Stary człowiek znad rzeki Stary człowiek znad rzeki
575
BLOG

Bunt młodych durniów z dużych miast

Stary człowiek znad rzeki Stary człowiek znad rzeki Protesty społeczne Obserwuj temat Obserwuj notkę 10

Zacznę od prehistorii, czyli cofnę się ze dwadzieścia lat wstecz. Zauważyłem wówczas coś, co definiowałem jako promocję głupoty. Ona wraz z „wolnością Zachodu” dotarła i wreszcie do nas. Kiedyś musiała i do nas dotrzeć bo pozornie wygląda atrakcyjnie. Pojawiła się głównie w mediach. Oczywiście i kino promowało głupotę. Stała się ona pełnoprawna jak geje i lesbijki w filmach jako gwarancja uzyskania Oskara albo literackiej nagrody Nobla (w grobie się bidak przewraca, mógł tę kasę przehulać). Tak jak owi wyszła ona z szafy, dumnie wypięła pierś i podniosła w górę czoło. Drzewiej skrywała się po kątach świadoma swojej niemocy.

Wyzwolona z okowów poniżenia głupota wtargnęła na salony, zaczęła się przepychać łokciami i uważać, że jest objawioną mądrością. Za tą promocją poszli politycy, którzy „policzyli głosy” i wyszło im, że warto ją stale dowartościowywać. Bo to czysty kapitał. Hołubili więc ją, zaglądali w oczy, przymilali się do niej, poklepywali po plecach, chwalili jej mądrość. Głupota odwdzięczała się wdzięcznością i przywiązaniem. I ten stan trwałby do końca świata i jeden dzień dłużej. Gdyby nie…

No właśnie, ale czy tylko dlatego? Czy ci, którzy ja przygarnęli jako wyborcze mięso armatnie coś im dali w zamian poza tym co napisałem powyżej? Można powiedzieć, że mogą sami o sobie powiedzieć „Mimo nieustannego wystawiania rogów nie dostaliśmy obiecanej mąki”. Czy każdy z nich mógł ukraść pierwszy milion i stać się jak ich idole z pierwszych stron gazet? Czy jakieś ich oczekiwania życia „lekko, łatwo i przyjemnie” zostały zaspokojone? Czy może ktoś im dał obiecane „związki partnerskie”? Nie tylko nie dał, ale w decydującym momencie zwiał z pokładu na upatrzoną sowicie płatną posadkę zostawiając ich na środku drogi. Można powiedzieć, że robili za politycznych Murzynów i po wykorzystaniu mogli sobie odejść.

Teraz są frustratami. Nie przyznają się do przyczyn tych frustracji. Nie kopną w cztery litery tego, który ich z uporem maniaka nadal chce […]. Nie przyznają się przed samymi sobą jak bardzo zostali wydutkani na strychu (lub jak kto woli wystrychnięci na dudka). Wejście do orwellowskiej partii wewnętrznej jest tylko dla nielicznych, wymarzony pierwszy milion do zachachmęcenia odpływa w siną dal, zostaje praca korpo aż do eutanazji. Bycie celebryta jest dla nielicznych, raczej z dobrym pochodzeniem a stałe dowartościowanie się nimi – „jestem taki jak oni” – rodzi tylko weryfikacyjną frustrację. Nawet aborcji po seksie z pijaną koleżanką na imprezie nie będzie można zrobić. No więc są wściekli. Się nie dziwię. Bo to co uważają za wolność ściąga na nich coraz większe zniewolenie. I nie ma dokąd uciekać. Mityczny Zachód właśnie wali się w gruzy i za chwilę zmieni się w twardy szariat. Co robić, co robić?

Zdumiewa mnie to ich zamknięcie w tym równoległym świecie. Nie są w nim szczęśliwi. Ale też nie chcą wyjść z niego i zastanowić się co można zmienić.

A może jednak warto spróbować i wyjechać „do tego Omska”?

Jestem starym człowiekiem patrzącym na przepływającą rzekę

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo