Gdyby na ulicy kilka lat temu zrobić sondę i postawić pytanie: z czym ci się kojarzy zwrot „Zosiu, Zośko, hej Zosieńko” to z prawdopodobieństwem równym jedności można by się spodziewać odpowiedzi, że pewnie chodzi o jakąś o jakąś ckliwą piosenkę miłosną i to z okresu II RP (albo wczesnego PRL-u). Bo przecież dziś imiona dzieci – a w tym dziewczynek głównie – nadawane są zgodnie z ramówką wyświetlanych tasiemcowych, mydlanych seriali TV.
Tak byłoby kilka lat temu. Bo dziś, dzień po śpiewaniu przez mieszkańców Warszawy (ale zapewne nie tylko bo przecież przez widzów przed telewizorami) nie-zakazanych powstańczych pieśni byłoby zupełnie inaczej. Jestem pewien, że bardzo wielu pytanych na ulicy przypadkowych przechodniów powiedziałoby jednym tchem: "to pieśń batalionu powstańczego „Zośka!”
To jest nieprawdopodobny fenomen jak Powstanie Warszawskie wybucha na naszych oczach na nowo. Na pohybel komuchom, którzy przez lata tłumili pamięć o zaplutych karłach reakcji. Na przekór wpływowym żydowskim środowiskom, które przez lata forsowały w świecie wersję, że jeżeli jakiekolwiek powstanie w Warszawie w czasie II wojny światowej to tylko Powstanie w Getcie. No i przeciwko naszym zwolennikom partii szmalcowników i wszelkiego tałatajstwa, którzy przez ostanie lata robili bardzo dużo aby tę pamięć poniżyć lub ośmieszyć.
Nie mogłem słuchać pełnego śpiewania w tym roku, więc nie wiem czy była śpiewana pieśń „Mała dziewczynka z AK”. Pewnie tak, bo jest to bardzo znana pieśń. I doznałem szoku, gdy w tak zwanej „liście płac” jaka zawsze się pokazuje na końcu programu mignęło mi logo gazety, która przez lata – prawie od samego początku „naszej wolności”, a więc już prawie ponad 25 lat – nieustannie pluje na pamięć o AK. To był niemiły zgrzyt podczas wczorajszego śpiewania. Powiem więc wam jedno „ludzie z tej gazety”. Wstydu nie macie. Jak oślizłe robaki brzydzą mnie ludzie fałszywi, którzy jedną ręką sączą jad w dusze a drugą wyciągają aby uszczknąć coś dla siebie z tego co ludzie budują w spontanicznym odruchu serc.
Pieśni powstańcze mówią o duchu powstańców więcej niż niejedno historyczne opasłe tomisko. Słuchając tych pieśni nie można uwierzyć, że on powstały w okresie gdy ciepłej wody w kranach nie było, za budzik służył ryk nurkujących sztukasów a „szafa” mogła oznaczać gwałtowną śmierć. Śmierć? Co to takiego? W tytułowej pieśni baonu „Zośka” na to pytanie odpowiadają powstańcy: „A gdy który śmiercią zaśnie, To przyjemnych snów! Spotkamy się jutro może znów. Kolego!"
Gdy słuchałem i podśpiewywałem sobie te pieśni dotarła do mnie oczywista, wręcz narzucająca się myśl. Te pieśni są bardzo pogodne. I tuż za nią przyszła inna myśl. A jak jest dziś? Gdy z jednej dzielnicy na drugą nie trzeba brnąć po kolana w fekaliach. Gdy całe kromki chleba można znaleźć na śmietnikach. Gdy sen może przerwać jedynie balanga pijanych studentów. Jak my wyglądamy dziś na ich tle?
Oto wyhodowany przez media dureń o „odmiennej orientacji” zakłada na siebie fikuśny kapelusik z dwiema błyskawicami SS i jest w szoku, że nikt nie zrozumiał jego pysznego poczucia humoru. Powstańcy ślubowali na krzyż i Biblię. A dziś inny cwaniaczek otwarcie czci szatana, rwie Biblię a sąd uznaje to za wyraz swobód twórczych. Wszystko w ramach wolności, o której marzyli powstańcy idąc w bój.
Zaiste
Dziwny jest ten
świat
Inne tematy w dziale Kultura