt wielu grabieży, żadnego gwałtu, a liczba rannych była znikoma. Ofiary były systematycznie i całkowicie mordowane, w typowym nazistowskim stylu, a nawet zmuszone były do chwastowania chwastów na rynku, co przypomina niemiecką obsesję znaną jako czystość. Gross wskazuje, że inicjatorem pogromu był szef polskiej Rady, Marian Krolak, ale ignoruje fakt, że Karolak został najwyraźniej powołany przez Niemców i otrzymał od nich rozkazy. Dla polskich sprawców masakra w Jedwabnem była mniej niezależną inicjatywą niż wyrazem entuzjastycznej współpracy Króla i jego ludzi z nazistami, których uważali za wyzwolicieli.
Pozostaje pytanie "dlaczego". Jeśli nie zaakceptujemy prawie mistycznego twierdzenia Grossa, że "diabeł zstąpił do miasta", będziemy musieli szukać lepszego wyjaśnienia, a także tutaj Stola oferuje interesujące rozwiązanie. Dzielnica Łomża, w której również znajdował się Jedwabne, nie była jedynym obszarem, w którym oskarżano Żydów o kolaborację z komunistami. Ale obszar ten wyróżniał się brakiem innych mniejszości narodowych, takich jak Litwini i Ukraińcy. W innych miejscach, jak twierdzi Stola, współpraca z nazistami łączyła Polaków z mniejszościami, które bardziej nienawidziły Żydów niż Żydów, i dlatego dla tych ostatnich stworzono stopniową sympatię; Lub przynajmniej moderowana jest wrogość wobec nich. Z drugiej strony w Jedwabnem i okolicznych wioskach nie było nic, co złagodziłoby nienawiść Żydów. To także tłumaczy kolejny przerażający fakt Grossa, według którego nieliczni Żydzi z Jedwabnego, którzy ratowali Żydów, ukrywali to nawet po wojnie z powodu terroru sąsiadów. Dodajmy do tego nadzwyczajne morderstwo Marianne Carolec, nowego przywódcy, który próbował naśladować metody jego mistrza, a ty zaakceptowałbyś przerażenie Jedwabnego.
Wyjaśnienie Stoli jest niepokojące i niewygodne nie tylko dla Polaków, ale także dla nas wszystkich jako istot ludzkich. Czy mordercza przemoc jest nie tylko zależna od rasizmu, antysemityzmu czy zła ze strony jednostek, ale także od okoliczności zewnętrznych, na które nie mamy pełnej kontroli? A może te okoliczności sprawiają, że fala mordercza staje się bardziej możliwa? Gross twierdzi, że diabeł zstąpił do Jedwabnego 10 lipca 1941 roku. Być może. Ale nawet jeśli, podobnie jak Bóg, Szatan jest również w szczegółach.
Jan Tomasz Gross, Sąsiedzi - Zniszczenie społeczności żydowskiej w Jedwabnem, Polska , od strony polskiej: Jerzy Michaelovitch (Yad Vashem, Yedioth Ahronoth, 2001)
Artykuł Dariusza Stoli, a także inne artykuły ze wszystkich stron debaty, można znaleźć w pliku:
Antony Polonsky i Joanna B. Michlic, Reakcja sąsiadów: kontrowersje na temat masakry w Jedwabnem w Polsce (Princeton, NJ: Princeton University Press, 2004)