Sejsmograf Antypolonizmu Sejsmograf Antypolonizmu
564
BLOG

Marsz z/przeciw faszyzmem/owi w tle

Sejsmograf Antypolonizmu Sejsmograf Antypolonizmu Kultura Obserwuj notkę 1

 

Dyskusja wokół Marszu Niepodległości organizowanego w Warszawie przez młodzieżową prawicę poszła w niewłaściwym kierunku. Można szukać odpowiedzi na pytanie, dlaczego tak się stało, jednak niepokojący jest przede wszystkim fakt, że uczestnicy dyskusji odwołują się do mowy nienawiści, dyskryminujących stereotypów, a nawet zdają się nawoływać do fizycznych aktów agresji, niepomni przy tym historii.

               Każdą dyskusję warto rozpocząć od ustalenia płaszczyzny porozumienia – tych faktów i wartości, które łączą strony dyskusji.

               Nie ulega chyba wątpliwości, że samo Święto Niepodległości oraz historyczny kontekst, w którym ma miejsce, jest czymś niekwestionowalnym. Każda bowiem wspólnota etniczna, narodowa czy religijna, zasługuje na szacunek, który wyraża się we własnej przestrzeni kulturowej, społecznej i w jakimś sensie sakralnej.

               Drugim niepodważalnym faktem jest kontekst historyczny, w którym żyjemy. Nie mam na myśli perspektywy jednego życia, ale kilku pokoleń. To jest bowiem właściwy horyzont oceny kontekstu. W tej zaś perspektywie widać cenę wolności, niepodległości i samostanowienia. Widać okrucieństwo barbarzyńców, którzy kierując się brutalną siłą niszczyli i dławili Polskę, bezlitośnie i planowo eksterminując polskich obywateli, niszcząc polskie instytucje oraz przesuwając granice i wypędzając tych, co przeżyli tortury na Pawiaku i mroźne przestrzenie Kołymy.

               Te dwa ważne czynniki wzięte razem stanowić powinny o rozwoju dyskusji na temat organizacji i przebiegu Święta Niepodległości. Nikt rozumny i wrażliwy pominąć ich nie może, gdy jakkolwiek odnosi się do obecnej sprawy polskiej.

               Marsz Niepodległości organizowany przez młodzieżowe środowiska prawicy może być przedmiotem dyskusji, można go nie wspierać, można wreszcie zorganizować własny, lepszy marsz, ale nie można w zgodzie z rozumem bezmyślnie go atakować, tworząc kampanię nienawiści, za to, że organizują go tacy, a nie inni ludzie. Dopóki bowiem sam marsz i jego organizatorzy działają legalnie, dopóty mają legitymację państwa.        

     
               Jest jasne, że w wolnym i demokratycznym państwie można mieć własne poglądy, jednak  zakres ich stosowalności powinien być zdeterminowany wolnością innych jednostek. Na pewno nawoływanie do fizycznej konfrontacji i blokowania czegokolwiek, co jest legalne, nie jest właściwe, a nawet rozumne. Rozumne nie jest również nazywanie Marszu Niepodległości marszem faszystów. Z zapowiedzi organizatorów wynika, że będą tam kombatanci zmagań z prawdziwymi faszystami. Co na to mogą powiedzieć ci, którzy nadużywają określenia słowa faszyzm? Gdzie byli, kiedy akcentowanie faktu, że jest się Polakiem, groziło natychmiastową śmiercią lub wywiezieniem do obozu śmierci?

               Jedna z bliskich mi osób została zamęczona w Auschwitz. Nie była żadnym bohaterem, została wzięta z łapanki. Znając jednak jej przywiązanie do własnej rodziny, regionu i kraju, wiem, że gdyby żyła, to wzięłaby udział w Marszu Niepodległości, z racji szczególnego charakteru święta i wymowy dnia 11 listopada. Czy ona też byłaby faszystą?

               Czy wreszcie podobne marsze, które odbywają się z analogicznych powodów w innych krajach świata, to również marsze faszystów? Czy jest to tylko polska specyfika – kraju, który był jedną z największych ofiar totalitarnych sąsiadów – III. Rzeszy Niemieckiej oraz Związku Sowieckiego?

               Chyba nie o to krytykom chodziło, ale myślę, że antagoniści prawicowych środowisk poszli zbyt daleko. Samemu deklarując niechęć do dyskryminacji i szacunek dla wolności, wchodzą paradoksalnie w niebezpieczne koleiny uprzedzeń i totalitaryzmu myślowego (a od tego niestety się zaczyna). I to totalitaryzmu o tyle złego, bo budzącego skojarzenia z najgorszymi stalinowskimi czasami. W tym to bowiem okresie faszystą nazywano każdego, kto nie reagował z odpowiednim entuzjazmem na nowy system. Faszystami byli partyzanci, którzy walczyli z hitlerowskimi Niemcami, faszystami byli – wg stalinowskich zbrodniarzy – ludzie wielcy i w swojej wielkości bezinteresowni, tacy jak generał Nil czy rotmistrz Pilecki. Dlatego nazwanie dzisiaj kogoś faszystą z tego powodu, że chce świętować Dzień Niepodległości – symboliczne święto triumfu wolności na totalitaryzmem, suwerenności nad bolszewizmem, autonomii nad nazizmem, to karkołomna i dalece nieprzemyślana sprawa.

               Tak, jak już powiedziano, nie trzeba popierać tego marszu, ale nie wolno w ten dzień stosować totalitarnych metod i porównań! Czy zamiast nawoływać do ulicznych burd, nie lepiej zorganizować swój własny marsz niepodległości, by dać wyraz własnej wizji święta?

               Granica między dobrą wolą i złym działaniem jest niezwykle cienka. Nazywanie wszystkich, z którymi się nie zgadzamy, faszystami, to początek kampanii nienawiści. Jeszcze można się wycofać.   Pamiętajmy bowiem, że antypolonizm to faszyzm i stalinizm w jednym. Kiedy rozum śpi, mogą obudzić się jednak demony. Świętujmy, jeśli nie wspólnie, to chociaż bez nienawiści! Nie profanujmy Święta Niepodległości, bo dajemy tym asumpt, aby kreatury postaci Hitlera czy Stalina zacierały ręce z radości.

Antypolonizm - Nigdy i ani grama więcej!

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura